12°C

7
Powietrze
Wspaniałe powietrze!

PM1: 2.81
PM25: 3.94 (9,47%)
PM10: 4.26 (26,24%)
Temperatura: 11.63°C
Ciśnienie: 1009.85 hPa
Wilgotność: 65.88%

Dane z 26.04.2024 11:50, airly.eu

Szczegółowe dane meteoroliczne z Mińska Maz. są dostępne na stacjameteommz.pl


facebook
REKLAMA

Forum

1 9 4 6 6

431 postów
Mińsk Mazowiecki Postów: 50642
sailor
Mińsk Mazowiecki, postów: 50642
Wtorek, 12 marca 2019 21:44:12
-3
0 -3
+ -
Tylko dla zalogowanych użytkowników
Tęczowa Platforma

https://tygodnik.dorzeczy.pl/96467/teczowa-platforma.html
Mińsk Mazowiecki Postów: 50642
sailor
Mińsk Mazowiecki, postów: 50642
Środa, 13 marca 2019 20:38:48
-2
+1 -3
+ -
Tylko dla zalogowanych użytkowników
Wiarę i katolików można obrażać, gejów( pedałów) nie

Wiarę i katolików można obrażać, gejów( pedałów) nie

W Polska w niektórych sferach przypomina Sowietów z czasów stalinizmu. Weźmy taki zespół „Tulia”, który nagrał clip z piosenką na festiwal w Izraelu. W wersji polskiej pojawia się krzyż a w wersji angielskiej krzyż został wygumkowany, podobnie jak Jeżow w latach 30-tych został wygumkowany z otoczenia Stalina.

Rozgrzani sędziowie , którzy tak chętnie karzą za obrażenie pedała , uniewinnili piewce stanu wojennego Jerzego Urbana, któremu Sąd Rejonowy zasądził 120 tys. zł za obrażanie uczuć religijnych, Sąd Okręgowy przypuszczam w osobie sędziego lub sędzi przypuszczam chodzących na spędy z koszulką z napisem Konstytucja w jakimś sensie odpuścił Urbanowi.

Pamiętamy wielką aferę z tortem z wafelków ułożonych w kształt hakenkreutza , jakie to było oburzenie, natomiast obraz namalowany przez jakąś pseudo pacykarkę miał w swoim wyrazie dwa w jednym.

Obraz ten swoją wymową zarówno obraził katolików jak i gloryfikował faszyzm. Obok niego stoi a jakże postać z .N pan Mieszkowski.

Pedały i lesby wyciągają brudne łapska po nasze dzieci czego przykładem jest W-wa . Wielkie oburzenie wśród katolików rodziców tych dzieci, ci pedofile tłumaczą brakiem tolerancji.

Świat stanął na głowie, wszelkiego rodzaju zboczeńcy rozpychają się łokciami, ale my rodzice nie możemy dopuścić na deprawacje naszych dzieci.



https://www.tvp.info/41702817/z-krzyza-zrobiono-swa... (link is external)

https://wiadomosci.wp.pl/obrazal-gejow-wyprosili-go-z-p... (link is external)

https://wiadomosci.dziennik.pl/wydarzenia/artykuly/593352,jer... (link is external)


Źródło: http://niepoprawni.pl/blog/andy51/wiare-i-katolikow-...

©: autor tekstu w serwisie Niepoprawni.pl | Dziękujemy! :).
Mińsk Mazowiecki Postów: 50642
sailor
Mińsk Mazowiecki, postów: 50642
Środa, 13 marca 2019 20:40:54
-3
0 -3
+ -
Tylko dla zalogowanych użytkowników
Rzeż w Palikrowach 12 marca 1944 przez UPA na Polakach

Dzisiaj mija 75 rocznica zbrodni ludobójstwa na Polskich obywatelach, przez Ukraińskich bandytów z SS Galizien, UPA i SKW, w miejscowości Palikrowy.

Zbrodnia w Palikrowach – zbrodnia dokonana 12 marca 1944 w Palikrowach przez 4 Pułk Policji SS utworzony z ukraińskich ochotników do 14 Dywizji Grenadierów SS (Galizien) oraz miejscowe bojówki UPA i SKW. 365 Polaków zostało rozstrzelanych.W 1944 Palikrowy liczyły 1884 mieszkańców (360 zagród). 70% ludności stanowili Polacy, we wsi znajdowało się także kilkanaście rodzin uciekinierów z rzezi wołyńskiej.12 marca w okolice Podkamienia przybył pododdział 4 pułku policyjnego SS wraz z bojówkami UPA i SKW. Część sił wzięła udział w szturmie na klasztor w Podkamieniu i wymordowaniu ukrywających się tam osób (w tym części mieszkańców Palikrów). Pozostała grupa napastników otoczyła Palikrowy. Po ostrzelaniu, wieś została zajęta przez Ukraińców. Na łące zebrano mieszkańców. Po oddzieleniu i wypuszczeniu Ukraińców, wszyscy Polacy zostali rozstrzelani z ciężkich karabinów maszynowych. Ocalało zaledwie kilka rannych osób.

Po egzekucji polskie domy zostały spalone wraz z dobytkiem, którego część została wywieziona przez napastników. Odnalezieni w kryjówkach Polacy zostali zamordowani. Ustalono 265 nazwisk ofiar z łącznej liczby 365 zabitych.

Jeżeli nie my Polscy patrioci, to pamięć o tych ohydnych zbrodniach banderowców z Ukrainy zaginie.

Współcześnie PiS wydaje miliardy dla potomków bandery, bo im tak nakazuje poprawność polityczna. I nie jest ważne, że banderowcy nie oddadzą tego długu, bo Ukraina to bankrut.

A co mamy w zamian od banderowców??? Mamy plucie na zamordowanych Polaków, mamy stawianie pomników banderowskim zbrodniarzom i katom narodu polskiego, mamy wylewanie pomyj na Polskę i Polaków i domaganie się, by Polska oddała ziemie od Lublina po Kraków dziczy banderowskiej.

Mamy ponadto burdy na polskich ulicach i promowanie banderyzmu w Polsce. A rząd pisowski siedzi i popuszcza w gacie ze strachu, zamiast robić porządek z banderowcami!!!

Jaki rząd, - takie prawa.

Cześć i chwała po wieczne czasy Polakom z kresów wschodnich.



"Jeśli my zapomnimy o was, to niech Bóg zapomni o nas"
(Adam Mickiewicz).


Źródło: http://niepoprawni.pl/blog/jestem-jakim-jestem/rzez-...

©: autor tekstu w serwisie Niepoprawni.pl | Dziękujemy! :).
Mińsk Mazowiecki Postów: 50642
sailor
Mińsk Mazowiecki, postów: 50642
Piątek, 15 marca 2019 19:24:24
-3
0 -3
+ -
Tylko dla zalogowanych użytkowników
Elity władzy przeciw Internetowi

Wszystkie elity władzy robią, co mogą, by zniszczyć wolność słowa w Internecie. Oto dwa przykłady z niedzieli 10 marca 2019. W portalu RMF24.pl mogliśmy przeczytać: "Wielotysięczny wiec w Moskwie przeciw izolacji internetu" .

"Co najmniej 10 tysięcy uczestników zgromadził w Moskwie wiec przeciwko przyjmowanym w parlamencie przepisom przewidującym możliwość izolowania rosyjskiego segmentu internetu od globalnej sieci. Wiec zorganizowała niezarejestrowana Partia Libertariańska. (...) Parlament Rosji rozważa obecnie projekt ustawy zakładający stworzenie środków, które zapewniłyby funkcjonowanie rosyjskiego segmentu internetu (Runetu) w warunkach odłączenia go od globalnych serwerów. 12 lutego projekt został przyjęty w pierwszym czytaniu. Zwolennicy ustawy argumentują, że chodzi o zapewnienie bezpieczeństwa rosyjskiego internetu w sytuacji zagrożenia. Krytycy tych przepisów uważają, że celem jest stworzenie pewnego rodzaju "żelaznej kurtyny" w internecie.
Niedzielna demonstracja była najliczniejszą w Moskwie w ostatnich miesiącach. Protesty w obronie wolności internetu odbyły się w niedzielę również w innych miastach Rosji, m.in. w Petersburgu, Chabarowsku i Woroneżu.",

Jeden z komentarzy do tego tekstu brzmiał:

"Wredny Dziadzio
władza jak zwykle zakłamana .... oglądałem streaming na żywo .... na placu faktycznie było 10 tysięcy ... ale policja i rosgwardia zablokowała ulice i kolejne 20 tysięcy nie mogło dostać się na plac ... około tysiąca ludzi aresztowano bo "obrażali władzę Rosji" - nowe prawo reżimu Putina.".

Kilka dni wcześniej w portalu Niezalezna.pl mogliśmy przeczytać, że:

"Dziś rosyjskie media poinformowały o wniesieniu pod obrady Dumy projektu nowego prawa, które miałoby wprowadzić obowiązek moderacji treści w sieciach społecznościowych.". W Polityka.pl ukazał się w dniu 11 marca artykuł "Rosja ocenzuruje internet?" pióra Wiesława Romanowskiego . Według niego:

"Od ponad roku trwa w Rosji dyskusja nad projektami blokowania dostępu do sieci. Rosjanie skrzętnie korzystają z doświadczeń Chin, które mają ponoć najlepszą w świecie internetową cenzurę. Rosyjscy specjaliści pracują nad „suwerennym” internetem, do którego nikt inny nie będzie miał dostępu. Jak coś, to się odłączymy – mówią, i po kłopocie. O takim rozwiązaniu wspomniał podczas ostatniej konferencji prasowej prezydent Władimir Putin. Ale do wirtualnej „żelaznej kurtyny” droga daleka.
Na razie władze domagają się od Google i Facebooka usuwania adresów internetowych, które ich zdaniem nie powinny być używane przez Rosjan. Chodzi podobno o adresy organizacji terrorystycznych, treści amoralne, atakujące wiarę prawosławną, związane z grami hazardowymi, handlem ludźmi, narkobiznesem. W ubiegłym roku Google otrzymało od władz Rosji listę 120 tys. adresów, z których już ponad 70 proc. zablokowano.".

Sytuacja w Unii Europejskiej przypomina tę w Rosji. W tę samą niedzielę, 10 marca 2019, portal Wmeritum.pl opublikował tekst "Fala protestów w Niemczech! Ludzie wychodzą na ulicę przeciwko ACTA 2". Czytamy w nim:

"Niemcy znów wyszli na ulice. To sprzeciw wobec unijnej dyrektywy zwanej ACTA 2, której jednym z punktów jest artykuł 13. Zakłada on, że platformy społecznościowe będą zmuszone do filtrowania treści, które publikują ich użytkownicy. W założeniu ma to blokować naruszenia praw autorskich, w praktyce może doprowadzić do groźnej cenzury.
Wczoraj w kilku niemieckich miastach na ulice wyszli przeciwnicy ACTA 2. Protesty miały miejsce m.in. w Magdeburgu, Kolonii oraz Lipsku. (...) W tym miejscu warto przypomnieć, że wczorajsze protesty przeciwko ACTA 2 miały charakter spontaniczny. Oznacza to, iż ludzie organizowali je maksymalnie dzień-dwa dni przed. Wcześniej protesty na znacznie większą skalę odbywały się m.in. w Kolonii oraz Berlinie. Miało to miejsce pod koniec lutego i zaraz na początku marca. (...) Kolejne protesty 23 marca! ACTA 2 pójdzie pod głosowanie
Kulminacja protestów zapowiadana jest na 23 marca. Wówczas demonstracje odbędą się na terenie całej Europy, w tym również w Polsce. Wszystko ze względu na fakt, iż już kilka dni później odbędzie się ostateczne głosowanie ws. ACTA 2. Europosłowie zdecydują, czy filtrowanie internetu, które zakłada artykuł 13 groźnej dyrektywy, stanie się faktem. Jeżeli prawo zostanie przegłosowane, wówczas każdy post użytkownika np. Facebooka, będzie musiał zostać przeskanowany pod kątem ewentualnego naruszenia praw autorskich.
Serwisy społecznościowe będą zmuszone do wprowadzenia takiego rozwiązania, ponieważ dyrektywa nakłada na niego całkowitą odpowiedzialność za treści publikowane przez użytkowników. Aby uniknąć wysokich kar serwisy typu Facebook czy YouTube będą zmuszone do prewencyjnego usuwania wszelkich wrzutek internautów, które będą choćby w najmniejszym stopniu narażały portal na konsekwencje. Nietrudno więc wyobrazić sobie, że prawo, które w założeniu miało pomóc twórcom, w efekcie doprowadzić do prewencyjnej cenzury oraz ograniczenia wolności słowa.
Co ciekawe, o tym, że wolność słowa może zostać poważnie ograniczona, mówi niemiecki europoseł Axel Voss, który jest największym orędownikiem wprowadzenia ACTA 2." ..

