Jak prorządowe media kłamały w sprawie filmu Onetu z Michałowa. Wyjaśniamy
Przez całą niedzielę prorządowe media i ich pracownicy dezinformowali na temat filmu Onetu z placówki Straży Granicznej w Michałowie. Zamiast skontaktować się z autorami, woleli zdać się na ocenę anonimowego "greckiego" internauty. Dlatego dziś musimy prostować ich kłamstwa.W niedzielę 26 września przyjechaliśmy z moim kolegą Mateuszem Baczyńskim w rejon stanu wyjątkowego, aby zbierać materiały do kolejnego już reportażu Onetu na temat panującej tam sytuacji.
Rankiem 27 września znaleźliśmy się we wsi Szymki, gdzie Straż Graniczna ładowała właśnie do aut grupę migrantów, którzy przekroczyli granicę i trafili do tej miejscowości. Chcąc poznać dalsze losy tych ludzi, wyruszyliśmy do najbliższej placówki Straży Granicznej. W ten sposób znaleźliśmy się w Michałowie, skąd zdjęcia dzieci migrantów miały wkrótce obiec cały kraj.Michałowo było jedynie epizodem w naszej podróży, więc nie spędziliśmy tam wiele czasu. Dokumentując jednak sytuację na miejscu, sfilmowaliśmy scenę, w której pewna osoba rzuca różne artykuły zgromadzonym na podwórku placówki migrantom.W piątek 1 października opublikowaliśmy w Onecie reportaż "Kraina strachu. Strefa Wyjątkowa". Film z Michałowa był jednym z wielu filmów i zdjęć, jakie zamieściliśmy przy tamtym tekście. Mimo dużego zainteresowania reportażem, przez kolejne dwa dni nikt nie zwracał uwagi na film z kobietą rzucającą produkty do migrantów... oprócz jednej osoby."Grecki internauta" wkracza do akcji
W dniu publikacji naszego reportażu podający się za greckiego internautę niejaki @stavroforos_ zmieścił ukradziony ze strony Onetu film z komentarzem: "Polska, na granicy z Białorusią (Michałowo). Solidarność w towarzystwie kamer za ogrodzeniem, rzucanie czekoladkami, aby przyciągnąć dzieci i robienie zdjęć, których potrzebują, aby manipulować publicznością poprzez emocjonalny szantaż".
Dziwnym zbiegiem okoliczności "grecki internauta" okazał się bardzo zatroskany sprawami Polski. Jak szybko przypomniała niestrudzona badaczka dezinformacji w sieci Anna Mierzyńska, z publikowanych rok temu przez nią badań wynika, że @stavroforos_ miał kontakt z antymuzułmańską siatką #MEGA na Twitterze, z którą według niej jest lub był związany także poseł Dominik Tarczyński.Prorządowi czytelnicy greckich tweetów rozpoczynają kampanię
Choć @stavroforos_ jest zupełnie anonimowym internautą, w niedzielę masowo zaczęły cytować jego tweeta prorządowe media w Polsce. W programie "W punkt" w telewizji Republika omawiali go komentatorzy i politycy, między innymi Marek Suski, który przyrównał próbę dostarczenia imigrantom produktów do "rzucania psom w ogrodzie zoologicznym".
Relacjonujący program portal niezalezna.pl nadał swojemu artykułowi tytuł: "Fotoreporterzy rzucali czekolady dzieciom jak psom". "Tygodnik Solidarność" (też dziwnym trafem obserwowany przez konto @stavroforos_) nadał swojemu artykułowi tytuł "»Dranie bez sumienia«. Michałowo. Fotoreporterzy rzucają dzieciom czekoladki żeby zrobić bardziej dramatyczne zdjęcia?".
Bardzo podobnie zatytułowała swój artykuł "Fronda": "»Dranie bez sumienia«. Dla lepszych zdjęć rzucają dzieciom słodycze?”. W swoim tekście "Fronda" publikuje kolejne odkrycie kolejnego "greckiego internauty" @ILY77051957: "Widzieliśmy ich na Lesbos .... nurkowali do morza, żeby zrobić zdjęcie". "Frondzie" nie przeszkadzało, że to konto jest obserwowane przez inne konto białych suprematystów, a jego rewelacji nijak nie da się udowodnić. ile cytowane przeze mnie media dodawały w tytułach swoich artykułów znaki zapytania, to prorządowo-orlenowi pracownicy mediów, którzy rzucili się do Twittera, nie mieli już żadnych wątpliwości.
