Postępowy święty albo mowa nienawiści
Mamy więc nowego świętego. Mam na myśli Pawła Adamowicza, zamordowanego prezydenta miasta Gdańska. Kiedyś był Paweł, wcześniej Szaweł, to ten okropny Żyd, zdrajca i odszczepieniec, który się wychrzcił i porzuciwszy jedynie słuszną wiarę LEPSZYCH stał się współzałożycielem chrześcijaństwa, tej zakały ludzkości. Ale to przeszłość. Teraz mamy nowego i lepszego, słusznego, najsłuszniejszego Pawła Adamowicza. Nowego, postępowego świętego, który ogłosił miasto Gdańsk miastem otwartym. Jeszcze trochę i mielibyśmy Wolne Miasto Gdańsk, jak w niesłusznie minionej przeszłości. Najlepiej: Wolne i Otwarte Miasto Gdańsk, czyli Freie und Offene Stadt Danzig. Czy nie byłoby pięknie, żeby zamienić na meczet…, jako przykład tolerancji i otwartości miasta i mieszkańców Danzig’a, no może nie Bazylikę Mariacką, ale weźmy kościół pod wezwaniem tej niby świętej Brygidy? Którego to kościoła proboszczem był sami wiecie kto! Tak, ten, ten paskudny pedofil, zboczeniec i homoseksualista ksiądz J. Co prawda nikt mu niczego nie udowodnił, ale zawsze można tak go nazwać. A że ksiądz J. nie żyje od lat to bronił się nie będzie. Jakby żył, też by się nie obronił przed oskarżeniem o pedofilię, no bo jak, więc tym łatwiej. Zawsze znajdzie się ktoś, kto krzyknie, że został skrzywdzony/zgwałcony/wykorzystany przed 20, 30 laty jako nastolatek/dziecko/niemowlę (niepotrzebne skreślić). Jeśli oskarżenie pada na księdza katolickiego, to MUSI to być prawda. Unia Europejska z entuzjazmem sfinansowałaby przebudowę kościoła na meczet i jeszcze przysłałaby swoich muzułmanów żeby był ktoś kto się będzie bił pokłony Allahowi muzułmańska modłą - dupa do góry, głowa do ziemi - w nowym meczenie w Danzig-u. Katolicy by krzyczeli, ale nie warto się przejmować wrzaskiem moherowych babć i przykościelnych dziadów.
Idźmy dalej. Co by się stało, gdyby na przykład kościół świętej Katarzyny oddać wyznawcom… Hare Kriszna? To dopiero byłaby otwartość i tolerancja. Zamiast obrzydliwych katolickich guseł była by prawdziwie postępowa, miłująca pokój i spokój religia. Oczywiście ci wstrętni katolicy by się darli, co tam. Najważniejsze, że Międzynarodowe (!) Towarzystwo Świadomości Kryszny, byłoby…, no nie wniebowzięte, ale WKrysznewizęte. Zamiast wiernych, księży, krzyży i pozłacanych gipsowych posągów w byłym kościele byłej świętej Katarzyny ubrani w prześcieradła i ogolenia na łyso wyznawcy i wyznawczynie Hare Kirszna kiwaliby się, stukali w bębenki, mruczeli coś tam, mniejsza co, a nad nimi zamiast woni kadzidła, niby dym z ołtarza ofiarnego, unosiłby się słodkawa woń gandżi. Takąż samą trawkę, a dla bardziej zaawansowanych wiernych haszysz, lub coś mocniejszego, można by spożyć, zapalić na miejscu, wstrzyknąć, wciągnąć, itp. na miejscu, bądź zakupić na wynos. Czy nie byłoby miło i postępowo? A ilu wyznawców znalazłby taki kościół Wiernych Krysznie, gdyby sprzedawał wiernym swoje produkty z rabatem, powiedzmy 20, 30 procent!?
