Doniesienia z putinowskiej Polski
#TydzieńWReżimie – odcinek 62
Oj działo się w tym tygodniu, choć nieco pod przykrywką. Pierwsze 6 punktów tego podsumowania traktujcie jako elementy większej całości, przedstawione niekoniecznie chronologicznie. Lecimy.
Najpierw tło. Otóż mniej więcej od stycznia, w łonie tzw. Zjednoczonej tzw. Prawicy trwa spór o ziobrowe deformy wymiaru sprawiedliwości. Przypomnę, że to od nich zależy odmrożenie unijnych środków na pocovidową odbudowę, czyli KPO, oraz potencjalnie także unieruchomienie całych środków z budżetu unijnego do roku 2027, czyli owych 770 mld złotych, którymi Partia chwaliła się dwa lata temu na billboardach. Przepychanki zasadniczo dotyczą wyboru jednej z trzech ustaw o Sądzie Najwyższym: Adriana, ziobrystów lub Partii. Żaden z projektów nie rozwiązuje całkowicie problemu Izby Dyscyplinarnej, a co najważniejsze, żaden nawet nie dotyka kwestii neo-KRS, która jest jądrem konfliktu praworządnościowego z Komisją Europejską i szerzej światem cywilizowanym. I wygląda na to, że w minionym tygodniu, doszło w tym sporze do przesilenia, które opiszę w kolejnych punktach.
Partia, z pomocą Kukiza i trzech sejmowych planktoniaków (w tym pantofelka Mejzy), przegłosowała Adama Glapińskiego na drugą kadencję na stanowisku szefa NBP. Przy czym należy pamiętać, że Glapa jest szefem NBP tylko z nazwy, gdyż w rzeczywistości pełni funkcję całkowicie posłusznego politbiuru kreatywnego księgowego. Takiego, który przymknie oko tam gdzie trzeba (np. na masowe pompowanie pieniędzy na rynek, w którym zresztą bierze udział, skupując obligacje PFR i BGK) oraz powie publicznie wszystko, co mu wyślą SMS-sem z centrali (np. że inflacja jest pod kontrolą i mamy kupę hajsu). Spodziewajmy się dalszego chaosu, wzrostu rat kredytów i szalejących cen, bowiem Glapa niedawno oznajmił, że NBP ma „nieprzebrane ilości gotówki”, a inflacja, sięgająca już 12.4%, "nie wymknęła się spod kontroli". Glapie przysługuje teraz kolejne 6 lat, prawie do 80-tki. [1][2]
Niestety, wybór Glapińskiego ma też drugie dno. Bowiem jeszcze tydzień temu, jego kandydaturę (przypomnę: wysuniętą przez Adriana 4 miesiące temu) blokowało Stronnictwo Polexitowe Zbyszka Ziobry i Prezesowi po prostu brakowało większości. Wiele wskazuje na to, że po miesiącach wojny podjazdowej oraz straszenia się wyborami, Partia i ziobryści doszli do porozumienia i klepnęli deal pt. „poparcie Glapińskiego w zamian za pozwolenie na dalszą dewastację wymiaru sprawiedliwości”. Bowiem na czwartkowym posiedzeniu Sejmu, w sposób nagły, w porządek obrad wrzucono głosowanie nad nowymi członkami neo-KRS (patrz pkt 1), których szybciutko i przy pełnej zgodzie obozu ZP przegłosowano. Czyli poczynione kolejny krok na drodze ku całkowitemu skłóceniu nas z UE oraz zwykłej dyktaturze.[4]
Co więcej: w środę, czyli dzień wcześniej, rzecznik tzw. rządu, pan Piotr Müller, ogłosił, że Partia i KE doszły do porozumienia w sprawie KPO. Przekaz był cokolwiek niejednoznaczny, bo z jednej strony ogłoszono, że porozumiano się w sprawie „kamieni milowych”, a z drugiej, że „KPO powinien być formalnie zaakceptowany w ciągu kilku dni”. Jak dla mnie, te dwa stwierdzenia nie są tożsame, ale ok, przyjmijmy, że doszło do JAKIEGOŚ porozumienia, nawet tak szczątkowego jak naszkicowanie podstawowej mapy drogowej dojścia do prawdziwego porozumienia. To było w środę. Tymczasem w czwartek, z zaskoczki, Partia przegłosowała nowych członków neo-KRS, która – znów patrz pkt 1 - jest jądrem całego problemu. Jeśli negocjatorzy KE nie wiedzieli o planowanym na następny dzień głosowaniu, to mogą się słusznie czuć oszukani, a całe porozumienie, jakie by nie było, może od tego upaść. Możliwe też, że zagrywka ta była kolejnym sprytnym ciosem Ziobry w Pinokia, który najbardziej obrywa medialnie za fiasko rozmów z KE. Opcją najgorszą jest, że Zachód wiedział o glosownaiu o neo-KRS, a mimo to poszedł z Partią na deal, bo już odpuścił Polsce. Mam szczerą nadzieję, że tak nie jest, choć z pewnością ucieszyłoby to i Prezesa i Ziobrę.[3]
