Popieram Mariana Koniuszko. Ja natomiast wyrastałem w sąsiedztwie lotniska w Oleśnicy (dolnośląskie). Moje wspomnienia są podobne. Cały rok z niewielkimi przerwami huk silników odrzutowych (MiG-21, 23, Su-7, Su-22, turbośmigłowych (An-26 - skoczkowie spadochronowi po 30 w zrzucie), tłokowych (An-2), turbin śmigłowcowych (Mi-8, 17, 2). Były pieniądze szkolenie szło pełną parą. Dla kilkuletniego dzieciaka oglądanie skoczków spadochronowych, wieczornych lotów odrzutowców na dopalaczach było niezłą frajdą. W tamtych czasach nie było Mirosławca i Smoleńska, bo piloci latali intensywnie. W Mińsku huk odrzutowców słychać naprawdę rzadko...