Andrzej Miszk
2glrta3S pmaźdzfpiecrofunminkucarais oa goloduzticniSsgneoag f2ms1hmm:rfoermt1d0 ·
Czy Bóg jest jeszcze w polskim Kościele?
W Polsce trwa wojna kulturowa. Wojna pomiędzy nacjonalistyczno-kolektywistycznym katolicyzmem a liberalno-indywidualistyczną świeckością. Główną oś sporu wyznacza specyfika i rola Kościoła katolickiego w życiu duchowym, politycznym i kulturowym Polaków. To właśnie katolicyzm jest zbiorowym ojcem i ojczymem, matką i macochą Polek i Polaków. Da jednych jest Bożym darem, dla innych zbrodniczym monstrum. Dla wszystkich jest dominującym we wspólnocie narodowej klimatem, przenikającym najważniejsze nasze rytuały, święta rodzinne i wspólnotowe. Kościół jest naszą opoką i przekleństwem, tradycją i zacofaniem, światłem i ciemnogrodem, udziałem w uniwersalizmie i getcie zaścianka.
Kościół jest obok rodziny i poprzez rodzinę, najsilniejszym procesem socjalizacji Polaków, najbardziej oczywistą codzienną perswazją i przemocą, źródłem zakazów i nakazów, dekalogiem życia. Wielu jeszcze wierzy, że Kościół jest uprzywilejowaną drogą zbawienia, czyli gwarantem życia wiecznego, tego, co będzie z nami po śmierci. Do roku 1989 Polacy, również dalecy od Kościoła, akceptowali jego pozytywną aksjologiczną i społeczną rolę jako przeciwwagi i ochrony wobec przemocy i cynizm ówczesnego socjalistycznego reżimu. A Wielki Papież był dumą i prorokiem polskiej drogi do wolności.
Upadek socjalizmu zmienił specyfikę i rolę Kościoła: jasne twarze ks. Tischnera, ks. Popiełuszki, Jana Pawła II, zastąpiły ciemne oblicza Ojca Dyrektora, aba Głodzia i Petza. Sam Kościół w swej dominancie stawał się przybudówką prawicowych partii politycznych, intelektualnym gettem rozpalanym ksenofobią, homofobią, antysemityzmem.
Ostatnim rzutem na taśmę poparł akces Polski do Unii Europejskiej w 2004 roku, a potem była już tylko równia pochyła: wpierw pojawili się rodem z PRL TW w sutannach współpracujący z bezpieką, potem pedofile i ich biskupi obrońcy, homofobiczni geje trzymający władzę, antyaborcyjni fundamentaliści i mizogini, specjaliści dehumanizatorzy osób LGBT. Ostatnie orzeczenie pisowskiego Trybunału Konstytucyjnego zakazujące de facto legalnej aborcji w Polsce zostało odebrane przez większość Polek i Polaków jako nieludzka przemoc Kościoła katolickiego wobec kobiet uczyniona politycznymi rękoma PiSu.
Agresywna głupota, polityczna korupcja i symboliczna przemoc stały się znakiem firmowym polskiego Episkopatu. A obecny sojusz tronu i ołtarza z PiSem pogrążyły polski Kościół w jakimś mętnym bagnie politycznych kalkulacji i finansowych łapówek, odbierając mu resztki wiarygodności wśród coraz bardziej zsekularyzowanego społeczeństwa. Sami katolicy zaczęli wstydzić się za swoich pasterzy i czuć się nieswojo w Kościele. Obecnie bycie praktykującym katolikiem w Polsce jawi się wielu z nas jako obciach, podobnie jak bycie PiSowcem.
