Opór policjantów przed uproszczeniem procedury dyscyplinarnej za wykonanie rozkazu stanowiącego przestępstwo jest zrozumiały tylko na pierwszy rzut oka. Po zastanowieniu już nie. Proponowana procedura nadaje sens art. 58 ust. o policji, którego nikt nie kwestionuje. Utrudnia więc wydawanie bezprawnych poleceń. A jak ktoś się boi odpowiedzialności? To może lepiej niech nie popełnia przestępstw.Jeżeli policjant wykona polecenie przełożonego lub innej osoby i złamie w ten sposób prawo, to niezwłocznie i z urzędu zostanie wszczęte postępowanie dyscyplinarne. Taki projekt nowelizacji art. 58 ustawy o policji ogłosił poseł Adam Szłapka z Nowoczesnej (klub parlamentarny Koalicji Obywatelskiej)
Obowiązujący obecnie przepis art. 58 tej ustawy przewiduje, że „Policjant obowiązany jest odmówić wykonania rozkazu lub polecenia przełożonego, a także polecenia prokuratora, organu administracji państwowej lub samorządu terytorialnego, jeśli wykonanie rozkazu lub polecenia łączyłoby się z popełnieniem przestępstwa” i „o odmowie wykonania rozkazu lub polecenia, o których mowa w ust. 2, policjant powinien zameldować Komendantowi Głównemu Policji z pominięciem drogi służbowej.”
W ciągu minionych pięciu lat policjanci wykonali tysiące poleceń przełożonych, które de facto oznaczały złamanie prawa. Najczęściej w trakcie blokowania, czy rozpraszania antyrządowych demonstracji, które zgodnie z przepisami Konstytucji i ustawy o zgromadzeniach były legalne.
W pojedynczych sytuacjach poszkodowanym udaje się dochodzić sprawiedliwości. W kilku przypadkach bezpodstawnie zatrzymani uzyskali odszkodowanie, w jednej ze spraw sąd pozbawił policjanta prawa wykonywania zawodu za to, że pobił osobę wobec której „podejmował interwencję”. Kilka postępowań, z którymi nie poradził sobie polski wymiar sprawiedliwości, trafiło do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasbourgu.
Takie przypadki łącznie można policzyć na palcach jednej ręki. Zażalenia na przekroczenie uprawnień przez funkcjonariuszy oddalają zarówno prokuratury, jak i policyjne komórki rozpatrujące skargi. Dlatego projekt Adama Szłapki wydaje się taki ważny. Zgodnie z nim, na przykład jeżeli sąd stwierdzi, że działanie funkcjonariusza mogło spowodować popełnienie przestępstwa, to zarówno sędzia z urzędu, jak i poszkodowany, może zgłosić taki przypadek policji i wtedy „postępowanie dyscyplinarne wobec policjanta i jego bezpośredniego przełożonego wszczyna się z urzędu i bez zbędnej zwłoki„.
Warto zauważyć, że zarówno wobec policjanta i jego przełożonego, który albo wydał bezprawne polecenie, albo dopuścił do nielegalnego działania zleconego przez inną osobę. Tylko tyle i aż tyle.
Formalnie policjant, który wykonuje nielegalny rozkaz, nie tylko łamie art. 58 ustawy o policji, ale także art. 231 kodeksu karnego (ten który mówi o przekroczeniu uprawnień). Tyle, że policja nie wszczyna ani postępowań dyscyplinarnych, ani karnych, ponieważ udaje, że nie widzi takich spraw. Rzecznik komendy stołecznej Sylwester Marczak publicznie twierdził, że nie ma takich spraw. Udawał, że do funkcjonariuszy nie wracają informacje o wyrokach sądów uniewinniających obwinionych, czy oskarżonych na podstawie ich wniosków. Stąd niby nie mogą wiedzieć, że nie działali legalnie.
To zwykłe brednie. Wystarczy popatrzeć na statystyki policyjne, żeby sprawdzić, że odpowiednie komórki rejestrują wyroki sądów. Ale policjanci odpowiedzialni za sprawy dyscyplinarne boją się podejmować jakiekolwiek działania wiedząc, że rozkazy dotyczące zachowania funkcjonariuszy wobec demonstrujących płyną z „samej góry”. I efekt dochodzenia sprawiedliwości nie skończy się ukaraniem sprawcy przemocy, ale raczej sankcjami (ze zwolnieniem ze służby włącznie) wobec wnioskującego o ukaranie.
https://obywatele.news/nowelizacja-art-58-ustawy-o-po...