Tuż przed dograniem dealu Partii z Ziobrą (czyli nie przypadkiem), ten drugi ogłosił, że szeregi SP zasili posłanka Partii Anna Maria Siarkowska. Tak, ta od antycovidowej szurii. Tym samym, ziobrystów zrobiło się nagle 20 sztuk, czym trzymają Prezesa za jaja jeszcze mocniej niż dotychczas. Dodajmy, że Siarkowska to klasyczna chorągiewka. Albo więc dokonuje bardzo złych ocen, albo wie, żena wykluczające Ziobrę z polityki wybory się nie zanosi. Wszystko to jest także element owego przesilenia. Prawdopodobnie tak jak ploteczki, które nagle obiegły internet, jakoby jedna ze słynnych asystentek Glapińskiego (ta od rusycystyki), miała go szantażować jakimś nagraniem, w domyśle intymnym. Fakt, że w sieci pojawiło się jej zdjęcie ze znanym z produkowania gówno-dokumentów i ujawniania taśm nieznanego pochodzenia Sylwestrem Latkowskim, tylko nakręciło spekulacje. Na ten moment nie wiadomo: albo byl to element „negocjacji” Partii i Ziobry, albo ten kto kontroluje Latkowskiego, od dzisiaj kontroluje też NBP. Obie opcje są dobre. [5] [11]
Wygląda więc na to, że Partia i Ziobro się dogadali, na pohybel Polsce i światu. Prezes pozwolił Ziobrze dalej niszczyć sądownictwo, prawdopodobnie także blokować unijne środki, a przy okazji walnąć pałką w Pinokia. A Ziobro pomógł Prezesowi zachować twarz i utrzymać swojego kolegę jeszcze z czasów PC na stanowisku Naczelnego Drukarza, na pohybel Polsce i naszym portfelom. Witamy w autokracji. Cebulą na torcie niech będzie plotka, wedle której do rządu ma wrócić jeden z najwierniejszych ziobrowych buldogów, czyli Janusz Kowalski. Ten od otwierającego się noża. Właściwy facet do Ministerstwa Rozwoju.
Tymczasem, a być może właśnie dlatego, Ziobro podejmuje próbę kolejnej ofensywy ustrojowej, która pozwoli mu poszerzyć władzę i wyjść poza wszelką kontrolę. Otóż grupa ziobrowych akolitów złożyła do Trybunału Polexitowego wniosek o zbadanie konstytucyjności ustawy o izbach adwokackich i radcowskich. Zostawmy oficjalne wytłumaczenie jako ciekawostkę i oczywiste kłamstwo (że niby rejonizacja Izb Adowkackich ogranicza wolność gospodarczą) i zacytujmy oficjalne uzasadnienie, w którym ziobryści rozpoznają „społecznie nośne problemy, pojawiające się ostatnimi czasy w przestrzeni publicznej, a związane z podejmowaniem uchwał czy przyjmowaniu praktyk przez organy samorządów zawodowych”. Tłumacząc na polski: Ziobrze nie podoba się, że Izby Adwokackie czasem wydają uchwały krytykujące jego kretyńskie deformy, więc pod pretekstem ograniczenia praw do prowadzenia działalności gospodarczej, będzie te Izby udupiał, wykorzystując do tego przejęty 6 lat temu Trybunał Konstytucyjny, stając tym poza nie tylko kontrolą, ale też krytyką. W powyższym zdaniu mamy do czynienia przynajmniej z pięcioma przykładami umafijnienia naszego państwa pod rządami Partii. Dodajmy do tego, że ziobryści uważają, że obecne przepisy prowadzą do „tyranii większości”, pod którym to pojęciem – na to wychodzi – rozumieją po prostu demokrację. [6][7]
Jeśli ktoś nadal nie rozumie, czemu Partia tak intensywnie próbuje rozwalić wymiar sprawiedliwości i skundlić sądy, to uprzejmie donoszę, że niezależny od Ziobry czy Prezesa Sąd Okręgowy w Płocku uniewinnił Elżbietę Podleśną, oskarżoną o napisanie na kilku biurach Partii słów „PiS = PZPR”, a na chodniku przed kościołem jeszcze „Kaci Kobiet”. Rzecz miała miejsce w lipcu 2018, ale sprawa zakończyła się dopiero teraz, bo Ziobro robił wszystko, by z wykroczenia zrobić sprawę kryminalną. W tym celu np. zamiast zmyć napis z chodnika (albo zostawić do samoistnego wytarcia, co jest normalną praktyką), celowo zlecono wymianę chodnikowego bruku oraz folii na witrynach biur Partii, żeby sztucznie podbić koszty „wandalizmu” Podleśnej i móc ją nękać procesem. Wszystko to poszło jak krew w piach, bo sąd ją właśnie uniewinnił. Tak, Zbyszek prawdopodobnie złoży kasację. Tak, to jest pierdolone represjonowanie aktywistów. [10]
