Trochę przesadzacie. Czy wygospodarowanie 40-50 minut - 3 razy w tygodniu to znowu taka kupa czasu?Kupa kasy? Znaczy komu tą kasę się daje? Małżeństwo to nie jest zabawa, kurs przedmałżeński to jest właśnie ten czas na przemyślenia, na zastanowienie się czy na pewno tego chcę. Tak samo chcecie przeżywać małżeństwo - szybko i byle jak? Ja ostatnio ze swoim narzeczonym skończyłam ten kurs w starym kościele, do kościoła chodzę rzadko ale z chęcią wysłuchałam tego co mówił ksiądz, psycholog i pani z poradni - chociaż może nie ze wszystkim się zgadzałam. Jak wracaliśmy do domu, mieliśmy te 15-20 minut dla siebie, na dyskusje i przemyślenia, bo w tygodniu nie ma czasami chwili żeby porozmawiać o rzeczach poważnych. W każdym razie polecam wszystkim "obudzenie się" i zrobienie czegoś dla siebie :)