5°C

24
Powietrze
Wspaniałe powietrze!

PM1: 9.33
PM25: 14.17 (34,28%)
PM10: 15.43 (94,45%)
Temperatura: 4.75°C
Ciśnienie: 1002.86 hPa
Wilgotność: 88.13%

Dane z 19.04.2024 22:50, airly.eu

Szczegółowe dane meteoroliczne z Mińska Maz. są dostępne na stacjameteommz.pl


facebook
REKLAMA

Forum

Fajtłapy z partii PO-KO czyli POKO !!!!

6631 postów
Mińsk Mazowiecki Postów: 50642
sailor
Mińsk Mazowiecki, postów: 50642
Poniedziałek, 4 listopada 2019 08:59:16
-2
+1 -3
+ -
Tylko dla zalogowanych użytkowników
Manueli Gretkowskiej ucieczka przed ,,faszystowskimi pomiotami''



Na facebookowej stronie Manueli Gretkowskiej, promowana przed laty pisarka, w bardzo emocjonalnym, choć bełkotliwym (jak na osobę piszącą od lat), wpisie zapowiedziała swoją stopniową emigracje z Polski. Po wnikliwej analizie tekstu można zaryzykować stwierdzenie, że pisarce i działaczce politycznej nie podoba się to, że w Polsce Polacy przejęli władze.

W swoim wpisie Manuela Gretkowska stwierdziła, „że Kaczyński zniszczy (...) demokratyczną Polskę. Bo skurdupel uważa się za Polskę, Prawo i wymierzaną przez siebie sprawiedliwość. Nie jest geniuszem, jak bohaterami nie są żołdacy niszczący cudze marzenia, dobytek, życie”.

Pisarka cytując opinie o Jarosławie Kaczyńskim, określiła go mianem „politycznego gnoju”, i przytoczyła opinie o prezesie PiS parlamentarzystów Unii Europejskiej określających lidera partii rządzącej mianem „straumatyzowanego, odciętego od życia starca”. Pisarka przypomniała też, że „Rzepliński, fighter prawa, powiedział o prezesie: tchórz, polski cwaniaczek”.

Według Manueli Gretkowskiej, kiedy ona i jej podobni kochali, robili prawa jazdy, podróżowali „wydając ciężko zarobione pieniądze z” swoich kont bankowych, Jarosław Kaczyński „od lat tkwił w samotności paranoika, knując z resentymentu”.


Komendacja Gretkowską należy stwierdzić, że wizja samotnego paranoika który wygrywa wybory jest nielogiczna – ktoś z tym Kaczyńskim musiał współdziałać politycznie i ktoś musiał go poprzeć w wyborach, a fakt ten sprzeczny jest z samotnością. Na szczęście dla pisarki, lewica robi wrażenie, że logikę uznaje za burżuazyjny przesąd klasowy.

Zdaniem Manueli Gretkowskiej Jarosław Kaczyński PiS zlikwidował „Trybunał Konstytucyjny i SN. By przejąć władzę absolutną”, a „Duda podpisze ustawę o Regionalnych Izbach Obrachunkowych, którą (…) daje (...) finansową władzę nad samorządami”.

W opinii pisarki nie można liczyć na Trybunał Sprawiedliwości w Luksemburgu, bo „Polska będzie grać z UE w ciuciudziada proszalno-bezczelnego. Tu się słodko podłoży, udając słowiańskiego Idiotę, tam pofuka. PiS dotrwa do wyborów i weźmie sobie parlamentarną większość, kto mu zabroni? Wtedy usiądzie w ławce prymusików UE razem z Węgrami. A jeśli będzie trzeba Kaczyński ogłosi wcześniejsze wybory, by wyprzedzić wyrok TS UE”.

Co gorsze, zdaniem pisarki PiS zdemoralizuje Polaków. Bo już dziś „boimy się mówić prawdę. Tylko elicie zależy na wolności słowa i tylko ona może ją sobie wywalczyć. Widzieliście puste ulice? Jest nas zbyt mało. Nastanie plebejska demokracja. Przetrwa nawet śmierć emerytowanego zbawcy narodu”.

Taka opinia pisarki wskazuje, że jej zdaniem należy do elity (można się cieszyć, że przynajmniej pozostało jej dobre samopoczucie, choć trudno było by znaleźć argument uzasadniający czemu uważa swoje środowisko za elitę) i, że ta elita nie ma poparcia społecznego, a wręcz jest zagrożona przez plebs. Taka postawa pogardy dla większości narodu jest zdecydowania nie do pogodzenia z demokracją, może więc pisarka powinna się zastanowić czy nie czas zapisać się do monarchistów czy jakiś tęczowych faszystów.

W swym wpisie Manuela Gretkowska zapowiedziała z smutkiem, że „nomenklatura zbierała się powoli do oddania władzy gwarantując sobie finansowe zabezpieczenie w biznesie” (pisarce należy pogratulować szczerości w opisie III RP kraju w którym władza należała do nomenklatury, jak rozumiem postkomunistycznej).

Pisarka zapowiada, że PiS ma pustki w budżecie i będzie musiał pacyfikować demonstracje, a partia Kaczyńskiego wyborami się nie będzie przejmować, bo unieważni ich wyniki (jakby były nie pomyśli PiS). W opinii pisarki PiS kupi sobie poparcie Kościoła katolickiego zakazem aborcji i transferami wielkości kilku miliardów dla kieszeni kleru. Dodatkowo zdaniem pisarki „ukamieniują nas pomnikami. Wartości narodowe będą hologramem wyświetlającym się na wszystkim co dopuszczalne”.

Zdaniem Manueli Gretkowskiej gdy Gersdorf poszła na urlop, to „w tym dniu Polska poszła się jebać z Kaczyńskim, na zawsze. Będą nami rządzić ich faszystowskie pomioty”. Taka sytuacja zmusiła pisarkę do decyzji o ewolucyjnej emigracji. Najpierw przestanie udzielać się w internecie, potem w mediach, aż wyemigruje z Polski gdzie odnajdzie „wolności od Polski, której już nie ma i nie będzie”. Pozostaje nam nadzieje, że pisarka pisze serio, bo jej decyzje o emigracji, my polski plebs wspieramy z całej siły naszego proletariackiego serca.

Niezbyt klarowny tekst Manueli Gretkowskiej jest wyznacznikiem kondycji intelektualnej groteskowej opozycji, która nawet ustami swojej intelektualnej elity nie jest wstanie w miarę logicznie zwerbalizować przyczyn swojej nienawiści do Polski, Polaków i PiS – głosząc wewnętrznie sprzeczne dyrdymały. Narracja groteskowej opozycji to roller coaster histerii, agresji, pogardy, pychy, frustracji, cierpienia wywołanego utraconą pozycją i odebranym poczuciem dominacji. Nic co mogło by przekonać Polaków. Korzysta na tym PiS. Gdyby nie było takiej groteskowej opozycji to ewidentnie Jarosław Kaczyński musiał by ją wymyślić i opłacić, o ile już tego nie zrobił.

Jan Bodakowski
https://www.fronda.pl/a/manueli-gretkowskiej-ucieczk...
Mińsk Mazowiecki Postów: 50642
sailor
Mińsk Mazowiecki, postów: 50642
Poniedziałek, 4 listopada 2019 09:04:40
0
+1 -1
+ -
Tylko dla zalogowanych użytkowników
i kilka cytatów z tfurczości Manueli

"

Ludzkie pierdolenie w większości przypadków nie prowadzi do ciąży. Musi być tajemnicza zgoda wszechświata na zaistnienie czegoś nowego
Manuela Gretkowska - Polka "

"

Mężczyzna to nieskomplikowane urządzenie – ma tylko jedną dźwignię.
Manuela Gretkowska - Kabaret metafizyczny "

"

Siostry misjonarki, zrozumcie: faceta nie da się zmienić, chyba że na innego...
Manuela Gretkowska - Silikon "

"

Miłość jest ślepa i dlatego obmacuje.
Manuela Gretkowska - Kabaret metafizyczny "

"

,,Bóg stworzył kobietę i spierdolił mężczyznę.
Manuela Gretkowska - Kobieta i mężczyźni "

"

Oszukujące banki, niedouczone sekretarki. Oczko wyżej to samo: redakcje, gdzie bezczelnie nie zezwalają na autoryzację, paranoicy, dopisujący swoją wersję Pigmalionów. Nieudani reżyserzy, nie tylko filmowi, ale i własnego życia. Paniusie „ja wiem lepiej”, poskręcani z chorej ambicji młodziankowie. Rodacy!
Manuela Gretkowska - Polka "

jeżeli ktoś stwierdzi że owa damulka ma "nasrane we łbie" to przyznam mu rację
Mińsk Mazowiecki Postów: 50642
sailor
Mińsk Mazowiecki, postów: 50642
Poniedziałek, 4 listopada 2019 09:05:27
-3
0 -3
+ -
Tylko dla zalogowanych użytkowników
Echa skandalu w Białymstoku i Żyrardowie. IPN reaguje

https://medianarodowe.com/echa-skandalu-w-bialymstoku-i-...
siennica Postów: 1169
tytuss
siennica, postów: 1169
Poniedziałek, 4 listopada 2019 15:24:14
-1
+2 -3
+ -
Tylko dla zalogowanych użytkowników
co do manuelki grotesko... cos tam, coś tam............. przecież identycznie jebnietego mamy na swoim podwórku........ to pojebana kumacza gnida, prosta( według niej) maszyna, nie tylko z jedna dźwignią, ale na dodatek z dwoma - zamiast pięcioma palcami...........
Mińsk Mazowiecki Postów: 50642
sailor
Mińsk Mazowiecki, postów: 50642
Wtorek, 5 listopada 2019 10:21:29
-3
0 -3
+ -
Tylko dla zalogowanych użytkowników
żyrardowskiej komedii ciąg dalszy

Będzie skwer im. generała Fieldorfa „Nila” w Żyrardowie? Chce tego… PO

Rozdwojenie jaźni? Próba ratowania wizerunku? PO chce, żeby w Żyrardowie pojawił się skwer im. generała Fieldorfa „Nila”.

Przypomnijmy, że kilka dni temu „na wniosek mieszkańców” radni Żyrardowa z ramienia Platformy Obywatelskiej przywrócili ulicy generała Fieldorfa „Nila” dawną nazwę Jedności Robotniczej. Wywołało to jeszcze większy skandal, niż usunięcie ulicy Łupaszki w Białymstoku. Do sprawy odnosili się już politycy narodowi, Konfederacji i wszystkich innych partii.

Ostatnio odniósł się do tego Instytut Pamięci Narodowej. Widocznie kwestie wizerunkowe zadziałały na polityków PO. Radni Platformy Obywatelskiej z Żyrardowa chcą teraz nazwać imieniem generała Fieldorfa „Nila” któryś ze skwerów w centrum miasta. „Proponujemy, aby był to skwer w reprezentacyjnym punkcie miasta, np. nieopodal dworca PKP przy ul. Al. Partyzantów lub w okolicach tzw. Okrzejówki przy ul. Wyspiańskiego”.
ZOBACZ TAKŻE: Echa skandalu w Białymstoku i Żyrardowie. IPN reaguje

Rzecznik prasowy PO, Jan Grabiec podkreślił, że PO „nie dzieli bohaterów na lepszy i gorszy sort”. „Radni Koalicji Obywatelskiej w Żyrardowie potrafią uczcić zarówno robotników, którzy zginęli podczas tłumienia Strajku Szpularek w 1883 r. jak i generała Fieldorfa „Nila” – napisał na Twitterze. Ciekawe co na to Borys Budka. Zastanawiamy się, czy PO ma konkretne zdanie w jakiejkolwiek sprawie.
https://medianarodowe.com/bedzie-skwer-im-generala-field...
Mińsk Mazowiecki Postów: 50642
sailor
Mińsk Mazowiecki, postów: 50642
Środa, 6 listopada 2019 21:24:08
-3
0 -3
+ -
Tylko dla zalogowanych użytkowników
Nepotyzm

Nepotyzm w Platformie Obywatelskiej stanowił poważny problem. Świadczyć mogła o tym przygotowana przez „Puls Biznesu” tzw. lista wstydu, czyli lista 428 działaczy PO, członków ich rodzin i znajomych którzy zasiadali w latach 2007-2012 w spółkach i instytucjach państwowych. Zobacz: Lista wstydu Platformy Obywatelskiej. Przez niecałe pięć lat od objęcia władzy wymienieni nominaci PO zarobili 200 mln zł.

Nepotyzm był obecny już od najwyższego szczebla administracji. Minister sprawiedliwości w rządzie Platformy Obywatelskiej w 2009 roku otaczał się bliskimi ludźmi. Nieoficjalnie, bo nie został zatrudniony, współpracownikiem Andrzeja Czumy, jako asystent społeczny został jego syn Krzysztof Czuma. Rzecznikiem Ministerstwa Sprawiedliwości został Bogusław Mazur, dobry znajomy córki ministra. Gdy media ujawniły tę informację rzecznik podał się do dymisji.

Syn Andrzeja Czumy przyznał, że jest „gorącym zwolennikiem nepotyzmu, bo każdy polityk, który chce coś zrobić musi być otoczony przez osoby zaufane, czyli rodzinę i przyjaciół. Jeśli polityk nie ma w swoim otoczeniu takich ludzi, to nic nie zrobi.”

– Jacek Protas, marszałek województwa warmińsko-mazurskiego i szef Platformy Obywatelskiej w regionie, dofinansował inwestycję Hotel Krasicki kwotą 15 mln zł. Kwota wydzielona była z funduszy europejskich, które przydzielał zarząd województwa. Hotel znalazł się na pierwszym miejscu inwestycji w regionie, którymi PO chwaliła się w broszurze „Polska w budowie”, przygotowanej z myślą o kampanii wyborczej na Warmii i Mazurach. Mieszczące się w hotelu „SPA Świętej Katarzyny” prowadziła żona marszałka, Eleonora Protas.

– W Kancelarii Donalda Tuska zatrudnione zostały dzieci wysoko postawionych osób zaprzyjaźnionych z Michałem Bonim, szefem zespołu doradców strategicznych w rządzie Donalda Tuska, przewodniczącym Komitetu Stałego Rady Ministrów. Byli to m.in. Paweł Bochniarz, syn Henryki Bochniarz, prezes Polskiej Konfederacji Pracodawców Prywatnych Lewiatan, współpracującej z Bonim w rządzie Jana Krzysztofa Bieleckiego i Mikołaj Herbst, syn Ireny Herbst, byłej wiceminister gospodarki, a następnie doradcy zarządu Lewiatana.