Sąsiedni klasztor ojców Karmelitów można by przykładowo zamienić na klub LGTiBiZiNi…. i cokolwiek innego. Za katolickich mnichów żaden pożytek, a ile radości mieliby CZŁON-kowie i CZŁON-kinie (!?, to chyba nie pasuje do wyzwolonych, ale jednak pań)? Powiedzmy CZŁON-kowie i POCH-winie, uciskanych mniejszości seksualnych. Wreszcie wyszliby z szafy, ci nasi geje i lesbijki kochane, ci i biseksualiści i triseksauliści, zoofile i nekrofile też, nikogo nie odrzucając, wszystkich jednako kochając i szanując, bez żadnych uprzedzeń, za jednym jedynym wyjątkiem pedofilów, nie całkiem, tylko i wyłącznie pedofilów – księży katolickich, i uzyskaliby mnóstwo pomieszczeń gdzie mogli by się spotykać ze sobą, krzewić wolność i tolerancję, no i uprawiać miłość. Zamiast mnisich, skisłych cel Dark Roomy, gdzie każdy każdemu mógłby rżnąć dupsko i inne otwory ciała, aż by wióry, albo kały wkoło leciały. Czyż to nie byłoby piękne? A jakie postępowe!
Wolny i otwarty Gdańsk, Freie Stadt Danzig, to spuścizna naszego nowego i lepszego świętego Pawła Adamowicza. Najpierw Danzig, potem wyzwolona cała Polska! Jaki to był człowiek, ten nasz nowy święty Paweł. „Dzieciaki wołały na niego wujo Paweł” - łka Gazeta. Wujcio Paweł? To źle brzmi. Gdyby dzieciaki wołały tak za księdzem, natychmiast okrzyknięto by go pedofilem i gazeta żądałaby spalenia go na stosie. Z tym spaleniem na stosie, to oczywiście żart. Dla takiego pedofila– księdza wyostrzyłoby unurzanie go w pierzu, wytarzanie w smole i smagany knutem przegnanie pieszo przez miasto. „Nie pozwólmy wygrać złu i nienawiści! Zwłaszcza teraz!” – nawołuje ta sama gazeta. Jasne, nie pozwólmy wygrać złu. Zabójstwo, morderstwo niewinnego człowieka jest złem. Nie każde zabójstwo jest złem. Kto będzie płakał nad żołdakami niemieckim zabitymi w obronie Warszawy, czy w powstaniu? Czy nad zbrodniarzami niemieckimi powieszonymi po wojnie? Albo kto nie będzie żałował, że tak liczni zbrodniarze komunistyczni, nie mniej unurzani we krwi jak hitlerowscy, że żaden z nich nie zawisł na szubienicy, że poumierali w swoich łózkach a chowano ich często z zaszczytami państwowymi, zaś ich progenitura odziedziczyła władzę i zrabowane bądź ukradzione majątki? Kto? Wiadomo, postępowi dziennikarze z liberalnych i mediów i nasze lumpenelyty, bo to ich ojcowie i dziadowie.
To, czego broni i do czego nawołuje postępowa gazeta i liberalne elyty nadane nam z łaski niejakiego Józefa Wisarionowicza, przeciwstawianie się czemu zrównują z zabójstwem, wcale nie musi być złem dla innych. Oni to wiedzą, nie muszą się zastanawiać, roztrząsać, co to jest dobro, co to jest zło. Wiedzą, że to co jest dobre dla nich, jest dobre dla wszystkich. Co jest złe dla nich, jest złe dla wszystkich. Oni wiedzą, co jest dobre, co jest złe. Jeśli ludzie się nie zgadzają, to dlatego bo są głupi i źle wychowani, w ciemnocie, zabobonach, obskurantyzmie. Jeśli ich odpowiednio ukształtować, wtedy pojmą! Kłamstwo powtórzone sto razy jest prawdą. Dlatego nasze elyty tak zajadle walczą o monopol ich propagandy w mediach i edukacji. Niczego tak nie nienawidzą jak prawdy, to jest NIE ICH prawdy. Aby kłamstwo zapanowało, musi być kompletne. Prawdopodobnie chory psychicznie osobnik moruje postępowego prezydenta Otwartego, Tolerancyjnego Stadt Danzig, to znaczy, że każdy kto się z nimi i ich ideami nie zgadza, jest jak ten morderca. Śpiewka grana od co najmniej stu lat. Już porównują zabójstwo świętego Pawła z morderstwem prezydenta Narutowicza w II Rzeczypospolitej. I tu widać całą głupotę tej propagandy. Nie udało się uczynić męczennika i świętego z prezydenta Gabriela Narutowicza zamordowanego w 1922 roku, a był to człowiek nieposzlakowanej reputacji. To jak uda się uczynić nowego świętego z Pawła Adamowicza, którego reputacja była wątpliwej konduity i za którym ciągnęło się co najmniej kilka nie wyjaśnionych śledztw i spraw sądowych? Oni się sami załgają na śmierć.