Jak wiec widać - elity władzy wszędzie zachowują się tak samo. Boją się wolności w Internecie i za wszelką cenę starają się ją ograniczyć.


Źródło: http://niepoprawni.pl/blog/elig/elity-wladzy-przeciw...

©: autor tekstu w serwisie Niepoprawni.pl | Dziękujemy! :).
Mińsk Mazowiecki Postów: 50642
sailor
Mińsk Mazowiecki, postów: 50642
Niedziela, 17 marca 2019 11:16:03
-3
0 -3
+ -
Tylko dla zalogowanych użytkowników
A. Żabierek: Działania bojowe 307 nocnego dywizjonu Lwowskich Puchaczy – kwiecień/maj 1943 roku

https://wprawo.pl/2019/03/11/a-zabierek-dzialani...
Mińsk Mazowiecki Postów: 50642
sailor
Mińsk Mazowiecki, postów: 50642
Niedziela, 17 marca 2019 20:09:42
-3
0 -3
+ -
Tylko dla zalogowanych użytkowników
Na Biedronia finansowanego przez Niemców zagłosują durnie albo zdrajcy

olski plebs ma kolejnego polityka, który będzie go należycie reprezentował. Oto Fragment wywiadu "Deutsche Welle" z Robertem Biedroniem, liderem finansowanej przez Niemców partii "Wiosna":



DW: Rozmawiamy w Berlinie. Jakich życzyłby Pan sobie stosunków polsko-niemieckich?

- Dobrosąsiedzkich! My jesteśmy partnerami. Powinniśmy traktować naszych przyjaciół po niemieckiej stronie tak jak najlepszego sąsiada na świecie. Dla nas Niemcy są najlepszym sąsiadem, nie ma alternatywy. W naszym interesie są dobre koleżeńskie stosunki z tym silnym graczem nie tylko w Europie, ale i na świecie. I to co się teraz dzieje w polityce polsko-niemieckiej jest kompletnie nierozsądne. Z Niemcami mamy do wyjaśnienia wiele spraw, choćby Nord Stream 2, ale Niemcy mogą być dla nas partnerem w rozwiązywaniu wielu problemów.

DW: Ale mamy z tym partnerem trudną historię. Czy Polska powinna domagać się od Niemiec reparacji za drugą wojnę światową?

- Oczywiście, że nie. To głupota. Czy Niemcy powinni zacząć domagać się oddania Słupska albo Wrocławia? Polacy chcą mieć w Niemczech dobrego sąsiada, chcą razem rozwiązywać problemy europejskie, chcą siedzieć razem przy wspólnym stole z Angelą Merkel i Emmanuelem Macronem, żeby załatwiać polskie problemy w Europie. Wywracanie stolika nie ma sensu. Niemcy poradzą sobie bez Polski, ale czy Polska poradzi sobie bez Niemców, kiedy Putin grasuje w Europie?

źródło:

https://www.dw.com/pl/robert-biedro (link is external)ń-jestem-europejskim-fundamentalistą/a-47941146



W tekście "Ziemie Zachodnie nie są rekompensatą" za II wojnę światową pisałem już:



Prof. Paweł Wieczorkiewicz mówił, że przyznanie Polsce Ziem Zachodnich było „gestem Stalina”, ale ten przecież musiał coś zrobić z wysiedlonymi z Kresów Polakami. Powróćmy do tematu relacji Polsko-niemieckich. Niemcy uznają je za dobre, jeśli sami narzucają Polakom ich tempo, jakość, a Polacy niczym słowiańskie półgłówki i frajerzy z amerykańskich filmów, mają pozycję klęczącą. Hańba. Co się stało z naszym niegdyś dumnym narodem!?

Do Wrocławia, najbardziej chamskiego – antypolskiego miasta w Polsce – w otoczeniu ochroniarzy ma czelność przyjeżdżać matka nazistów 88 –letnia Gudrun Burwitz, z domu Himmler...

Przedwojenną halę z 1913 roku nazywa się tam „Halą stulecia” na cześć bitwy pod Lipskiem w 1813 roku, gdzie zginął książę Józef Poniatowski. Hańba! Proszę zwrócić uwagę na mapy wyborcze – choć sam mam przodków z Kresów, to muszę przyznać, że tam, gdzie mieszkają Kresowiacy i ich potomkowie, zawsze wygrywają partie, które wstydzą się patriotyzmu.



„Niemieccy przyjaciele” we Wrocławiu maja się dobrze, ale to temat na inny tekst. Warto żeby Czytelnik się tym zainteresował.

Tymczasem Niemcy nie mają nam zamiaru oddać zrabowanych podczas II wojny światowej dzieł sztuki. W tym miejscu powróćmy do pogróżek bezczelnych potomków zbrodniarzy i złodziei:

- Wysuwanie przez Polskę roszczeń reparacyjnych grozi powrotem do dyskusji o polskich granicach - nie tylko zachodniej, lecz także wschodniej - napisał niemiecki historyk Gregor Schoellgen na łamach niedzielnego wydania "Frankfurter Allgemeine Zeitung" (FAZ).



- Zwrot Niemcom byłych obszarów niemieckich na wschód od Odry i Nysy byłby do pomyślenia tylko wtedy, gdyby dawne polskie obszary na wschód od Bugu zostały zwrócone Polsce, a to było właśnie nie do pomyślenia.

Źródło: http://niezalezna.pl/202859-bezczelnosc-niemieckieg... (link is external)

Ps. Na stronie „Miziaforum” użytkownik „Llubię” napisał: „jak się Niemcom marzą korekty granic, to proszę bardzo – niech się sami zgłoszą po te wschodnie do Litwy, czy Ukrainy , bo My ich nie chcemy , a te zachodnie są już Nasze”.


Źródło: http://niepoprawni.pl/blog/romuald-kalwa/na-biedroni...

©: autor tekstu w serwisie Niepoprawni.pl | Dziękujemy! :).
Mińsk Mazowiecki Postów: 50642
sailor
Mińsk Mazowiecki, postów: 50642
Środa, 20 marca 2019 13:58:43
-3
0 -3
+ -
Tylko dla zalogowanych użytkowników
afery, afery cd...

Fundacja Pro Civili

Fundacja Pro Civili powstała w połowie lat 90., z kapitałem założycielskim wynoszącym 300 000 złotych. Formalnie miała zajmować się wspieraniem oficerów Wojska Polskiego oraz innych osób, w tym także ich rodzin, które poniosły szkodę broniąc bezpieczeństwa i porządku prawnego III RP.

Jak podaje Wojciech Sumliński w książce „Niebezpieczne związki Bro­ni­sła­wa Komorowskiego” z dokumentów CBŚ, w których posiadanie wszedł autor wynikało, że głównymi założycielami Pro Civili byli Anton Wolfgang Kasco, poszukiwany listem gończym za malwersacje fi­nan­so­we w spółce Advantage, oraz Patryk Manfred Holletschek, twórca pierwszej w Polsce piramidy finansowej Global System, aresztowany przez policję w 1998 roku.

Patryk Holletschek był również zaangażowany w interesy z Olegiem Białym, oficjalnie będącym biznesmenem, pełnomocnikiem spółki Billa Poland. W rzeczywistości Oleg Biały był bezwzględnym gangsterem. Stał na czele grupy wywodzącej się z Grupy Wojsk Armii Sowieckiej stacjonujących w Le­g­ni­cy oraz członków ukraińskich grup przestępczych, zajmujących się za­ma­cha­mi bombowymi i zabójstwami na zlecenie. Grupa ta była ściśle powiązana z rosyjskim sektorem bankowym i osobami z najwyższych władz Rosji. Na terenie Warszawy blisko współpracowała z szefami mafii pruszkowskiej. Zwłaszcza z Leszkiem Danielakiem ps. „Wańka”, Jackiem Haronem i handlarzem bronią Leszkiem Grotem.

Miejscem spotkań była kawiarnia w Sejmie, a współpraca polegała na przemycie samochodów (również drogą lotniczą), handlu narkotykami, spirytusem, a nawet perfumami.
Zdaniem CBŚ skład osobowy Fundacji Pro Civili i jej działania, a także pro­wa­dzo­ne wokół niej działania osłonowe, wska­zy­wa­ły, że było to przedsięwzięcie zo­r­ga­ni­zo­wa­ne przez WSI pod ścisłym nad­zo­rem Ministerstwa Obrony Narodowej. W rok po stworzeniu Fundacji Pro Civili po­sze­rzo­no jej działalność o po­śre­d­ni­ctwo ubezpieczeniowe, handel sprzętem naukowo-technicznym, działalność w bra­n­żach budowlanej, przemysłu drzewnego, papierniczego, skórzanego, dzia­ła­l­ność usługową w branżach budowlanej, drzewnej, informatycznej i przemysłu spożywczego, a także organizowanie targów, wystaw, prze­ta­r­gów, aukcji oraz import i eksport. Pod koniec lat 90. Pro Civili działała w całym kraju i otworzyła dwa ośrodki zamiejscowe. Jeden przy firmie Quorum – Agencja Marketingowa w Krakowie, a drugi w kooperacji z Metro sp. z o.o. w Nowej Soli.

W tym czasie kierownicze stanowiska w Fundacji Pro Civili zajmowali między innymi generał Stanisław Świtalski, pułkownik III Zarządu WSI Marek Wolny, porucznik Marek Olifierczuk, poseł Samoobrony Janusz Maksymiuk oraz kapitan WSI Piotr Polaszczyk, który był prze­wo­d­ni­czą­cym Rady Fundacji Pro Civili, a w latach 2000-2001 przedstawiał się jako pełnomocnik Ministerstwa Obrony Narodowej. Ministrem obrony na­ro­do­wej był w tych latach Bronisław Komorowski.

Fundacja Pro Civili reprezentowała w Polsce austriackie firmy ubez­pie­cze­nio­we, a do pierwszych nadużyć doszło w ramach kooperacji z Fundacją Dziecko Warszawy. Następnie, aby wyłudzić podatek VAT utworzono kil­ka­dzie­siąt firm powiązanych osobowo i kapitałowo z Pro Civili. Z tymi pod­mio­ta­mi Fundacja Pro Civili zawierała setki fikcyjnych umów na sprzedaż i lea­sing nieistniejących produktów, maszyn rolniczych, samochodów i sys­te­mów komputerowych o wartości od setek tysięcy do kilkunastu milionów złotych. Przykładem udokumentowanej przez CBŚ działalności przestępczej były rozliczenia Fundacji ze spółką Ortis, od której Pro Civili kupowała sprzęt rolniczy, a następnego dnia sprzęt odsprzedawała spółce, a ta sprze­da­wa­ła go kolejnym spółkom-krzakom. Sprzedaż odbywała się je­dy­nie na fakturach.

Podobnie było z handlem systemami komputerowymi. Między innymi z sy­s­te­mem UNIMED, przeznaczonym do zarządzania dużymi jednostkami w słu­żbie zdrowia. Pro Civili podpisała z Fun­da­cją Rozwoju Integracji Dzieci trzy umowy leasingu programu UNIMED o łącznej wartości ośmiu milionów złotych. Za każdym razem cena była inna, co tłumaczono rzekomo inną wersją nieistniejącego produktu. Część wierzytelności z tych umów Fun­da­cja Pro Civili sprzedała spółce Pati Soft, a następnie kupiła od niej rze­ko­mo 300 stanowisk programu za kwotę wielokrotnie wyższą, wynoszącą ponad 12 milionów złotych.
Swoje działania Fundacja Pro Civili pro­wa­dzi­ła też na Wojskowej Akademii Te­ch­ni­cz­nej. Fundacja handlowała m.in. sys­te­mem komputerowym AXIS, który miał być rzekomo wytworzony przez Centrum Usług Produkcyjnych Wojskowej Aka­de­mii Technicznej. Nabywcą systemu miała być spółka Glicor, a kolejnym jego na­by­w­cą Fundacja Pro Civili, która le­a­sin­go­wa­ła te systemy spółce Kiumar. Na­s­tę­p­nie spółka ta sprzedała Fundacji Pro Ci­vi­li ten sam system za kwotę ponad 16 mi­lio­nów złotych, z czego zapłaciła tylko 9 mi­lio­nów. Transakcje z Wojskową Aka­de­mią Techniczną i spółką „Kiumar” były załatwiane osobiście przez prezesów Fu­n­da­cji Pro Civili Piotra Polaszczyka i Krzysztofa Werelicha. Celem wy­s­ta­wie­nia tych wszystkich faktur było obejście przepisów podatkowych i uzy­s­ka­nie dokumentów pozwalających na wyłudzanie nienależnych zwrotów podatków VAT w wysokości kilkudziesięciu milionów złotych, a późniejszym okresie także pranie brudnych pieniędzy mafii pruszkowskiej.