– Natomiast w Ministerstwie Spraw Zagranicznych, kierowanym przez Radosława Sikorskiego została zatrudniona 23-letnia Maya Rostowska, córka ministra finansów Jacka Rostowskiego. Została ona zatrudniona nie mając żadnego doświadczenia i bez przeprowadzenia konkursu. Oficjalnie szef MSZ nie był zadowolony z pracujących w resorcie tłumaczy i dlatego podjął decyzję o przyjęciu panny Rostowskiej, która m.in. redagowała jego wystąpienia w języku angielskim.

– Minister sportu i turystyki Joanna Mucha mianowała nowym wicedyrektorem Centralnego Ośrodka Sportu swojego znajomego, Marka Wieczorka, właściciela lubelskiego salonu fryzjerskiego, z którego korzystała minister. Jako wiceszef COS miał on odpowiadać m.in. za kwestie programowo-sportowe.

– Wiceministrem nauki i szkolnictwa wyższego została prof. Daria Lipińska-Nałęcz, żona doradcy Tomasza Nałęcza, doradcy prezydenta Bronisława Komorowskiego. W resorcie miała realizować zadania z zakresu szkolnictwa wyższego, obejmujące m.in. jakość kształcenia, współpracować z rektorami oraz Parlamentem Studentów Rzeczypospolitej Polskiej. W trakcie swojej pracy niejednokrotnie odwiedzała Pałac Prezydencki, w którym przyznawane są nominacje profesorskie i w którym pracuje jej mąż.

– W 2009 roku szefem podległej Ministerstwu Nauki i Szkolnictwa Wyższego, Naukowo-Akademickiej Sieci Komputerowej, został dyrektor ABW Michał Chrzanowski. NASK jest operatorem telekomunikacyjnym i internetowym, działa jako jednostka badawczo-rozwojowa. Nadzoruje też rynek domen internetowych w Polsce i zajmuje się bezpieczeństwem systemów informatycznych.

Wiele wątpliwości wzbudził konkurs, który wyłonił nowego szefa NASK, ponieważ pojawili się nim ludzie ze służb w tym sam dyrektor bezpieczeństwa teleinformatycznego i informacji w ABW Michał Chrzanowski, który oceniany był w konkursie przez innego członka ABW Piotra Durbajło. Był on przez pewien czas zastępcą Michała Chrzanowskiego w ABW. Zanim został powołany do komisji, przesunięto go na stanowisko doradcy szefa ABW, jako eksperta ds. cyberzagrożeń i teleinformatyki. Komisję konkursową powołało Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego.

– W Polskiej Agencji Żeglugi Powietrznej miały miejsce liczne przypadki zatrudniania członków rodzin osób zajmujących kierownicze stanowiska. W tej państwowej agencji odpowiedzialnej za nadzór i kierowanie ruchem lotniczym na terytorium Polski zatrudnione były m.in. żona i córka prezesa Krzysztofa Banaszka, dwie córki i dwóch zięciów dyrektora Biura Zarządzania Przestrzenią Powietrzną i Przygotowania Operacyjnego, syn i żona dyrektora Biura Szkoleń i Rozwoju Personelu, mąż i córka kierowniczki Działu Organizacji i Zarządzania oraz syn głównego księgowego. Pracę w Polskiej Agencji Żeglugi Powietrznej znalazła nawet żona doradcy wiceministra infrastruktury Tadeusza Jarmuziewicza, który nadzorował między innymi Agencję.

– Nepotyzm miał też miejsce w Urzędzie Marszałkowskim w Opolu, rządzonym przez Platformę Obywatelską. W urzędzie pracę znalazł syn należącego do PO wiceprezydenta Opola Janusza Kwiatkowskiego, Zbigniew Kubalańca, członek rady regionalnej PO, dyrektor biura poselskiego Tadeusza Jarmuziewicza, wiceministra infrastruktury, synowa Janusza Trzepizura, radnego PO w sejmiku opolskim.

– Przypadki nepotyzmu miały też miejsce przy układaniu list wyborczych. W 2010 roku liderką listy Platformy Obywatelskiej do Rady Warszawy została żona byłego sekretarza stanu w Kancelarii Premiera Rafała Grupińskiego – Ewa Malinowska-Grupińska. Z kolei do warszawskiej Rady Dzielnicy Włochy kandydował syn byłego ministra sprawiedliwości Andrzeja Czumy – Krzysztof Czuma. Inni członkowie rodzin działaczy Platformy Obywatelskiej na listach PO w wyborach samorządowych w 2010 roku:

– Agnieszka Gierzyńska-Kierwińska – liderka listy do Rady Dzielnicy Śródmieście, żona Marcina Kierwińskiego, wicemarszałka Województwa Mazowieckiego z PO,
– Robert Kropacz – kandydat do Rady Dzielnicy Bielany, syn Jerzego Kropacza, działacza bielańskiej PO i byłego radnego PO na Bielanach,
– Łukasz Lanc – kandydat do Rady Dzielnicy Praga-Południe, syn Elżbiety Lanc, radnej Województwa Mazowieckiego z PO,
– Karolina Mioduszewska – kandydatka do Rady Dzielnicy Ursynów, żona przewodniczącego Rady Dzielnicy Ursynów Michała Matejki,
– Krystian Malesa – kandydat do Rady Dzielnicy Ursynów, syn byłego radnego PO na Ursynowie Wojciecha Malesy,
– Łukasz Jeziorski – kandydat do Rady Dzielnicy Wawer, syn radnego PO na Pradze-Południe Bogdana Jeziorskiego,
– Joanna Tracz-Łaptaszyńska – liderka listy do Rady Dzielnicy Wola, żona Krzysztofa Łaptaszyńskiego, zastępcy dyrektora Urzędu Marszałkowskiego Województwa Mazowieckiego,
– Joanna Tucholska – liderka listy do Rady Dzielnicy Żoliborz, córka Joanny Tucholskiej, skarbnika PO na Ursynowie,
– Szymon Kozłowski – kandydat do Rady Warszawy, mąż radnej PO na Bielanach Ilony Soji-Kozłowskiej.

– Minister obrony narodowej w rządzie Donalda Tuska, Bogdan Klich, był jednym z założycieli Instytutu Studiów Strategicznych. Instytut prowadziła wtedy żona ministra Bogdana Klicha. W 2009 roku dziennik Rzeczpospolita ujawnił, że należące do Skarbu Państwa spółki węglowe oraz koncern PKN Orlen finansowały działalność Instytutu w czasie, gdy formalnie jego prezesem był Bogdan Klich, będąc jednocześnie ministrem w MON.

Spółki węglowe sponsorowały konferencję, która odbyła się w listopadzie 2007 roku. Ich przedstawiciele nie chcieli ujawnić wysokości wsparcia. Nie wiadomo też, ile pieniędzy przeznaczył PKN Orlen. Jedną z konferencji instytutu z czasów, gdy kierował nim Klich, sponsorowały firmy działające w branży zbrojeniowej, w tym włoski koncern Finmeccanica. W jego skład wchodzi firma Augusta Westin startująca w przetargu na śmigłowce, organizowanym przez MON. Gdy Instytutem kierowała już żona Bogdana Klicha, Anna Szymańska-Klich, powierzono Instytutowi organizację konferencji poświęconej kwestiom bezpieczeństwa i dalszego rozwoju NATO. Stało się tak bez procedury przetargowej.

– Błyskawiczne kariery robili też byli współpracownicy wiceministra finansów i szefa Służby Celnej Jacka Kapicy. Arkadiusz Tomczyk kierujący Izbą Celną w Poznaniu, znający Jacka Kapicę z czasów wspólnej pracy w Izbie Celnej w Rzepinie, awansował czterokrotnie w bardzo krótkich odstępach czasu. Za czasów wiceministra Kapicy aż dwa razy w odstępie zaledwie roku. W myśl przepisów Służby Celnej awanse na stopnie, które dostawał Tomczyk, powinny następować nie częściej niż co dwa lata. Szybkie awanse otrzymali też Lidia Mołodecka dyrektor szczecińskiej Izby Celnej i jej zastępca Dariusz Pawłowski oraz Remigiusz Woźniak, pełniący obowiązki wiceszefa Izby Celnej w Białej Podlaskiej. Wszyscy oni związani byli z jednostkami, w których wcześniej pracował wiceminister Jacek Kapica.

– Spółka Małopolska Grupa Geodezyjno-Projektowa, której udziałowcem był Aleksander Grad, minister skarbu państwa w rządzie Donalda Tuska, a następnie udziałowcem została jego żona, miała milionowe kontrakty od państwa, m.in. na wykonywanie map lotniczych. Z powodu nieprawidłowości przy wykorzystaniu tych map do rozdzielania unijnych dopłat, UE nałożyła na Polskę 400 milionów złotych kary. Polska musiała zapłacić 400 milionów złotych kary za to, że źle przygotowała mapki lotnicze do wniosków o dopłaty rolne. Najwięcej nieprawidłowości było tam, gdzie zdjęcia wykonywała spółka MGGP, założona przez Aleksandra Grada. Spółka zarobiła 11 milionów złotych na wykonaniu map lotniczych. MGGP otrzymała też w 2010 roku kontrakt bez przetargu na 7,5 mln zł na projekt autostrady.

– Inne przykłady nepotyzmu w Platformie Obywatelskiej:

– Anna Budzanowska, żona ministra skarbu Mikołaja Budzanowskiego, wygrała konkurs na dyrektora Biura Ministra Transportu.
– Piotr Borawski, działacz PO z Gdańska, został członkiem rady nadzorczej PPHU Zaplecze sp. z o.o., spółki należącej do samorządu Warszawy w czasie, kiedy był narzeczonym Katarzyny Kopacz, córki ówczesnej marszałek Sejmu Ewy Kopacz.
– Iga Isańska-Rosół, żona Marcina Rosoła, jednego z bohaterów afery hazardowej, pracowała w Mazowieckiej Jednostce Wdrażania Programów Unijnych. Pracowały tam również: żona Michała Matejki, jednego z liderów PO na Ursynowie i wiceprzewodniczącego Rady Dzielnicy Ursynów, synowa Elżbiety Neski, radnej PO na Bielanach, żona Piotra Żbikowskiego z PO), wiceburmistrza warszawskiej dzielnicy Ochota, żona Krzysztofa Łaptaszyńskiego, wicedyrektora w Mazowieckim Urzędzie Marszałkowskim.

– W Mazowieckiej Jednostce Wdrażania Programów Unijnych pracowało w sumie 47 osób powiązanych z Platformą Obywatelską: jej członkowie, albo członkowie ich rodzin, czy też małżonkowie. Byli to m.in:

– Justyna Adamek – radna PO na Pradze-Południe,
– Łukasz Augustyniak – członek koła PO Warszawa-Bielany,
– Roman Błocki – członek koła PO Warszawa-Targówek,
– Łukasz Bogudał – członek koła PO Warszawa-Targówek,
– Bogdan Buczyński – członek koła PO Warszawa-Wawer,
– Anna Cichoń – członek PO w Ostrołęce,
– Patryk Czarniecki – członek koła PO Warszawa-Targówek,
– Rafał Dworacki – członek koła PO Warszawa-Targówek,
– Katarzyna Dziuba-Kubicka – wcześniej pracownik Klubu Parlamentarnego PO.

Były to też m.in. żony działaczy PO, ich córki i synowa jednej z radnych PO. I dużo radnych oraz członków kół PO w warszawskich dzielnicach.

W Krajowej Spółce Cukrowej kierownicze stanowiska objęli krewni ministrów Platformy Obywatelskiej. Byli to: kuzynka Aleksandra Grada, brat Krzysztofa Kwiatkowskiego i młody radny PO z warszawskiej Pragi. Stanowiska objęli bez konkursu. Krajowa Spółka Cukrowa Polski Cukier to jedna z najcenniejszych firm kontrolowanych przez Skarb Państwa. Monika Ziółkowska pracę w Polskim Cukrze otrzymała w 2010 roku, kiedy jej wujek Aleksander Grad jako minister skarbu przygotowywał tę największą firmę produkującą cukier do prywatyzacji. Natomiast Maciej Bogucki, młody radny PO z warszawskiej Pragi w 2010 roku ujawnił, że uczestniczy w rozgrywanych co tydzień meczach z udziałem Donalda Tuska.

– Również znajomi ministra infrastruktury Cezarego Grabarczyka obsadzeni zostali w państwowych spółkach. Na początku 2011 roku, SLD przygotowało listę 36 takich osób, związanych z ministrem, którzy znaleźli zatrudnienie w PKP, Poczcie Polskiej i Ministerstwie Infrastruktury. Wszyscy pochodzili z Łodzi, większość studiowała na Uniwersytecie Łódzkim, tam gdzie Cezary Grabarczyk.

– Henryka Strojnowska, były wojewoda lubelski z Platformy Obywatelskiej została dyrektorem Zarządu Nieruchomości Wojewódzkich. W konkursie pokonała czterech konkurentów, a w komisji konkursowej zasiadał m. in. Jacek Sobczak, członek zarządu województwa i były szef PO w Lublinie.

– Sławomir Nowak po objęciu stanowiska szefa resortu transportu obsadził swoimi ludźmi zarządy spółek z grupy PKP. Byli to głównie finansiści nie mający nigdy do czynienia z transportem. Większość z nich była uczniami Leszka Balcerowicza i absolwentami tej samej uczelni ekonomicznej. Członkami zarządu PKP SA zostali Jakub Karnowski i Piotr Ciżkowski, ekonomiści nie mający nic wspólnego z koleją.

Prezesem PKP PLK został Remigiusz Paszkiewicz, były prezes włocławskiego Anwilu, który pracował wcześniej w Ministerstwie Finansów i w NBP. Jednym z najważniejszych członków zarządu PLK został Aleksander Wołowiec. Stał się odpowiedzialny za inwestycje na kolei. Z zawodu ekonomista, pracował w Generalnym Dyrektoriacie Komisji Europejskiej w Brukseli. Natomiast Łukasz Górnicki, były rzecznik prasowy PKO TFI, został członkiem rady nadzorczej w PKP LHS.

