Marek Migalski :
NOWA SOLIDARNOŚĆ. CZYLI O TYM, ŻE OPOZYCJA ZACHOWAŁA SIĘ NIE TYLKO PODLE, ALE – CO WAŻNIEJSZE – GŁUPIO.
Obiecałem sobie, że o polityce będę pisał rzadko, z niechęcią i tylko w sprawach ważnych. Poniższy wpis spełnia wszystkie te trzy kryteria. Bo wczoraj posłanki i posłowie opozycji zagłosowali za stuprocentową podwyżką pensji dla takich osobników, jak wiceministrowie Kowalski, Ozdoba czy Kaleta. Każdy półgłówek, który jest w rządzie, otrzyma – także dzięki decyzji polityków KO/PO, PSL i Lewicy – kilkutysięczne podwyżki za to, że szczuje na osoby LGBT, Unię Europejską, wyborców partii opozycyjnych. Posłowie opozycji (z wyjątkiem klubu Konfederacji) podnieśli także uposażenie Andrzejowi Dudzie, którego wybór kwestionują, Mateuszowi Morawickiemu, którego oskarżają o patologiczny „pinokizm”, żonie prezydenta za to, że przez pięć lat milczała. Oraz sobie! Każdy z naszych opozycyjnych herosów dostanie o ponad 50% więcej kasy, niż otrzymywał do tej pory. Tryskawką na torcie (nie…hajtujcie mnie za to sformułowanie) było także poparcie zwiększenia corocznego dofinansowania z budżetu partii politycznych – każda z opozycyjnych partii dostanie grube miliony na swoją działalność (oczywiście najwięcej otrzyma PiS).
Stało się to w 40. rocznicę rozpoczęcia strajków sierpniowych, w momencie, gdy na ulicach białoruskich miast ludzie z narażeniem życia walczą o wolność, w dniu prawie rekordowej liczby zakażeń koronawirusem i ogłoszenia ponad ośmioprocentowego spadku PKB.
To oczywiście zachowanie podłe. Ale mam 51 lat i zajmuję się opisywaniem polityki od ponad dwóch dekad, więc podłość ze strony partyjniaków nie skłoniłaby mnie nawet do cynicznego uśmieszku. Jestem do niej przyzwyczajony. Ale wczoraj stało się coś gorszego. Coś dla politologa ciekawszego.
Bo posłanki i posłowie opozycji wykazali się wczoraj totalnym kretynizmem. Mogli, by użyć ulubionego sformułowania Jarosława Kaczyńskiego, i rubelka zarobić i cnoty nie stracić. Propozycja PiS zostałaby przyjęta także bez ich pomocy. Obóz władzy ma wystarczająco dużo szabel w Sejmie, by przeforsować każdą podwyżkę dla siebie. Opozycja mogła więc wczoraj wznieść się na szczyty pryncypializmu, piać o wartościach, gardłować o polityce jako misji, a nie zawodzie, atakować rząd za rozpasanie i brak solidarności z narodem. Mogła zatem stać się wczoraj ulubieńcem większości elektoratu, który lubi takie tony. Ustawa i tak zostałaby przyjęta, a nasi herosi i heroinie nie dość, że zapunktowaliby u suwerena, to jeszcze dostaliby swoje „pinionżki”. Ale oni woleli ochoczo zagłosować za podwyżkami dla siebie i rządu.
Przyznam szczerze, że naprawdę tego nie rozumiem. Nie rozumiem nie tego, że można być chytrym, łasym na kasę i po prostu podłym, ale nie pojmuję jak można być tak głupim. A to już poważna ułomność w uprawianiu zawodu polityka. Bo w polityce podłość, małość czy miłość do dutków nie dyskwalifikuje (niestety), natomiast bycie idiotą owszem. I właśnie kimś takim okazali się wczoraj posłanki i posłowie z „demokratycznej opozycji”. Tak głupiej opozycji jeszcze w Polsce po 1989 roku nie było. Panie Prezesie, panu się ta władza po prostu należy!
Zauważył to wczoraj nawet Donald Tusk, który rwał włosy na głowie patrząc na to, co wyczyniają jego koledzy. Dla mnie najbardziej żenujące było to, że liderzy opozycji nie wzięli udziału w debacie. Mając zawsze pełne buzie frazesów o standardach i wartościach, wczoraj jednak zrezygnowali z możliwości zabrania głosu z trybuny sejmowej. Wstydliwie czekali by jak najszybciej móc zagłosować za przyznaniem sobie wyższych uposażeń. Ciekawe czy nadal będą piętnować prezydenta, że w środku pandemii przekazał środki na TVP, a nie na onkologię? Oni zrobili coś jeszcze gorszego – przekazali te publiczne środki bezpośrednio na swoje konta. Jedynymi, którzy zachowali się politycznie, byli posłowie Konfederacji – głosowali przeciw, a kasę i tak dostaną.
Ale mam dla Was na koniec dobrą wiadomość. Jak tylko nasi opozycyjni geniusze wrócą z urlopów, które w tym roku będą bardziej wypasione, to wezwą Was do tworzenia Nowej Solidarności. Pewnie już słyszeliście o tym wspaniałym pomyśle. Będą Was nawoływać do przyjeżdżania do Warszawy na demonstracje, na których chętnie się pojawią, do wpłacania składek, którymi ochoczo pozarządzają, do stawiania oporu PiS w swoich zakładach pracy, które będę werbalnie popierać, do kłócenia się ze swoimi znajomymi, którzy mają pisowskie poglądy. A oni w tym czasie, usatysfakcjonowani nowymi zarobkami, będą Wam w tym wszystkim kibicować. Byście wytrwali następne trzy lata i mogli po raz kolejny wybrać ich do Sejmu i Senatu. Gdzie będą mieli kolejną okazję, by - wraz z politykami PiS - zawrzeć ponadpartyjne aprowizacyjne porozumienie.
Co napisawszy wracam do lektury „Barbarzyńcy w ogrodzie”, bowiem już za kilkadziesiąt godzin zobaczę duomo w Orvieto.