Osobą z mafii pruszkowskiej, związaną szczególnie z Fundacją Pro Civili był Jarosław Sokołowski ps. „Masa”, który na zarządcę swoich interesów zatrudnił Roberta Eckerta z Pro Civili, a ten zatrudnił kolejne osoby z Fu­n­da­cji. Warszawski klub Planete był częścią łączącą mafię pruszkowską i kie­ro­wa­ną przez WSI Fundację Pro Civili. Formalnym właścicielem klubu była firma Mekka, należąca do Susan Tonuzi, Amerykanki, żony Andreasa Ed­lin­ge­ra przedstawiciela włoskiej mafii w Polsce, która jako miejsce za­me­l­do­wa­nia w Polsce podawała miejsce zamieszkania Roberta Eckerta z Pro Civilli. Faktycznym właścicielem Planete był jednak Jarosław Sokołowski, posiadał też on nieoficjalne udziały w Pro Civili. Pracownicy Planete jeździli najdroższymi modelami Mercedesów, należącymi do Pro Civili, które po­cho­dzi­ły z komisu Margot w Bytomiu powiązanym ze złodziejami sa­mo­cho­dów, prowadzonym współpracownika Nikodema Skotarczaka ps. „Nikoś”, który z kolei był twórcą mafii samochodowej.

Fundacja Pro Civili sprzedawała natomiast samochody z firmy Sobiesława Zasady do Ministerstwa Obrony Narodowej, co ustalono podczas kontroli Urzędu Skarbowego, wszczętej po informacji o sprzedaży i leasingu przez Fundację programów komputerowych, które nie istniały. Ujawniono wtedy dokumenty wskazujące na powiązania Fundacji Pro Civili z firmą Mekka, z której w oparciu o umowę leasingową wpływały do Fundacji pieniądze „Masy”, które następnie prano. Piotr Polaszczyk zagroził kontrolerce Urzędu Skarbowego i działania kontrolne wstrzymano, a najważniejsze dokumenty zniknęły.

Z Fundacją Pro Civili związany był też IV oddział PKO BP na warszawskiej Pradze, który wykupywał od wierzytelności z tytułu umów leasingowych i fa­kto­rin­go­wych (umowy na dostawę towaru i usług), rzekomo zawartych z Wojskową Akademią Techniczną. Uczelnia kupowała sprzęt komputerowy czy lasery. Bank przejmował wierzytelność, ale nie sprawdzał, czy WAT rzeczywiście ma zakupione towary. Nie sprawdzano też rzetelnie spółek. Jako zabezpieczenie umów przyjęto np. wyciąg z pszczelego jadu do pro­du­kcji kosmetyków i leków, wyceniony na ponad 100 mln zł. Jad wciąż ma znajdować się w sejfach banku. Proceder ten był możliwy dzięki przy­chyl­no­ści dyrektora IV oddziału banku Jerzego Sutora, byłego pracownika straży granicznej, który szybko awansował ze zwykłego wartownika banku w Grójcu.

Proceder urwał się jesienią 1999 roku, gdy WAT wyparł się umów. Dyrektor Jerzy Sutor stracił pracę, a bank wpisał w straty 113 mln zł. Prokuratura nie ustaliła, gdzie przepadła lwia część pieniędzy. Majątek zniknął na zagranicznych kontach i w rajach podatkowych, w tym na Cyprze. Zarzuty za udział w tym procederze postawiono w 2013 roku Piotrowi Polaszczykowi. Jerzy Sutor według prokuratury miał popełnić samobójstwo. Zginął strze­la­jąc do siebie 3 razy z broni palnej, w tym raz z 3 metrów. Funkcjonariusze CBŚ w swoim śledztwie stwierdzili 17 osób związanych z Fundacją Pro Civili, które popełniło samobójstwo bądź zginęło w dziwnych oko­licz­no­ś­ciach.
BRONISŁAW KOMOROWSKI A FUNDACJA PRO CIVILI

Funkcjonariusze CBŚ ustalili, że wyłudzanie kredytów organizował Ros­ja­nin posługujący się personaliami Igor Kopylow, współdziałający z WSI i mafią pruszkowską. Miał niezbędne pełnomocnictwa wydane przez Mi­ni­ster­stwo Obrony Narodowej, do zapoznawania się z pracami badawczymi Wojskowej Akademii Technicznej, obejmującymi nawet tajemnice pań­stwo­we oraz o procesy ich wdrażania na potrzeby Sił Zbrojnych Rzecz­po­spo­li­tej Polskiej. Szczególnie interesował go nowoczesny system ra­kie­to­wy. Świadkowie potwierdzili, że Igor Kopylow regularnie kontaktował się z Piotrem Polaszczykiem, który według tych samych świadków miał dostęp do Bronisława Komorowskiego, który był na bieżąco informowany o dzia­ła­l­no­ści Igora Kopylowa i miał w tej kwestii pełne rozeznanie, nie zrobił jed­nak nic aby ją powstrzymać. Ponadto to WSI, które odpowiadały za kontr­wy­wia­do­w­czą osłonę technologii rozwijanych w ramach projektów ba­daw­czych na WAT, same przekazały je w ręce Igora Kopylowa.
Kluczowymi postaciami w tym procederze, a także w dopuszczeniu do wyłudzania setek milionów złotych z WAT, był właśnie Bro­ni­sław Komorowski, a także generał Andrzej Ameljańczyk i zastępca komendanta WAT do spraw ekonomiczno-organizacyjnych puł­ko­w­nik Janusz Łada, który przekroczył swoje up­ra­w­nie­nia i podpisał zgodę na założenie ra­chu­n­ku w IV oddziale PKO BP w Warszawie. Płk Janusz Łada udzielił też pełnomocnictw do korzystania z konta osobom związanym z Fundacją Pro Civili. Skompromitowanego płk. Janusza Ładę zastąpił pułkownik WSI Romuald Miernik, były zastępca dowódcy 36. oddziału Zarządu III WSI, w którym powstał specjalny zespół operacyjny do spraw malwersacji na WAT. Utrudniał on śledztwo jak tylko mógł, regularnie informował osoby zaangażowane w działalność Fundacji Pro Civili o wszystkich posunięciach prokuratury i Urzędu Kontroli Ska­r­bo­wej w sprawie śledztwa na WAT. W śledztwie tym Prokuratura Okręgowa w Warszawie odgrywała podrzędną rolę względem WSI, które miały zadbać o wyciszenie sprawy.

Śledztwo prokuratury przez siedem lat pozostawało na etapie po­stę­po­wa­nia przygotowawczego, w którym nie podjęto decyzji o postawieniu ko­mu­ko­l­wiek zarzutów. Tymczasem w śledztwie prowadzonym przez CBŚ nie­o­mal natychmiast odnotowano pierwsze sukcesy. Trzy miesiące po pie­r­wszym meldunku oficerów CBŚ do Komendanta Głównego Policji w MON zainicjowano działania prowadzące do zamknięcia śledztwa w sprawie Pro Civili. Dużą rolę odegrał tutaj szef WSI generał Tadeusz Rusak, który zażądał oddania śledztwa WSI i zakazując policji podejmowania ja­kich­ko­l­wiek działań w sprawie Fundacji. Śledztwo w sprawie Fundacji Pro Civili odebrały CBŚ Wojskowe Służby Informacyjne, które nie dopuściły do peł­ne­go zrealizowania wątku śledztwa dotyczącego nadużyć na WAT.

Akcję osłaniającą Fundację Pro Civili prowadził Zarząd III WSI oraz war­sza­w­ski oddział Kontrwywiadu WSI. Do jej realizacji powołano specjalny od­dział operacyjny pod nadzorem pułkownika Kazimierza Mochola oraz puł­ko­w­ni­ka Józefa Łangowskiego. Według dokumentów śledczych ujawnionych przez Wojciecha Sumlińskiego dla akcji osłaniającej zastosowano kontrolę operacyjną, podsłuchy i obserwacje. Uruchomiono sieć współ­pra­co­w­ni­ków, tzw. „śpiochów”, czyli głęboko zakonspirowanych agentów, uru­cha­mia­nych do specjalnych zadań. Byli oni pozyskani do służb m.in. przez Piotra Polaszczyka. Zwerbowano też do współpracy urzędnika Urzędu Kontroli Skarbowej. Wykorzystano też mafię pruszkowską i współpracujących z nią międzynarodowych gangsterów takich jak Jeremiasz Barański, Oleg Biały, czy Igor Kopylow, a także najwyższych rangą przedstawicieli tajnych służb i świata polityki, takich jak Bronisław Komorowski.

Z materiałów śledczych opisanych przez Wojciecha Sumlińskiego, wy­ni­ka­ło, że ówczesny minister obrony narodowej Bronisław Komorowski, w spo­sób szczególny traktował wszystko co wiązało się z Wojskową Akademią Techniczną i interesami tej uczelni. Szczególnie podejście Bronisława Ko­mo­ro­w­skie­go zaznaczyło się w sprawie dr. Krzysztofa Borowiaka, który przy­go­to­wał program restrukturyzacji szkolnictwa wojskowego, obejmujący też Wojskową Akademię Techniczną, zakładając połączenie jej wraz z innymi uczelniami w jeden Uniwersytet Obrony Narodowej. Dr Krzysztof Borowiak, jako Dyrektor Departamentu Nauki i Szkolnictwa Wojskowego MON nie był zapraszany przez kierownictwo MON na spotkania dotyczące szkolnictwa wojskowego, bez przedstawicielstwa jego departamentu podejmowano decyzje o przyszłym kształcie systemu szkolnictwa wojskowego.

Spotkało się to z ostrym sprzeciwem dr. Krzysztofa Borowiaka i został on wezwany przez Bronisława Komorowskiego, który odtworzył mu spo­rzą­dzo­ne przez WSI nagranie, w którym dr Borowiak miał grozić posłowi Sta­ni­sła­wo­wi Głowackiemu z AWS, przewodniczącemu sejmowej Komisji Obrony Narodowej, a w rzeczywistości wyrażał głębokie zaniepokojenie zaistniałą sytuacją w MON. Na tej podstawie dr Krzysztof Borowiak został oskarżony o działanie sprzeczne z interesami MON i ingerowanie w sprawy, które nie powinny go dotyczyć. Bronisław Komorowski przedstawił mu ultimatum, którym albo poprze projekt zmian na Wojskowej Akademii Technicznej, przygotowany przez Sztab Główny MON, albo zostanie zwolniony. Po 4 la­tach decyzję o odwołaniu dr. Krzysztofa Borowiaka podważył Sąd Okręgowy w Warszawie, orzekając prawomocnie, że nie istniały żadne podstawy do zwolnienia Bronisława Komorowskiego.

Według notatki sporządzonej przez CBŚ:
(…) [Bronisław Komorowski] wykorzystując posiadaną pozycję pró­bo­wał wdrożyć rozwiązania korzystne tylko dla określonej grupy in­te­re­sów, związanej z Fundacją Pro Civili. Nie można wykluczyć, że za­s­to­so­wa­ny szantaż miał związek z malwersacjami grupy przestępczej skupionej wokół Fundacji Pro Civili, która wyłudziła z WAT kwotę blisko 400 milionów złotych. Współodpowiedzialnym za taki stan rzeczy był Bronisław Komorowski.