Sławomir Nowak utworzył też wiele niepotrzebnych, a dobrze opłacanych etatów dyrektorskich w PKP PLK. Były to m.in: dyrektor projektu współpracy z organami centralnymi czy dyrektor projektu ochrony przed hałasem, dyrektor projektu ds. koordynacji i integracji strumieni projektowych, zarządzania komunikacją wewnętrzną, koordynacji procesu wymiany informacji, a także ds. monitorowania funkcji wsparcia zarządu. W sumie były 82 stanowiska dyrektorskie w spółce.

– Wojciech Saryusz-Wolski, syn europosła Platformy Obywatelskiej został wicedyrektorem Biura Projektów Programowych w Kancelarii Prezydenta RP. Stanowisko objął 13 stycznia 2014 roku, a mimo obowiązku informacyjnego, fakt nominacji nie został odnotowany na stronie internetowej Biuletynu Informacji Publicznej Kancelarii Prezydenta RP Bronisława Komorowskiego. Zajmował się głównie pracami związanymi z obchodami Święta Wolności, czyli 25-leciem polskiej transformacji ustrojowej.

– Syn Władysława Bartoszewskiego ówczesnego sekretarza stanu w Kancelarii Premiera został zatrudniony w spółce Exatel kontrolowanej przez Skarb Państwa i został w niej wiceprezesem. Prezesem spółki był Marcin Jabłoński, działacz Platformy Obywatelskiej i były wiceminister spraw wewnętrznych w rządzie Donalda Tuska.

– W Polskiej Wytwórni Papierów Wartościowych, od kiedy przeszła pod kontrolę szefa MSW Bartłomieja Sienkiewicza, zatrudnieni zostali były wydawca miesięcznika „Egzorcysta”, minister łączności w rządzie AWS, szwagier byłego lidera LPR Romana Giertycha.

– W Kancelarii Prezesa Rady Ministrów Donalda Tuska zatrudniono niedoświadczonego 23-letniego Mateusza Dąbrowskiego związanego z Forum Młodych Ludowców, młodzieżówką koalicyjnego PSL. Został asystentem politycznym Tomasza Jędrzejczaka, który był wcześniej asystentem Janusza Piechocińskiego, prezesa PSL. Do jego obowiązków należała obsługa spotkań, wyjazdów i kalendarza ministra.

– Magdalena Sulik, córka Iwony Sulik, wieloletniej współpracowniczki Ewy Kopacz, pełniącej funkcję rzecznika rządu, znalazła pracę w państwowej spółce. 28-letnia Magdalena Sulik pracę w PGE zaczęła kilka dni po tym jak jej mama została formalnie rzecznikiem rządu Ewy Kopacz.

– Marek Kęsik, który w stanie wojennym weryfikował dziennikarzy, nieprawomyślnych wyrzucając na bruk, był kandydatem Platformy do sejmiku województwa zachodniopomorskiego. Marek Kęsik był wcześniej działaczem SLD.

– Ewa Kopacz załatwiała pracę mężowi swojej przyjaciółki i późniejszej rzeczniczki Iwony Sulik. Robert Sulik, emerytowany policjant został zatrudniony w NFZ jako specjalista w Departamencie Gospodarki Lekami, gdzie zajmował się kontrolą. Kiedy ministrem zdrowia został Bartosz Arłukowicz, Robert Sulik odszedł z pracy i został zatrudniony w PKP, a następnie w NIK, gdzie został starszym specjalistą w dziale strategii kontroli.

– Anna Glijer, absolwentka politologii, która pracowała w NFZ i z list Platformy Obywatelskiej bezskutecznie kandydowała w wyborach, m. in. do Sejmu i sejmiku województwa, była też asystentką posłanki PO Joanny Muchy i szefową jej gabinetu politycznego w czasach jej pracy w roli ministra sportu. Następnie otrzymała pracę w Wojewódzkim Urzędzie Pracy, gdzie była starszym specjalistą ds. polityki informacyjnej. Latem 2015 roku została przeniesiona do Urzędu Marszałkowskiego, gdzie została zastępcą dyrektora Departamentu Promocji i Turystyki.

– Michał Marcinkiewicz, młody działacz i poseł Platformy Obywatelskiej został konsulem RP w Helsinkach. Sprawa budziła wątpliwości, ponieważ dostał nominację dzięki przepisom przewidzianym na nadzwyczajne sytuacje. Według przepisów kandydat na konsula powinien m.in. odbyć aplikację, na którą kwalifikuje się po otwartym naborze w drodze konkursu oraz powinien odbyć co najmniej roczny staż w MSZ. W przypadku Marcinkiewicza dyrektor służby zagranicznej zastosował procedurę uproszczoną. Dodatkową rekomendacją było m.in. to, że był posłem.

– W 2013 roku szefem PLL LOT został Sebastian Mikosz, lecz okoliczności jego wyboru były co najmniej dziwne. Konkurs na prezesa PLL LOT ogłoszono zaraz po tym, jak rada nadzorcza odwołała w grudniu 2012 roku prezesa Marcina Piróga. Do konkursu przystąpiło 31 osób, spośród których wyłoniono 27 kandydatów. Do kolejnego etapu przeszło 5: Paweł Dąbkowski z firmy Lot Air, Witold Jesionowski z Bomi, Wojciech Tomikowski z Letus Capital, Andrzej Wysocki z LOT oraz Bertrand LeGuern z Petrolinvestu i nie zalazł się w nim Sebastian Mikosz.

Żaden z kandydatów nie został wybrany podczas trzech posiedzeń Rady Nadzorczej, a jej szef Wojciech Balczun pojechał do Ministerstwa Skarbu Państwa przedstawić ministrowi Mikołajowi Budzanowskiemu ostateczną listę kandydatów. Członkowie rady ocenili, że fotel prezesa powinien przypaść Andrzejowi Wysockiemu lub Bertrandowi LeGuern. Jednak wyznaczono kolejne posiedzenie rady. A do listy kandydatów dokooptowano Sebastiana Mikosza. Według „Naszego Dziennika” żaden z kandydatów nie został zaakceptowany przez ministra skarbu, ponieważ ten miał już swój typ – Sebastiana Mikosza.

– W Łukowie, w Domu Kultury, pani Anna Tymińska została zwolniona po 32 latach pracy. Anna Tymińska miała wtedy 54 lata, wyższe studia zawodowe z administracji, kursy m.in. menedżera zarządzania instytucjami kultury. Była wykwalifikowanym instruktorem tańca, pracowała z dziećmi i młodzieżą. Jej miejsce zajęła niewykwalifikowana sekretarka ze średnim wykształceniem o nazwisku Kucharska. Była ona żoną stryjecznego brata posła Platformy Obywatelskiej Cezarego Kucharskiego, byłego piłkarza i menadżera Roberta Lewandowskiego.

– Szefem gdańskiej delegatury ABW został w 2008 roku płk Adam Gruszka. Nominacja ta była o tyle zaskakująca, że miał wtedy dopiero 36 lat, nigdy nie pracował w służbach, a najwyższe samodzielne stanowisko jakie zajmował to komendant powiatowy policji w Lęborku. Stanowisko miał otrzymać dzięki prywatnej znajomości z z kaszubskim posłem PO, Kazimierzem Plocke i gen. Leszkiem Elasem, komendantem Straży Granicznej.

W 2013 roku stracił nagle stanowisko. Oficerowie narzekali na swojego szefa, że z jednostki ABW zrobił komendę policji i zajmował się głównie szukaniem skradzionych samochodów. Spodziewano się, że płk Gruszka straci stanowisko po wybuchu afery Amber Gold, która całymi latami rosła spokojnie w Gdańsku i nikt się nią nie interesował. Jak mówili oficerowie ABW z Gdańska, zgłaszali wielokrotnie dziwne działania związane z Amber Gold, jednak płk Adam Gruszka nie widział w nich nic dziwnego.

http://www.grzechy-platformy.org/nepotyzm/
Mińsk Mazowiecki Postów: 50642
sailor
Mińsk Mazowiecki, postów: 50642
Czwartek, 7 listopada 2019 11:45:38
-3
0 -3
+ -
Tylko dla zalogowanych użytkowników
Nitras chce ulżyć Warszawie. Popiera kandydaturę Trzaskowskiego na prezydenta Polski

Dzisiaj moim faworytem na nowego szefa PO pozostaje prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski – podkreślił w czwartek poseł-elekt KO Sławomir Nitras. Dodał, że jest skłonny, by w wyborach na przewodniczącego klubu poprzeć Borysa Budkę....

https://nczas.com/2019/11/07/nitras-chce-ulzyc-w...
Mińsk Mazowiecki Postów: 50642
sailor
Mińsk Mazowiecki, postów: 50642
Czwartek, 7 listopada 2019 12:16:44
-3
0 -3
+ -
Tylko dla zalogowanych użytkowników
Kulisy prowokacji PO podczas Marszu Niepodległości. MOCNE!

Pierwszy raz przed kamerą: świadkowie zdarzeń, które miały miejsce podczas Marszu Niepodległości w 2013 roku w Warszawie, min. podejrzany o podpalenie budki wartowniczej pod ambasadą rosyjską. Niewiarygodni świadkowie, lipne okazanie policyjne i 2 miesiące aresztu za niewinność. Jak młody chłopak z Radomska został kozłem ofiarnym gry politycznej. W tle afera taśmowa, Elżbieta Bieńkowska, Paweł Wojtunik oraz Bartłomiej Sienkiewicz. Komu zależało na wywołaniu zamieszek, za które odpowiedzialność miała spaść na uczestników marszu? W jaki sposób zachowywała się policja podczas manifestacji? Dlaczego nie zabezpieczyła newralgicznych punktów na trasie? Kulisy podpalenia budki pod ambasadą rosyjską w 2013 roku w „Magazynie śledczym Anity Gargas” w czwartek o 22:25 w TVP1.

https://www.fronda.pl/a/kulisy-prowokacji-po-podczas...
Mińsk Mazowiecki Postów: 50642
sailor
Mińsk Mazowiecki, postów: 50642
Czwartek, 7 listopada 2019 12:27:17
-3
0 -3
+ -
Tylko dla zalogowanych użytkowników
Deklaracja Krakowska

Pełny tekst tzw. Deklaracji Krakowskiej, ogłoszonej przed referendum w sprawie wejścia Polski do Unii Europejskiej przez posłów Platformy Obywatelskiej:

Klub Poselski Platformy Obywatelskiej zebrany w dniu 18 maja 2003 w Krakowie pragnie zamanifestować w dawnej stolicy Polski swoją wolę i wiarę we wprowadzenie naszej Ojczyzny do Unii Europejskiej. Traktujemy ten akt jako wypełnienie patriotycznego testamentu polskich powstańców, legionistów, AK-owców i ludzi Solidarności, jako dokończenie wielowiekowego procesu prowadzącego Polskę ku jedności z chrześcijańskimi Narodami Zachodniej Europy.

Zarazem my – ludzie Platformy Obywatelskiej zobowiązujemy się publicznie, że od pierwszego dnia polskiej obecności w Unii Europejskiej będziemy z determinacją walczyć o wypełnienie najważniejszych polskich interesów państwowych i narodowych w Europie.

1. Będziemy walczyć o pełne prawa w Europie dla polskiej tożsamości narodowej, o obecność polskiego języka i równoprawne traktowanie Polski i Polaków przez inne narody Europy.
2. Będziemy zabiegać o rozwój i obecność w Europie polskiej kultury i literatury, polskich książek i dziel polskich twórców.
3. Będziemy bronić praw religii, rodziny i tradycyjnego obyczaju, bo tych wartości szczególnie potrzebuje współczesna Europa.
4. Będziemy walczyć o interesy gospodarcze polskich przedsiębiorców, polskich przedsiębiorców, polskich pracowników i polskich rolników, o ich prawo do rozwoju i ekspansji na zagranicznych rynkach.
5. Będziemy zabiegać o polityczną i gospodarczą atlantycką solidarność zjednoczonej Europy i Ameryki, bo tylko w tej solidarności upatrujemy najgłębszych korzeni cywilizacyjnej potęgi całego Zachodu

U podnóża Wawelu, gdzie złożone są szczątki naszych królów i wieszczów – przysięgamy wszystkim Polakom, że od tych zasad nigdy nie odstąpimy.

http://www.grzechy-platformy.org/deklaracja-krakowska/
Żabodukt Postów: 78355
kumak
Żabodukt, postów: 78355
Czwartek, 7 listopada 2019 20:48:42
+1
+2 -1
+ -
Tylko dla zalogowanych użytkowników
Krzysztof Łoziński
Wczoraj o 12:16
Państwo się pruje - suplement

Sytuacja jest w największym skrócie taka: za chwilę budżet państwa będzie musiał dołożyć do służby zdrowia, emerytur, szkolnictwa, mieszkań, cen prądu... właściwie do wszystkiego. I do wszystkiego dużo. Wiadomo też, że w budżecie takich sum nie ma.

Tym czasem, czym się zajmują władze? Jazdą na suwak, mandatami dla kierowców, utrudnianie dostępu do alkoholu (Ministerstwo Zdrowia)... To wszystko potrzebne, ale...

Jak mawiał mój dowódca kompanii: "Żołnierz nie ceruje portek, gdy idą czołgi".

Przypomniała mi się mała książeczka "Zasada Petera". Tenże Laurence J. Peter sformułował słynną zasadę: "W organizacji hierarchicznej każdy awansuje aż do osiągnięcia własnego progu niekompetencji". Gdy już ten próg osiągnie, czyli awansuje na decydenta w sprawach, na których w ogóle się nie zna, znajduje sobie "uboczną specjalizację".

Peter podaje przykład nauczyciela, który został dyrektorem szkoły. Początkowo strasznie się męczył, a później zaczął sprawdzać kapcie, tarcze, rysować na korytarzach linie, po których mieli się poruszać uczniowie... Uboczna specjalizacja pozwoliła mu funkcjonować w warunkach całkowitej niekompetencji.

A cóż robią nasi bonzowie kurduplizmu? Poza tym, co już opisałem, przecinają wstęgi, odprawiają modły, wbijają słupki w piaski... Słowem cerują portki, gdy idą czołgi.

Ale to wszystko świetnie opisuje zasada Petera, prawo Parkinsona i twierdzenie Petara. Po paru latach awansowania na szczeble niekompetencji, cała formacja obsadzona jest postaciami niekompetentnymi. Staje się "swobodnie dryfującym wierzchołkiem". Dryfuje nad rzeczywistością. Zajmuje się rozwiązywaniem problemów, które sama powoduje.

