Z tym światłem to był X stopień zasilania! I było to takie samo pitolenie (na temat dostaw prądu) w radiu i tv jak o wykopkach, kampanii buraczanej, braku zaopatrzenia w papier toaletowy lub o wpływającym przed świętami (i stojącym na redzie) statku z cytrusami z bratniej Kuby. Jak wszystkie dzieci się wtedy śliniły na myśl o bananach i niedojrzałych pomarańczach (tym razem z Sojuza a może Bułgarii). Rodzice jeszcze musieli je wystać w zaje...stych kolejkach, lub .. zorganizować z pod lady (w mięsnym lub np. kiosku ruchu), jeżeli mieli układy. Pospolity był handel wymienny. Ja ci załatwię linkę do Syrenki, a ty mi wózek dziecinny (jak w filmie).
A kumulacji w Totolotku (wtedy tak się nazywał) jeszcze nie było. Może dlatego że nie było (w latach 70-tych u.w.) wspaniałych maszyn losujących. Do studia telewizyjnego zapraszano ludzi z jakiej z fabryki, do których rzucano piłki plażowe i kto złapał, ten osobiście mieszał łapą w wielkim bębnie z liczbami. Kupony nie miały kodów kreskowych i mogły być na okaziciela. Były składane, pisane przez kalkę i oddzierane. Naklejane miały jedynie numerowaną "banderolę", której nr brał udział w dodatkowym losowaniu.
Teraz w dobie komputerów, jakoś dziwnie przez nawet kilka tygodni maszynom nie udaje się wylosować żadnego numeru? :) Może to przez brak Komisji (która już zmarła ze starości)? :(
Post edytowany
2 razy