Odpowiedzialność za przestępstwa dokonane przez Fundację Pro Civili wy­ni­ka­ła nie tylko z jego nadzoru nad WSI jako ministra obrony narodowej, ale także z całkowitej jego pasywności w tej sprawie. W efekcie WSI w ca­ło­ści kontrolowały sytuację poprzez siatkę swoich współpracowników i za­cie­ra­ły ślady prowadzące do Zarządu III WSI. W operacji zacierania śladów brali udział również gangsterzy z mafii pruszkowskiej i zabójcy związani bezpośrednio z Igorem Kopylowem, którzy eliminowali fizycznie osoby stanowiące zagrożenie dla działalności Fundacji Pro Civili.

O wiedzy jaką miał Bronisław Komorowski o działaniach Fundacji Pro Civili świadczyć może rozmowa z Komorowskim, którą nagrał Wojciech Sumliński. Ówczesny marszałek Sejmu umówił się z dziennikarzem na rozmowę o WSI, dotyczącej między innymi ich rozwiązania, któremu Bronisław Komorowski, jako jedyny poseł Platformy Obywatelskiej był przeciwny. W czasie rozmowy marszałek Komorowski chętnie udzielał informacji, zmieniło się to w momencie, gdy padło pytanie o Fundację Pro Civili. Bronisław Komorowski zapytał Wojciecha Sumlińskiego czy wie co robi i dał mu minutę na opuszczenie gabinetu. Nagranie tej rozmowy nigdy nie zostało opublikowane, znajduje się w archiwach TVP.

Działalność Fundacji Pro Civili została zawieszona przez ówczesnego prezesa Wiesława Bruździaka, który został szefem ochrony w szwajcarskim Cottbus Banku. Pieniądze stracone przez Skarb Państwa, także poprzez defraudacje na WAT nigdy nie zostały odzyskane. Nie ustalono, gdzie ostatecznie trafiły wyprane pieniądze, które transferowano na Cypr. Wiadomo jedynie, że do Rosji, gdzie rozdzielono je na tysiące firm-krzaków, a te z kolei tworzyły kolejne spółki-córki itd. Należy przypomnieć, że ad­mi­nis­tra­to­rem aktywów Cottbus Banku był Peter Vogl, znany jako „kasjer le­wi­cy”, a którego dotyczyła tzw. afera Petera Vogla.

Szwajcarscy prokuratorzy stwierdzili istnienie ponad trzydziestu rachunków w Cottbus Banku i Banku EFG w Zurychu, przez które transferowano pieniądze na łapówki dla polityków i innych osób wspierających dzia­ła­l­ność Fundacji Pro Civili. Łącznie było to ponad pięćdziesiąt milionów franków szwajcarskich. Wszystkie postępowania karne dotyczące dzia­ła­l­no­ści Fundacji Pro Civili, także tych dotyczących defraudacji na WAT zostały umorzone. Jak wynikało z dokumentacji, którą opisał Wojciech Sumliński, stało się tak dzięki protekcji ludzi z najwyższych stanowisk w MON, a wy­pra­ne pieniądze stanowią kapitał do dalszych, prowadzonych na jeszcze szerszą skalę działań przestępczych.
http://yelita.pl/artykuly/art/fundacja-pro-civi...
Mińsk Mazowiecki Postów: 50642
sailor
Mińsk Mazowiecki, postów: 50642
Czwartek, 21 marca 2019 09:22:41
-1
+1 -2
+ -
Tylko dla zalogowanych użytkowników
LGBT w Rosji: Rozkoszna dupa Lenina

Na początku lat siedemdziesiątych XX wieku we Francji ukazała się książka „Wielcy homoseksualiści” J.W. Sokołowa. W Związku Sowieckim krążyła ona jako wydanie samizdatowe (publikacja rozpowszechniana w Związku Radzieckim bez wiedzy i zezwolenia władz) zagrożone wieloletnim więzieniem dla każdego posiadacza. W książce tej jako jednym z najważniejszych „wielkich homoseksualistów” jest Lenin. Dopiero w 2010 roku książka została opublikowana. Od czasów, gdy Sokołow mógł dotrzeć do surowo wcześniej zakazanych dokumentów, zainteresowały go dokumenty osobiste działaczy tak zwanego „leninowskiego” naboru /zaciągu/, czyli elitarny rdzeń sowieckiego bolszewizmu. Zwrócił szczególną uwagę na tych działaczy, którzy zostali poddani represjom po śmierci Lenina. Udało mu się przejrzeć dokumenty niektórych i opublikować.

https://www.fronda.pl/a/lgbt-w-rosji-rozkoszna-dupa-...
Mińsk Mazowiecki Postów: 50642
sailor
Mińsk Mazowiecki, postów: 50642
Czwartek, 21 marca 2019 09:23:21
-2
0 -2
+ -
Tylko dla zalogowanych użytkowników
Biskupi apelują o wycofanie budzących wątpliwości etyczne i prawne rozwiązań zawartych w tzw. Karcie LGBT

https://www.magnapolonia.org/biskupi-apeluja-o-wycofanie-bu...
Mińsk Mazowiecki Postów: 50642
sailor
Mińsk Mazowiecki, postów: 50642
Czwartek, 21 marca 2019 09:24:37
-3
0 -3
+ -
Tylko dla zalogowanych użytkowników
IPN rozpoczął na warszawskim Polu Mokotowskim prace poszukiwawcze ofiar komunizmu

IPN rozpoczął prace archeologiczne na terenie Pola Mokotowskiego w Warszawie, które mają na celu odnalezienie miejsc pochówku ofiar komunizmu. Specjaliści Instytutu chcą odnaleźć szczątki osób straconych przez bezpiekę w dawnym areszcie przy ul. Rakowieckiej.

https://www.magnapolonia.org/ipn-rozpoczal-na-warszawskim-p...
Mińsk Mazowiecki Postów: 50642
sailor
Mińsk Mazowiecki, postów: 50642
Piątek, 22 marca 2019 22:48:38
-1
0 -1
+ -
Tylko dla zalogowanych użytkowników
Adiutant Józefa Kurasia „Ognia”

4 kwietnia na cmentarzu Rakowickim w Krakowie odbędzie się uroczysty pogrzeb Stanisława Ludzi – adiutanta Józefa Kurasia „Ognia”. „Jego losy doskonale obrazują logikę działań bezpieki wobec żołnierzy powojennego antykomunistycznego podziemia” – tłumaczy w rozmowie z PAP dyrektor krakowskiego oddziału IPN dr hab. Filip Musiał.

https://niezalezna.pl/264291-adiutant-jozefa-kurasia...
Mińsk Mazowiecki Postów: 50642
sailor
Mińsk Mazowiecki, postów: 50642
Wtorek, 26 marca 2019 09:25:29
-3
0 -3
+ -
Tylko dla zalogowanych użytkowników
Pomaska - hiena z Małej Sycylii

Głośno się zrobiło ponownie w całej Polsce o Małej Sycylii i jej poczynaniach w związku z wideo pokazującym alkoholowe zakupy pani prezydent w towarzystwie ochroniarzy opublikowanym przez dziennikarza pracującego w portalu Trójmiasto.pl. Wideo dało początek całej kaskadzie skandalicznych nacisków na dziennikarza i innych pracowików lokalnych mediów, której inicjatorką stała się posłanka PO pani Pomaska. Dzięki tym poczynaniom pani Pomaska zasłużyła sobie na tytuł hieny z Małej Sycylii. Takie jest tło, które skłoniło mnie do opisania moich perypetii związanych z moją aktywnością na wspomnianym portalu.

Od paru lat umieszczam na forum Trójmiast, w zakładce "Hydepark'", teksty takie same lub podobne do tych jakie publikuję w salonie24. Możecie sobie Państwo wyobrazić jakie reakcje wśród bywalców tego forum sympatyzujących z postkomuną te teksty wywołują. Bluzgi, epitety, domaganie się zablokowania mnie, usunięcia moich postów z forum i co jakiś czas redakcja to robiła. Po zniesieniu blokady, wracałem i dalej publikowałem. Wskutek głósów przeciwnych poruszaniu tematów politycznych redakcja zdecydowała się na dodanie do zakładki podzakładki "polityka", a potem wprowadzenia nowej, odrębnej od Hydeparku, zakładki "polityka". Na szczęśćie każdy temat da się sformułować tak, żeby zmarginalizować w nim bezpośrednie odniesienia polityczne. Kolejne naciski doprowadziły jedna do tego, że ponownie mnie zablokowano.

Chyba każdy dostrzega absurd jakim jest eliminowanie tematyki politycznej z działu pod nazwą "Hydepark", który pokazuje pawdziwą naturę Małej Sycylii. Absurd widoczny gołym okiem nie razi jednak redakcji portalu trójmiasto.pl i jej mocodawców. Absurd to ich drugie imię przecież, wystarczy posłuchać pani Pomaski.

A tu wyimek z tej kaskady zainicjowanej przez platfusów:

https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/439565-kobieta-w... (link is external)


Źródło: http://niepoprawni.pl/blog/zetjot/pomaska-hiena-z-ma...

©: autor tekstu w serwisie Niepoprawni.pl | Dziękujemy! :).
Mińsk Mazowiecki Postów: 50642
sailor
Mińsk Mazowiecki, postów: 50642
Wtorek, 26 marca 2019 09:28:13
-3
0 -3
+ -
Tylko dla zalogowanych użytkowników
Wiosna...

http://niepoprawni.pl/blog/maciej1965/wiosna

Mińsk Mazowiecki Postów: 50642
sailor
Mińsk Mazowiecki, postów: 50642
Środa, 27 marca 2019 19:21:00
-1
+1 -2
+ -
Tylko dla zalogowanych użytkowników
Kara śmierci za korupcję dla urzędników – takie prawo obowiązywało w II RP od 1920 r. Za wręczenie łapówki także śmierć lub długie więzienie

" przyjęcia bądź podarunku lub innej korzyści majątkowej, bądź obietnicy takiego podarunku lub innej korzyści majątkowej, danych w zamiarze skłonienia go do pogwałcenia obowiązków urzędowych lub służbowych, albo żądania takiego podarunku lub korzyści majątkowej;

innego przestępstwa służbowego, popełnionego z chęci zysku i z pogwałceniem obowiązków urzędowych lub służbowych w b. dzielnicach rosyjskiej i pruskiej, a w b. dzielnicy austriackiej nadużycia władzy urzędowej, popełnionego z chęci zysku – będzie karany śmiercią przez rozstrzelanie."

https://niezlomni.com/kara-smierci-za-korupcje-dla-u...
Mińsk Mazowiecki Postów: 50642
sailor
Mińsk Mazowiecki, postów: 50642
Środa, 27 marca 2019 19:23:36
-3
0 -3
+ -
Tylko dla zalogowanych użytkowników
kraina afer cd

„Katia dla Windows" - Pierwsza afera Centrozapu

Operacja „Katia dla Windows” była przygotowana perfekcyjnie – łańcuszek pośredników, spółki założone w „rajach podatkowych” i banki w egzo­tycz­nych krajach. Badali ją funkcjonariusze Urzędu Ochrony Państwa. Okazało się, że jednym z ogniw afery były spółki, przez które przepływały – w połowie lat 90. ubiegłego wieku – dyskietki z oprogramowaniem. Firmy Hacosan i Protex Poland z Warszawy kupiły prawa autorskie do produkcji pro­gra­mu „Katia dla Windows”, rosyjskojęzycznej wersji aplikacji dla właścicieli hurtowni.

Mający status zakładu pracy chronionej Hacosan rzeczywiście zajmował się kopiowaniem dyskietek z nieistniejącym programem „Katia dla Win­dows”. Część praw autorskich miano kupić w Liechtensteinie od firmy, która była powiązana z jednym z oskarżonych. Dzięki temu pod pretekstem zobowiązań finansowych dokonywano zagranicznych transferów pieniędzy ze zwrotu VAT.

Śledczy szybko ustalili, że spółka Hacosan wystawiła dla firmy MSP, której prezesem był Sergiusz W., 14 faktur na sprzedaż programu „Katia dla Windows”. Kolejne trzy faktury dla MSP Sp. z o.o. wystawiła firma „MSP – Informatyka bez granic” Sp. z o.o. w Warszawie. Obie spółki miały siedzibę pod tym samym adresem. Zakupione w Hacosan i „MSP – Informatyka bez granic” programy „Katia dla Windows” spółka MSP wyeksportowała do firm: Abantas UAB w Wilnie oraz T.O.O. Grebo w Tuapse i Nowoczerkasku w Rosji. Do Wilna dyskietki trafiały drogą lotniczą od razu z Warszawy, zawsze przez Wiedeń.