I tu wypada przypomnieć twierdzenie Petera o nie sumowalności kompetencji: "nawet największa liczba niekompetentnych jednostek nie daje kompetencji grupy", lub, bardziej obrazowo; "nawet największa liczba ćwierćinteligentów nie daje jednego inteligenta".

I to właśnie widać, słychać i czuć.

Krzysztof Łoziński

* prawo Parkinsona (jedno ze sformułowań): “Czas marnowany jest w ilościach proporcjonalnych do całego czasu, jakim w ogóle dysponujemy.”

Mińsk Mazowiecki Postów: 50642
sailor
Mińsk Mazowiecki, postów: 50642
Czwartek, 7 listopada 2019 21:32:34
-2
0 -2
+ -
Tylko dla zalogowanych użytkowników
Presja ma sens! Ulica gen. Fieldorfa "Nila" ma pozostać w Żyrardowie. Jaki: Mamy pierwszy sukces akcji "Ocalić Bohaterów"

https://wpolityce.pl/polityka/472011-presja-ma-sens...
Mińsk Mazowiecki Postów: 50642
sailor
Mińsk Mazowiecki, postów: 50642
Czwartek, 7 listopada 2019 21:33:11
-2
0 -2
+ -
Tylko dla zalogowanych użytkowników
Teatr Bagatela: "Oprawca przesłuchiwał swe ofiary"

https://niezalezna.pl/296355-bagatela-oskarzony-prze...
Mińsk Mazowiecki Postów: 50642
sailor
Mińsk Mazowiecki, postów: 50642
Piątek, 8 listopada 2019 14:43:52
-2
0 -2
+ -
Tylko dla zalogowanych użytkowników
„Zbudujemy państwo, gdzie polityk, sędzia, policjant będą tak samo ciężko pracowali jak tak zwani zwykli obywatele. Władza musi znaczyć wyłącznie obowiązki i nigdy więcej przywilejów.”

Donald Tusk
Platforma Obywatelska

jak POwiedział tak uczynili

https://fundacjarepublikanska.org/wp-content/uploads/2015/10/Map...
Mińsk Mazowiecki Postów: 50642
sailor
Mińsk Mazowiecki, postów: 50642
Sobota, 9 listopada 2019 07:26:44
-2
0 -2
+ -
Tylko dla zalogowanych użytkowników
Gigantyczne długi szpitala, którym kierował kandydat Schetyny na marszałka Senatu i kulisy jego konfliktu wewnątrz szczecińskiej PO!

Przymierzany na Marszałka Senatu prof. Tomasz Grodzki nie zawsze odnosił sukcesy. Z informacji ujawnionych Krzysztofa Sobolewskiego, szefa komitetu wykonawczego PiS oraz media, wynika, że senator elekt ze Szczecina nie poradził sobie z liczonym w dziesiątki milionów złotych długiem szpitala, którym kierował do 2016 roku. Grodzki miał też problemy z absencją w trakcie głosowań w Senacie.
Z informacji, którą zaprezentował Sobolewski wynika, że pod koniec 2015 roku dług placówki wynosił 91 milionów złotych! Co ciekawe, zadłużenie wzrosło kilkakrotnie od 2008 roku, gdy szpital zadłużony był na niecałe 15 milionów złotych.To jednak nie koniec. W 2016 roku, gdy Grodzki odchodził e stanowiska dyrektora szpitala w szczecińskim Zdunowie, doszło do ostrego konfliktu między Grodzkim, a lokalnymi baronami Platformy Obywatelskiej. W audycie wykazano, że szpital przeinwestowany.

Zapewne media zainteresują się faktami z życia kandydata #TeczowaKoalicja na Marszałka Senatu, inne kandydatury są przeswietlane, chyba, że dotyczy to tylko kandydatów #PiS
Mińsk Mazowiecki Postów: 50642
sailor
Mińsk Mazowiecki, postów: 50642
Sobota, 9 listopada 2019 07:29:57
-2
0 -2
+ -
Tylko dla zalogowanych użytkowników
Tanie państwo

„W czasie kryzysu nagród nie wypłacamy„, tak mówił premier Donald Tusk. Należy także przypomnieć w tym kontekście fragment expose premiera z 2007 roku: „Chciałbym, żebyśmy powrócili do idei prostej. Idei taniego państwa. Chciałbym państwa zapewnić, że te przywileje materialne, przywileje władzy przestaną drażnić Polaków, bo znikną.” Czy zniknęły?

NAGRODY

– Szefowie ośmiu z siedemnastu resortów w 2009 roku wypłacili swoim pracownikom niemal 30 milionów złotych premii i nagród, a 3,6 miliona złotych zostało wypłacone urzędnikom Kancelarii Premiera. Wicepremier i minister gospodarki Waldemar Pawlak wypłacił swoim pracownikom 6,3 miliona złotych. Przeciętna nagroda w resorcie pracy wyniosła z kolei 7,2 tysiąca złotych. Minister Jolanta Fedak w sumie przeznaczyła na ten cel ponad 5 milionów:

– W 2010 roku ministrowie premiera Donalda Tuska tylko w ciągu pierwszego półrocza wypłacili swoim pracownikom 20 milionów złotych nagród. Najwięcej pieniędzy rozdał minister finansów Jacek Rostowski, który wypłacił swoim urzędnikom aż 3,2 miliona złotych. Najwyższa wypłacona nagroda dla jednego urzędnika wynosiła 9,5 tys. zł.

– W 2011 roku urzędnicy pracujący w administracji publicznej otrzymali 600 milionów złotych premii i nagród. Najwięcej otrzymali pracownicy Urzędów Skarbowych, bo aż 250 milionów złotych. Ponad 105 milionów złotych Skarb Państwa wydał na nagrody we wszystkich ministerstwach. Według rządowych danych w Polsce pracowało wtedy 123 tysiące urzędników, czyli średnio każdy otrzymał rocznie około 5000 złotych nagród.

Rekordzistą jeżeli chodzi o przyznawanie nagród okazał się minister infrastruktury Cezary Grabarczyk. Podczas jego kadencji 950 pracowników resortu otrzymało łącznie 48,5 mln złotych nagród i premii. To średnio dodatkowy tysiąc do pensji dla każdego podwładnego przez 4 lata.

Pieniądze podatników hojnie rozdawał pracownikom Ministerstwa Spraw Zagranicznych minister Radosław Sikorski. Szef MSZ w 2011 roku rozpisał ogromny przetarg na bony towarowe dla pracowników resortu. Ponad 43 tysiące talonów kosztowało podatników 2,16 mln zł.

Radosław Sikorski w czasie szefowania w MSZ przeznaczył na nagrody 60 mln złotych, a minister Skarbu Państwa Aleksander Grad 15 mln w ciągu 4 lat. Jacek Rostowski przeznaczył a dodatki dla pracowników Ministerstwa Finansów 70 mln zł, czyli średnio 660 zł nagrody do każdej miesięcznej pensji.

– Także w 2011 roku Kancelaria Prezydenta Bronisława Komorowskiego wydała ogromną kwotę na nagrody dla urzędników. Było to 5,3 miliona złotych, czyli każdy z nich, średnio dostał 16 743,39 zł.

– W dobie kryzysu, w 2009 roku członkowie zarządu spółki PL.2012, zajmującej się przygotowaniami do piłkarskich Mistrzostw Europy w Polsce i na Ukrainie, otrzymali premie za 2008 rok w wysokości 110 tysięcy 846 złotych netto dla każdego członka zarządu. Zarzuty dotyczące niegospodarności w spółce potwierdziły się też w raporcie NIK. Koszty utrzymania spółki PL.2012 wynosiły 40 milionów złotych rocznie, w tym same wynagrodzenia jej pracowników to około 13 milionów złotych. Spółka zajmowała się jedynie koordynacją prac w poszczególnych miastach-gospodarzach Euro 2012.

– W 2012 roku rozdano kolejne nagrody. Tylko w kancelarii Donalda Tuska na nagrody i premie przeznaczono ponad 800 tys. zł. Otrzymało je 392 podwładnych szefa rządu. Oznacza to, że każdy nagrodzony dostał średnio 2176 zł. Dodatkowo nagrody przyznali swoim podwładnym też Marek Sawicki, Stanisław Kalemba i Sławomir Nowak. Minister transportu powiedział, że łączna kwota wypłaconych nagród wyniosła ponad 2 mln zł. Urzędnicy premie mają zapisane w umowach.

W 2012 roku na nagrody w administracji rządowej wydano co najmniej 60 milionów złotych. Ministerstwo Finansów na nagrody przeznaczyło prawie 20 mln złotych, MSZ – 10 milionów zł, z czego 1 mln wydano tylko na bony świąteczne. MON wydało w 2012 roku na nagrody dla swoich urzędników 6,6 mln złotych, a MSW 6,4 mln.

– Marszałek Sejmu Ewa Kopacz i pięciu wicemarszałków przyznało sobie za 2012 rok wysokie nagrody. W sumie blisko ćwierć miliona złotych. Najwięcej, bo 45 tys. zł otrzymała sama Kopacz. Jej zastępcy otrzymali po 40 tys. zł. W sumie Prezydium Sejmu zgarnęło 245 tys. zł nagród. Decyzję o przyznaniu nagród dla wicemarszałków podjęła marszałek Sejmu, a nagrodę dla marszałek Ewy Kopacz przyznali wicemarszałkowie.
– Prezydent Bronisław Komorowski w 2012 roku przyznał ponad pół miliona złotych premii. Średnia nagroda dla prezydenckiego ministra w 2012 roku to około 39 tysięcy złotych, doradca dostał około 36 tysięcy złotych. Łącznie to około 570 tysięcy złotych. Tymczasem doradca prezydenta Tomasz Nałęcz krytykował marszałek Sejmu Ewę Kopacz za przyznanie 245 tysięcy złotych premii dla marszałek i wicemarszałków Sejmu, a sam przyjął 36 tys. premii od prezydenta.

– Brakowało pieniędzy na emerytury, jednak w 2012 roku ZUS przyznał 212 milionów premii swoim pracownikom. Nagrodzonych zostało 47 tys. pracowników. Każdy dostał więc przeciętnie 4500 złotych. W 2012 roku waloryzacja emerytur wyniosła 71 zł brutto.

– Premier Donald Tusk wyróżniał się swoją rozrzutnością, jednak jego następczyni Ewa Kopacz nie była gorsza i za 2014 rok rozdała rządowym urzędnikom nagrody i premie w wysokości w sumie 95 mln zł. Rekordzistami byli pracownicy kierowanego przez Grzegorza Schetynę MSZ, dla których przeznaczono 26 mln zł. Średnia miesięczna nagroda dla pracownika wynosiła 483,81 zł.

– W projekcie ustawy budżetowej na 2016 rok wprowadzono zmiany, które zapewnią 14 mln zł na odprawy dla najważniejszych polityków koalicji. Kluczowe korekty wprowadzono po wyborach prezydenckich i porażce Bronisława Komorowskiego. Trzymiesięczne odprawy dostaną nie tylko ministrowie i ich zastępcy, ale także kilkudziesięciu innych urzędników, wśród nich są szefowie urzędów centralnych i wojewodowie.

WYSOKIE PENSJE

– Wybrani w wyborach samorządowych w 2010 roku prezydenci miast wywodzący się z Platformy Obywatelskiej podnieśli sobie zarobki. Uposażenie prezydenta Bytomia Piotra Koja wzrosło po wyborach samorządowych o 10%, a Hanny Gronkiewicz-Waltz od marca 2011 roku wzrosło o 3%. Prezydent Płocka Andrzej Nowakowski przyjął podwyżkę ponad 2712 zł, jego pensja po podwyżce wynosiła 12 488 zł, czyli o 28% więcej, niż zarabiał jego poprzednik Mirosław Milewski z Prawa i Sprawiedliwości.

– Mimo, że pieniędzy brakowało, przeciętne wynagrodzenia w ministerstwach zwiększyły się dwa razy szybciej niż w całej gospodarce. W 2009 roku średnie pensje ministerialnych urzędników zwiększyły się blisko o 11%. Najwięcej wzrosły pensje w Ministerstwie Kultury, bo aż o 45%. Wysokie podwyżki dostali także pracownicy resortu rolnictwa, który płacił najlepiej spośród wszystkich ministerstw. Średnia pensja wyniosła tam w 2009 roku ponad 7500 zł.

– Od 2009 roku zamrożone były pensje w administracji rządu. Dyrektorzy generalni znaleźli jednak sposób żeby podnieść swoje pensje. W 2011 roku wzrosły one od kilkudziesięciu do kilkuset złotych, wynikało to z ankiety przeprowadzonej w urzędach miast, marszałkowskich, wojewódzkich i ministerstwach. Pieniądze na podwyżki w administracji rządowej pochodziły z redukcji zatrudnienia i fikcyjnych etatów zgłaszanych przy konstruowaniu budżetu.

Tak zrobił np. resort spraw wewnętrznych. W 2011 roku średnia płaca wynosiła tam 6,4 tys. zł. W porównaniu z 2010 rokiem wzrosła o blisko 800 zł. Od 2007 roku płace w MSW wzrosły aż o 1,7 tys. zł. Również w Ministerstwie Kultury i Dziedzictwa Narodowego w ciągu ostatniego roku średnie płace urzędników poszły w górę o 200 zł, do ponad 7 tys. zł.

Pensje urzędnikom podwyższały także samorządy. W warszawskim ratuszu w 2011 roku średnia płaca wyniosła 5,3 tys. zł. W porównaniu do 2010 roku to wzrost o 50 zł. W Urzędzie Miasta w Gdańsku w 2011 roku średnia płaca wynosiła blisko 4,4 tys. zł, o 130 zł więcej, niż rok wcześniej. Mimo zapowiedzi ograniczania zatrudnienia urzędy wciąż miały oferty pracy.