Podobnie już prześcigają się w pomysłach jak uczcić pamięć zamordowanego prezydenta Stadt Danzig? Padła propozycja nadania imienia prezydenta Uniwersytetowi Gdańskiemu. Nie jest to dobry pomysł, powody są dwa. Albo jeden. Na uniwersytecie gdańskim jest między innymi Wydział Matematyki, Fizyki i Informatyki, jest Wydział Chemii i Wydział Ekonomii. Jak patronem fizyka, matematyka czy chemika, z imienia i nazwiska wpisanym do dyplomu, ma być prezydent Paweł Adamowicz, który tak fatalnie umiał liczyć? Powszechnie znane są kłopoty prezydenta Pawła z liczeniem, z matematyką. To, że prezydent Adamowicz skończył prawa, wcale go nie tłumaczy. Wiadomo powszechnie, że prawnicy świetnie umieją liczyć, zwłaszcza swoje, albo należne im pieniądze. Nie pomylą się w tych rachunkach nawet o grosz. Gorzej liczą pieniądze, które są sami winni. Taki zawodowy feler. Musi to być zatem sprawa osobista, nie kwestia wykształcenia. Jedna ze spraw, jakie się toczyły, dotyczyła ilości mieszkań jakie miał nasz nowy, postępowy święty. Śmieszna rzecz, ale prezydent Abramowicz nie wiedział, ile ma mieszkań. Dziwne, prawda? Przecież każdy wie ile ma mieszkań; nawet najbogatsi ludzie dokładnie wiedzą, ile i gdzie mają posiadłości. Powstaje pytanie: do ilu umiał liczyć prezydent Adamowicz? Do kilku? Kilkunastu? Kilkadziesiąt? Ile mieszkań miał prezydent Adamowicz? Czy kilkanaście, czy dwadzieścia, czterdzieści kilka, czy pięćdziesiąt? Skoro sam prezydent Adamowicz nie widział, to chyba jeden Bóg wie. Prezydent Adamowicz może i nie potrafił liczyć, za to nieutulona w żalu wdowa z pewnością policzy mieszkania po mężu. Trzeba przyznać prezydentowi Adamowiczowi, że umiał zatroszczyć się swoich bliskich i zostawił im po swej niespodziewanej śmierci godna spuściznę. Przy takim bogactwie dóbr wszelakich jego dwie córki, dziś małoletnie, za kilka lat to będą najlepsze partie nie tylko w Danzig-u, ale w całym województwie, jak nie w Polszcze całej. Poza licznymi mieszkaniami poległy prezydent zostawił swoim bliskim również gotówkę w bankach rozlicznych na kontach mnogich, tyle tego, że sam nie wiedział, ile ma samych kont, o gotówce nie wspominając. Dobry był człowiek, oj, dobry.
