Redakcja Gazeta Wyborcza poprosiła sędziów, którzy musieli zmierzyć się z „dobrą zmianą”, by opowiedzieli, jak wpłynęła na ich życie. ➡️➡️sędzia Monika Ciemięga ze Stowarzyszenia Sędziów Polskich Iustitia,
⤵️
Kiedy mnie odwołano, nie mogłam się sprzeciwić, złożyć odwołania, a nawet zapytać o przyczynę. To była forma przemocy.
(..)
Politycy zawsze nam wmawiali, że sędziowie mają komunikować się ze społeczeństwem jedynie za pośrednictwem swoich orzeczeń, nie było mowy o tym, by brali udział w debacie publicznej, nawet dotyczącej sądownictwa.
Dlatego z taką łatwością z końcem 2015 r. przejęli Trybunał Konstytucyjny i podporządkowali sobie prokuraturę.
Gdy w lipcu 2017 r. Bartek Przymusiński wpadł na pomysł „Łańcucha światła”, nie miałam wątpliwości, że sędziowie muszą w nim wziąć w nim udział.
Nie mogłam pojechać do Warszawa, więc gdy tylko pojawił się na stronie KRS apel o tworzenie „Łańcuchów światła” przed swoimi sądami, napisałam kilkaset SMS-ów z wezwaniem do znajomych.
Przed Sądem Okręgowym w Opolu stawiło się ok. 500 osób. Protestowali w milczeniu. Następnego dnia znów setki SMS-ów, apel na Facebooku i znów kilkaset osób przed sądem.
Kiedy zaczęliśmy przemawiać, demonstrujących przybywało; był dzień, w którym w Opolu w obronie sądów zgromadziło się około 2,5-3 tys. osób.
Ten „Łańcuch” nie został zerwany. Nadal spotykamy się w pierwszy czwartek miesiąca.
(..)
wiem, że to co robię, jest słuszne. Wierzę w słowa Václava Havla: „Nadzieja to nie tyle przekonanie, że coś dobrze się skończy, ile pewność, że coś ma sens bez względu na to, jak się skończy”.
Co zmieniła w pani walka o niezależność?
Nie pozwolę już sobie już wmówić, że sędzia nie może wypowiadać się publicznie, że nie może brać udziału w debacie dotyczącej sądownictwa.
Wiem, że mam moc, że potrafię coś zorganizować.
http://wyborcza.pl/7,162657,25097084,wiem-ze-mam-...