Litewskie firmy potwierdzały otrzymanie towaru, a firma Centrozap (grupa hutnicza, która w czasach PRL zajmowała się także nielegalnym handlem bronią) wystawiała fakturę za pośrednictwo. Po dotarciu na miejsce „Katia” była przepakowywana i za znacznie mniejsze pieniądze sprzedawana np. w Singapurze lub Hongkongu albo niszczona.

Centrozap SA był jedynie pośrednikiem przy eksporcie na Litwę dyskietek z programem. W sumie firma MSP wysłała za granicę 11850 sztuk programu wartości ponad 6 mln dol. Z tytułu zwrotu podatku VAT za eksport programu „Katia dla Windows” tylko ta spółka dostała 3,2 mln zł. Jedną z firm, za pośrednictwem której dokonano fikcyjnego eksportu programu „Katia dla Windows”, była właśnie MSP Sp. z o.o. z Warszawy.

Powstała w 1990 roku. Jej właścicielami byli: Sergiusz W., Marek G. i Piotr S. Urząd Kontroli Skarbowej w Warszawie przeprowadził kontrolę w MSP. Stwierdzono, że spółka MSP nie posiada oryginałów dokumentów zakupu programu w okresie od sierpnia do grudnia 1994 r., gdyż zostały zalane kwasem siarkowym i zniszczone.

Tak jak w przypadku innych firm biorących udział w nielegalnej operacji – krążyły jedynie faktury. Dyskietki z programem stanowiły „zasłonę dymną” dla tych operacji finansowych. Nawet jeśli je wysyłano, to kosztowały ułamek zagarniętej kwoty. Podczas śledztwa wielokrotnie natykano się na informacje wskazujące na to, ze była to operacja „zielonych” służb. Jej celem było zarobienie pieniędzy dla nich. Nigdy nie udało się odzyskać milionów dolarów wytransferowanych poprzez Bank Handlowy na zagraniczne konta.

Gra na przedawnienie - To w części wyjaśnia, dlaczego śledztwo dotyczące afery wyłudzenia ponad 25 mln złotych podatku VAT w czasie fikcyjnego eksportu programu komputerowego „Katia dla Windows” do Rosji i Tadżykistanu trwało aż pięć lat. Oprogramowanie było bezwartościowe, ale oficjalnie wartość dostawy wynosiła 45 mln dol. W transakcjach uczestniczył łańcuch firm, m.in. z Wiednia i Liechtensteinu – pieniądze były transferowane np. do Malezji, a prowizje – jak się potem okazało – trafiały do pracowników wojskowych służb zatrudnionych „pod przykryciem” w Centrozapie.

Prokurator oskarżył Mirosława G., Jacka G., Konrada G. i Karola G. o to, że od kwietnia 1994 roku do października 1995 roku dokonali wielu oszustw finansowych w związku z fikcyjnym eksportem „Katia dla Windows”. Dzięki temu mieli otrzymać zwrot podatku VAT. Zdaniem prokuratury narazili Skarb Państwa na straty wysokości ponad 25 mln zł. Razem z nimi na ławie oskarżonych zasiadło troje byłych pracowników Centrozapu, bo spółka ta pośredniczyła w eksporcie programu do krajów byłego ZSRR.

Akt oskarżenia trafił do Sądu Rejonowego w Katowicach we wrześniu 2000 roku. Wszyscy sędziowie jednak zażądali wyłączenia ich z orzekania. Żona Romana D., jednego z oskarżonych pracowników Centrozapu, była w latach 80. przewodniczącą wydziału karnego w tym sądzie, a teraz jest adwokatem. Miesiąc później Sąd Okręgowy przychylił się do wniosku sędziów i skierował sprawę do sądu w Bytomiu. Akta sprawy w momencie przekazania jej z prokuratury do sądu liczyły prawie 200 tomów.

Zaskoczenie wywołał wybór bytomskiego sądu, który miał wtedy duże zaległości w rozpatrywaniu spraw karnych. Jednak sąd ten także nie chciał zajmować się skomplikowaną sprawą „Katii dla Windows” – prezes sądu zwrócił się w listopadzie 2000 r. do Sądu Okręgowego w Katowicach, aby przekazano ją do Sądu Rejonowego w Warszawie. Uzasadniał to tym, że mieszka tam czterech oskarżonych i 23 świadków. Bezskutecznie. Wniosek trafił do Sądu Apelacyjnego w Katowicach i 4 kwietnia 2001 r. został odrzucony. Prokurator Jacek Więckowski, który jest autorem aktu oskarżenia, pisał: „Cała dotychczasowa aktywność sądu I instancji nakierowana jest na to, aby nie rozpocząć rozpatrywania sprawy karnej”.

Proces przed Sądem Rejonowym w Bytomiu przez ponad rok nie mógł się rozpocząć z powodów proceduralnych. Kiedy wreszcie ruszył – trwał 7 lat! W 2005 roku po raz pierwszy zapadł wyrok. Panowie G. zostali skazani na kary więzienia, byli pracownicy Centrozapu – uniewinnieni. Prokuratura wniosła apelację od wyroku i proces ruszył od nowa przed Sądem Okręgowym w Katowicach. Tam w listopadzie 2011 roku zapadł nieprawomocny wyrok. Prokuratura i oskarżeni wnieśli apelację do Sądu Apelacyjnego.

Kluczem do wyjaśnienia tej sprawy okazali się czterej panowie G., a wła­ś­ci­wie ich życiorysy. Od samego początku śledczy byli pewni, że „panowie G.” są powiązani z wojskowymi służbami specjalnymi. – O tym świadczy skala działania, a także to, że afera z „Katią” nie była ich pierwszym sposobem na wyłudzenie pieniędzy z budżetu. Podobna historia odbyła się z ich udziałem w Krakowie i na Wybrzeżu.

Czy nad oskarżonym Romanem D. z Centrozapu został rozłożony pa­ra­sol ochronny? Śledztwo w tej sprawie prowadziła delegatura UOP w Ka­to­wi­cach. Nieoficjalnie wiadomo, że to on poinformował służby o całym pro­ce­de­rze. Na co liczył?

Jesteśmy niemal pewni, że D. przyszedł do nas w 1995 r. po tym, jak zorientował się, jaka jest skala afery i jakie osoby są w nią zamieszane. Najbardziej nas zdziwiło to, że potem bez problemu podobny przekręt odbył się w tej samej spółce z radiometrami, które eksportowano na zachód – powiedziała osoba zorientowana w kulisach ówczesnego śledztwa.
Celowe zatopienie Centrozapu

Czy to agenci wojskowych służb specjalnych doprowadzili do spe­ta­ku­lar­ne­go upadku katowickiego Centrozapu, by ukryć, że wcześniej wy­pro­wa­dzo­no z niego co najmniej 100 milionów złotych? Teza ryzykowna, ale jest pewien trop. W raporcie o likwidacji WSI wyszło na jaw, że w Centrozapie pracowało 19 agentów Wojskowych Służb Informacyjnych, dwa razy więcej niż w Stalexporcie i znacznie więcej niż w Bumarze (12), który działa w branży zbrojeniowej.

Okazało się, że to wojskowe służby specjalne stały za utworzeniem w Düsseldorfie w Niemczech Funduszu Rozwoju Eksportu (FRE), a potem za niezgodnym z prawem korzystaniem z jego pieniędzy. Fundusz był własnością Centrozapu, który nie mógł się później doliczyć prawie miliona euro. Prokuratura wojskowa ustaliła, że 19 agentów WSI, działających w Centrozapie, to jedynie współpracownicy WSI, osoby cywilne, więc nie podlegają wojskowemu wymiarowi sprawiedliwości.

Z dokumentów, wynika, że Fundusz Rozwoju Eksportu działał już w latach 80. ubiegłego stulecia, a powołany został m.in. w celach promocyjnych. Na koncie w Niemczech były pieniądze, z których wypłacano diety dla polskich delegacji (w kwotach od 2 do 5 tys. marek), a także wynagrodzenia i prowizje dla zagranicznych partnerów (od 15 do 30 tys. marek). Procedura była prosta: „diety” wypłacano na polecenie telefoniczne wydawane przez ówczesnego szefa Centrozapu. Nie wymagano pokwitowania tej kwoty ani przedstawienia rozliczeń.

Fundusz został zlikwidowany w 2000 roku, ale nie wszystkie wydatki zostały rozliczone, bo brakuje dokumentów, a byli prezesi firmy w pi­sem­nych wyjaśnieniach albo zasłaniają się niepamięcią, albo po­uf­noś­cią ówczesnych porozumień.

Wątek finansowania służb specjalnych z pieniędzy Centrozapu SA pojawił w sprawie karnej, dotyczącej próby bezprawnego wykupienia akcji spółki za jej własne pieniądze na przełomie lat 1999–2000. W roli nabywcy występowała nic nieznacząca, zadłużona Agencja Węgla i Stali w Ka­to­wi­cach, a w tle – Konsorcjum Finansowo-Inwestycyjne Colloseum.

Po wykryciu przez UOP afery „Katii dla Windows” Centrozap wpadł w poważne kłopoty finansowe. W 2000 roku Urząd Kontroli Skarbowej w Katowicach zarzucił firmie „pozorność transakcji”. Inspektor Urzędu Kontroli Skarbowej na podstawie materiałów prokuratorskiego śledztwa stwierdził, że skoro oskarżeni o udział w aferze są jej pracownicy, to spółka brała udział w wyłudzaniu podatku VAT. Fiskus doprowadził do upadku giełdowej spółki. Nałożył na Centrozap karę – ponad 80 mln zł wraz z odsetkami. Podobną karę spółka otrzymała za handel radiometrami (ponad 25 mln złotych), podczas którego zastosowano podobny mechanizm wyłudzeń. Centrozap SA zmienił nazwę na Ideon i skierował sprawę do sądu – ten uznał, że państwo ma zapłacić firmie prawie 30 milionów złotych odszkodowania.

Sąd Rejonowy w Katowicach w 2012 roku skazał Mariusza S., byłego wiceszefa katowickiej delegatury UOP, za utrudnianie śledztwa w tzw. aferze Centrozapu. Po zatrzymaniu w 2001 r. bronił go ówczesny premier Jerzy Buzek, doprowadzając do dymisji Lecha Kaczyńskiego pełniącego wówczas funkcję ministra sprawiedliwości.

Doniesienie do Urzędu Ochrony Państwa złożył jeden z pracowników Centrozapu, który podejrzewał, że z firmy wypływają wielkie pieniądze, stanowiące nielegalne źródło finansowania WSI – straty oszacowano na ok. 100 mln zł. Chodziło o sprzedaż przez Centrozap radiometrów oraz rosyjskojęzycznego oprogramowania o nazwie Katia do Hongkongu, Singapuru i Tadżykistanu. Oprogramowanie było bezwartościowe, ale oficjalnie wartość dostawy wynosiła 45 mln dol. W transakcjach uczestniczył łańcuch firm, m.in z Wiednia i Liechtensteinu – pieniądze były transferowane np. do Malezji, a prowizje do oficerów WSI zatrudnionych w Centrozapie.

Z raportu z likwidacji WSI wynika, że Centrozap był pod ochroną wy­wia­du wojskowego i pracowało w nim 19 oficerów WSI.

Szefem firmy był wtedy Ireneusz Król, kilka lat później jeden z liderów katowickiej Platformy Obywatelskiej.

Według prokuratury kpt. Mariusz S. rozkazał podwładnym, by zbierali materiały niezwiązane bezpośrednio ze śledztwem, potem polecił wyłączyć je z akt postępowania. Miał też grozić naczelnikowi wydziału śledczego katowickiej delegatury UOP zwolnieniem z pracy, jeśli byłemu pre­ze­so­wi Centrozapu Henrykowi M. zostaną postawione zarzuty. Prokuratorzy podejrzewali również, że spotkał się z Henrykiem M., by uprzedzić go o możliwym zatrzymaniu. Gdy śledczy zażądali dostępu do materiałów UOP-u, w tym do służbowego komputera, S. odmówił, co ostatecznie spowodowało jego zatrzymanie i aresztowanie. Kiedy od tej decyzji odwołał się jego obrońca, areszt został uchylony. Co ciekawe, w trzyosobowym składzie sędziowskim, który podjął tę decyzję, był sędzia Ryszard Milewski, który dał się poznać jako dyspozycyjny sędzia (nagranie rozmowy Milewskiego z rzekomym urzędnikiem z Kancelarii Premiera Donalda Tuska w sprawie aresztu Marcina P., prezesa Amber Gold upubliczniła we wrześniu „Gazeta Polska Codziennie”).

