Za to w Gdańsku było ok 10 tys.
Co do "Burego". Leszek Żebrowski napisał jasno (a o wyklętych, NSZ itd. wie on zdecydowanie więcej niż wy gamonie):
Sprawa Romualda Rajsa jest dla wrogów Żołnierzy Wyklętych, a więc de facto poputczików komuny w Polsce, sztandarowym przykładem, że polskie podziemie niepodległościowe po 1944 r. miało zbrodnicze oblicze. Kpt. Romuald Rajs przekroczył swe uprawnienia dowódcy Brygady Wileńskiej NZW, to nie ulega wątpliwości. Nie wszystkie okoliczności sprawy zostały do końca wyjaśnione i już nie będą.
Pamiętajmy, w jakiej rzeczywistości i w stałym zagrożeniu żyli ludzie, ścigani, tropieni i mordowani każdego dnia. Byli świadkami, jak zachowywały się określone warstwy społeczne, w tym przypadku niektórzy przedstawiciele mniejszości białoruskiej. Występowali oni czynnie przeciwko powstańcom niepodległościowym, oczekiwali przyłączenia do „Zachodniej Białorusi”, współpracowali z bezpieką, Informacją Wojskową i służbami sowieckimi. To był splot różnych okoliczności, bez których uwzględnienia i zrozumienia nic się nie da wyjaśnić.
Nie były to jednak proste porachunki „polsko-białoruskie”. Zastępcą „Burego” był przecież por. Mikołaj Kuroczkin „Leśny”, prawosławny, z pochodzenia Białorusin. W szeregach Brygady było sporo żołnierzy tej narodowości i tego wyznania, niektórzy pełnili bez przeszkód funkcje dowódcze, jak np. Władysław Jurasow „Wiarus”.
Pamiętajmy ponadto, że wyrok stalinowski wobec Romualda Rajsa został uznany w 1995 roku za nieważny, oraz że działał on w sytuacji stanu wyższej konieczności, zmuszającego do podejmowania działań nie zawsze jednoznacznych etycznie.