Poza ceną przedszkole państwowe - prywatne jest ważna ilość godzin jakie dziecko spędza w placówce, choć ja nie jestem za zostawianiem dziecka po 10 godzin, ale wiem, że rodzice dojeżdzający codziennie do pracy nie mają innej możliwości, znam takich, są sfrustrowani, a nie chcą malucha zabierać ze sobą do przedszkola w drodze do pracy, bo też coś takiego można zrobić, ale dzieciak jest umęczony pioruńsko (i gdzie to dzieciństwo beztroskie...) Ale jedną rzecza, która mnie wkurza w placówkach państwocyh jest to, że zaprowadzasz dziecko na godzinę 7, czyli tak jak powinna być pani wychowawczyni, a dziecko musi siedzieć sobie w szatni z panią kucharką/sprzątaczką do czasu aż zjawi się jego wychowawczyni. Gorzej, jak chodzi na 6.30. A drugą sprawą jest odbieranie dziecka -17 i nie ma nikogo, makabra. Dlaczego tak wszyscy optują za przedszkolami państwowymi, skoro musimy się naprawdę spinać i gnać po malucha (wiadomo, że jak zostanie parę minut dłużej, ma opiekę pani kucharki/sprzątaczki). Ostatnio będąc ze znajomymi na browa, ten problem wypłynął, bo mają dzieciaki właśnie w ww przedszkolach w mieście.
tatko - ja miałam nianię, byłam na maksa rozdarta w pracy, ale z perspektywy wiem, że to nie był zły pomysł, aczkolwiek jak dziecko skończyło rok zaczęłąm się rozglądać za placówką jakąś, na godziny czy co, nie znalazłam kameralnego miejsca. Na szczęście teściowa znalazła czas. Dylematy są okropne, niania czy żłobek, ale dziecko istota społeczna i jeśli się wyrywa do dzieci to myślę, że żłobek. A ceny? (już był gdzieś taki wątek poruszany) Teraz niania to pieniądz 1200 za everyday po 8 godzin, dlatego nie dziwi mnie cena w żłobku 900/mc gdzie dziecko ma możliwość się rozwinąć inaczej niż przy niani. Wiem, że powinno być tak, że państwo musi zapewnić rodzicom i dziecku komfort psychiczny i dofinansowywać każdą placówkę z małymi dziećmi, ale to jest uuu, niemożliwe. Jest przykre wracanie do pracy jak się musi, a nie chce, i zakończę beznadziejnym oklepanym stwierdzeniem - takie jest życie... ;-(