– Szefowie firm z udziałem skarbu państwa zarabiali coraz więcej. Omijając obowiązujące prawo, zawierali kontrakty sięgające nawet kilkuset tysięcy złotych miesięcznie, a rząd się chwalił, że płaca minimalna w Polsce wzrosła do 1600 zł brutto. Według danych z 2011 i 2012 roku roczna pensja dla pięciu członków zarządu Polskiego Górnictwa Naftowego i Gazownictwa wynosiła niemal 6 mln zł, ponad 3 mln zł dla pięciu osób zasiadających w zarządzie Polskiej Grupy Energetycznej, prawie 1,7 mln zł dla trzech członków zarządu PKP i 1,3 mln zł dla czterech z Enei SA. Wysokie pensje członków zarządu PKP wydają się tym bardziej dziwne, że Polskie Linie Kolejowe miały ok. 700 mln zł strat.

– W 2012 roku przeznaczono na tzw. trzynastki dla urzędników o 1,5 mld zł więcej niż w 2011 roku. W sumie na ten cel zostało wydane 5 mld zł.

– W 2014 roku prawie 14 tysięcy osób zatrudnionych w ministerstwach odebrało tzw. trzynastki. Na dodatkowe pensje zostało przeznaczone 95 mln zł. Najwięcej na trzynastki wydało Ministerstwo Finansów, bo aż 14,5 mln zł.

– Jak wynikało z projektu budżetowego na 2015 rok, na trzynastki dla urzędników przewidziano 2,1 mld zł. Dodatkową pensję mieli dostać nie tylko urzędnicy „szeregowi”, ale też ci wyższego szczebla, zarabiający kilkanaście tysięcy złotych miesięcznie.

– Wiceprezes PKP, Maria Wasiak otrzymywała 42,5 tys. złotych miesięcznie. To wynagrodzenie podstawowe i tak jak pozostałym członkom zarządu przysługiwała jej też premia w wysokości sześciokrotnej pensji. Gdy otrzymała nominację na ministra infrastruktury i rozwoju odeszła z zarządu PKP S.A. otrzymując gigantyczną odprawę 510 tys. zł. Kiedy media zainteresowały się sprawą, premier Ewa Kopacz nakazała odprawę zwrócić, albo odejść ze stanowiska. Maria Wasiak postanowiła tę kwotę przekazać na cele charytatywne.

Ogromne odprawy dostawały też osoby zasiadające w zarządach państwowych spółek. 6,9 mln złotych otrzymał odchodzący zarząd PGE, w tym część z tego dobry znajomy Donalda Tuska Krzysztof Kilian. W nagranych rozmowach afery taśmowej mówiono, że Krzysztof Kilian „poszedł do PGE tylko po to, by wziąć odprawę”. Ogromną odprawę w wysokości 1,2 mln zł otrzymał Ludwik Sobolewski, kiedy rozstawał się z Giełdą Papierów Wartościowych. Ludwik Sobolewski odszedł w atmosferze skandalu, bo nakłaniał firmy giełdowe do sponsorowania filmu, w którym główną rolę grała jego nowa partnerka życiowa.

Jak wynikało ze stron rządowych, średnia pensja urzędnika MSZ wynosiła ponad 7700 zł brutto. W ministerstwie finansów, w którym szefem był Mateusz Szczurek, na nagrody przeznaczono 17 mln zł. W tym resorcie średnia pensja urzędnika była niewiele niższa niż w MSZ i wynosiła 7200 brutto.

– NIK przeprowadziła kontrolę dotyczącą pensji urzędników PO. Przeciętny pracownik Kancelarii Prezydenta, wliczając w to sprzątaczki, zarabiał 9,2 tys. zł brutto. W Kancelarii Prezesa Rady Ministrów było to 7,8 tys., a w obsłudze sejmu 8,2 tys. Do tego dochodziły też nagrody.

PRZYWILEJE

– Pracownicy Ministerstwa Finansów mogli liczyć na specjalne przywileje. Przykładowo, gdy pracownik Ministerstwa Finansów mieszkał w innym mieście niż Warszawa, należało mu się nieodpłatnie mieszkanie służbowe w stolicy. Wartość tego nieodpłatnego świadczenia nie powiększała jego przychodów do opodatkowania. Według MF nie ma mowy o nieodpłatnym świadczeniu, gdy mieszkanie służbowe jest udostępniane bezpłatnie.

Wynajęcie średniej wielkości mieszkania w Warszawie to koszt przynajmniej 2 tys. zł miesięcznie. Rocznie daje to sumę 24 tys. zł. W uproszczeniu podatek od tej kwoty według ówczesnej stawki 18%, który powinien zostać odprowadzony na konto fiskusa, wynosił więc 4320 zł. Według Urzędu Skarbowego, każda inna osoba, która otrzymała od pracodawcy za darmo towar lub usługę zwiększającą jej zarobki musi zapłacić podatek.

– Posłowi, gdy wykonuje obowiązki parlamentarne, przysługuje prawo do opłacenia noclegów z pieniędzy Kancelarii Sejmu. Rocznie mogą wydać w ten sposób 7,6 tys. zł. Podczas kampanii wyborczej do Europarlamentu Jacek Rostowski jeździł do Bydgoszczy i Torunia i noclegi w luksusowych hotelach opłacał z pieniędzy Kancelarii Sejmu. Wydał na to 4 tys. zł mimo, że nie wykonywał wtedy obowiązków parlamentarnych. Jeździł tam jako kandydat Platformy Obywatelskiej na europosła.

Również Iwona Gudzowska, posłanka PO za tygodniowy pobyt w luksusowym spa w Bukowinie Tatrzańskiej zapłaciła z pieniędzy Kancelarii Sejmu. Tydzień wypoczynku Iwony Gudzowskiej kosztował ponad 4 tys. zł.

ZBĘDNE WYDATKI

– Prezydent Łodzi Hanna Zdanowska zorganizowała koncert za 400 tys. złotych z okazji zamknięcia Dworca Łódź Fabryczna, gdy miasto oszczędzało na oświetleniu ulic, ograniczyło liczbę kursów tramwajów i autobusów, zlikwidowano dwie filie MOPS i zwolniono 100 osób w urzędach pracy.

– Minister Sławomir Nowak zamówił sobie 30 modeli lokomotyw InterCity w barwach drużyn grających w Euro 2012. Koszt – 17 tysięcy złotych.

– Nie oszczędzał też Radosław Sikorski w Ministerstwie Spraw Zagranicznych, które zakupiło za publiczne pieniądze 28 foteli, za łączną sumę 301,5 tys złotych. Jeden fotel dla urzędnika MSZ kosztował więc średnio blisko 11 tysięcy złotych. Sprawą foteli kupionych przez ministra Radosława Sikorskiego zajęli się kontrolerzy z NIK.

– Sejm wyposażył posłów w najnowocześniejsze tablety, na zakup 500 urządzeń wydała 1,5 miliona złotych. Okazało się, że ktoś musi nimi zarządzać, dlatego w 2012 roku rozstrzygnięto przetarg na tę usługę. Kosztowało to polskich podatników 441 tys. złotych. Dodatkowo podjęto decyzję o zakupie kolejnych 80 tabletów. Zarządzanie tabletami to zwykłe aktualizowanie oprogramowania. Udostępnianie posłom nowych wersji aplikacji, które już mają, czyli coś co każdy posiadacz tableta robi w 30 sekund. To także ich blokowanie, gdy poseł zgubi urządzenie, a także „czyszczenie”, gdy posłowie zapełnią pamięć tableta.

– Na 4 miesiące przed koncertem Madonny na Stadionie Narodowym, ministerstwo sportu zakupiło ponad 4 tys. biletów za 1,6 mln zł. Nikt też nie potrafił odpowiedzieć na pytanie w czyje ręce trafiły i czy były na to dokumenty.

– Polski resort środowiska postanowił nagrać krótki filmik promocyjny przed szczytem klimatycznym, wysyłając na dwa tygodnie sześć osób na piękną wyspę Kiribati. Ministerstwo, kierowane przez Marcina Korolca, wydało na ten cel 233 tys. zł. Wysłane osoby miały nakręcić 10-minutowy filmik, który będzie otwierał szczyt. Nie było przetargu na realizację filmu i wszystko odbywało się „z wolnej ręki”.

– Ministerstwo Finansów zakupiło piramidę holograficzną wraz z animacją 3D do promocji projektu konsolidacji i centralizacji systemów celnych i podatkowych. Zakup został zrealizowany w drodze przetargu, który został rozstrzygnięty w błyskawicznym tempie. Na zgłoszenie ofert resort finansów dał tylko tydzień, a zamówienie miało być zrealizowane w 30 dni po podpisaniu umowy. Zastanawiające czy Ministerstwu Finansów potrzebna była aż tak wymyślna promocja jednego z projektów.

– Produkcja i emisja spotu związanego z 10 rocznicą wejścia Polski do Unii Europejskiej kosztowała ponad 7 mln zł. Składały się na niego następujące elementy:
– koszt produkcji spotu – 922 843, 17 zł brutto
– koszt zakupu czasu antenowego – 6 210 283,33 zł brutto

Spot nie spotkał się z entuzjastycznym przyjęciem. Po jego prezentacji wśród obecnych na sali zapadła cisza, co wywołało nerwową reakcję premiera Donalda Tuska i wiceminister Elżbiety Bieńkowskiej:
Dodatkowo dyrektorem kreatywnym Grupy DDB, której spółka zależna zrobiła spot „10 lat świetlnych” był Marcin Mroszczak, społeczny doradca prezydenta Bronisława Komorowskiego od 2011 roku.

– Ministerstwo pracy uruchomiło portal skierowany do osób bezdomnych i bez środków do życia. Mogą tam uzyskać pomoc. Problemem jest to, że takie osoby nie posiadają dostępu do komputera i internetu. Koszt portalu – 50 mln złotych.

PODRÓŻE NA KOSZT PAŃSTWA

– Donald Tusk nie ukrywał, że weekendy spędzał w rodzinnym Gdańsku. Jego współpracownicy utrzymywali jednak, że do domu lata rejsowymi samolotami. Jak się okazało skorzystał z lotów rejsowych tylko kilka razy, a w okresie od stycznia do października 2008 roku Donald Tusk skorzystał z samolotu rządowego 26 razy by polecieć na weekend do Gdańska.

Jak wyliczyli w późniejszych latach dziennikarze, Donald Tusk od listopada 2007 roku do marca 2011 roku leciał rządowymi samolotami z Warszawy do Gdańska lub z Gdańska do Warszawy 175 razy. Na tej samej trasie zarezerwował 110 biletów rejsowymi samolotami, czasami na te same dni, gdy ostatecznie leciał samolotem rządowym. Większość z tych lotów odbywała się w weekendy.

W sumie Donald Tusk odbył co najmniej 285 podróży do i z domu, czyli średnio prawie siedem razy w ciągu miesiąca. Korzystając tak często z rządowych maszyn, premier łamał własne obietnice z expose z 2007 roku i początku kadencji o obcinaniu przywilejów władzy. Loty premiera Donalda Tuska do domu kosztowały ponad 6 mln złotych. Roboczy tydzień Donalda Tuska często trwał od poniedziałku po południu do piątkowego wczesnego popołudnia, a zdarzały się dni kiedy Donald Tusk leciał do Trójmiasta już w czwartek.

– Minister MON Bogdan Klich latał do domu wojskową Bryzą. Taki przelot na trasie Warszawa – Kraków to koszt ok. 5300 zł. Tygodniowo więc na dojazdy do pracy z budżetu państwa wydawano ponad 10 tys. złotych! Tymczasem weekendowy bilet LOT-u w obie strony to koszt ok. 900 zł.

– Marszałek Senatu Bogdan Borusewicz od 2007 roku przemieszczał się samolotem z domu do pracy i z powrotem, ponad 700 razy. Wychodzi więc na to, że na lotnisku pojawiał się prawie co trzy dni. Podatnicy zapłacili za to 381 000 zł. Były to oficjalne dane z Kancelarii Senatu, zestawienie rejsowych lotów Bogdana Borusewicza na trasie Warszawa – Gdańsk – Warszawa od 2007 roku do stycznia 2013 roku. Z dokumentu wynikało, że najwięcej kursów, bo ponad 150, marszałek odbył w 2011 roku.

Zdarzało się też, że marszałek Senatu jednego dnia latał aż trzy razy. Tak było 8 lutego 2007 roku, podczas 27. posiedzenia Senatu VI kadencji. Senatorowie zajmowali się wtedy m.in. zmianą ustawy o ujawnianiu informacji o dokumentach organów bezpieczeństwa, zmianą ustawy o systemie oświaty i pomocy społecznej. Mimo tak ważnych spraw Bogdan Borusewicz kursował między stolicą a Gdańskiem. W trakcie obrad poleciał do domu, po czym wrócił do Warszawy, a po zakończeniu obrad znowu udał się samolotem do Gdańska.

– Mimo kryzysu rząd na własne potrzeby wydawał ogromne kwoty pieniędzy. Znacząco rosły koszty podróży służbowych. Ministerstwo Rozwoju Regionalnego na podróże krajowe w 2008 roku wydało 768 tys. zł, w 2012 roku było to już blisko 1,1 mln zł. Urzędnicy średnio co roku odbywali 1,8 tys. podróży. Wydatki wzrosły również w Ministerstwie Finansów. W 2008 roku przeznaczono na diety urzędników 4,8 mln zł, a w 2011 roku o prawie 2,6 mln zł więcej. Z tego tylko milion złotych na delegacje krajowe. Na jednego urzędnika Ministerstwa Finansów przypadało średnio około dwóch wyjazdów służbowych w ciągu roku. Z kolei resort rolnictwa rocznie wydawał na bilety lotnicze 2,6 mln złotych.

– Ponad 130 tys. zł kosztowała podatników kontrowersyjna wyprawa do Chin, której przewodniczyła marszałek Sejmu Ewa Kopacz. Kancelaria Sejmu pokrywała koszty przelotu samolotem rejsowym do Chin i z powrotem oraz diety i ubezpieczenia dla członków delegacji. Łączny koszt wyjazdu sejmowej delegacji do Chin wyniósł 133 001,13 zł, w tym: koszty przelotu 121 033,50 zł, diety 8 589,28 zł, wydatkowany fundusz 1 369,46 zł oraz ubezpieczenie 2 008,89 zł.

Co ciekawe delegacja poleciała samolotem Air France, a nie narodowym przewoźnikiem PLL LOT, ponieważ francuskie linie były tańsze. W PLL LOT bilet kosztował średnio 14 249 złotych. U francuskiego przewoźnika średni koszt jednego biletu wynosił 9 394,62 złotych. Oznacza to, że cena biletu w PLL LOT była o ponad 50% wyższa od stawki oferowanej przez Air France. Wyjazd został zaplanowany w rocznicę masakry, 4 czerwca, na pekińskim placu Tiananmen. A polska obecność w Chinach w tym czasie była postrzegana jako wsparcie dla działań komunistycznego rządu.

