Pasażerowie jadący do i z Warszawy albo czekali na stacjach na spóźniające się pociągi albo tkwili gdzieś między polami, skarżąc się na tłok, niedziałającą klimatyzację, awantury w pociągach czy brak informacji odnośnie paraliżu w kursowaniu pociągów.
Jak udało się nam ustalić, powodów było kilka. Po pierwsze w okolicach stacji Warszawa Włochy doszło rano do śmiertelnego potrącenia na torach, przez co wprowadzono ruch wahadłowy. Co prawda nie było to na trasie Warszawa – Mińsk, ale opóźnienia związane z zaistniałą sytuacją dotknęły całą linię średnicową. Jakby tego było mało – na stacji Warszawa Zachodnia doszło do poważnej awarii rozjazdów, co spotęgowało na następne godziny panujący już chaos. Popołudniowe powroty również okazały się problematyczne. Popularna wśród mińszczan "Łukowianka" z przyczyn technicznych (najprawdpodobniej zanik napięcia) utknęła tuż za Wrzosowem. Finalnie skład dotarł do Mińska Mazowieckiego z ponad 50-cio minutowym opóźnieniem, co również przełożyło się na opóźnienia pozostałych pociągów.
Na szczęście dobrym źródłem informacji o zaistniałym paraliżu był jak zwykle Kolejowy Mińsk Mazowiecki (KMM), który zanotował absolutny rekord jeśli chodzi o komentarze – pod poniedziałkową wiadomością pojawiło się ponad 400 wpisów a jej zasięg wyniósł ponad 16 000 osób.
Nie dziwi jednak fakt, że pasażerowie chętnie korzystają z KMM – na stacji w Mińsku nie działają przecież pragotrony, które informowały o opóźnieniach pociągów a ostatnio zostały usunięte z powodu wyeksploatowania. Nie ma też w internecie mapy, na której rysowałyby się w czasie rzeczywistym położenia pociągów Kolei Mazowieckich na trasie Mińsk – Warszawa. Podróżni więc nie mają możliwości szybkiego sprawdzenia, jak przedstawia się sytuacja na torach a co za tym idzie podjęcia decyzji, czy ruszyć w drogę, godząc się na dotarcie do celu z opóźnieniem, czy wybrać inny środek lokomocji. Dlatego zapraszamy pasażerów do raportowania wszelkich awarii na Kolejowym Mińsku Mazowieckim oraz oczywiście życzymy aby było ich jak najmniej.