Pimki, dlaczego oczywiste? Nie ma leków, w których w ulotce byłoby napisane "brak objawów niepożądanych". Nawet jeśli jakieś zdarzenie miało miejsce u jednej na milion osób musi to być wpisane w ulotkę. Zatem nigdy nie ma pewności, że akurat u mnie nic się nie wydarzy i ja jako pacjent muszę mieć tego świadomość. Lekarz to nie wróżka i nie wie jak zareaguje pacjent na lek więc nie może podpisać cyrografu z tekstem "nic się złego nie wydarzy". Oczywiście pacjent powinien mieć wgląd do ulotki i dostęp do informacji i sam podjąć decyzję czy decyduje się zaryzykować wzięcie leku, ale trzeba mieć świadomość że po zwykłej aspirynie można dostać ataku astmy czy po antybiotyku ostrej reakcji alergicznej. Mnie lekarz uświadomił jak dziecko może zachowywać się po szczepieniu i co jest normą, wcześniej zapoznałam się z ulotką. Córka po szczepieniu miała podwyższoną temperaturę i wysypkę, która zniknęła po kilku godzinach, ale były to objawy zawarte w ulotce więc wczoraj podałyśmy drugą dawkę i poza sennością nic się nie działo. Uważam, że korzyści wynikające ze szczepień są większe niż ewentualne ryzyko wystąpienia cięzkich działań niepożądanych. Nie wyobrażam sobie, by nie zaszczepić dziecka na tężec, który jest chorobą śmiertelną a ryzyko zakażenia ogromne, ale to moja świadoma, podparta wiedzą decyzja i nie zamierzam nikogo przekonywać do zmiany decyzji.