"Jak zrobić lepsze zdjęcie dzieciom, które nie pchają się przed obiektyw? Rzucić im słodycze! Hipokryzja i cynizm na niebywałą skalę" – napisał Mateusz Magdziarz, dyrektor TVP3 w Opolu. Także on ukradł film Onetu na swój profil, podpisując go jako własność @stavroforos_.
"Szmaciarze powinni mieć wilczy bilet z zawodu" – oburzał się w komentarzu do tweeta Magdziarza Wojciech Mucha, redaktor naczelny "Gazety Krakowskiej" z orlenowego nadania.
"»Here, here«. Rzucamy jedzenie i czekamy z aparatem. Szkoła dziennikarstwa" Onetu w wykonaniu @matbaczynski i @Wyrwal" – napisał szef portalu tvp.info Samuel Pereira. Także on ukradł film Onetu. W reakcji na moją uwagę, że bezprawnie korzysta z cudzej własności, odpisał: "Nie, to nie jest kradzież, bo od razu widać, że to Onet. Styl nie do podrobienia". Posługując się tą logiką, jeśli kradniemy, ale wiemy komu, to nie jest kradzież.
Kradzionym filmem posłużyła się także następnego dnia Marzena Paczuska, była szefowa TVP Wiadomości.
Wieczorem film pokazały Wiadomości TVP, zarzucając dziennikarzom wykorzystywanie dzieci przy pomocy słodyczy, a cały materiał okraszając komentarzem Samuela Pereiry. Film Onetu można nawet teraz zobaczyć na stronach internetowych TVP Info, oczywiście bez przytoczenia źródła.Jaka jest prawda? Wyjaśniamy
Wyjaśnienie całej sytuacji jest proste i jeśli poszkodowane kłamstwami osoby zechcą dochodzić swoich praw w sądzie, nie zajmie to im dłużej niż lektura poniższego tekstu.
Kobieta, która rzucała przez ogrodzenie produkty – nie tylko słodycze, ale też pieluchy i inne artykuły pierwszej potrzeby – nie jest ani dziennikarką, ani fotoreporterką, ani w ogóle nie ma nic wspólnego z mediami. Jest mieszkanką jednej z okolicznych wsi.
https://www.onet.pl/informacje/onetwiadomosci/dzie... próbowała podać zgromadzonym na podwórku placówki Straży Granicznej ludziom wszystkie te produkty pod siatką ogrodzenia, jednak strażnicy nie pozwolili – nie tylko dzieciom, ale też ich rodzicom, co widać na pełnym publikowanym w Onecie filmie – podchodzić do ogrodzenia. Dlatego rzucała je ponad głowami strażników, za co zgromadzeni na podwórku ludzie dziękowali, co też słychać na filmie.
Zarówno widoczna w ujęciach mojego filmu fotoreporterka "Gazety Wyborczej" Agnieszka Sadowska, jak i ja dokumentowaliśmy wówczas zastaną sytuację, tak jak pozostałe media.
Nie dziennikarze przywieźli z sobą słodycze i inne produkty pierwszej potrzeby, a znajdujący się wówczas przy ogrodzeniu prawnicy, którzy poruszają się po tej okolicy, próbując skontaktować się z migrantami w celu pobrania od nich pełnomocnictw do ewentualnego reprezentowania ich przed polskimi władzami. Prawnicy ci wożą z sobą torby z wodą, jedzeniem i artykułami pierwszej potrzeby, ponieważ ludzie, których spotykają, często są spragnieni, głodni i znajdują się w ogólnie złym stanie.
Wszystkie te informacje pracownicy prorządowych mediów mogliby uzyskać, gdyby – dochowując podstawowych standardów – skontaktowali się z obecnymi na miejscu dziennikarzami w celu dopytania o szczegóły. Wszystkie te media mają kontakty do Onetu, a niektórzy z nich – jak na przykład Wojciech Mucha – bezpośredni kontakt do jednego z autorów.
Nikt z nich nie wypełnił podstawowego obowiązku. Wszyscy woleli powołać się na anonimowego "greckiego internautę". Dlatego dziś musimy prostować ich kłamstwa.