Tak się to robi...Wiadomości
User avatar
WOJNA W UKRAINIE
KRAJ
ŚWIAT
PREMIUM
...
WIADOMOŚCI ŚWIAT...
Dwa miesiące dla 10 minut. Jak Ukraińcy oszukali Rosjan na Dnieprze
MARCIN WYRWAŁDzisiaj, 05:58Ten tekst przeczytasz w 12 minut
Trenowali przez dwa miesiące. Kulisy błyskotliwej akcji ukraińskiego wywiadu [NAGRANIE]Materiały prasowe
Dwa miesiące dla 10 minut. Jak Ukraińcy oszukali Rosjan na Dnieprze
W styczniu jednostki specjalne Wojskowego Wywiadu Ukrainy przeprawiły się na kontrolowany przez Rosjan brzeg Dniepru i zaatakowały siły wroga. Kiedy żołnierze szturmowali, ukraiński wywiad realizował jednak zupełnie inny cel. — Do tych 10 minut walki przygotowywaliśmy się dwa miesiące, ale były przykrywką dla zupełnie innej historii — opowiada mi analityk wywiadu.
REKLAMA
Podczas kilkuminutowej akcji w styczniu Ukraińcy zabili kilkunastu Rosjan, zniszczyli sprzęt oraz punkt dowodzenia. Do akcji wykorzystali najnowocześniejszy sprzęt, taki jak brytyjskie haubice M777 czy superprecyzyjne pociski Excalibur
Akcję na okupowanym brzegu przeprowadziły jednostki specjale z Białorusi i Rosji
Więcej takich artykułów znajdziesz na stronie głównej Onetu
Pod koniec stycznia Wojskowy Wywiad Ukrainy (HUR) zamieścił na YouTube niezwykły film. Przedstawia on zażarte walki na bliskim dystansie, choć autorzy filmu nie podają ani konkretnego miejsca akcji, ani nie wyjaśniają, co tak naprawdę się dzieje.
REKLAMA
Wszystko rozgrywa się nocą. Przez pierwszą minutę widzowie oglądają wymianę ognia z broni ręcznej. Potem następuje potężna eksplozja, którą spowodował precyzyjnie wstrzelony w miejsce akcji pocisk artyleryjski dużego kalibru.
W końcu to, co najciekawsze: zawieszony nad miejscem operacji ukraiński dron pokazuje żołnierzy wycofujących się przez rzekę z wrogiego terenu na motorowych łodziach. Wszędzie wokoło rozpryskują się fontanny wody, wywołane przez ostrzał artylerii.
Reszta materiału pokazywana jest z poziomu kamery umieszczonej w łodzi. Widać, jak ostrzeliwują się płynący na łodzi żołnierze. W pewnym momencie, kiedy łódź odpływa na bezpieczną odległość, jeden z nich mówi: "Wsio normalna". Obraz z kamery przechodzi na rannego żołnierza, któremu medyk zakłada na kończynę opaskę uciskową i aplikuje zastrzyk.
REKLAMA
POLECAMY: Ukraińcy szykują "armię Hallera". Analiza tych zdjęć to cel numer jeden
Na koniec, kiedy wstaje słońce, ukraiński dron ponownie zbliża się do zniszczonych rosyjskich pozycji, aby pokazać pogorzelisko i wciąż płonący budynek rosyjskiego punktu dowodzenia.
Wśród atakujących Rosjan żołnierzy znajdowali się ich rodacy. Ich pobyt na lądzie trwał raptem 10 minut, ale akcję przygotowywano miesiącami, a główny, zrealizowany przez Ukraińców cel nie miał nic wspólnego z tym, co widać na filmie.
ZOBACZ NAGRANIE:
Akcja Nowa Kachowka
Spotkanie
Z żołnierzem i analitykiem ukraińskiego wywiadu wojskowego mamy się spotkać w Chersoniu, mieście wyzwolonym w listopadzie spod rosyjskiej okupacji. Na trzy dni przed umówioną datą otrzymuję wiadomość, że Chersoń jest nieaktualny. Zamiast tego jadę do odległego o ponad 300 km Zaporoża.
