omijanie nowych przepisów ustawy o ochr. zwierząt

Od 01.01.2012 obowiązuje nowelizacja ustawy o ochronie zwierząt. zakazuje ona handlu psami, które nie pochodzą z zarejestrowanych hodowli. Takie psy mozna przekazac tylko za darmo.
Tym czasem właściciele suk bez rodowodu omijają prawo. Zauważyliśmy to również w Mińsku.
Jakiś internauta zamieścił ogłoszenie, że odda szczeniaki za zwrot kosztów leczenia oraz utrzymania. Przykro mi, ale to wpis niezgodny z prawem.
Na Allegro są próby wystawiania na sprzedaż smyczy oraz szczeniakiem gratis, jako dodatkiem do niej. Takie oferty są usuwane.
zachęcam do dyskusji. czy czytelnicy tego forum zgodzą sie ze mną, że należy głosno mowić o takich sprawach?

Tak się kończą "zakazy". Niestety omijanie przepisów w ten sposób było do przewidzenia, o czym twórcy tej ustawy dobrze wiedzieli.

A co z psami z rodowodem? Rodowód psa daje jego właścicielowi przywileje?

Jest jeszcze jedno "niestety" tej ustawy: szczenięta zamiast trafić na targ, trafiają do dołka, bo przeciętny obywatel rzadko chce dać coś za darmo... :-(

Dołek? To niech nie rozmnaża.
Rodowód nie jest synonimem przywilejów.

Alicjo -> Niestety taka jest rzeczywistość i mnie też to przeraża.

Rzeczywistość pokazuje, że do właściciela psa z rodowodem przepisy te nie stosują się, i to jest ten przywilej. Ta ustawa chroni hodowców i sprzedawców, a nie zwierzęta.

OK, ale nie nalezy im się? Profesjonalny hodowca poświęca czas i wiele środków finansowych na hodowlę. Jeździ na wystawy, przeglądy hodowlane, stosuje dobrej jakości karmę, nie oszczedza na weterynarzu, jeśli trzeba. Jednym slowem: opieka na wysokim poziomie.
A sięgnijmy pamiecią wstecz, chociażby do "rozbicia" pseudohodowli z Cisia, gdzie czlowiek trzymal kilkadziesiąt suk kilkunastu ras i rodziły na okrągło, a szczeniaki sprzedawano za 300 zł.
Wnioskodawcy nowelizacji chcieli wprowadzić podatek od sprzedaży szczeniąt dla US, ale to jeszcze nie weszło.
Wiem, że pseudohodowle to ciężki temat, ale przyznasz, ze nawet ten mały krok już coś znaczy pozytywnego?

Zgadzam się. Tylko niech ta ustawa nie nazywa się wtedy "ustawa o ochronie zwierząt", bo akurat, wbrew swojej nazwie, w tym punkcie zwierząt ona nie dotyczy :)

Gdy dotychczas chciałem kupić psa z rodowodem, to po prostu go kupowałem od odpowiedniego hodowcy, a sprzedawców psów bez rodowodu omijałem, i tyle. Wiec nie wiem w czym problem.

Jak powstają jakieś przepisy, to równocześnie powstają różnego typu urzędy "do walki z ...". Takie urzędy sporo nas kosztują i niestety nie będą likwidować patologii, a nawet przeciwnie - mogą ją wytwarzać, z bo z niej żyją!

Zapis ten chroni zwierzęta. Celem jest zahamowanie rozrodu psow bez rodowodu. 3 razy zastanowi się człowiek, zanim kupi psa za 1500 zł: czy rasa jest odpowiednia dla jego rodziny, czy znajdą czas na spacery, czy stać ich na utrzymanie go. A jak podoba się komuś bokserek i zobaczy, że kosztuje on np 300 zł, to nie myśli za długo, tylko jedzie po "prezent dla dzieciaków". Po roku 3 m-cach okazuje się, że nietrafiony pomysł. Nikomu nie chce się o 6.00 wychodzić na spacer itd.....

