„Ludzkim gadaniem się z tatą nie przejmujcie. Za kilka dni wybuchnie nowa sensacja i kogoś innego wezmą na języki – pocieszałam mamę. - Zapomniałaś już, jak to u nas jest? O pijaństwie i złodziejstwie ludzie zapominają bardzo szybko. Ale o takim grzechu nie!”.Jestem wściekła na naszego proboszcza. Mógł tę sprawę załatwić po cichu, żeby ludzie o niczym się nie dowiedzieli. A on co? Wszedł na ambonę podczas niedzielnej mszy i jednym zdaniem zrujnował życie moim rodzicom.
Wszystko zaczęło się rok temu. To właśnie wtedy wyjechałam do pracy do Niemiec
Rodzice nie byli zachwyceni moją decyzją, ale nie protestowali. Rozumieli, że nie mam innego wyjścia. W naszym miasteczku większość ludzi żyła od zasiłku do zasiłku. A ja chciałam czegoś więcej. Marzyłam o godnym życiu i o tym, by pomóc mamie i tacie. Urabiali się po łokcie, by wychować mnie i trójkę mojego rodzeństwa. Próbowałam zaczepić się gdzieś w Warszawie, ale szybko wróciłam do domu. Zorientowałam się, że wysokie pensje w stolicy to legenda, że nawet na wynajęcie lichej kawalerki nie zarobię. A gdzie reszta?
Gdy więc zadzwoniła kuzynka i powiedziała, że ma dla mnie wolny pokój w swoim niemieckim mieszkaniu i zaklepane miejsce w fabryce, nawet się nie zastanawiałam. Spakowałam swoje rzeczy i ruszyłam w drogę. https://polki.pl/po-godzinach/z-zycia-wziete,wy...