REKLAMA
Witamy się na jednym z głównych pasażów miasta i idziemy do jednej z wielu kawiarni, które w ostatnich miesiącach wracają do życia wraz z powracającymi do miasta rzeszami mieszkańców, którzy w lutym zeszłego roku uciekali z Zaporoża w obawie przed rosyjską inwazją. Mój rozmówca – nazwijmy go Mychajło – jest ubrany w zwykły cywilny strój. To nie pierwszy pracownik ukraińskiego wywiadu, z którym spotykam się "po cywilnemu". Ostatnie, czego potrzebują ludzie wywiadu wojskowego, to skojarzenie z wojskiem.
Zamawiamy kawę. Kiedy zostajemy sami, Mychajło wyjmuje telefon i pokazuje na elektronicznej mapie pewien punkt na rzece Dniepr. Dobrze kojarzę to miejsce. Znajduje się ledwie 10 km od strategicznej tamy na rzece w miejscowości Nowa Kachowka. Tama była przedmiotem wielu analiz w różnych okresach najnowszej rosyjskiej inwazji. W pierwszych tygodniach wojny Ukraińcy obawiali się, że Rosjanie ją wysadzą, co doprowadziłoby do zalania co najmniej 80 ukraińskich miejscowości, łącznie z niemal trzystutysięcznym Chersoniem.
REKLAMA
ZOBACZ: "Szwajcaria Bliskiego Wschodu" chce pomóc Ukrainie. Tajne spotkania
Na razie Rosjanie tego nie zrobili, natomiast w ostatnich tygodniach spuszczają z tamy większe ilości wody, aby podnieść jej poziom w dolnym biegu Dniepru, łącznie z miejscem, na które wskazuje mój rozmówca. Robią to właśnie z powodu akcji, z której wrócił Mychajło.
Dalsza część tekstu pod materiałem wideo:
Kulisy powstania polskiej jednostki specjalnej w Ukrainie. Marcin Wyrwał o szczegółach
Problem
Historia, którą opowiada mi Mychajło, zaczyna się dwa miesiące wcześniej. Jednym z dużych problemów ukraińskiego wojska, nie tylko na tym odcinku frontu, jest niemożność dokładnego oszacowania ilości oraz jakości rosyjskich wojsk i sprzętu.
Każda armia skrzętnie chowa swoją technikę w zadrzewionych obszarach, pod wszelkiego rodzaju zadaszeniami i siatkami maskującymi. Część czołgów i systemów artyleryjskich, które są w stanie razić przeciwnika na duże odległości, ukrywa się kilometry od obserwowanej przez drony przeciwnika linii frontu.
REKLAMA
Ukraińskie drony, które usiłują wlatywać na okupowane terytoria, aby "zajrzeć" pod korony drzew i zadaszenia, są często zestrzeliwane, a jeszcze częściej spadają w wyniku zakłóceń elektronicznych emitowanych przez Rosjan. Obie strony korzystają masowo z dronów z Chin, które w coraz bardziej otwarty sposób wspierają Kreml. Ukraińcy mówią wprost, że Rosjanie otrzymują od Chińczyków pełen dostęp do wewnętrznych systemów tych dronów, co pozwala im skuteczniej zabezpieczać je przed zakłóceniami elektronicznymi Ukraińców, oraz skuteczniej zakłócać ukraińskie bezpilotowce.
W każdej chwili tej wojny nad frontem unosi się szacunkowo około tysiąc do półtora tysiąca dronów, nieco mniej nocą, kiedy potrzebne są systemy noktowizyjne. Pojedyncza grupa operatorów dronów traci 8-10 dronów miesięcznie. Do tego żołnierze na południowym odcinku frontu donoszą, że Starlink Elona Muska gorzej działa w bezpośredniej bliskości frontu. Zakłócenia występują już w promieniu 1-2 km.
REKLAMA
Analitycy wywiadu wojskowego rozumieją, że muszą znaleźć inny sposób na zliczenie rosyjskiego wojska i sprzętu.