Najważniejsze, co się wydarzyło: wielu polskich katolików straciło pewność, czy rzeczywiście Kościół jest uprzywilejowaną drogą do Boga i życia wiecznego. Niepewne się stało, czy życie katolickie w ogóle służy dobremu życiu jako człowieka, czy polepsza nas moralnie. I powstały niebezpieczne pytania: czy Kościół nie przekroczył zwykłej miary zbrodni i grzechu i nie utracił swej mocy zbawczej i przemiany ludzkiego życia na lepsze? Jak może pretendować do świętości, nawet grzesznej i ułomnej, wspólnota, która wyrządza tyle krzywdy swoim członkom i ludziom spoza niej? Co może dobrego oferować światu wspólnota, która stacza się moralnie i intelektualnie, a na swoich przywódców wybiera miernoty i moralnych hipokrytów?
I pytania ostateczne, najbardziej może dramatyczne: czy Bóg – jeśli istnieje – nie opuścił rzekomo swego Kościoła? A może został z niego wygnany? Być może zbawienie i lepsze, szczęśliwsze życie jest poza Kościołem? Być może bycie katolikiem w Polsce wikła w nas w ciężar przemocy, patologii i zła, które czyni nas gorszymi ludźmi i wzbudza słuszny niepokój o nasze zbawienie?
Możemy chyba z pokorą powiedzieć, że Kościół katolicki w Polsce utracił mandat domniemanej moralnej wyższości wobec jakiejkolwiek grupy światopoglądowej. Prawdopodobnie Kościół katolicki w Polsce jest w stanie tak głębokiego upadku moralnego, duchowego i intelektualnego, że właściwą dla niego postawą, byłaby postawa prosząca i przepraszająca. Prosząca innych i swoich o przebaczenie za wyrządzone i wciąż wyrządzane różnorakie zło. I przepraszająca za nie. Być może Kościół w Polsce stał się dziś miarą zła, jakie czyni każda zorganizowana i niekontrolowana przemoc instytucjonalna i symboliczna?
W praktyce, takie pytania i postawy są możliwe wśród części polskich katolików, głównie świeckich, którzy nie mają władzy i autorytetu, żeby przemawiać w imieniu całej wspólnoty i zmieniać realnie Kościół katolicki. Kościół w Polsce jest na drodze samozniszczenia i samozatracenia z powodu uporu w złu swoich pasterzy i oportunizmowi wylęknionych lub fanatycznych wiernych. Właściwie zostawiając Kościół samemu sobie możemy być pewni że jest awangardą sekularyzacji w Polsce. Ale niestety ta droga samosekularyzacji może trwać zbyt długo i skrzywdzić zbyt wielu. Dlatego musimy "pomóc"...
Jak można Kościołowi katolickiemu pomóc ze strony świeckiego społeczeństwa w nieczynieniu zła i przemianie ku dobru? Kilka prostych rzeczy: ograniczyć jego wpływy polityczne i prawodawcze do minimum; pozbawić publicznych środków finansowych i odebrać zbyt hojnie darowane dobra w ostatnich dekadach; usunąć nauczanie religii ze szkół; zakazać udziału kleru w uroczystościach państwowych i publicznych świeckich; doprowadzić do wyjaśnienia i ukarania przed sądami świeckimi wszystkich duchownych przestępców seksualnych i ich sponsorów-przełożonych; nakazać prawny obowiązek finansowej transparentności wszystkich komórek organizacyjnych Kościoła; zrewidować konkordat.
Myślę, że te kilka rzeczy byłoby wielką i konkretną pomocą ze strony społeczeństwa i świeckich dla naprawy Kościoła katolickiego w Polsce i zmniejszenia zła, jakie czyni ludziom, zarówno swoim wiernym i spoza wspólnoty katolickiej. Większość tych zmian wymaga wpierw odsunięcia obecnej władzy, która Kościołowi jednocześnie służy i nim się posługuje, a następnie odwagi szerokiego konsensusu politycznych sił opozycji do przecięcia pępowiny matki i macochy. Polska i Polacy dorośli, żeby odstawić już Kościół katolicki do polityczno-kulturowego kąta i pomóc mu odzyskać ewangeliczną pokorę, której chciał dla swych uczniów Jezus. Niech skończy się wreszcie w Polsce bałwochwalcza epoka konstantyńska.