„zaścianek” i kołtuneria” choćby tylko przez to, że słów takich w odniesieniu do innych ludzi, społeczności, grup społecznych używają, czują się tym samym „Europejczykami, ludźmi oświeconymi, naprawdę postępowymi (dla tej mentalności to synonimy)”; po trzecie zaś – słowa takie jak zaściankowość i kołtuneria „wypomina się tylko katolikom – nigdy ludziom niewierzącym czy protestantom, nigdy też formacjom liberalnym i lewicowym, nigdy promotorom i zwolennikom moralności >>alternatywnejkołtuneria Wyraz ten wyrósł z egocentrycznej nieumiejętności wczuwania się w cudzy punkt widzenia, z narcystycznego uwielbienia dla tego wszystkiego co się samemu myśli i zamierza”. Tyle o „kołtunie”. Zostawiłem „zaściankowość” niejako na deser, bo z ludźmi wymachującymi zarzutem „zaściankowości” jak maczugą mam swoje własne, prywatne porachunki. Otóż zdarzyło się wiele lat temu, że brałem udział w pewnym telewizyjnym programie publicystycznym – pozostałymi dyskutantami byli posłowie, z tego jeden niezwykle agresywny i nieprzejednanie postępowy. Ten właśnie dyskutant, kiedy swój wątły mieszek z rzeczowymi argumentami opróżnił, złapał się – a wiadomo: tonący brzydko się chwyta – no więc właśnie, złapał się „zaściankowości”. „Pan jest zaściankowym socjologiem” - powiedział, uznając najwyraźniej, że w ten sposób zwycięsko kończy dyskusję. Zapytałem go wówczas, czy wie - co to takiego zaścianek? Zaczerwieniony zaczął bąkać coś pod nosem. A kiedy powtórzyłem swoje pytanie – zaczął rozpaczliwie się rozglądać, jakby szukając pomocy. Od ostatecznej kompromitacji uratował go litościwy, prowadzący program redaktor. No cóż, tak to bywa, kiedy ktoś zna słowo „zaścianek” tylko z partyjnych biuletynów, a w szkole siedział najwyraźniej w oślej ławce.
https://www.radioem.pl/doc/4647178.Zasciankowosc