poszedł na spacer na Krakowskie Przedmieście i znalazł się obok piątkowych protestów. Prawie dobę spędził na warszawskich komisariatach. Usłyszał zarzut czynnego udziału w nielegalnym zbiegowisku i napaści na policjanta. "Nie jest aktywistą, był zszokowany przebiegiem wydarzeń"
Podczas piątkowych protestów związanych z aresztem dla aktywistki Margot policja zatrzymała 48 osób. Wśród nich osoby przypadkowe, które nie brały udziału w manifestacjach. Kilka osób szło do sklepu lub wracało z zakupami, a kilkanaście godzin spędziły na policyjnym „dołku”. Były przesłuchiwane, przeszukiwane, a w końcu dostały zarzuty. Ich adwokaci zapowiadają składanie zażaleń.
„Nikt go nie słuchał”
Jedną z takich osób jest 35-letni Włoch. Spacerował Traktem Królewskim i znalazł się w pobliżu manifestacji – opowiada OKO.press jego adwokatka, Emilia Barabasz. Kiedy policjant złapał go za rękę w okolicy łokcia, przechodzień myślał, że zostanie tylko wylegitymowany. Tymczasem znalazł się w policyjnej „suce” i został przewieziony na komisariat na Grenadierów w kajdankach zapiętych z tyłu. Później trafił do Legionowa.
Niektórzy zatrzymani skarżyli się pracownikom biura Rzecznika Praw Obywatelskich, że nie dostawali jedzenia ani picia. Zatrzymany Włoch „w Legionowie dostał śniadanie i mięso z fasolą na obiad. Wodę pił z kranu, gdy pozwolono mu wyjść z celi do toalety”.
Na komisariatach spędził prawie dobę. Będzie składał zażalenie.
„Po prostu tam stał i obserwował. Podczas zatrzymania mówił, że nie jest częścią demonstracji, ale nikt go nie słuchał. Panował generalny chaos, a ponieważ nie mówi po polsku, trudno było mu się zorientować w sytuacji. To jest Włoch, we Włoszech osoby LGBT mają równe prawa, mogą zawierać związki partnerskie. Nie czuje, aby zrobił coś złego, obserwując demonstrację” – opowiada OKO.press Emilia Barabasz.
Poniżej cała rozmowa.
„Policja zatrzymywała ludzi wybiórczo, bez żadnych podstaw”
Agata Szczęśniak, OKO.press: Kim jest Twój klient?
Emilia Barabasz, adwokatka: To obywatel Włoch. Ma 35 lat. Od kilku lat mieszka w Warszawie. Nie jest turystą, legalnie tutaj pracuje. Mówi po włosku, po angielsku, ale bardzo słabo po polsku.
W jaki sposób stał się uczestnikiem piątkowych wydarzeń?
No właśnie nie do końca był ich uczestnikiem, a bardziej gapiem. Przyjechał po pracy na spacer w stronę Starówki. Szedł spacerkiem Traktem Królewskim od strony Nowego Światu. Na Krakowskim Przedmieściu zobaczył zamieszanie, podszedł bliżej, sprawdzić, co się dzieje. Obserwował. Nie miał ze sobą żadnych emblematów, żadnej flagi — ani tęczowej, ani żadnej innej. Nie wznosił okrzyków. Po prostu stał i się przyglądał.
W pewnym momencie zatrzymała go Policja.
Jak to wyglądało? Policjant coś do niego mówił, złapał za ramię?
Nie było podczas zatrzymania żadnej przemocy, poza tym, że policjant złapał mojego Klienta za rękę w okolicach łokcia. Mój Klient był zaskoczony, ponieważ nie czuł, aby robił coś złego. Policjant powiedział coś po polsku, mój Klient wywnioskował, że chodzi o to, aby poszedł z nimi, więc poszedł. Myślał, że chcą go wylegitymować. Ale został umieszczony w radiowozie i odwieziony na komisariat. Najpierw wylądował na Grenadierów. Ale znalazłam go nie tam, tylko w Legionowie, gdzie przewieziono go w nocy. Rano z Legionowa z powrotem przewieziono go na Grenadierów, tam przesłuchano, a następnie przewieziono do Prokuratury. Stamtąd został wypuszczony w sobotę wieczorem.
Jak to się stało, że został Twoim klientem?
W piątek w nocy zebrało się kilkudziesięciu adwokatów, aplikantów, radców prawnych i wspólnie postanowiliśmy pomóc zatrzymanym. Akcją koordynowały Kampania Przeciwko Homofobii i Helsińska Fundacja Praw Człowieka, a informacje o zatrzymanych zbierał Kolektyw Antyrepresyjny SZPIL(A) wraz z Anarchistycznym Czarnym Krzyżem. Rodzina i przyjaciele zaginionych osób zgłaszali się do nas z prośbą o pomoc. Obrońcy byli przypisywani do zatrzymanych. Kancelaria Barabasz Dębska objęła pomocą prawną pro bono dwie zatrzymane osoby, w tym Klienta, o którym rozmawiamy.
Nie było łatwo zlokalizować zatrzymanych. W piątek w nocy i w sobotę w ciągu dnia obrońcy jeździli pomiędzy komisariatami i wypytywali, czy w tym komisariacie znajduje się ktoś o takim i takim nazwisku albo czy tu był. A jeśli tam był, to gdzie został przewieziony. Tutaj ogromną pracę wykonał z ramienia naszej Kancelarii mec. Łukasz Bucki. Inne osoby dzwoniły w tym czasie do komisariatów i próbowały ustalić, gdzie kto się znajduje.
Nasz Klient został zlokalizowany późno, dopiero w sobotę popołudniu, w Legionowie. Ustaliliśmy, że właśnie będzie przewożony z powrotem na Grenadierów. Tam odbyło się przesłuchanie.
Byłaś przy tym przesłuchaniu?
Nie, na to przesłuchanie nie zdążyliśmy, ponieważ w tym czasie odbywało się na komisariacie na Żeromskiego przesłuchanie naszej drugiej Klientki. Na Grenadierów pojechała więc inna adwokatka, mec. Kinga Morlińska, ale kiedy trafiła na posterunek, przesłuchanie już trwało. Przesłuchanie odbyło się więc bez udziału obrońcy. Był za to tłumacz z języka angielskiego. https://oko.press/wloch-w-warszawie-stal-obok-de...