Mniej głosów niż podpisów. Obecny system odejdzie do lamusa? "Trzeba to zmienić"
Rekordowa liczba kandydatów, tysiące zakwestionowanych podpisów i coraz głośniejsze oskarżenia o fałszerstwa. Tegoroczne wybory prezydenckie pokazały słabości obowiązującego systemu. Co na to politycy? Rozmawialiśmy z przedstawicielami różnych frakcji w Sejmie i od lewa do prawa panuje przekonanie, że coś trzeba zmienić. Padają różne propozycje, ale dominuje jedna - elektroniczne podpisy.System rejestracji kandydatów na prezydenta. Wymaga zmian?
Za nami pierwsza tura wyborów prezydenckich, w których zarejestrowano rekordową liczbę kandydatów. Do Państwowej Komisji Wyborczej zgłoszono aż 17 chętnych, z czego 13 oficjalnie zarejestrowano. Czterech kandydatów zostało odrzuconych z powodu niespełnienia formalnego wymogu dostarczenia 100 tysięcy podpisów - na listach znalazły się tysiące nazwisk zmarłych.
Największe wątpliwości budzi jednak rozstrzał między liczbą zebranych podpisów a wynikiem wyborczym kilku kandydatów. Przykładowo Artur Bartoszewicz, Maciej Maciak i Marek Woch zdobyli w wyborach poniżej 100 tysięcy głosów. To mniej niż wymagana do startu liczba podpisów.
Oczywiście każdy może złożyć podpis i zagłosować na kogoś innego, ale w mediach pojawiły się liczne komentarze, że podpisy można też kupić. Rąbka tajemnicy uchylił Mateusz Piepiórka. Obecny pełnomocnik komitetu Artura Bartoszewicza, w rozmowie z "Gońcem", przyznał wprost, że w 2020 roku wspólnie z innymi osobami fałszował podpisy na listach poparcia dla Marka Jakubiaka. Kandydat w poprzednich i tegorocznych wyborach prezydenckich temu zaprzecza.
Były prezydent Bronisław Komorowski w programie Polsat News wyraził z kolei poważne wątpliwości co do legalności procesu zbierania podpisów, zarzucając niektórym kandydatom kupowanie ich od wyspecjalizowanych firm. Podobne zdanie na ten temat ma tegoroczny kandydat na prezydenta Krzysztof Stanowski, który w wywiadzie z Bogdanem Rymanowskim stwierdził, że ma "podejrzenia graniczące z pewnością", że podpisy niektórych kandydatów zostały sfałszowane. Stanowski podkreślał, że dostarczenie podpisów sprawiło mu trudność, mimo szerokiego zaplecza i rozpoznawalności w przestrzeni publicznej. Podał tym samym w wątpliwość to, czy mniej rozpoznawalni kandydaci byli w stanie dostarczyć legalnie podpisy w 2 bądź 3 tygodnie.
https://polskieradio24.pl/artykul/3526303,mniej-glosow-n...