POLECAMY: Tych pięć kroków doprowadzi do upadku Putina. "Potwór wojny pochłonie jego reżim"
Plan
Z końcem listopada mają gotowy plan. Zespół wytycza 30-kilometrowy odcinek rzeki Dniepr, pomiędzy Nową Kachowką, gdzie znajduje się ogromna tama na rzece, a miejscowością Kozaczi Łaheri. W pasie za tymi miejscowościami ciągną się lasy, w których Rosjanie ukrywają duże zasoby wojskowej techniki. Na całym nadrzecznym odcinku ciągną się rosyjskie okopy, bunkry i innego rodzaju umocnienia. Jest tam też wciąż nieznana liczba rosyjskich żołnierzy. Ten odcinek będzie przedmiotem obserwacji.
REKLAMA
Zespół przez wiele tygodni wysyła drony i kontaktuje się z agentami na miejscu, aby dokładnie określić charakterystykę zabezpieczeń i liczebność okupantów na całym tym odcinku. Każdego dnia z wielu dronów płyną do centrum analitycznego gigabajty obrazów. Co ciekawe, niektóre z wysoce wydajnych komputerów pochodzą od prywatnych donatorów Polski. W ostatnich miesiącach analitycy dostali komputery m.in. z Wrocławia i Świdnicy. Na nich sprawdzają nawet takie detale, jak te, w których z nadbrzeżnych okopów pojawia się woda przy wyższych stanach rzeki. Wiedzą, że tam żołnierzy raczej nie będzie.
Na podstawie codziennych obserwacji analitycy uczą się też zwyczajów rosyjskich żołnierzy – poznają ich liczebność, godziny wacht i posiłków, sposoby przemieszczania się. Na całym odcinku wybierają kilka lokalizacji, w których mogą znajdować się punkty dowodzenia. Dzień po dniu po kolei eliminują kolejne z nich. W końcu zostaje tylko jeden. Tam stacjonuje rosyjskie dowództwo.
REKLAMA
To baza wędkarsko-sportowa "Ribackij Chutorok" w miejscowości Dnipriany, składająca się z szeregu drewnianych domków gościnnych i jednego głównego hotelu. W domkach rozmieszczeni są rosyjscy żołnierze. W zbudowanym w całości z ekologicznego drewna głównym hotelu, opływającym w wiele udogodnień, łącznie z łaźnią parową, ulokowało się dowództwo.
Dom znajduje się niecałe 50 metrów od brzegu rzeki – wydaje się, że rosyjscy oficerowie postawili wygodę nad bezpieczeństwo. Luksusy okażą się mało pomocne, kiedy przyjdzie co do czego. Właśnie ten punkt wybierają Ukraińcy na cel uderzenia artyleryjskiego.
ZOBACZ: Niespodziewany mediator chce zakończyć wojnę w Ukrainie
REKLAMA
Szczegóły
Rozpoczyna się ostatnia faza – przygotowanie logistyczne. Akcja obejmie dziesiątki ludzi i mnóstwo sprzętu. Do jej realizacji wywiad wyznacza Białoruski Korpus Ochotniczy (BDK) i Rosyjski Korpus Ochotniczy (RDK). To dwie jednostki specjalne złożone w całości z walczących po ukraińskiej stronie Białorusinów i Rosjan. Obie mają renomę niezwykle profesjonalnych i skutecznych.
Żeby akcja się powiodła, należy przewidzieć każdy możliwy problem. Przede wszystkim Rosjanie zdają sobie sprawę z grożących im ataków przez rzekę. W tym celu od wielu tygodni spuszczają wodę na tamie w Nowej Kachowce, aby podnieść jej poziom w dolnym biegu i tym samym utrudnić Ukraińcom taki atak. Analitycy szczegółowo badają i taką ewentualność. Dochodzą do wniosku, że przy pełnym otwarciu śluz żołnierze na łodziach mieliby pewne problemy z silnym nurtem. Muszą dobrać odpowiednie łodzie, ale też takie silniki, które będą wystarczająco mocne, aby poradzić sobie z silnym nurtem, a jednocześnie wystarczająco ciche, żeby Rosjanie nie usłyszeli ich zbyt wcześnie.
https://wiadomosci.onet.pl/swiat/trenowali-przez-dwa-mies...