Tydzień z więźniami za kratkami
Po prawomocnym wyroku skazującym i sądowym nakazie wykonania kary politycy PiS Mariusz Kamiński i Maciej Wąsik zostali we wtorek 9 stycznia zatrzymani przez policję w Pałacu Prezydenckim i osadzeni w zakładach karnych. To z całą pewnością było wydarzenie tygodnia. Do tego wydarzenie w jakimś sensie metaforyczne, bo pokazujące z całą wyrazistością, jak trwająca przez 8 lat nieudolna próba zmiany ustroju III RP przez Prawo i Sprawiedliwość doprowadziła do poczucia części obywateli, że mamy do czynienia z niebywałym wręcz bałaganem prawnym i normatywnym.
Warto jednak dodać od razu, że w sprawie Kamińskiego i Wąsika w rzeczywistości jest to bałagan całkowicie względny.
Bo owszem, o ile pierwsza próba zmiany władz mediów publicznych przeprowadzona przez ministra kultury Bartłomieja Sienkiewicza od początku budziła wątpliwości prawne i została ostatecznie w tym tygodniu zakwestionowana przez sąd rejestrowy (druga próba, przez likwidację, jest już uznawana przez sądy), o ile piątkowa decyzja ministra Adama Bodnara o odwołaniu prokuratora krajowego Dariusza Barskiego może budzić merytoryczne spory prawników co do interpretacji przepisów, to w przypadku Kamińskiego i Wąsika sprawa jest jasna i klarowna.
Mamy prawomocny wyrok skazujący obu polityków na więzienie i sądowe potwierdzenie, że próba prezydenta Dudy, by kolegów z partii ułaskawić jeszcze przed skazaniem, była nieskuteczna.
Mamy jasne przepisy wskazujące, że osoby prawomocnie skazane nie mogą pełnić funkcji posła.
Wreszcie mamy decyzję sądu, nakazującą doprowadzenie skazanych do więzienia.
Tak naprawdę nowy obóz władzy nie miał w tej sprawie żadnego ruchu. By ewentualnie - powiedzmy z powodów humanitarnych - ocalić Kamińskiego i Wąsika przed pójściem za kratki, nowa władza musiałaby prawem kaduka uznać prawomocne decyzje sądów za nieistniejące, a nieskuteczne ułaskawienie Dudy - za skuteczne. To oczywiście scenariusz całkowicie absurdalny.
Klucz do uchronienia obu polityków przed więzieniem miał prezydent Duda, który po prawomocnym wyroku mógłby ich skutecznie i natychmiast ułaskawić, korzystając ze swoich konstytucyjnych prerogatyw. Uniósł się jednak honorem, broniąc swojej poprzedniej decyzji, i co prawda procedurę w sprawie ułaskawienia zastosował, ale taka, która angażuje prokuratora generalnego i toczy się na podstawie zapisów kodeksu postępowania karnego - jest więc dłuższa i bardziej skomplikowana.
Co więcej - jak wskazywał na łamach OKO.press Mariusz Jałoszewski - prezydent może próbować zastawić pułapkę, wybierając taki model działania. W skrócie - chce, by minister Bodnar wypuścił polityków PiS z więzienia po rozpoczęciu procedury, ale kiedy to się już stanie, Duda może nie wydawać decyzji o ułaskawieniu, aż do końca swojej kadencji, upierając się, co cały czas podkreśla, że wbrew orzeczeniu sądu jego poprzednie ułaskawienie jest w mocy.
Panowie Kamiński i Wąsik za kratkami więc pewnie jeszcze trochę posiedzą, co najmniej kilka tygodni.
W tym zamieszaniu umyka, za co właściwie politycy zostali skazani i o co chodziło w sprawie zwanej aferą gruntową. Dlatego w OKO.press opublikowaliśmy kluczowe fragmenty wyroku sądowego dotyczącego działań Kamińskiego i Wąsika - koniecznie przeczytajcie. Sprawie Kamińskiego i Wąsika swój Program Polityczny poświęciły również Dominika Sitnicka i Agata Szczęśniak.
Co dalej się wydarzy, nie tylko w tej sprawie? Z całą pewnością życie polityczne funkcjonuje obecnie i jeszcze przez jakiś czas funkcjonować będzie w czymś na kształt przestrzeni niedopowiedzianej.
Prawo i Sprawiedliwość przez 8 lat zmieniało ustrój Polski na taki, gdzie pełnię sprawczości ma władza wykonawcza, nie ograniczana de facto w żaden istotny sposób przez władzę sądowniczą lub media. Stąd próba pełnego podporządkowania woli władzy wykonawczej takich instytucji jak Trybunał Konstytucyjny, Sąd Najwyższy, Krajowa Rada Sądownictwa, sądy powszechne, media publiczne.
Swoją rewolucję PiS przeprowadzał jednak na tyle nieudolnie, że z jednej strony nie zdołał na szczęście opanować do końca wszystkich instytucji składających się na państwo prawa, ale z drugiej strony zostawił po swoich działaniach ogromną wyrwę - po Trybunale Konstytucyjnym i KRS zostały tylko szyldy, a stare izby Sądu Najwyższego zostały otorbione nowymi, powołanymi na polityczne zamówienie.
Tworząc tę czarną dziurę, PiS działał na własną zgubę - bo bez działających instytucji kontrolnych rząd Donalda Tuska ma dziś dużą swobodę przy odrywaniu nominatów Prawa i Sprawiedliwości od stanowisk. Z tej swobody korzysta i z całą pewnością korzystać nadal będzie. Aż do czasu, kiedy sam się nie ograniczy, budując ład prawny oraz instytucjonalny w dużym stopniu od podstaw. A to potrwa. Prawdopodobnie co najmniej aż do drugiej połowy 2025 roku, kiedy w Pałacu Prezydenckim zacznie urzędowanie nowy lokator.
Do tego czasu będziemy mieli permanentny i bardzo ostry spór polityczny, z obozem PiS, który w sojuszu z prezydentem Dudą będzie kwestionował legalność nie tylko niemal wszystkich decyzji nowej władzy, ale również jej legalność samą w sobie.
Model opozycyjności Prawa i Sprawiedliwości będzie się więc realizował przez próbę obstrukcji prac parlamentu, demonstracje uliczne (zobaczcie relację wideo Roberta Kowalskiego z pierwszego takiego wydarzenia) i próbę mobilizacji po swojej stronie europejskiej skrajnej prawicy oraz autokratycznego rządu Węgier. Wypisz, wymaluj, strategia “ulicy i zagranicy totalnej opozycji”.
Realnych skutków poza ciągłą atmosferą politycznego napięcia ten sposób działania zapewne nie przyniesie, ale też prawdopodobnie w zamyśle Jarosława Kaczyńskiego wcale przynieść nie musi - cel nadrzędny prezesa to obecnie konsolidacja partii w obliczu prawdopodobnych przyszłych trzech wyborczych porażek - nic innego się nie liczy. okopress