… mógłby być homoseksualistą
Transgatunkowy człowiek – jeleń postrzelony przez myśliwych. 31-letni Wiliam Tenenbaum w przeszłości był już człowiekiem – jeżozwierzem oraz człowiekiem – wiewiórką.
Jak donoszą media mieszkaniec Karoliny Południowej został postrzelony przez myśliwych, kiedy przedzierał się przez krzaczory wystrojony w poroże oraz pomalowany tak, by jak najbardziej przypominać jelenia.
Do historii (a także histerii pewnych środowisk) przeszły słowa jego matki:
Kiedy miał osiem lat, wierzył, że jest jeżozwierzem, w wieku 12 lat wiewiórką, a teraz jest jeleniem. Mogło być gorzej, mógłby być homoseksualistą.
Generalnie ten XXI-wieczny Hern* nie powinien aż tak bardzo dziwić. Jakieś dwa lata temu media obiegła wiadomość o niejakim (po zewnętrznych cechach płciowych sądząc – niejakiej) Tony McGinn. Urodzony jako kobieta początkowo uznał, że jest transgenderowym mężczyzną by w końcu odnaleźć swoją osobowość. Tony czuje się psem.
Co więcej, jego (jej?) mąż (pan?) popiera samoidentyfikację żony do tego stopnia, że nawet towarzyszy jej (mu?) w randkach z innymi osobami, które również uznały, że są psami.
Czasem jednak zwierzę, z którym identyfikowana jest dana osoba, należy do tzw. krzyżówek międzygatunkowych.
Jeśli ktoś miał „dziadka w Wehrmachcie” niech spróbuje go naciągnąć na wspomnienia. Na 99% powinien przypomnieć sobie, że jako rekrut w oczach musztrującego go feldfebla był świnio-psem (schweinehund!). A jak pamięta czasy prześwietnej armii cesarsko-królewskiej to nawet na 100%.
Czasami odnalezienie tożsamości nie wymaga jednak aż zmiany gatunku.
Jedna z bardziej rozpoznawalnych medialnie osób pisze tak o sobie:
Nie skończyłem studiów, nie chciało mi się pisać pracy dyplomowej – a mimo to przez ostatnie 30 lat zajmuję się fizyką teoretyczną - będę publikować kilka książek o kosmologii. Nie jestem z wykształcenia matematykiem, a zajmuję się matematyką również 30 lat i jestem dumny ze swojego dowodu "Hipotezy Riemanna". Nie jestem psychologiem ani psychiatrą, ale chciałbym zaproponować "Nową Psychologię" zupełnie inaczej definiującą człowieka i jego rolę w świecie.
Aż miło się robi na sercu, kiedy spotyka się na swojej drodze takiego renesansowego człowieka. Co prawda zastanawiam się, dlaczego autor powyższej wypowiedzi jeszcze nie sięgnął po 1.000.000 USD (okrągły milion dolarów), jaki przed laty ufundował Clay Mathematics Institute (CMI) właśnie za udowodnienie hipotezy Riemana, ale może jest po prostu skromny, a ja się niepotrzebnie czepiam jedynie? ;)
Internet nie takie rzeczy zniesie. Dzięki życzliwemu wszystkim wujaszkowi Google mamy wysyp znaffcuff wszystkiego.
Z przyczyn oczywistych najwięcej ludzi „zna się” na prawie i religii. Na medycynie jako takiej już mniej, ale za wyjątkiem psychiatrii. Poza tym widać wielki wysyp wszelkiej maści psychologów.
Gorzej, i to zdecydowanie, wyglądają nauki ścisłe. Poza wspomnianym wyżej kontrowersyjnym celebrytą jakoś nie widać innych zapoznanych geniuszy matematycznych.
O wiele lepiej wygląda fizyka, a konkretnie jej najbardziej tajemnicza część, czyli fizyka kwantowa. Nagle cała masa rozmaitych wróżów, wróżek i jasnowidzów (często mocno niedowidzących) zaczęła operować pojęciami niejasnymi do końca nawet samym fizykom tak, jakby to były ich stare i wygodne buty. Oni po prostu znają prawdę. Fizycy za lat ….dziesiąt potwierdzą jedynie to, co dzisiaj Oni już wiedzą dzięki kartom Tarota.
No „boska matryca” jednym słowem. ;)
Tak to niestety leci. Grafomani uważają się za cenionych pisarzy i podkreślają to przynajmniej w co drugiej wypowiedzi, miernoty poruszające się daleko na obrzeżu publicystyki przypisują sobie „opiniotwórczość”, jawni agenci wpływu obcych mocarstw każą nazywać się „polskimi patriotami”, choć nawet pobieżna analiza ich tfurczości wykazuje nader silną antypolskość itd.
Co chwilę wczorajsza miernota, zwalczana zgodnie przez lewą stronę, nagle trafia na jej sztandary. Bo zaczyna liczyć się już sama zadyma organizowana dla siebie jako takiej. Wystarczy więc, że jest przeciw. Obowiązuje zasada wróg naszego wroga jest naszym przyjacielem.
Na prawicy spotykamy również absurdy.
Nagle okazuje się, że majteczki w kropeczki tak naprawdę są prawie biało-czerwone. ;)
Nikt nie ma czasu, by zapoznawać się z wypowiedzią nieobrazkową, liczącą więcej niż kilka zdań, w tym góra dwa zdania złożone.
A nawet jeśli miałby czas, to wytrenowany odpowiednio umysł informację odrzuci.
Powoli internetowy człowiek zaczyna przypominać zaawansowanego w latach struldbrugga – nie jest w stanie pojąć całej informacji. Często ogranicza się tylko do tytułu, ewentualnie kilku zdań wstępu. Nie ma bowiem czasu, bo trzeba gonić za kolejną informacją nie mówiąc już, że brak mu możliwości, by choć trochę ją zweryfikować.
Manipulanci wiedzą o tym doskonale. Dlatego tak naprawdę cała informacja, jaka ma być przekazana innym zawarta jest w tytule ewentualnie w pierwszych zdaniach. Reszta tekstu cynicznie wykorzystywana jest jako argument… w sądzie, by w ten oto sposób uniknąć odpowiedzialności.
Podobnemu celowi służy mantrowanie jakiejś informacji. Wielokrotne powtarzanie tego samego przekazu ma sens, oczywiście z punktu widzenia manipulanta. Ktoś, kto śledzi jego wypowiedzi w ciągu dłuższego czasu niesłusznie widzi w nim fanatyka albo po prostu idiotę. Zapomina bowiem, że przekaz liczony jest na postronnych obserwatorów, którzy nie śledzą wątku od początku**.
Temat obszerny, do którego warto wracać, niemniej zdecydowanie wykraczający ramy jednej tylko notki.
I to by było na tyle, jak przed laty konkludował śp. prof. J. T. Stanisławski.
26.11 2020
Źródło:
https://niepoprawni.pl/blog/humpty-dumpty/moglby-byc-...
©: autor tekstu w serwisie Niepoprawni.pl | Dziękujemy! :).