Złośliwi, podli ludzie, a tych nie brak, oczywiście wszystko wykrzywią, byle tylko zelżyć i opluć niewinnego prezydenta. Skąd niby poległy prezydent miał tyle mieszkań, że niby nie mógł się doliczyć? Głupie pytanie. W naszym świetnym kraju funkcjonuje urząd nazwany Powiatowym Inspektorem Nadzoru Budowlanego, czyli PINB. Nie rzucający się w oczy, a niezwykle ważny urząd. Każdy kto chce coś zbudować: dom, czy altankę, blok, fabrykę, lub rozbudować, czy nawet nadbudować piętro, a już musi udać się po prośbie o pozwolenie do tegoż PINB-u. Cokolwiek, ba, nawet płot na posesji wymaga zgody PINB-u. Komu podlega Powiatowy Inspektor Nadzoru Budowlanego? W tym przypadku prezydentowi miasta Danzig. Powiatowy Inspektor to srogi Pan, bez niego inwestorzy to zamiast domów to chlewy by pobudowali, lub inne wychodki, lecz bywa czasami zdumiewająco, dla niektórych łaskawy. Przykładem stolyca, gdzie na placu Zamkowym zbudowano, zgodnie z prawem i wydanymi pozwoleniami, siedmiopiętrowy biurowiec. Innym jak komórkę zbudują bez pozwolenia, gdzieś w lesie, czy Pipidówie to dom rozbiorą, a w stolicy na Starym Mieście w ścisłe stężonym miejscu naprzeciwko Zamku Królewskiego, miejscu opatrzonym mnóstwem restrykcji cwany a obrotny inwestor postawił potężny biurowiec pasujący do otoczenia jak pięść do nosa. I zarobił krocie, bo biuro w takiej prestiżowej lokalizacji to sam cymes. Można? Można.
Podobne cudowne wypadki zaradzały się i gdzie indziej. Oczywiście nie w Danzig-u, gdzie pan prezydent Abramowicz jak ten srogi Cerber nie dopuszczał do żadnych nadużyć, czy korupcji. Co to, to nie. Ot, inwestor stawiał osiedle mieszkaniowe, czy apartamentowiec np. na Starym Mieście i mogło się jakoś tak zdarzyć – nie przesądzam, że tak było, ale że tam się dziać mogło – że prezydent Adamowicz kupował od tego inwestora mieszkanko, albo dwa, trzy… po okazyjnych cenach. Na wyprzedaży. Każdy mógł kupić, kto by się zgłosił, ale trafiało na pana prezydenta. Przechodził przypadkiem ulicą, zobaczył ogłoszenie, wstąpił i kupił za pól ceny. A źli ludzie wieszali potem psy na panu prezydencie i składali doniesienia do prokuratury. Ludzie są wstrętni. Wstrętni i zawistni. Ciągali pana prezydenta po sądach, po prokuraturach. Oczywiście na nic to się zdało, bowiem niewinność pana prezydenta wychodziła na jaw jak słońce w lipcu. Co nie przekonywało nienawistników, którzy mówili, że w Danzig-u sądy i prokuratura to sami swoi, jak wykazała afera bursztynowa. Takich złych ludzi nic nie przekona, nawet najoczywistsza oczywistość, potwierdzona umorzeniami prokuratur, czy wyrokami sądów. On zawsze lepiej wiedza. zostawmy ich więc – niech się gryzą w swej zgryzocie, w swoim jadzie, w swojej mowie nienawiści.
Teraz będą musieli zamknąć swoje sprośne gęby, bowiem niewinność i uczciwość pana prezydenta wyszła na wierzch. Jak? Przecież go zamordowano! Mord dowodem. Gdyby był winny, to by go nie zamordowano, czyż nie? Czas oświadczyć uroczyście, bowiem jeszcze ktoś mnie oskarży, iż lżę, czy pomawiam zamordowanego pan prezydenta o jakieś machlojki, niecne konszachty, czy korupcję. Nic takiego nie powiedziałem. Pan prezydent Adamowicz jest czysty i niewinny jak łza, wolny od wszelkiej winy. W naszym kraju o winie orzeka jedynie sąd prawomocnym orzeczeniem. Do prawomocnego orzeczenia o winie trzeba wielu, wielu lat procesowania. Prezydent miasta Danzig pan Adamowicz zdążyłby spokojnie ukończyć obecną kadencję i jeszcze przyszłą byłby odbył zanim by do tego ewentualnie doszło. O ile by doszło. W ciągu minionych trzydziestu lat „wolności” nasze niezawisłe sądy nie skazały żadnego czynnego polityka. Nie darmo niezawisłość sądów jest tak ważna dla naszej szerokiej kasy politycznej. Zatem uroczyście zaprzeczam, abym choćby sugerował cokolwiek innego, niż to, że pan prezydent Adamowicz jest i już pozostanie niewinny, jako ta lilija czysta.