W 2001 r. w obronie S. wystąpili szefowie innych delegatur UOP-u, którzy za niego poręczyli. Ówczesny koordynator służb specjalnych Janusz Pałubicki zarzucił prokuraturze łamanie prawa, a premier Jerzy Buzek stwierdził, że działania śledczych naruszyły spokój społeczny i zmniejszyły poczucie bezpieczeństwa, a nawet przeszkadzają w chwy­ta­niu przestępców.
Odpierając zarzuty, Lech Kaczyński, ówczesny minister sprawiedliwości, w liście do premiera Buzka napisał:
„Na słowa potępienia, a nawet dymisję, zasłużyłbym wtedy, gdybym powstrzymał działania wymiaru sprawiedliwości wobec oficera UOP, lub też nakazał czynności, które mogłyby pracę tego wymiaru sprawiedliwości utrudnić. Nie uczyniłem tego, a więc wywiązałem się z moich konstytucyjnych obowiązków. Niestety, po zatrzymaniu funkcjonariusza UOP miały miejsce wydarzenia, które wskazują na to, jak słabo umocowana jest w Polsce ciągle praworządność, jak mocno oddziałują wzorce dawnego systemu. Z najwyższym zdumieniem konstatuję, że Pan Premier nie tylko nie ukrócił działań w oczywisty sposób kwestionujących zasady praworządności i nie wyciągnął wniosków wobec ich sprawców, ale w dużej mierze je poparł, chociażby poprzez wyrażanie chęci złożenia poręczenia”.

Premier Jerzy Buzek (TW-Karol) zdymisjonował Lecha Kaczyńskiego z funkcji ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego. Osta­tecz­nie Mariusz S. został skazany na rok i trzy miesiące więzienia w za­wie­sze­niu oraz grzywnę. Po latach okazało się, że śp. Lech Kaczyński miał rację.

Lech Kaczyński zdobył sławę:
Sprawa Centrozapu miała wpływ na wybór Kaczyńskieg na prezydenta. Lech Kaczyński był w rządzie Jerzego Buzka ministrem sprawiedliwości. W tamtym czasie toczyło się śledztwo związane z realizowanym przez Centrozap kontraktem dotyczącym wysyłki rosyjskojęzycznego opro­gra­mo­wa­nia na Wschód. Śledztwo prowadziła katowicka delegatura Urzędu Ochrony Państwa. Ówczesny wiceszef delegatury kapitan Mariusz Sz. spotkał się z prezesem Centrozapu Henrykiem M. Podejrzewano, że kapitan uprzedził prezesa o rychłym zatrzymaniu. O spotkaniu po­wia­do­mio­no Kaczyńskiego, który zażądał, by kapitana Sz. aresztowano. Za kapitanem wstawili się koordynator spec służb Janusz Pałubicki i Konstanty Miodowicz (były dyrektor Zarządu Kontrwywiadu UOP szef sejmowej Komisji ds. Służb Specjalnych). Kaczyński błyskawicznie został zdy­mi­sjo­no­wa­ny, lecz zyskał sławę jedynego prawego i sprawiedliwego po­li­ty­ka RP Sława ta pozwoliła mu zostać najpierw prezydentem War­sza­wy, a potem kraju.

Co się działo z Mariuszem Szekielem? Po wybuchu afery na własną prośbę („kierując się troską o reputację służby") odszedł z UOP, tracąc wszelkie przywileje socjalne i emerytalne. Poszedł do biznesu – dziś pracuje w jednym z prywatnych banków.
Milion dolarów łapówki (Druga afera Centrozapu)

Tyle miało kosztować załatwienie przejęcia pakietu kontrolnego akcji Centrozapu. Wiceszef III NFI Marek M. zdążył odebrać połowę tej sumy, ale do sfinalizowania transakcji nie doszło, bo został zatrzymany przez policję.

Gigantyczna afera związana z katowickim Centrozapem, Centralne Biuro Śledcze, na polecenie prokuratury apelacyjnej w Łodzi, zatrzymało dwóch uczestników jednego z największych skandali łapówkarskich. W War­szawie funkcjonariusze ujęli Marka M., wiceprezesa III Narodowego Funduszu Inwestycyjnego. W tym samym czasie inna grupa zatrzymała w Chorzowie Henryka M., byłego prezesa Centrozapu. - Podczas śledztwa ustalono, że w 1999 r. Marek M. przyjął pół miliona dolarów łapówki w zamian za umożliwienie jednej ze śląskich firm zakupu pakietu kontrolnego akcji Centrozapu SA. Z kolei ówczesny szef Centrozapu zgodził się na oszustwo pod warunkiem zagwarantowania mu pozostania na stanowisku i zażądał wpisania do umowy klauzuli o milionie złotych odszkodowania w razie rozwiązania umowy. Łapówkę mieli wręczyć przedstawiciele Agencji Węgla i Stali, spółki zależnej od Centrozapu. Według śledczych, Marek M. zażądał miliona dolarów, umawiając się z AWiS na zasadzie - połowa sumy teraz, a druga po zakończeniu transakcji. Przejmując pakiet kontrolny Centrozapu, ówczesny zarząd spółki mógł dokonać bezpiecznie wielu przekrętów gospodarczych. Transakcję próbowano sfinalizować za po­mo­cą operacji na rynku wierzytelności. To miało być przestępstwo doskonałe. Na początku 1999 r. pojawiły się informacje, że III NFI będzie zbywać pakiet kontrolny akcji Centrozapu. Pierwsza zgłosiła się AWiS. W czer­w­cu 1999 r. podpisano umowę, zgodnie z którą do końca sierpnia AWiS miał wpłacić na konto NFI 10 mln zł, a do grudnia kolejne 40 mln zł. Agencja nie miała jednak wystarczającej sumy. Jej szefowie postanowili obejść prawo i na własną rękę zdobyć potrzebną kwotę. Chcieli przejąć od Węglozbytu warte 10 mln zł wierzytelności huty Katowice, a następnie odsprzedać je Centrozapowi. Do sfinalizowania transakcji posłużono się zależną od AWiS firmą Kolshand. Węglozbyt zgodził się na sprzedaż wierzytelności Kolshandowi, jednak zażądał gwarancji finansowych. Marek M., prze­wod­ni­czą­cy rady nadzorczej Centrozapu, polecił jego prezesowi podpisanie weksla o wartości 10 mln zł. Transakcja doszła do skutku, jednak Węglozbyt nie zobaczył ani grosza. Kolshand natychmiast przelał je na konto III NFI jako pierwszą ratę kupna akcji Centrozapu. Machlojki wokół jednej z największych śląskich firm zwróciły uwagę funkcjonariuszy Urzędu Ochrony Państwa. Już na początku 2000 r. UOP zaczął zbierać dowody. W czerwcu specsłużby zwróciły się do prokuratury z wnioskiem o are­szto­wa­nie prezesów i kilku osób z rady nadzorczej. Z niejasnych powodów akcję przekładano, i dopiero w kwietniu 2001 r. ujęto oszustów. Za kraty trafili wtedy Henryk M., Adam P. (były dyrektor finansowy Centrozapu), Robert S. (wiceprezes AWiS), Piotr P. (wice­prezes Kolshand) oraz Marek M. (wice­prezes Trinity Management, firmy zarządzającej III NFI, a zarazem były szef rady nadzorczej Centrozapu). Od razu wybuchła afera, bo UOP i Pro­ku­ra­tu­ra Okręgowa w Katowicach zaczęły się wzajemnie oskarżać o utru­dnia­nie śledztwa. W czerwcu 2001 r. zatrzymano Mariusza Szekiela, wiceszefa katowickiej delegatury UOP. Prokuratura zarzuciła mu utru­dnia­nie po­stę­po­wa­nia w sprawie Centrozapu, przekroczenie uprawnień i zdradę informacji związanych ze śledztwem.

Wielka afera z wojskowymi służbami w roli (niekoniecznie) głównej

UOP zatrzymał byłych prezesów Centrozapu

Ojciec chrzestny PiS. Cichy koniec afery, która zmieniła historię polskiej polityki


http://yelita.pl/artykuly/art/katia-dla-windows
Mińsk Mazowiecki Postów: 50642
sailor
Mińsk Mazowiecki, postów: 50642
Środa, 27 marca 2019 19:24:58
-2
+1 -3
+ -
Tylko dla zalogowanych użytkowników
Noc Konfidentów – 5 czerwca 1992r.
Obalenie Rządu Premiera Olszewskiego

Nocna zmiana – film dokumentalny z 1994 roku zrealizowany przez Jacka Kurskiego i Michała Balcerzaka, poświęcony kulisom odwołania rządu Jana Olszewskiego w czerwcu 1992 roku. Film bazuje na re­por­ta­żu Gorące dni Wojciecha Ostapowicza, materiałach archiwalnych TAI oraz materiałach VHS autorstwa Włodzimierza Kuligowskiego (sceny w kuluarach). Jest to filmowa wersja książki Jacka Kurskiego i Pio­tra Semki z 1993 roku pt. Lewy czerwcowy.

Film został wyemitowany 27 lipca 1995 roku w porze najlepszej og­lą­dal­ności i miał ogromną widownię (ok. 6 milionów widzów).

Dwa lata po realizacji filmu (1996) wydano jego rozszerzoną wersję, gdzie oryginalny materiał poprzedzają komentarze polityków związanych z rządem Jana Olszewskiego udzielających wywiadu w książce Lewy czerwcowy, m.in. Antoniego Macierewicza, Jarosława Kaczyńskiego, Adama Gla­piń­skie­go, Jana Parysa przedstawione z perspektywy trzech lat po publikacji książki.

Film prezentuje wydarzenia polityczne z kwietnia, maja i pierwszych dni czerwca 1992 roku związane z realizacją przyjętej przez sejm uchwały lustracyjnej, zgłoszonej 28 maja przez posła Janusza Korwin-Mikkego, oraz odwołaniem rządu Jana Olszewskiego. Uchwałę lustracyjną poprzedza konflikt Wałęsy z rządem: konflikt wokół Jana Parysa, konflikt związany z wizytą Wałęsy w Moskwie, wycofanie przez Wałęsę poparcia dla rządu z propozycją podjęcia „rozwiązań zmierzających do powołania nowego gabinetu mającego oparcie w parlamencie” z 27 maja.

Na film składają się fragmenty programów informacyjnych i pub­li­cy­stycz­nych. Zawiera on wiele wypowiedzi m.in. Lecha Wałęsy, Stefana Nie­sio­łow­skie­go, Jana Rokity, Jacka Kuronia, Krzysztofa Wyszkowskiego, Tomasza Tywonka oraz fragmenty debat sejmowych.

Szczegółowo przedstawione zostały wydarzenia z dnia 4 czerwca 1992 po­przedzające nocne głosowanie nad odwołaniem rządu 5 czerwca 1992, w tym filmowane kamerą VHS rozmowy między prezydentem a politykami z ówczesnych ugrupowań parlamentarnych na temat możliwości po­wo­ła­nia nowego rządu i wyboru na premiera Waldemara Pawlaka, które miały miejsce na krótko przed głosowaniem. W rozmowach uczestniczyli: Lech Wałesa (TW Bolek), Donald Tusk, Tadeusz Mazowiecki(Icek Dikman), Mie­czy­sław Wachowski, Leszek Moczulski (TW Lech), Waldemar Pawlak, Stefan Niesiołowski, Bronisław Geremek (Benjamin Lewartow), Ryszard Bugaj (Izaak Blumfeld),Gabriel Janowski, Aleksander Łuczak, Paweł Łącz­ko­w­ski i inni.

Film prezentuje, w jaki sposób realizacja uchwały lustracyjnej przez ów­czes­ne­go ministra spraw wewnętrznych Antoniego Macierewicza przy­czy­ni­ła się do upadku rządu Olszewskiego i wskazuje prezydenta jako inicjatora działań skierowanych przeciwko lustracji.

