Nie dał Pan Bóg świni rogów, bo by ludzi bodła
Na Onecie wyczytałem dziś wypowiedź Donalda Tuska, a jeszcze niedawno ten sam Tusk oświadczył, że jest katolikiem. Cóż, pewien mądry człowiek powiedział, że tylko krowa nie zmienia poglądów, a Tusk, jako żywo, krową nie jest. Nie wchodzę w to czym, czy kim on jest, ale krową z pewnością nie.
Otóż co rzekł były mąż zaufania pani Merkel: „Nie ma innej drogi niż jednoznaczne przeprowadzenie procesu oddzielenia Kościoła od państwa natychmiast po wygranych przez PO wyborach — powiedział w piątek szef PO Donald Tusk”.
I dalej relacja z wypowiedzi Tuska pilnie zabiegającego o poparcie na poczet przyszłych wyborów:
Podczas piątkowego spotkania z mieszkańcami Stargardu Tusk odpowiedział na pytanie, kiedy nastąpi rozdział Kościoła od państwa. — Nie ma innej drogi niż jednoznaczne, natychmiast po wygranych wyborach przeprowadzenie tego procesu oddzielenia Kościoła od państwa ze wszystkimi tego skutkami — powiedział lider Platformy Obywatelskiej.
Tusk ocenił, że doszliśmy do momentu, w którym "nastąpił rozdział Kościoła od społeczeństwa". Zaznaczył, że za taki stan rzeczy w jego ocenie odpowiada sam Kościół. — Nie mam natomiast żadnych wątpliwości, że odpowiedzialność spada na Kościół, a nie na społeczeństwo; wierzący są ofiarą, a nie sprawcami tej sytuacji.”
Jakkolwiek wypowiedzi Tuska nigdy nazbyt poważnie nie można było traktować, bo jak dowodzą cytowania przypominane w TV, często przeczył samemu sobie, a zapatrywania zmieniał, jako że, jak się rzekło: tylko krowa…, to jednak dwa momenty jego filipiki są godne uwag. Problem może z tym, czy on zastanowił się nad tym, co powiedział, ale załóżmy, że tak było.
Jedna część zdania: …przeprowadzenie tego procesu oddzielenia Kościoła od państwa ze wszystkimi tego skutkami… To obiecuje natychmiast po wygranych wyborach. Pytanie zasadnicze: czy Kościół straci posiadaną osobowość prawa publicznego? To by się wpisywało w decyzję Rządu Tymczasowego – dla mniej zorientowanych – pod egidą Stalina. Czy zerwie stosunki ze Stolicą Apostolską – podobnie i to byłoby inspiracją Generalissimusa.
Ale to nawet nie jest najważniejsze, bo w tej materii inspiracje Kremla sowieckiego czy Brukseli zasadniczo się nie różnią. Kiedyś Kościół bronił Polskę przed sowietyzacją, a teraz przed federalizacją – jeden pies. Jeśli mamy być w Europie moderowanej przez UE, to lepiej bądźmy w niej na starych zasadach, to znaczy bez kurateli Brukseli. Europejczykami jesteśmy i bez niej. Przecież chyba nas nie przesiedlą na Antypody.
O wiele ciekawszy jest inny fragment tuskowej mowy, że mianowicie: nastąpił rozdział Kościoła od społeczeństwa". Oczywiście z winy Kościoła. A ta wina, to osobny rozdział. Bo ponoć, jak dalej wywodził Tusk: należy oddzielić Kościół czyli ogół wierzących od instytucji, która "w dużej mierze złożona jest dziś z funkcjonariuszy władzy". — Mówię tutaj o istotnej części kleru, biskupów, nie mówiąc już o takich aparatczykach władzy jak (o. Tadeusz - PAP) Rydzyk”. Widocznie jednak Tusk jest w dobrej komitywie z o. Rydzykiem, skoro wali tak z waszecia? Albo brak kindersztuby.
Kiedy się te wypowiedzi Tuska potraktuje łącznie, dopiero wtedy wychodzi jego geniusz polityczny, o logicznym myśleniu nawet nie wspominając. Bo okazuje się, że ma on władzę, by oddzielić Kościół czyli ogół wierzących od instytucji. To nawet Lutrowi się nie udało, ale czym był Luter w porównaniu do p.o. króla Europy? Od 70 lat jestem w stanie duchownym, a nie wiem, że duchowni to funkcjonariusze władzy. To, że o. Rydzyk wielu boli – rzecz zrozumiała, ale tak „skuteczni” politycy jak Tusk z pewnością w duchu przyznają, że gdyby on był po ich stronie, to gadanina tego pana o 50 procentach poparcia dla PO byłaby całkiem realna. Kłopot w tym, że o. Rydzyk niezależnie od tego co o nim się mówi, jest po stronie Polski, a wielu polityków opozycji musiałoby się dobrze zastanowić, jak na to pytanie szczerze odpowiedzieć. I Kościół jest po stronie Polski. Zatem rzeczywiście Tuskowi z nim nie po drodze. I ma on rację, że władając Polską, będzie mógł powrócić do zasad z 1945 roku i PRLu.
Dziwi tylko, że ktoś tak bardzo pragnący zwycięstwa w wyborach wygaduje takie głupstwa. Zresztą skórę na niedźwiedziu dzieli nie tylko on. Jarosław Gowin pęta się między Hołownią a Konfederacją, a chętnie by się przypiął do każdej formacji, która by zdobyła władzę w wyborach, bo ze swymi 5 posłami cóż on może zrobić, nawet wicepremierem by nie został. A przecież o to chodzi.
Swoją drogą, te na poły żartobliwe uwagi o pretendentach do tronu, są, przyznaję, nie na miejscu, bo tu chodzi o Polskę. A kończąca się druga kadencja Zjednoczonej Prawicy nie ma na horyzoncie żadnej alternatywy, a mieć powinna, bo polityka wymaga zdrowej fluktuacji kadr i programów. Gdzież one? Słyszy się to, co w wypowiedzi Tuska: co zrobimy po wyborach. Czy nie lepiej byłoby przypomnieć, co zrobiliśmy, kiedy mieliśmy władzę i jak to będziemy kontynuować? Donald Tusk, jak widać, ma stary program bolszewicki – czyli huzia na Kościół. Potem dojdzie aborcja, małżeństwa z natury bezpłodne czyli ostateczne wmontowanie Polski w Europę na łożu śmierci. Z takim programem nie trudno przegrać wyborów, bo jednak duża część tego „społeczeństwa” ma instynkt samozachowawczy.
Ale opozycja pod wodzą Tuska nie ma programu dla Polski, za to ma program dla Brukseli, której Kościół polski jest solą w oku, bo broni Polski suwerennej i wolnej od wszelkich wypaczeń.
https://niepoprawni.pl/blog/zygmunt-zielinski/nie-dal...