Wiem, że są przypadki łapówkarstwa wśród osób ze ZKwP zajmujacych się wypisywaniem metryczek i tatuowaniem szczeniat. Podpina się pod legalny miot szczeniaka od suki bez uprawnień hodowlanych. Ale co poradzić....
jednak 99% psów posiada rodowody "czyste". Pies bez rodowodu nie jest "prześwietlony" kilka pokoleń wstecz na okolicznosć wystąpienia chorób dziedzicznych.
Weźmy np dysplazję stawu biodrowego. Każdy pies z ras wykazanych przez ZKwP, musi mieć rtg w tym kierunku robione z opisem lekarza, który jest wskazany przez zwiazek. Tak jest tez w przypadku innych chorob oraz w zakresie psychiki u ras "ostrzejszych"

Trochę absurdalny jest przepis, który ma chronić zwierzęta przez zahamowanie ich rozrodu... ;)

Nie zgodzę się z tym.
Wzrosła popularność wykonywania zabiegów kastracji. W marcowej akcji tańszych zabiegów, którą robią lecznice w Polsce przy współpracy ze stowarzyszeniem Arka, bierze udział coraz więcej osób. W sensie, ze psy kastrują :) Nie siebie ;)
Przysłowiowy Kowalski kupił bokserka za 300 zł. Po 3 m-cach wyszło, ze kiepski to był pomysł. Co robi? Albo wyrzuca go w lesie, a dzieciom mówi, że uciekł. Albo oddaje do schroniska. albo zabija (ale to drastyczne przypadki).

Ja piszę bardzo duzymi skrotami myślowymi, oczywiście.

myślę że cała ta ustawa ma chronić interesy hodowców.nie rasowy kot czy pies może przecież dać wiele radości ich właścicielom.Wiadomo że utrzymanie czworonoga kosztuje i nie widzę nic złego w tym że ktoś sprzedaje małe zwierzęta.
rozbawiła mnie opinia że hodowcy to karmią dobrą karmą(karmią bo ich zwierzaki zarabiają sporą kasę za reklamy)mój kot nawet nie chciał tego wąchać.
nie raz widziałem jak jakaś pani kupuje w mięsnym rożne smakołyki dla swojego pupilka.
Wiadomo że chodzi o sporą kasę.Jeśli jakiś handlarz sprzedawał swoje zwierzęta to nic w tym niedobrego- nie wszyscy źle karmią swoje zwierzaki.
a co z hodowcami gołębi,królików kóz i rybek czy im nie wolno będzie sprzedawać lub zamieniać swoich pociech?

A może by tak powołać (tu napisze nieśmiało) komisy dla zwierząt? Albo jako osobne, albo przy sklepach zoologicznych.
Można by było tam "wstawić" zwierzaka, oficjalnie, do ciepełka, i pozostawić w humanitarnych warunkach, pod fachową opieką na jakiś czas. Komis w swoich reklamach (internetowych też) rozesłał info że jest zwierzak do adopcji. Oczywiście jak to w komisie usługa była by odpłatna (procent ze sprzedaży, może ryczałt, ale z kasą fiskalną). I wszystko gra!
Dotyczy to wszystkich zwierzaków: i rybek, i chomików, kotów psów itd.

Co do sterylizacji, to nasze społeczeństwo musi się jeszcze do tego brzydkiego (do niedawna) słowa przyzwyczaić! Ale jest już coraz lepiej.

A wiecie jak było w Mińsku przed wojną? Gdzie był rakarz, i jak działał na terenie miasta?

Tu muszę przyznać rację kumakowi. Taki pies z hodowli to inwestycja.
Ja jednak uważam, że najlepsze psy to kundelki. Większość psów rasowych ma też swoje wymagania, potrzebują leków, odpowiedniej karmy. A to kosztuje. Taki kundelek jest bardziej odporny, Zabierzcie takiej samotnej babci możliwość posiadania pieska to zapłacze się w czterech ścianach. A tak dba o zwierzaka tak jak może, często sama odejmując sobie od ust, by był szczęśliwy.
Nie tędy droga do chronienia zwierząt.
Bardziej należałoby walczyć o edukację zakutych łbów, którzy do tej pory uważają, że kastracja to bzdura.