Reżyser filmu Jacek Kurski i politycy związani z rządem Jana Olszewskiego określają przedstawione w filmie rozmowy mianem tajnej narady, a samo odwołanie rządu nazywają spiskiem i porównują z zamachem stanu.

Stefan Niesiołowski wielokrotnie protestował przeciwko przedstawieniu go w filmie jako przeciwnika rządu Jana Olszewskiego. Niesiołowski, mimo że brał udział w rozmowach przed głosowaniem wotum nieufności dla rządu, z trybuny sejmowej skrytykował decyzję o odwołaniu rządu.

Bezpośrednią przyczyną odwołania Rządu Olszewkiego, było wykonanie sej­mo­wej uchwały lustracyjnej przez ministra spraw wewnętrznych Anto­nie­go Macierewicza. Przesłał on do parlamentu listę ponad 60 osób, któ­rych nazwiska figurowały w archiwach, jako tajnych współpracowników Służ­by Bezpieczeństwa. Wśród nich był ówczesny prezydent Lech Wałęsa.

Do powstrzymania działań rządu Jana Olszewskiego przyczynili się ludzie "Solidarności", "to jest najbardziej smutne, że to właśnie ci ludzie zatrzymali proces lustracji, który był czymś naturalnym i odpowiadał na za­po­trze­bo­wa­nie społeczne".

Ówczesny minister spraw wewnętrznych, Antoni Macierewicz wspomina, że jednym z najbardziej odpowiedzialnych za wstrzymanie tamtej lustracji był ówczesny prezydent Lech Wałęsa. Polityk wspomina, że miał wtedy przed­sta­wić nazwiska wszystkich ludzi, bez względu na zajmowane stanowiska "dlatego znalazł się tam też pan Lech Wałęsa".

Minister obrony dodaje, że Lecha Wałęsa w pierwszym oświadczeniu przyznał, że podpisał "kilka dokumentów aprobujących współpracę ze Słu­ż­bą Bezpieczeństwa". Antoni Macierewicz przypomina, że jednak ów­cze­sny prezydent "pod naciskiem ludzi z Unii Demokratycznej, pana Kuronia, Mazowieckiego i Geremka, wycofał się i postanowił obalić rząd".

Prezes IPN podkreśla, że odwołanie rządu Jana Olszewskiego i wstrzy­ma­nie lustracji było błędem. Jarosław Szarek tłumaczy, że w państwie li­czą­cym blisko 40 milionów ludzi, kilka tysięcy najważniejszych stanowisk po­win­no być obejmowane "przez ludzi czystych, ponieważ te elementy, jeżeli nie są ujawniane, mogą być później wykorzystywane do pewnych na­cis­ków". Zarazem, prezes Instytutu podkreśla, że postawa na zasadzie "oba­li­my rząd, zabetonujemy akta, że Polacy zapomną o tych ludziach okazała się złudna".

Gabinet Olszewskiego powołany 23 grudnia 1991 roku działał w nowej sytuacji międzynarodowej - 8 grudnia przestał istnieć ZSRR. To skłoniło ekipę rządową do podjęcia działań w celu integracji Polski z NATO i Wspól­no­ta­mi Europejskimi. 16 grudnia Polska podpisała układ sto­wa­rzy­sze­nio­wy ze Wspólnotami. Jednym z priorytetów ekipy Olszewskiego było też wy­co­fa­nie armii rosyjskiej z Polski.

Rząd rozpoczął też proces dekomunizacji w wojsku i Ministerstwie Spraw Wewnętrznych.

http://yelita.pl/artykuly/art/noc-konfidentow
Mińsk Mazowiecki Postów: 50642
sailor
Mińsk Mazowiecki, postów: 50642
Środa, 27 marca 2019 19:26:57
-2
+1 -3
+ -
Tylko dla zalogowanych użytkowników
Profanacja Reduty Ordona w Warszawie! (Afera Meczetowa)

Kontrowersje wokół lokalizacji meczetu pojawiły się, od kiedy prace ar­che­o­lo­gicz­ne w 2011 r. potwierdziły, że na miejscu budowy znajdowała się tzw. Reduta Ordona, która została opisana przez Adama Mickiewicza w słynnym poemacie.

Meczet, sfinansowany przez Ligę Muzułmańską przy pomocy spon­so­rów z Zatoki Perskiej, stanął w 2015 r. na warszawskiej Ochocie, mimo protestów licznych organizacji i stowarzyszeń.
Kwestię wydania po­z­wo­le­nia na jego bu­do­wę krytykował w TVP Info Marek Jakubiak. Poseł Kukiz'15 pod­kre­ś­lił, że władzom War­sza­wy zajęto to jedynie tydzień. – Arogancja nie­prawdopodobna. (…) Będziemy tutaj wal­czy­li. Sam osobiście za­in­te­re­su­je się tym te­ma­tem – zapowiedział parlamentarzysta.

Kto zdecydował o budowie meczetu na miejscu gdzie może się znajdować reduta Ordona? Dokonała tego rada dzielnicy Ochota podczas obrad 28 listopada 2008.

Anna Zbytniewska i Małgorzata Rojek które wypowiadały się podczas po­siedzenia rady i popierały plan budowy centrum (kultu) islamskiego należą do klubu radnych PO. Swoje obawy w stosunku do budowy wyrażali Piotr Krasnodęmbski, Łukasz Kwaśniewski i Jan Kasprzyk z klubu radnych PiS.

Ostatecznie radni PO PiS i Lewicy przegłosowali miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego Szczęśliwic Północnych przy jed­nym głosie przeciw z klubu PiS.

– Meczet postawiono na kościach żołnierzy z Reduty Ordona. Część pochówków mogła wyjechać ciężarówkami w nieznanym kierunku. Kilka może znajdować się nadal na działce islamistów, ale cała Reduta Ordona – jak się okazało – nie jest objęta wpisem do rejestru zabytków, a o działkę wyznawców Mahometa archeolodzy nawet nie występowali, a ma­zo­wie­cki konserwator zabytków nie brał jej pod uwagę przy nieudanej próbie dokonywania wpisu. Teraz można się spodziewać wokół szańca z 1831 r. powstania osiedla dla muzułmanów – mówi „Polsce Nie­po­d­le­głej” Ewa Szymańska, radna Sejmiku Województwa Mazowieckiego.

Ośrodek tzw. Kultury Muzułmańskiej to nowa siedziba Ligi Mu­zuł­mań­skiej w RP - jednej z dwóch największych, obok Muzułmańskiego Związku Religijnego w RP, zarejestrowanych w Polsce grup wyznawców islamu. Liga Muzułmańska w RP gromadzi najczęściej imigrantów z Bliskiego Wschodu i konwertytów - Polaków, którzy zdecydowali się na przyjęcie religii Mahometa w dorosłym życiu. Fundamentaliści muzułmańscy w Polsce rozwijają swoją działalność. Wydają pisma radykałów islamskich, utrzymują kontakty ze światowymi organizacjami, których prawdziwym celem jest islamizacja Zachodu, budują meczety i „centra kultury” po to, by głosić ideologię wrogą demokracji i wolnościom europejskim. Wszystko przy poparciu wielu wpływowych środowisk – naukowców, dziennikarzy i polityków.

– Fundamentaliści islamscy są wspaniali. (…) Wszyscy muzułmanie są fundamentalistami – powiedział w wywiadzie imam z warszawskiej gminy muzułmańskiej Nezar Chafir. I dodał, że chciałby wprowadzenia prawa szariatu w Polsce.

http://yelita.pl/artykuly/art/afera-uboju

http://natemat.pl/63967,islamski-imam-chcemy-sza...

Muzułmański Związek Religijny w RP jest natomiast przede wszystkim organizacją polskich Tatarów.

W Ośrodku tzw. Kultury Muzułmańskiej zlokalizowany jest drugi gigantyczny meczet w Warszawie. Pierwszy, prowadzony przez Muzułmański Związek Religijny w RP, został założony w 1993 r. przy ul. Wiertniczej na Wilanowie w zaadaptowanej willi mieszkalnej. Budynek OKM przy Rondzie Zesłańców Syberyjskich jest zdecydowanie większy, z wysokim na 18 metrów mi­na­re­tem, licznymi salami do nauki i sklepem z tzw. żywnością z uboju ry­tu­al­ne­go! (Afera uboju rytualnego w Polsce).

Budowa meczetu rozpoczęła się w 2010 roku i początkowo miała za­koń­czyć się przed ramadanem roku 2012. W międzyczasie napotykano jednak na liczne problemy, m. in. protesty mieszkańców na samym początku bu­do­wy. Inwestycji nie ułatwiły również kłopoty z kolejnymi wykonawcami, któ­rzy bankrutowali (jak firma Azbud) i wycofywali się z projektu (jak Ele­ktro­bu­do­wa SA).

Tajemniczym wydarzeniem było ostrzelanie budynku z broni pneumatycznej we wrześniu 2014 roku, gdy był on już praktycznie gotowy. O wydarzeniu in­for­mo­wa­ła wówczas antyislamska organizacja Polska Liga Obrony, a in­for­ma­cję potwierdziła Liga Muzułmańska w RP. Kontrowersje budziła również lokalizacja meczetu, od kiedy prace archeologiczne w 2011 roku potwierdziły, że na miejscu budowy znajdowała się tzw. Reduta Ordona, która została opisana przez Adama Mickiewicza w słynnym poemacie.

Tymczasem Liga Muzułmańska, która wnioskowała o wybudowanie me­cze­tu, ma powiązania z radykalnymi ugrupowaniami islamskimi na całym świecie, a zwłaszcza w państwach Unii Europejskiej. Urzędników jednak to nie obchodziło. Byli zainteresowani jedynie petrodolarami z Arabii Sau­dyj­skiej, które otrzymał Urząd m.st. Warszawy. Urząd przyznaje, że nie wia­do­mo, kim jest Arab, który sponsoruje warszawski meczet.

Mimo protestu mieszkańców, urząd miasta w ciągu 7 dni wydał nie­le­gal­ne pozwolenie na budowę meczetu na Reducie Ordona w Warszawie – oświadczył poseł Kukiz’15 Marek Jakubiak.

Saudowie z Arabii Saudyjskiej skorumpowali warszawskich urzędników na zasadzie pozwolenie za petrodolary !!!

Podsumowując:

budowa meczetu jest nielegalna.
nielegalna budowla podlega prawnie rozbiórce
budowę finansuje jakiś Arab z Arabii Saudyjskiej z funduszy pochodzących na wspieranie światowego terroryzmu.
doszło skorumpowania polskich urzędników
należy jak najszybciej ujawnic stany kont bankowych urzędników odpowiedzialnych za tą aferę.
sprawa pilna dla Prokuratury, CBA i CBŚ.
Reduta, która znajduje się na warszawskiej Ochocie, prze­szła do historii dzięki bo­ha­ter­skiej walki polskich od­dzia­łów z rosyjskimi żoł­nie­rza­mi w powstaniu li­sto­pa­do­wym (1830 http://wp-1831). Uwiecznił ją Adam Mickiewicz w wierszu pod tym samym tytułem. Przez lata naukowcy spierali się o to, gdzie do­kła­d­nie była usytuowana. W kwie­tniu 2014 r. Sto­wa­rzy­sze­nie Naukowe Ar­che­o­lo­gów Polskich Oddział w Warszawie złożyło do Mazowieckiego Wo­je­wódz­kie­go Konserwatora zabytków wniosek o wpis do rejestru fragmentu pola bitwy, który w terminologii wojskowej jest określany jako Reduta (dzieło) nr 54. W kwietniu 2015 r. stowarzyszenie uzupełniło swój pierwotny wnio­sek zabiegając o objęcie ochroną konserwatorską większego obszaru terenu.

Decyzją z listopada 2015 r. konserwator mazowiecki zdecydował o wpisie do rejestru zabytków nieruchomych województwa mazowieckiego. Konserwator w treści opisu decyzji i na załączniku graficznym podzielił obiekt na dzieło obronne i pole walki, co w ocenie ministerstwa nie miało właściwego uzasadnienia. Od 2011 r. do lutego 2016 r. Mazowieckim Wojewódzkim Konserwatorem Zabytków był Rafał Nadolny, obecnie tę funkcję sprawuje Barbara Jezierska.