Inaczej jeszcze oskarżą mnie o szerzenie mowy nienawiści. W mediach pełno tych dobrych ludzi, którzy niczego tak nie nienawidzą jak nienawiści i mowy nienawiści. I tylko patrzą i szukają takiego nienawistnika by mu przysolić, jak mu się należy. Nienawiść zwalczają nienawiścią. Mowę nienawiści wypalają do gruntu mową nienawiści. Swoja mową mowę tamtych, wrogów, przeciwników. Klina trzeba klinem… jak inaczej? Nasi postępowcy, liberałowie, oni tylko zwalczają złych ludzi dla naszego dobra. Dla dobra całego społeczeństwa, ludzkości, dla ideałów socjalistycznego humanizmu. Ich nienawiść jest słuszna, naturalna i jedyna, no i jest zgodna z prawem. Z wolnością, demokracją i prawami człowieka. Co innego nienawiść tamtych, złych ludzi. Dla niej nie ma przebaczenia. Dalego chcą wprowadzić cenzurę prewencyjną, jak to było za dobry lat komuny. I tak lepiej niż było.
Trzeba przyznać jednak wyznawcom wiary w lepszą, nowoczesną naturę człowieka, że umieją i nie zawahają się wykorzystać na swą korzyść żadnego wypadku. Nic ich nie zbrzydzi, wykorzystają wszystko, czym jak im się zdaje mogą pognębić wsteczników. Nawet mord. Zabójstwo człowieka. Ale to akurat nie dziwi. Już głoszą, że to był mord polityczny. I nic i nikt ich nie przekona, ze było inaczej, niż tego pragną. Mają to, czego chcą. Porównanie zabójstwa prezydenta Gdańska do zabójstwa prezydenta Narutowicza jest w pełni uzasadnione – głosi słuszny a pryncypialny historyk. Nie on jeden. Będziemy słuchać tego nieustannie przez następne lata jak zdartej płyty. Zdumiewająca jest też ich hipokryzja tych, którzy zawodowo i nieustannie, ze szkłem powiększającym szukają i obnażają, piętnują i wyszydzają hipokryzję innych, rzecz jasna przez siebie nie lubianych, czy wrogich. Był sobie prezydent ważnego miasta wywodzący się z partii, która obecnie broni wolności i demokracji. Tenże prezydent pożarł się ze swoimi. Jak było dokładnie nie wiadomo. Czy prezydent uznał, że była partia jest mu potrzebna, jak piąte koło do wozu, czy też partia doszła do wniosku, że ma dość prezydenta i jego szwindli, a może pożarli się o posady i pieniądze, tego pozostaje ukryte. W ostatnich wyborach prezydent Adamowicz wystartował, jako on, sam, zaś partii wystawiła swego kandydat, który zacięcie atakował prezydenta wytykając mu różne rzeczy. Nawet Gazeta postępowa pisała o workach pieniędzy, o apartamentowcach wyrastających w obszarach zabytkowych, o dziwnych przetargach, itp. Wypominano mu aferę bursztynową i co najmniej mało wiarygodne zeznania przed komisją śledcza. Było to kilka miesięcy temu, w świeżej pamięci. Dziś wszyscy wspólnie chórem nie płaczą a wyją, jaki to wspaniały człowiek, krystalicznej wprost uczciwości został zamordowany: cudowny, ciepły, spolegliwy, do rany przyłóż. A jaki nieskazitelny! Mąż opatrznościowy. Skała i opoka demokracji, wolności i praw człowieka. Gdy żył był podejrzanym samorządowcem, unurzanym w różne ciemne interesy, po śmierci stał się nieskazitelny.