– Małgorzata Olszewska, wiceminister zajmująca się internetem, w 2013 roku wyjeżdżała służbowo 13 razy. Bahrajn, Burkina Faso, Tajlandia, Turcja, Tunezja, Chiny – te podróże pochłonęły około 500 tys. zł z pieniędzy podatników. Pani minister poza granicami kraju spędziła łącznie aż dwa miesiące.

DROGIE SAMOCHODY

– W 2012 roku centrala ZUS kupiła 46 nowych samochodów. 10 samochodów osobowych, w tym 3 w wersji kombi o zrywnych, benzynowych silnikach oraz klimatyzacją i czujnikami parkowania. Do Zakładu trafiło też 26 furgonetek o ładowności do 600 kg, 8 ciężarówek o ładowności do 900 kg oraz 2 busy. W 2011 roku ZUS zakupił 33 podobne samochody i autobus. ZUS zaopatrzył się także w paliwo do całej tej samochodowej floty. W 2012 roku zamówiono bowiem 2,4 miliona litrów paliwa za ponad 13 milionów złotych.

Natomiast w 2013 roku podjęto w ZUS decyzję o wynajmie na 36 miesięcy trzech luksusowych samochodów: Audi A6, Jaguara XF i Mercedesa E. Urzędnicy zamierzali wydać na to do 540 tys. złotych. Wkrótce po wynajmie tych aut, w sierpniu 2013 roku ZUS ogłosił przetarg na dostawę 74 aut, w tym: 19 samochodów osobowych oraz 55 samochodów osobowo-ciężarowych. Oficjalnie podawanym powodem zakupu była konieczność transportowania dużych ilości dokumentów. Jest to o tyle dziwne, że od kilku lat ZUS był poddawany intensywnej informatyzacji, na którą wydano ponad 3 mld zł.

– Flotę rządowych samochodów tworzyło 550 aut. Były wśród nich luksusowe limuzyny Mercedesa, BMW czy Volvo oraz hybrydowa toyota prius. Tylko Kancelaria Premiera dysponowała 73 pojazdami, z czego 53 to auta osobowe, reszta to ciężarowe, dostawcze i mikrobusy. Wicepremier Waldemar Pawlak w w resorcie gospodarki miał 17 aut, z czego dziesięć Mercedesów, cztery Volvo i trzy Volkswageny.

Mimo że szefa MSZ Radosława Sikorskiego woziło Biuro Ochrony Rządu swoją opancerzoną limuzyną, to i tak resort w garażach miał 60 aut, do prowadzenia których zatrudniał 42 kierowców. Paliwo, ubezpieczenia i naprawy samochodów to rocznie prawie milion złotych. We flocie było m.in. 16 Volvo i 23 Mercedesy.

– W 2012 roku Centrum Usług Wspólnych obsługujące Kancelarię Premiera Donalda Tuska rozpisało przetarg na zakup 35 nowych samochodów dla Kancelarii. Wśród wymagań, co do nowych limuzyn, znalazł się m.in. komputer pokładowy, tempomat, podgrzewane fotele czy radio z możliwością odtwarzania plików MP3. Limuzyna spełniająca te wymagania to koszt ok. 150 tys. złotych.

W 2013 roku rozpisano kolejny przetarg na 51 nowych samochodów dla jednostek administracji państwowej. W sumie auta te kosztować miały ponad 3 mln złotych. Nowe auta trafić miały m.in. do Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego, Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad.

– Minister pracy Władysław Kosiniak-Kamysz zatrudniał aż 19 kierowców dla siebie i swoich sześciu wiceministrów. Natomiast w Szwecji żaden z szefów rządowych resortów nie ma służbowej limuzyny, a w Wielkiej Brytanii państwo zapewnia samochód tylko ministrowi spraw zagranicznych. W Polsce natomiast było 1500 karetek, czyli jedna na 25 tys. Polaków, kiedy rząd dysponował 1700 samochodami.

– W 2014 roku nowym ministrem finansów został Mateusz Szczurek, który wymienił samochody używane przez swojego poprzednika Jacka Rostowskiego. Ministerstwo rozstrzygnęło przetarg na wynajem dziesięciu limuzyn: 8 Skod Superb, Audi A6 i Citroenem C5. Wszystkie były wyposażone w 2-litrowe silniki, podgrzewane fotele, rolety przeciwsłoneczne, skórzaną tapicerkę, podłokietniki i klimatyzację. Koszt to 30 tys. zł miesięcznie, czyli 1000 zł dziennie.

– W sytuacji gdy wciąż brakowało pieniędzy na remonty wałów przeciwpowodziowych, śluz i zapór, a milionom Polaków groziła powódź, Instytut Meteorologii i Gospodarki Wodnej podlegający Krajowemu Zarządowi Gospodarki Wodnej zakupił samochody warte 300 tysięcy złotych: Skoda Superb za niemal 110 tys. zł dla dyrektora Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej, terenówka Mitsubishi L-200 za prawie 127 tys. zł dla Ośrodka Technicznej Kontroli Zapór i Renault Laguna za ponad 76 tys. zł dla zastępcy dyrektora ds. ekonomicznych.

Pieniądze na te auta były wzięte z dotacji na przeciwdziałanie i usuwanie klęsk żywiołowych. Tymczasem budowle i urządzenia mające chronić przed powodzią nie były remontowane. Na ponad 250 szkód spowodowanych przez wezbraną wodę w wałach w latach 2009-2011 usunięto całkowicie zaledwie 40% uszkodzeń. Informacje te zawarte były w raporcie NIK z 2013 roku.

PARTYJNE WYDATKI

– Finansowana z budżetu państwa Platforma Obywatelska w latach 2010-2013 dokonała kilkudziesięciu przelewów na konto krakowskiej spółki Paradise Group, która reprezentuje w Polsce takie marki jak Ermenegildo Zegna, Emporio Armani, Hugo Boss, Kenzo Burberry, Church’s czy J.M. Weston. W 2010 roku było to 75 tys. zł (w tym 27 tys. jednego dnia), w 2011 roku – 120 tys. a w 2012 roku – 47 tysięcy.

Razem dało to prawie ćwierć miliona złotych. PO korzystała też z usług stylistów. Pierwszy z nich, Przemysław Piprek, w 2010 roku zarobił w Platformie prawie 17 tys. Drugim stylistą była Joanna Lipszyc, współpracująca z PO dłużej. Partia w 2010 roku wypłaciła jej ok. 34 tys. zł, w 2011 roku – 26,5 tys. a w 2012 roku 9,4 tys zł.

W dokumentacji PO wielokrotnie pojawiała się też firma Aga II, która prowadziła salon z winami i cygarami przy ul. Dolnej na warszawskim Mokotowie. W 2010 roku PO uregulowała tam faktury na 51 tys., w 2011 roku – na 29 tys. a w 2012 roku – na 16 tysięcy zł. Łącznie wychodziło więc 96 tys. złotych. Najbardziej zastanawiającym transferem w całej trzyletniej historii rachunku PO było prawie 2,5 tys. zł dla spółki Sigma Klub przelane kilka dni po wyborach w 2011 roku. W tamtym czasie Sigma Klub prowadziła w Warszawie dyskotekę Rich and Pretty.

PO twierdziła, że zapłata „dotyczyła obsługi cateringowej wieczoru wyborczego w 2011 roku”. Nieistniejący już lokal nigdy nie specjalizował się w cateringu, ale jak sama nazwa wskazuje, słynął ze specyficznej klienteli: bogatych panów i pięknych pań. Na filmie z otwarcia Rich and Pretty widać było tancerki pląsające topless w witrynie klubu i specjalny pokaz polegający na tym, że trzy roznegliżowane hostessy na barowej ladzie i zlizywały z siebie bitą śmietanę. Atrakcją wieczoru była zaś naga kobieta, z której goście mogli jeść sushi.

Kosztowne stroje żony Donalda Tuska były kupowane z pieniędzy Platformy Obywatelskiej. Stroje dla premierowej zamawiano m.in. u znanej i drogiej projektantki Gosi Baczyńskiej, u której sukienki kosztowały nawet ponad 6 tys. zł za sztukę! Dziennikarze „Dziennika Gazety Prawnej” zapytali specjalistów czy ubrania premierostwa można uznać za strój roboczy zwolniony z podatku. Eksperci zwrócili uwagę, że organy podatkowe i sądy, twierdziły raczej, że pieniądze na garnitur to wydatek reprezentacyjny, a ten nie może być traktowany jako koszt. Małżeństwo Tusków nie odprowadziło podatku od ubrań, które otrzymali od partii, ponieważ uważali, że nie muszą.

ROZROŚNIĘTA ADMINISTRACJA

– W 2009 roku, po wybuchu afery hazardowej, rząd powołał Fundusz Rozwiązywania Problemów Hazardowych. Po raporcie Najwyższej Izby Kontroli okazało się jednak, że instytucja ta zajmowała się wyłącznie generowaniem kosztów. Z 22,3 miliona złotych, jakie fundusz miał do wydania na cel leczenia uzależnionych od hazardu osób, przeznaczonych zostało zaledwie 0,4% z tej kwoty, czyli 89 000 zł.

Dużo większe koszty zostały natomiast wygenerowane przez administrację – 187 000 zł i pensje dla pracowników – 116 000 zł. Urzędnicy NIK w raporcie zawnioskowali o zlikwidowanie Funduszu Rozwiązywania Problemów Hazardowych, który otrzymywał 3% z wpływów z gier hazardowych objętych monopolem państwa.

– W 2011 roku Bartosz Arłukowicz przeszedł z SLD do Platformy Obywatelskiej. Specjalnie dla niego stworzono nowy resort – Urząd do spraw wykluczonych. W resorcie pracowało 6 osób ze średnią pensją 6,7 tys. złotych. Bartosz Arłukowicz otrzymał też służbową limuzynę. Po wygranych przez PO wyborach, Arłukowicz został ministrem zdrowia, a Urząd ds. wykluczonych po cichu zlikwidowano.

– Realizacja wprowadzonej przez Platformę Obywatelską ustawy śmieciowej była tak skomplikowana, że nie mogła sobie z nią poradzić 252 tysięczna armia urzędników i gminy prowadziły masowy nabór ludzi do urzędów, do weryfikacji deklaracji śmieciowych, prowadzenia ewidencji płatników czy monitorowania opłat. Przykładowo Katowice utworzyły osobną 19-osobową komórkę. Miesięczny koszt tej 19-osobowej ekipy to ok. 50 tys. brutto. Łódź stworzyła 12 nowych etatów kosztujących 300 tys. zł brutto rocznie, a Lublin miał 2 referaty, w których pracowało 14 osób za ok. 450 tys. zł rocznie.

Wynagrodzenia to nie jedyny koszt, ponieważ potrzebny był nowy sprzęt komputerowy i oprogramowanie. W Kielcach komputery kosztowały 55 tys. złotych, a oprogramowanie 145 tys. zł. Zatrudnienie w samorządach jeszcze się zwiększyło, gdy trzeba było wyegzekwować od mieszkańców opłaty. W przypadku części z nich konieczne było wszczęcie procedur windykacyjnych, a pomóc w tym miały nowe etaty w specjalnych komórkach ds. windykacji opłat śmieciowych.

– Donald Tusk powołał twór o nazwie Polskie Inwestycje Rozwojowe. Spółka najpierw zatrudniła 8 szefów, nie wiadomo jednak czym mieliby się zajmować. Ministerstwo Skarbu zapowiadało enigmatycznie, że „Polskie Inwestycje Rozwojowe nie będą zwykłą firmą jakich w Krajowym Rejestrze Sądowym wiele. Ma do spełnienia cel, którego realizacja ma za zadanie przynieść korzyści dla następnych pokoleń.” Prezesem tej spółki, opłacanej z państwowych pieniędzy, został Mariusz Grendowicz. Pensja prezesa wynosiła 60 tys. miesięcznie. Otrzymał też służbową limuzynę.

– Z każdym rokiem przybywało w rządzie wiceministrów w randzie sekretarzy stanu, mimo że nie było to zgodne z prawem. Ustawa pozwalała na powołanie jednego sekretarza stanu i kilku podsekretarzy. Nie zostały jednak przewidziane sankcje za naruszenie tych przepisów. Były więc resorty, w których osób pełniących tę funkcję było więcej. W Ministerstwie Infrastruktury i Rozwoju było dwóch sekretarzy stanu: Zbigniew Rynasiewicz, poseł PO oraz Adam Zdziebło, senator PO. Podobnie było w Ministerstwie Finansów, gdzie sekretarzami byli Izabela Leszczyna, posłanka PO oraz Janusz Cichoń, również poseł PO.

– Przy Sejmie działała Rada Ochrony Pracy, która zbierała się zaledwie 12-13 razy rocznie, a każde z jej posiedzeń trwało niewiele dłużej niż godzinę. W jej skład wchodziło dziesięciu posłów, dwóch senatorów oraz przedstawiciele innych instytucji. Jak wynika z informacji na stronie Rady, liczyła ona łącznie 30 członków. ROP była powoływana przez Marszałka Sejmu, a jej kadencja trwała cztery lata. Rada Ochrony Pracy jako swoje zadania wylicza m.in. „wyrażanie stanowiska na temat programów działalności Państwowej Inspekcji Pracy” czy „ocena problemów ochrony pracy o zasięgu ogólnokrajowym – człowiek w środowisku pracy”.

Członek Rady zarabiał rocznie ok. 12-18 tysięcy złotych. Przewodnicząca Rady Ochrony Pracy Katarzyna Mrzygłocka z Platformy Obywatelskiej w 2013 roku zarobiła 40,9 tys. złotych za samo zasiadanie tym gremium. Zakładając, że przewodnicząca przepracowała w Radzie 20 godzin, jej stawka godzinowa wyniosła 2050 zł. Sekretarz Rady Ochrony Pracy Mirosław Pawlak z PSL-u, w 2013 roku za udział w jej obradach wziął 33,4 tys. złotych.