Część Reduty Ordona znajduje się na terenie meczetu, który powstał mimo protestów licznych środowisk. Pozwolenie na budowę meczetu wydano w 2008 r., rozpoczęto ją rok później, a zakończono w 2015 r. Kiedy po­w­sta­wał meczet archeologowie „nie zauważyli”, że Reduta znajdowała się ró­w­nież na terenie islamskiego centrum. czytamy w artykule „Odkryta i zgwa­ł­cona – Reduta Ordona” na portalu euroislam.pl.

Linia wilczych dołów powinna ciągnąć się właśnie na terenie świątyni wyznawców islamu. Dodatkowo zarys pozostałości ziemnych po Mic­kie­wi­czo­w­skim szańcu widoczny jest także na zdjęciach lotniczych z okresu drugiej wojny światowej i obejmuje lokalizację meczetu. Biorąc zaś pod uwagę znane już zagęszczenia terenu pochówkami, do których Rosjanie wykorzystywali wszystkie gotowe zagłębienia terenu (na pewno wilcze doły, a przypuszczalnie także fosę i miejsca po wybuchach granatów ar­ty­le­ryj­skich nawet na przedpolu szańca), to prawdopodobieństwo, że na terenie oddanym muzułmanom znajdują się groby polskich i rosyjskich żołnierzy graniczy z pewnością.

Profanację Reduty Ordona i nielegalną budowę meczetu w Warszawie wspierała „Gazeta Wyborcza” (Kosher Zeitung - http://yelita.pl/artykuly/art/gazeta-wyborcza

12 maja 2014r GW pisała:

Meczet już prawie gotowy. Protesty nie przyniosły efektów

„ Minarety, wpisane w krajobraz wielu europejskich miast, w Polsce są nadal czymś sensacyjnym i - eufemistycznie mówiąc - niepokojącym. Przy czym źródłem niepokoju nie są sami muzułmanie, żyjący w naszym kraju w pokoju i koegzystencji, lecz rodzimi nacjonaliści, dla których każdy obcy to śmiertelne zagrożenie, nieważne: Arab, Ruski czy pedał.” „. W 2010 roku, kiedy budowa Ośrodka Muzułmańskiego dopiero się rozpoczynała, w "Naszym Dzienniku" pewien profesor dowodził, że budowa meczetu w Warszawie za pieniądze sponsora z Arabii Saudyjskiej to "wyprzedaż za duże arabskie pieniądze polskiej i chrześcijańskiej tożsamości". Aby prze­ko­nać czytelników, że islamiści na Ochocie to śmiertelne zagrożenie dla cywilizacji europejskiej, przywoływał odsiecz wiedeńską, atak na World Trade Center oraz cytat z "Pana Wołodyjowskiego", ostrzegający przed pohańcami, którzy chcą kościoły na meczety zamienić. Oliwy do ognia dolewała "Rzeczpospolita", tropiąc rzekome powiązania budującej ośrodek Ligi Muzułmańskiej z organizacjami terrorystycznymi z Bliskiego Wschodu. Na placu budowy demonstrowali wszechpolacy z transparentami prze­ci­wko... szariatowi. A czytelnicy katolicko-narodowego portalu Fronda pro­po­no­wa­li, aby na przekazanej muzułmanom działce zakopać martwą świnię, co miałoby uniemożliwić budowę meczetu.” „Wysiłki skrajnej prawicy na szczęście nie przyniosły efektu i po czterech latach budowa Centrum, choć opóźniona, zbliża się do finału. Oficjalne otwarcie ma nastąpić jeszcze przed rozpoczynającym się pod koniec czerwca ramadanem.” „Meczet może wzbogacić kulturową mozaikę Warszawy o jeszcze jedną barwę. Najgorsza byłaby izolacja. Ja mam ochotę na ten meczet.” - red. Roman Pawłowski.

http://yelita.pl/artykuly/art/profanacja-reduty...
Mińsk Mazowiecki Postów: 50642
sailor
Mińsk Mazowiecki, postów: 50642
Środa, 27 marca 2019 19:29:18
-3
0 -3
+ -
Tylko dla zalogowanych użytkowników
Prowokacja tygodnika Focus i Afera w PAN !






Afery Yelity
Aferzyści Yelity
Prowokacja tygodnika Focus i Afera w PAN !

W 2013 został odwołany z funkcji kierownika Zakładu Analiz Problemów Wschodnich w Instytucie Studiów Politycznych Polskiej Akademii Nauk w związku z wywiadem udzielonym miesięcznikowi „Focus Historia który był prowokacją red. Diatłowickiego który to samowolnie wymyślił tytuł wywiadu - „Żydzi byli sami sobie winni?”.
Jerzy Diatłowicki, żydowski so­cjo­log i dziennikarz te­le­wi­zyj­ny. Jego oj­ciec, ppłk Ta­de­usz Diat­ło­wi­cki, żydowski ko­mu­ni­sta, był na­czel­ni­kiem wydziału w ko­mu­nis­tycz­nym Ministerstwie Bez­pie­czeń­stwa Publicznego – od­po­wie­dzial­nym za mordy na Po­la­kach, zaś matka na­czel­ni­kiem wydziału w ko­mu­nis­ty­cznym Mi­nis­ter­stwie Ko­mu­ni­ka­cji." W III RP piewca złodziejskich zdol­no­ści oszustów, żydowskich hochsztaplerów Bogusława Bag­si­ka i An­drze­ja Gą­sio­row­skie­go. Wydał o nich książkę pt. „Bagsik and Gąsiorowski. Jak ukradliśmy księżyc". Możemy w niej przeczytać, że: „Polska nie dorosła do demokrac
Według Jasiewicza oskarżanie go o antysemityzm to manipulacja środowisk żydowskich i filosemickich, a sam tytuł wywiadu („Żydzi byli sami sobie winni?”) dla miesięcznika Focus, który pochodzi od redakcji, uważa za skandaliczny.
Przy­pom­nij­my kontekst afery. Prof. Ja­sie­wicz, znany kiedyś z filosemickich tekstów, pod wpływem swojej pracy naukowej stonował nieco perspektywę. Zaczął dostrzegać nie tylko paranoiczne, ale także obiektywne przyczyny zagłady Żydów a także ich decydującą choć oczywiście nie dobrowolną rolę w przeprowadzeniu nie­miec­kich zbrodni na własnym narodzie. Co ciekawe ostatnio ten wątek, jako wymagający dokładnego zbadania i prze­myś­le­nia w specjalnym tekście podkreślił sam Adam Michnik.
Jednak problemy profesora zaczęły się, gdy swojej zmianie poglądów dał wyraz na łamach miesięcznika „Focus Historia”. Wydaje się, że środowisko filosemitów zostało zbulwersowane przez profesora nie tyle wygłaszanymi przez niego tezami historycznymi co opisem swego rodzaju polowania na naukowców w celu „wzbu­dze­nia w nich żydowskiej toż­sa­mo­ści”, które najwyraźniej ma miejsce w PAN. Decydenci PAN niestety błys­ka­wicz­nie przyłączyli się do tej nagonki dając dowód tego, że nie są zwolennikami wolności badań naukowych, tylko stoją na straży do­mi­nu­ją­cej ideologii państwowej, a tą najwyraźniej jest obecnie fi­lo­se­mi­tyzm. Szczególnie odrażające w tym kontekście są postawy prezesa PAN Michała Kleibera, który od lat toleruje antypolską działalność Centrum Badań nad Zagładą Żydów przy IFiS PAN, natomiast w sprawie prof. Jasiewicza natychmiast zorganizował sąd i potępienie oraz prof. Eugeniusz Cezarego Króla, bezpośredniego przełożonego Jasiewicza, który nie stanął w jego obronie tylko od razu zażądał jego głowy.

Działacze PAN swoją decyzją potwierdzili po raz kolejny, że działają wbrew interesom narodu polskiego. Nie jest to zresztą dziwne – pamiętajmy, że PAN to ciągle ta sama instytucja, która została zainstalowana w Polsce w czasach stalinowskich na wzór Sowieckiej Akademii Nauk by trzymać naukowców w pętach oficjalnej ideologii państwowej.

W "Do rzeczy" /nr 18/2013/ jest obszerny wywiad z profesorem Krzysztofem Jasiewiczem przeprowadzony przez Piotra Zychowicza . Pytany "Dlaczego udzielił pan tego nieszczęsnego wywiadu "Focusowi"?", Jasiewicz odpowiada:

"Postanowiłem mówić o Żydach dokładnie takim samym językiem, jakim żydowscy historycy mówią o Polakach. (…) Traktuje się nas arogancko, oskarża o najstraszniejsze grzechy. Wmawia się nam, że nie tylko nie wolno nam protestować, ale jeszcze mamy za to dziękować i bić się w piersi. Nie zrobiłem więc niczego, czego Żydzi nie robiliby wobec nas – zaznacza.".

"Nigdy tego nie powiedziałem i nigdy tego nie napisałem. To wymysł redakcji, tytuł ["Żydzi byli sami sobie winni"] nadał magazyn "Focus Historia". Przypuszczam, że dziennikarz przeprowadzający wywiad - Jerzy Diatłowicki.".

Jeszcze bardziej wymowna jest odpowiedź redakcji "Focus" na zarzuty Centrum Badan nad Zagładą Żydów : "Nasza akcja, która miała cechy prowokacji (choć taką do końca nie była – redaktor Jerzy Diatłowicki, który robił wywiad, nie krył przed profesorem kim jest, jakie ma poglądy i dla jakiej redakcji pracuje) uderzyła w zjawisko, które było na naszym celowniku od początku. ".

Sprawa jest jasna. To była celowa prowokacja. Red. Diatłowicki wypełnił zamówienie "lobby żydowskiego" na odgrzanie sprawy "polskiego antysemityzmu". Szczególnie boli tchórzostwo i głupota PAN, która z dniem 01.06.2013 roku zwolniła prof. Jasiewicza z funkcji kierownika Zakładu Analiz Problemów Wschodnich w w ISP PAN, właśnie za ten wywiad dla "Focus".

Z całej tej sprawy wynika jeden wniosek: Są dziennikarze i media z którymi należy unikać kontaktu - omijać szerokim łukiem. Należą do nich: Diatłowicki, Kuźniar, tygodnik "Focus", "Gazeta Wyborcza" oraz TVN.

A Centrum Wiesenthala domaga się …. “intelektualnego wygnania” prof. Jasiewicza z Polski!

Sama postać założyciela Centrum, Simona Wiesenthala, nie jest wolna od kontrowersji. Jego życiorys roi się od nieścisłości, niektórzy badacze zarzucają mu wystawianie “zaświadczeń o nie braniu udziału w zbrodniach” dla wielu oficerów SS, których, jak na więźnia kilku niemieckich obozów, znał wielu. Same jego obozowe losy także są obiektem sporów, Wiesenthal w różnych życiorysach inaczej przedstawiał swoje lata w różnych obozach. Po wojnie był agentem Mossadu, otrzymywał od niego regularną pensję, a izraelski wywiad opłacał wiedeńskie biuro jego organizacji.

Red. Diatłowicki i prof. Jasiewicz, czyli o prowokacji

ed. Diatłowicki i prof. Jasiewicz, czyli o prowokacji

Żydzi byli sami sobie winni?

List przeciwko prześladowaniu prof. Krzysztofa Jasiewicza!

Klęska petycji w sprawie wypowiedzi Krzysztofa Jasiewicza


http://yelita.pl/artykuly/art/prowokacja-fokus-...
Post edytowany
Mińsk Mazowiecki Postów: 50642
sailor
Mińsk Mazowiecki, postów: 50642
Czwartek, 28 marca 2019 07:35:43
-1
+1 -2
+ -
Tylko dla zalogowanych użytkowników
Warszawa pod okupacją na fotografiach prasy gadzinowej [galeria]

https://tytus.edu.pl/2019/03/27/warszawa-pod-okupac...
mińsk maz Postów: 820
miki19
mińsk maz, postów: 820
Czwartek, 28 marca 2019 22:28:56
-3
+1 -4
+ -
Tylko dla zalogowanych użytkowników
mimo zniszczeń Warszawa nadal piękna.

Watek został zamknięty ze względu na długi czas (minimum pół roku), jaki upłynął od ostatniego postu.

Aktualności

OK