Trzeba im przyznać, ze na hipokryzji nasi postępowcy znają się jak nikt. Taka hipokryzja, no bo jak to inaczej nazwać, jest możliwa tylko u nas, i u naszych postępowych obrońców demokracji i praworządności. I te pytania o spuściznę prezydenta. Dociekania, jaki był jego testament. Apele, by się zmienić. Kto ma się zmienić? Psychicznie chory morderca? Czy ci co, oskarżali prezydenta Adamowicza o różne machlojki? A o swój testament zadbał sam prezydent, niezwykłe zapobiegliwy człowiek, to każdy mu przyzna. Jego żonie – wdowie i córkom zabraknie chyba tylko ptasiego mleczka. Żeby było śmieszniej Jerzy Owsiak – szef fundacji, na której imprezie zamordowano prezydenta, i którą słusznie można by oskarżyć o drastyczne zaniedbania w sferze bezpieczeństwa – najpierw dramatycznie rezygnuje z szefowania fundacji. Nazajutrz po pogrzebie przy okrzykach zachwytu i aplauzu Owsiak ogłasza, że wraca i wznawia licytację, żeby pobić rekord zebranych funduszy. Biedne, chore dzieci przecież same nie wyzdrowieją a zmarły prezydent by tego chciał. „Jedno serce zgasło, ale miliony serc się otworzyły.” – rzecze Jerzy Owsiak. A jak: Siema! Gramy o jeden dzień dłużej. Czym tu się przejmować? Tak toczy się życie. I płacz i śmiech.
W zeszłym tygodniu zginęło pięć dziewczyn. Wybrały się na imieniny jednej z nich do pokoju ucieczek. Miała być zabawa a wpadły w śmiertelną pułapkę. Pięć dziewcząt w wieku piętnastu, szesnastu lat, na początku swego życia, zginęły razem nie mogąc znaleźć drogi ucieczki z ognia. To jest dopiero tragedia, tragedia rodzin, bliskich tych dziewczyn, choć nikt w mediach nie rozdziera na nimi szat. Kogo obchodzi tragedia zwykłych ludzi, nie uwikłanych w politykę? Choć może się narażę, to moim zdaniem nawet gdyby zginęła jedna dziewczyna, byłaby to większa tragedia niż zabójstwo „krystalicznego” prezydenta Danzig-a. Jedna korzyść. Przez miony tydzień nie oglądałem wiadomości w żadnej telewizji: rządowej, czy opozycyjnej. Nie mogłem słuchać jak nieskazitelny, jaki wspaniały był zamordowany prezydent. Po tygodniu abstynencji czuję się zdecydowanie lepiej. Można żyć bez wiadomości, bez polityki, bez ujadania. Polityka to szkodliwe uzależnienie i warto zastosować kurację odwykową.
Tak czy inaczej, czas idzie naprzód. Minęła żałoba państwowa. Ciało zamordowanego prezydenta Gdańska spoczęło w Bazylice Mariackiej, zdumiewający i nieoczekiwany zaszczyt. Wszystko wraca do normy. Wracają stare dyskusje, spory, kłótnie. Ta śmierć zmieni to o tyle, że będzie tylko gorzej. Spory będą bardziej zajadle a kłótnie będą się toczyć z większą a nie mniejszą nienawiścią. Nic tak nie wzbudza nienawiści, jak wytykanie palcem i wypominanie, względnie wmawianie innym swojej nienawiści. Obym się mylił. A prezydent Adamowicz niech spoczywa w spokoju, gdzieś tam, gdzie trafiają ateiści, gdzieś za rzeka Styks. Bowiem każdemu należy się spokój i łyk wody z rzeki zapomnienia. Rodzicom tych dziewcząt, zabitemu prezydentowi Danzig-u, nawet jego mordercy należy się ta łaska. Mnie również.
https://www.salon24.pl/u/bielinski/927577,postepowy-s...