– Minister Finansów zatrudniał dziewięciu wiceministrów, dodatkowego głównego ekonomistę i dyrektora generalnego. Resort Jacka Rostowskiego zajmował pod względem liczby wiceministrów drugie miejsce w Europie ex aequo z rumuńskim resortem gospodarki. Pierwsze miejsce zajmował węgierski resort zasobów ludzkich z 10 ministrami stanu i sekretarzami stanu. Jednak urząd Zoltana Baloga dbał jednocześnie o ochronę zdrowia, relacje z Kościołami, politykę społeczną, edukację, kulturę i sport.

W Polsce analogiczną tematyką zajmowało się 25 sekretarzy i podsekretarzy stanu. W rządzie Donalda Tuska było 18 szefów resortów, 91 wiceministrów i 8 sekretarzy stanu w Kancelarii Premiera. Ich pensje wynosiły ponad półtora miliona złotych miesięcznie.

– Rzecznik rządu Paweł Graś otrzymał do pomocy aż dwóch doradców, którzy zajmowali się obsługą dziennikarzy. Jednym z nich został Konrad Niklewicz, były dziennikarz „Gazety Wyborczej” i były rzecznik polskiej prezydencji w Radzie Unii Europejskiej, a także były wiceminister rozwoju regionalnego.

– Premier Donald Tusk miał 18 pełnomocników. Premier miał urzędników, którzy zajmowali się tylko programem informacji o nieruchomościach albo informacją i edukacją finansową. Pełnomocnicy mnożyli się też w ministerstwach. W MSW była urzędniczka zajmująca się równym traktowaniem w służbach mundurowych, Sławomir Nowak jeszcze jako minister transportu mianował urzędnika zajmującego się prawami rowerzystów, a Radosław Sikorski miał pełnomocnika ds. estetyki wnętrz budynków. W Ministerstwie Środowiska powołano natomiast koordynatorkę ds. gender.

DROGIE TELEFONY DLA URZĘDNIKÓW

– Platforma Obywatelska doskonale wiedziała o kogo dbać aby zapewnić sobie głosy w nadchodzących wyborach i w 2011 roku, tuż przed wyborami parlamentarnymi rozpisany został przetarg na 43 tysiące telefonów komórkowych, w tym ponad 2100 luksusowych. Telefony przeznaczone były dla urzędników. Sprzęt w ciągu 4 lat miał trafiać do wszystkich urzędników – od Kancelarii Premiera, przez ministerstwa i urzędy wojewódzkie, aż po państwowe archiwa czy Wyższy Urząd Górniczy.

– Ministerstwo Spraw Wewnętrznych rozpisało przetarg na 110 nowych telefonów dla pracowników. Zamierzano wybrać najtańszą ofertę, jednak specyfikacja produktu była tak opisana, że jedynym aparatem telefonicznym spełniającym wymogi był iPhone 5, kosztujący około 2,5 tys. zł.

Ministerstwo Transportu również rozpisało przetarg na telefony dla pracowników w grupie PKP. W zamówieniu było 9 300 nowych telefonów za kwotę prawie 3 mln złotych. Grupa PKP zatrudniała 85 000 osób. Oznacza to, że z publicznych pieniędzy było sfinansowane wyposażenie w nowy telefon więcej niż co dziesiątego pracownika PKP.

– Według deklaracji ówczesny minister transportu Sławomir Nowak na usługi telefoniczne w 2013 roku wydał 39 tys. 947 zł.

NIEGOSPODARNOŚĆ

– W 2011 roku został przeprowadzony audyt NIK w Ministerstwie Spraw Zagranicznych. Dotyczył on m.in. gospodarowania mieniem. Okazało się, że MSZ wykazywało się skrajną niegospodarnością m.in. magazynując nieużywane przez 11 lat anteny satelitarne, za które zapłacono 265 tys. zł, czy kupując za prawie 680 tys. zł krzesła i stoły z okazji prezydencji Polski, które po jej zakończeniu też trafiły do magazynów. Wśród nich był stół o wartości 174 tys. złotych, który nigdy nie został użyty.

– W latach 2008-2013 Ministerstwo Spraw Zagranicznych kupowało co miesiąc aż 163 butelki alkoholu. Łącznie zakupiono w resorcie 11 247 sztuk. Zakładając, że na dyplomatycznych spotkaniach nie pije się byle czego i że jedna butelka markowego trunku kosztowała minimum 50 zł, to oznacza, że Radosław Sikorski wydał na alkohol ok. 562 tysięcy złotych, czyli ponad pół miliona złotych. Z wyliczeń wynika, że 163 butelki miesięcznie to ponad pięć butelek opróżnianych dziennie. Głownie pito szampana oraz różnego rodzaju wina.

– Organizacja szczytu klimatycznego, który odbył się na Stadionie Narodowym w listopadzie 2013 roku kosztowała 100 mln złotych. Był on finansowany z Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej, a więc z publicznych pieniędzy.

– Każdy poseł otrzymuje co roku kwotę przeznaczoną na prowadzenie biura. Jest to 142 800 zł. Tygodnik Polityka sprawdził dane za 2012 rok jak posłowie wydawali te pieniądze. Oprócz pensji dla asystenta, czynszu za wynajem lokalu czy wydatków na paliwo, w rozliczeniach znajdowała się rubryka „inne wydatki” i szczególnie tym wydatkom przyjrzeli się dziennikarze.

Okazało się, że na przykład poseł Prawa i Sprawiedliwości Adam Abramowicz wydał 29 260 zł na pensję dla prawnika, który w biurze posła udzielił 720 osobom bezpłatnych porad prawnych. Z kolei minister Joanna Mucha z PO 7420 zł na obsługę fotograficzną, czyli sesje i zdjęcia z jej wyjazdów.

– Kancelaria Prezydenta Bronisława Komorowskiego w latach 2010-2013 przeprowadziła renowacje za 12,3 mln zł. Tylko w 2013 roku w budżecie Kancelarii zarezerwowano 5 mln zł na remonty. Odnawiana była m.in. prezydencka łazienka w Belwederze, którą wyłożono najwyższej jakości marmurem.

Wymienione tam też zostały kolumny i schody w części zamieszkanej przez parę prezydencką. Niezamieszkany pałac prezydencki także doczekał się zmian. Wyremontowano siedem łazienek, korytarz, klatkę schodowa, wstawiono nowe drzwi, odnowiono żyrandole i posadzki z marmuru. Rezydencja w Juracie miała doczekać się nowej elewacji i stolarki zrobionej z syberyjskiego drewna.

– Brytyjski dyplomata Charles Crawford i zarazem znajomy Radosława Sikorskiego dostawał za konsultowanie jego wystąpień olbrzymie sumy. Średnio aż 19 tys. zł za poprawki w jednym przemówieniu. W latach 2010-2014 skonsultowanych zostało 14 wystąpień ministra Radosława Sikorskiego, co łącznie daje kwotę ponad 260 tys. zł.

Crawford był m.in. współautorem słynnego wystąpienia Radosława Sikorskiego w Berlinie, w którym zaproponował m.in. zmniejszenie i wzmocnienie Komisji Europejskiej, ogólnoeuropejską listę kandydatów do europarlamentu, połączenie stanowisk szefa KE i prezydenta UE oraz wystosował mocny apel o obronę strefy euro do Niemiec, jako największej gospodarki UE.

– Ewa Kopacz rozpoczęła parlamentarną kampanię wyborczą w 2015 roku, ruszając w podróż po kraju. Za środek lokomocji wybrała pociąg Pendolino. Za nią udała się jej świta i media oraz pusty rządowy samolot, którego lot kosztował podatnika 100 tysięcy złotych i który poleciał za panią premier „rezerwowo”. Ewa Kopacz organizowała też wyjazdowe posiedzenia rządu. Pierwsze takie posiedzenie odbyło się pod koniec lipca we Wrocławiu i zostały na nie przywiezione z Warszawy krzesła i stoły.

WYŁUDZANIE PAŃSTWOWYCH PIENIĘDZY

– W latach 2008-2013 do Rzecznika Dyscypliny Finansów Publicznych wpłynęło 11 wniosków o naruszenie dyscypliny finansowych przez członków Rady Ministrów. Żaden z wniosków nie zakończył się karą. Większość spraw po prostu umorzono. Ministerstwo informowało, że system dochodzenia odpowiedzialności za naruszenie dyscypliny finansów publicznych miał przede wszystkie pełnić funkcję edukacyjną i prewencyjną.

– Od 2009 roku, gdy ujawniane były oświadczenia, Radosław Sikorski jako szef MSZ wykorzystywał publiczne środki na podróże prywatnym autem. W 2009 roku z kasy sejmu pobrał 1245 zł, rok później ta kwota urosła do ponad 21 tys. zł. W 2011 roku było to już 26,5 tys. zł, w 2012 roku pobrał 19,1 tys. zł, a w 2013 roku niecałe 10 tys. zł.

Uwzględniając ceny benzyny obliczono, że w samym tylko 2011 roku Radosław Sikorski przejechał prywatnym samochodem w celach służbowych 32 tys. km. Jak na osobę, która większość czasu spędzała w Warszawie, będąc wożonym samochodami BOR lub w delegacjach zagranicznych jest to zaskakująco dużo kilometrów. Tygodnik Wprost wyliczył, że Radosław Sikorski musiałby w każdy weekend przejeżdżać prawie 600 km i w każde święto 300 km.

– Prokuratura otrzymała w 2014 roku zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa przez Radosława Sikorskiego, który miał wyprawić imprezę urodzinową w pałacyku Ministerstwa Obrony Narodowej w Helenowie. Impreza miała kosztować 200 tys. zł, a jej koszty pokryć miał MON.

http://www.grzechy-platformy.org/tanie-panstwo/
Mińsk Mazowiecki Postów: 50642
sailor
Mińsk Mazowiecki, postów: 50642
Sobota, 9 listopada 2019 16:04:25
-3
0 -3
+ -
Tylko dla zalogowanych użytkowników
Gdy 11 liatopada 2019 r Polska swiętuje niepodległość - Poznań organizuje spotkania z osobą transpłciowią. Powstańcy Wielkopolscy w grobie się przewracają.

Gdy cała Polska w sposób uroczysty przygotowuje się do uroczystych obchodów Święta Niepodległości w dniu 11 listopada 2019 r w w Poznaniu Prezydent Miasta zdecydował o uhonorowaniu Dnia Niepodległości .....spotkaniem z osobą transpłciową ci co nie wiedzą z dewiantem z LGBT.

Media prawicowe piszą o tym tak cytat :

"Gdy 11 listopada cała polska będzie obchodzić Święto Niepodległości - w Poznaniu akurat rusza... Tydzień Tolerancji. Jak podaje portal epoznan.pl wśród atrakcji tego "wyjątkowego" dnia ma się znaleźć między innymi "wywiad-rzeka z transpłciową kobietą".

11 listopada w całej Polsce obchodzone jest Narodowe Święto Niepodległości. Poznaniacy w tym dniu świętują podwójnie - obchodzą bowiem imieniny ulicy św. Marcin, którą przechodzi Korowód Świętego Marcina.

W tym roku Poznań planuje świętować nieco inaczej. Nawiązując do Międzynarodowego Dnia Tolerancji, który obchodzony jest 16 listopada, miasto postanowiło zorganizować cały Tydzień Tolerancji - począwszy od 11 listopada.

W tym szczególnym dla Polaków dniu Poznaniacy, zamiast świętować niepodległość, będą mieli szansę na... spotkanie z osobą transpłciową. A konkretnie odbędzie się "wywiad-rzeka z transpłciową kobietą".

Demokracja demokracją ale w tym przypadku ktoś powinien powiedzieć stop! To przekracza wszelkie normy przyzwoitości! Dewiacji nie można promować na ulicy, a tym bardziej w święto narodowe. Jeżeli prezydent Poznania ma coś nie w porządku z patriotyzmem to niech sobie zatrudnia nawet prostytutki ale w domu! Zaczyna szerzyć się anarchia. Nie można narzucać swojego zboczenia społeczeństwu! Czy prezydent to ma jakąś rodzinę? Nie wstyd mu przed najbliższymi, znajomymi, sąsiadami podejmować takie decyzje? Trudno przypuszczać aby takie zgorszenie mogło mieć miejsce bez jego zgody. Po prostu ten chyba ten człowiek przynosi wstyd nie tylko Poznaniowi ale i Polsce.

Jak było w Poznaniu.
Poznań i Wielkopolska od wieków kojarzyło się nie tylko z solidną pracą u podstaw ale i ogromnym patriotyzmem. To Wielkopolanie po pierwszej wojnie światowej przeprowadzili jedyne zwycięskie powstanie. To na tej ziemi rozkwitał duch patriotyzmu i narodowych tradycji a słowo Bóg – Honor – Ojczyzna było słowem niemal ze codziennym. Wartości narodowe, krzewienie kultury regionalnej i Polskiej, religijność i solidna praca kształtowały i wyróżniały tych ludzi.

Pułki Poznańskie walczyły na frontach I i II Wojny światowej sławiąc nieopisany patriotyzm, honor wolę walki i zwycięstwa. To te Pułki kawalerii zwyciężyły sowietów pod Warszawą w 1920 r. To te Pułki biły się w czasie II wojny światowej w kampanii wrześniowej Pułk i Poznańskie brały udział w składzie Wielkopolskiej Brygady Kawalerii wchodzącej w skład Armii „Poznań”, Armii, która zapisała wiele zwycięstw i niespotykanego męstwa w bitwie nad Bzurą.

Te tradycje jak i działania żołnierzy Armii Krajowej, Narodowych Sił Zbrojnych na terenie Wielkopolski w czasie okupacji Niemieckiej pokazywały jak Wielkopolanie pragną Wolnej Polski. Walczyli oni na wszystkich frontach II wojny światowej w powietrzu na morzu i lądzie sławiąc imię swego regionu oraz ogromny patriotyzm i miłość do ojczyzny.

Za czasów PRL-u byli szykanowani, katowania w katowniach i kazamatach za ten patriotyzm. 1956 r. i pierwszy bunt w Polsce przeciwko komunizmowi i totalitarnej władzy pochodzącej z ZSRR zna już niemal cała Europa. Wielu musiało zginąć Poznaniaków i Wielkopolan by ich idee ziściły się po latach.

Poznań i Wielkopolska byli zawsze dumni ze swoich ojców i synów – patriotów tego regionu. Na piłkarskich stadionach kibice KKS Lech oddawali Hołd Żołnierzom Wyklętym czerpiąc z ich dziedzictwa soki patriotyzmu tego lokalnego jak i państwowego. To oni gnębieni i poniżani przez poprzednią władzę PO i PSL krzyczeli i śpiewali „ Tusk mat… twój rząd obalą kibole” i obalili pokazując swoją siłę przy wyborczych urnach i wydawało by się iż znowu Poznań i Wielkopolska stają się dla kraju wzorem cnót, jak bywało dawniej, wzorem patrioty ale okazało się inaczej- niestety inaczej.

Poznań stał się od dawna za wstawiennictwem Prezydenta Miasta tęczowy i różnorodny. Parady homo zdominowały rocznice patriotycznych zrywów czy świąt narodowych.
Prezydent Miasta, jak wiemy pełni swoją funkcję z naznaczenia PO to Pan Jaśkowiak, który jak podają media, w swoich oficjalnych wypowiedziach deklarował wielokrotnie publicznie chęć przyjęcia do Poznania Islamistów, przypominam iż te deklaracje są otrzymanej bez zgody Rządu RP i wbrew decyzjom większości ludności miasta Poznania.
Co takiego się stało zatem w Poznaniu obecnie lewicowym Poznaniu „ Tęczowym” a nie patriotycznym, gdzie są środowiska patriotów z dziada pradziada potomkowie Powstańców Wielkopolskich, gdzie są kibice KKS Lech, Młodzieży Wszechpolskiej – zasnęli ?
Dlaczego w mieście gdzie świętym przez ponad 100 lat były słowa Bóg – Honor – Ojczyzna a obecnie na piedestał stawia się wartości które są nie tylko wbrew ludzkiej naturze ale i negują patriotyzm w ogóle. Na te i inne pytania brak jest na razie odpowiedzi.

Wielu poznaniaków w swoich wypowiedziach krytykuje postawę władz miasta w zakresie organizacji takich parad i spotkań LGBT w dniu 11 listopada np. odpowiadając na moje pytanie co myślisz o paradzie w Poznaniu odpowiadają: „Nie mi jest wstyd, jestem po prostu wściekły i zniesmaczony”.

"Byłoby mi wstyd, gdyby to była moja decyzja a nie Tęczowego Jacusia i jego popleczników". - twierdzi jeden z moich rozmówców.
„Środowiska LGBT w Poznaniu to garstka krzykliwych ludzi bez pomysłu na własne życie „ – tak twierdzi wielu internautów na portalach związanych z miastem.

A co na to poznaniacy dla których wartości patriotyczne oparte na słowach Bóg - Honor- Ojczyzna były przez wieki motorem walki o narodowe wyzwolenie. Gdzie podziały się tak mocno zakorzenione wartości znane tylko poznaniakom i podziwiane w Polsce ?
Starszy już Pan napotkany przypadkowo, twierdzący iż jest byłym żołnierzem AK, powiedział do mnie tak :

„Poznań i Wielkopolska przeprasza za idiotów, tutaj zawsze panował ład i porządek, ale komuna i postkomuna zdeprawowała ten region i zrobiła wodę z mózgów pracowitych i porządnych onegdaj Wielkopolan. Niestety, przyczyną tego zgorszenia, demoralizacji i zgnilizny jest brak wiary w Boga na najwyższych szczeblach i małpowanie dewiacyjnych zachowań ludzi uznawanych przez wyborców za postępowych Europejczyków."

Te słowa wypowiedziane przez żołnierza przelewającego swoją krew za ojczyznę niech będą podsumowaniem tego materiału.

Żrodło : Niezależna.pl


Źródło: https://niepoprawni.pl/blog/tezeusz/gdy-11-liatopada-...

©: autor tekstu w serwisie Niepoprawni.pl | Dziękujemy! :).
Żabodukt Postów: 78355
kumak
Żabodukt, postów: 78355
Sobota, 9 listopada 2019 22:48:22
+2
+2 0
+ -
Tylko dla zalogowanych użytkowników
https://trojmiasto.wyborcza.pl/trojmiasto/7,35612,25393454,ni... mnie z Sali BHP, gdzie strajkował mój ojciec. Przekroczona granica. Nie zgadzam się na cenzurę.W piątek zostałem wyrzucony z historycznej sali BHP w Gdańsku. Z miejsca, które należy do wszystkich Polaków, a w którym w Sierpniu 1980 roku strajkowal mój ojciec, stoczniowiec. A na to ciężko jest nie zareagować.
Żabodukt Postów: 78355
kumak
Żabodukt, postów: 78355
Sobota, 9 listopada 2019 23:40:37
+2
+2 0
+ -
Tylko dla zalogowanych użytkowników
WIELKA PORAŻKA 500+. RZĄD PODAŁ ZATRWAŻAJĄCE DANE, DZIECI GŁODUJĄ
Plusy PiS nie działają, w Polsce rodzi się coraz mniej dzieci, a odsetek osób skrajnie ubogich drastycznie wzrósł. Dane na ten temat przedstawiło samo Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej.
Plusy PiS nie działają, w Polsce rodzi się coraz mniej dzieci, a odsetek osób skrajnie ubogich drastycznie wzrósł. Dane na ten temat przedstawiło samo Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej.
Więcej: https://www.planeta.pl/Wiadomosci/Polityka/Poziom-skr...
mińsk maz Postów: 820
miki19
mińsk maz, postów: 820
Niedziela, 10 listopada 2019 06:45:28
-3
0 -3
+ -
Tylko dla zalogowanych użytkowników
Taa

a po niedzieli jest czwartek.
Mińsk Mazowiecki Postów: 50642
sailor
Mińsk Mazowiecki, postów: 50642
Niedziela, 10 listopada 2019 11:47:15
-3
0 -3
+ -
Tylko dla zalogowanych użytkowników
TYLKO U NAS! Nikodem Dyzma ze Starogardu

Sławomira Neumanna poznałem w roku 1991. Byłem wtedy redaktorem naczelnym lokalnego tygodnika „Gazeta Kartuska”. Neumann był młodym człowiekiem (23), ale miał parcie do władzy i na kasę.

Zaszokował mnie chłodną analizą sytuacji przed ówczesnymi wyborami do Sejmu. Młodzi ludzie opowiadali w tamtych czasach z entuzjazmem o „obaleniu komunizmu”, o przyszłości kraju, o tym, kiedy sowiecki żołnierz wyjdzie wreszcie z Polski. Tymczasem Neumann analizował na chłodno swoje szanse w wyborach do Sejmu i prosił mnie, żebym także w „Gazecie Kartuskiej” coś o nim napisał. Żadnych ideałów, żadnych marzeń, żadnych snów o Polsce… Bardzo mnie to dziwiło – tym bardziej, że Neumann startował wtedy z listy Konfederacji Polski Niepodległej! Dziś to może szokować, ale ja myślę, że on uwierzył wtedy pewnej pani z telewizji, że „komunizm w Polsce upadł” i postawił wszystko na partię, która wydała mu się najbardziej antykomunistyczna. Uznał ją za swój rydwan w drodze do kariery. Kiedy zrozumiał, że to pomyłka i że żadnego „upadku komunizmu w Polsce” nie ma i długo nie będzie, przesunął się w kierunku Unii Wolności.

Po raz drugi spotkałem go w roku 1997. Był wtedy radnym i członkiem Zarządu Miasta w Starogardzie. Ja zostałem, na propozycję prezydenta miasta, sekretarzem Urzędu Miasta i z tego tytułu widziałem się z Neumannem co najmniej raz w tygodniu, gdy odbywało się posiedzenie Zarządu, które protokołowałem i kontrolowałem potem wykonanie decyzji. Neumann wpadał do mnie godzinę przed posiedzeniem, wypytywał, co się dzieje w urzędzie i snuł swoje rozważania na temat sytuacji w kraju. Z tych rozmów utkwiło mi w pamięci jego ulubione słowo: „klocki”. Wszędzie widział „klocki”, które trzeba poustawiać, by zdobyć i utrzymać władzę. Po jakimś czasie miałem dość tych „klocków”, mierziła mnie bezideowość człowieka, który w końcu był radnym miejskim. Takie pojęcia jak „Polska”, „Starogard”, „dobro mieszkańców”, „interes społeczny” – typowe dla samorządowca – w jego języku nie występowały.



Neumann próbował też swoich sił w biznesie. Założył ze wspólnikiem jakieś wydawnictwo czy też przedsiębiorstwo wielobranżowe. Dokładnie nie pamiętam, nazywało się chyba „Kormoran”. Neumann podpytywał mnie o różne sprawy; wiedział, że znam się na poligrafii. Wpadł na „genialny” pomysł wydania planu miasta z dużą powierzchnią reklamową. Wysłał ludzi, żeby zbierali pieniądze za reklamy. Nazbierali ich sporo. Mijały miesiące, a planu ani widu, ani słychu… Kobiety, które zbierały reklamy, bały się wyjść na ulicę, były zaczepiane i wyzywane, choć były Bogu ducha winne. „Kormoran” zdychał, a Neumann wpadł na nowy genialny plan: zwolnić ludzi dyscyplinarnie, żeby nie było kosztów… Sąd miał inne zdanie w tej sprawie, ale Neumann, jak pamiętam, wywinął się kosztem wspólnika. Zadłużenia wobec drukarni, której zlecali druki, pozostały niespłacone do dziś!



Potem przyszła afera w samorządzie. Zarząd Miasta wytypował Neumanna, jako radnego, na przewodniczącego komisji do wyboru banku dla obsługi gminy miejskiej Starogard. Zgłosiło się pięć poważnych banków (Starogard to duże miasto, 50 tys. mieszkańców). Komisja Neumanna wybrała najmniejszy bank, dopiero wchodzący na rynek. Wszyscy byli zdumieni, ale podobno tak wynikało z punktacji. Zdumienie zamieniło się w szok, gdy okazało się, że Neumann został kierownikiem filii tego wybranego banku! Opozycja w Radzie Miasta (głównie SLD) nie pozostawiła na prezydencie miasta suchej nitki, czyniąc go odpowiedzialnym za aferę. O Neumannie wypowiadała się pogardliwie. Prezydent przestał być wiarygodny i przegrał wybory w roku 1998. Wielka szkoda, bo Paweł Głuch, wybrany na prezydenta Starogardu z Komitetu Obywatelskiego „S” w roku 1990, „przeorał” miasto, był rzutki, pomysłowy, pełen energii. W roku 1997 premier Jerzy Buzek nagrodził go jako jednego z pięciu najlepszych szefów zarządów polskich gmin. „Afera Neumanna” zniszczyła go.


Neumann dalej układał swoje „klocki” i spełniły się jego kolejne marzenia o władzy i pieniądzach. Patrzyłem ze zdumieniem na tę karierę niczym Nikodema Dyzmy, bo Neumann nie dorastał do kolejnych państwowych stanowisk. Dwa lata temu przypomniał mi o sobie w sposób dla siebie charakterystyczny i drastyczny. W Starogardzie miał być sztab części pomorskich Wojsk Obrony Terytorialnej. Wielu starogardzian zacierało ręce, bo miasto ma piękne tradycje wojskowe. Przed wojną stacjonował tu 2 Pułk Szwoleżerów Rokitniańskich – legendarna jednostka polskiej kawalerii. Starzy ludzie ciągle pamiętają to wojsko i służącego w Pułku mjr. Henryka Dobrzańskiego, późniejszego „Hubala” czy mjr. Włodzimierza Gilewskiego, autora słynnej pieśni „Więc pijmy wino, szwoleżerowie”. Do zainstalowania sztabu w Starogardzie nie doszło. Przyjechał Neumann, zwołał wiec i wyśmiał „partyzantów Macierewicza” (!), a jego przydupnicy, pod pozorem „obrony obiektu oświatowego” (jednym z możliwych miejsc, wskazanych przez WOT, był budynek szkolny po likwidowanym gimnazjum), utrącili projekt. Zdumiona pani starosta kościerska przyjęła niechciany w Starogardzie WOT i chwaliła się tym ciągle w Radio Gdańsk. Pomyślałem wtedy, że Neumann pokazał nową, nieznaną mi twarz. Przecież jako poseł na Sejm RP powinien być dumny, że jego miasto będzie ośrodkiem WOT (związane z tym były także korzyści finansowe). A on wyszydził polskie Wojsko Obrony Terytorialnej w czasach zagrożenia terroryzmem! Więc kim jest ten człowiek? Czy tylko cwaniakiem i materialistą, jak wcześniej myślałem, czy…


Ostatnio jeden z radnych miejskich zaproponował nadanie nowemu rondu w Starogardzie imienia Pawła Adamowicza. Przeraziłem się i zaproponowałem radnym w lokalnej „Gazecie Kociewskiej”, by najpierw sprawdzili, czy Adamowiczowie oddali Urzędowi Skarbowemu ponad 200 tys. zł z tytułu wynajmu swych mieszkań na czarno. Teraz z nagrań Neumanna dowiadujemy się, że prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza można było spokojnie wyprowadzić w kajdankach za różne sprawy. A tu „santo subito” i pochówek w jednej z najpiękniejszych polskich świątyń! Czy ktoś odważy się podjąć temat na nowo? Czy prokurator podejmie sprawę wątpliwej sprzedaży obiektu komunalnego w Tczewie, ze stratą dla wspólnoty samorządowej? Chyba Neumann wiedział, co mówi? Orientacji w „klockach” odmówić mu nie można. Na tym zasadzała się cała jego kariera.


Czy Neumann zostanie wybrany do Sejmu, mimo swoich skrajnie prostackich wypowiedzi w Tczewie? Takie pytanie nurtowało mnie, gdy zasiadałem w jednej z obwodowych komisji wyborczych w powiecie starogardzkim. Przy liczeniu okazało się, że choć to jego powiat, głosów jak na lekarstwo. Ucieszyłem się; pomyślałem, że uniknęliśmy obciachu na całą Polskę. Nazajutrz dowiedziałem się, że w Gdańsku Neumann dostał ponad 20 tysięcy głosów i jest posłem… Człowiek, który w swych brudnych i wulgarnych rozważaniach w Tczewie ani razu nie użył słowa „Polska”, a za najwyższą wartość uznał partię. Dla niej Neumann, jak sam powiedział, gotów jest na wszystko. A co dla Polski?

https://polskaniepodlegla.pl/opinie/item/21458-tylko-u-nas-...

Watek został zamknięty ze względu na długi czas (minimum pół roku), jaki upłynął od ostatniego postu.

Aktualności

OK