Konfederassija okazuje się być wprost bandą kremlingów, odcinek 12345. Niejaki Jakub Mierzejewski, konfiarska jedynka z Poznania, zareagował na incydent z Chorzowa, gdzie ktoś wywiesił w oknie flagę z ruską Z-tką. "Skoro można wywieszac flagę Ukrainy, to Rosji też można. Obie strony są winne w tym konflikcie" - oznajmił Mierzejewski. Pomijając, że Z nie jest oficjalną flagą FR (choć w sumie mogłaby być), to mamy tu do czynienia zarówno że złamaniem tzw. ustawy sankcyjnej (którą każe za propagowanie symboli wspierających inwazję na Ukrainę) oraz znacznie starszego paragrafu 117kk, który zabrania pochwalania wojny napastniczej. Nie muszę już dodawać, że godna papieża Franciszka brednia o „dwóch winnych stronach”, to wprost putinowska propaganda. [8]
#DworczykLeaks – odcinek 12345.Okazuje się, że Pinokio, jak na premiera 38-milionowego kraju przystało – był osobiście informowany o zwolnieniu Wojciecha Manna z radiowej Trójki. Zabawnie wyszło na jaw, że w procesie zawieszania i zwalniania Manna brało udział całkiem sporo ludzi, zarówno z Trójki, jak i z KPRM (niezastąpieni Tomasze: Fil i Matynia), ale też dziennikarze Michał Majewski czy Siergiej Szojgu, przepraszam Robert Mazurek (prawda, że podobny?). Całego maila do Pinokia pisze niejaki Jarosław Gajewski, dziennikarzyna drugoligowy, choć zaufany. Na tyle zaufany, że zgodnie z jego zaleceniami, Manna wtedy nie zwolniono, bo to byłby „strzał w stopę”. To niby pociesza, ale może nie zapominajmy, że clou sprawy jest fakt, iż premier ze swoją kancelarią ręcznie zarządza takimi detalami jak zatrudnienie jednego dziennikarza radiowego, choćby był nie wiem jak znany i lubiany. Fakt, że wszystko dzieje się na nieformalnym kanale komunikacji w czworokącie KPRM - Radio - Rada Etyki – randomowi doradcy, to już tylko wyższe piętro tego mafijnego torciku.[12]
CEBULA NA TORCIE
Wprawdzie Partia konsekwentnie putinizuje nasz kraj, to nie zapominajmy, że na marginesach naszego życia publicznego istnieją też najprawdziwsze prokremlowskie szurie, gorsze nawet od Konfederassiji. Otóż znany wszystkim Wojciech Olszański, ps. Aleksander Jabłonowski, ps. Jaszczur, wyszedł z aresztu i z marszu wrócił do śmierciowrogoojczyźnienia. Na boku, jeden z jego „kamratów”, niejaki Krzysztof Jóźwiak, były chorąży WP, napisał list otwarty do Putina, w którym – pomiędzy całkowicie losowo rozrzuconymi interpunkcją i Wielkimi Literami – wielokrotnie przepraszał za haniebny incydent z Siergiejem Andriejewem i czerwoną farbą. Jak bardzo chcecie, to w źródle znajdziecie treść całego listu, ale tak w ciemno mogę założyć, że nawet Putin rzadko czyta tak wiernopoddańcze pierdololo. [9]
#TydzieńWReżimie – odcinek 62
Oj działo się w tym tygodniu, choć nieco pod przykrywką. Pierwsze 6 punktów tego podsumowania traktujcie jako elementy większej całości, przedstawione niekoniecznie chronologicznie. Lecimy.
Najpierw tło. Otóż mniej więcej od stycznia, w łonie tzw. Zjednoczonej tzw. Prawicy trwa spór o ziobrowe deformy wymiaru sprawiedliwości. Przypomnę, że to od nich zależy odmrożenie unijnych środków na pocovidową odbudowę, czyli KPO, oraz potencjalnie także unieruchomienie całych środków z budżetu unijnego do roku 2027, czyli owych 770 mld złotych, którymi Partia chwaliła się dwa lata temu na billboardach. Przepychanki zasadniczo dotyczą wyboru jednej z trzech ustaw o Sądzie Najwyższym: Adriana, ziobrystów lub Partii. Żaden z projektów nie rozwiązuje całkowicie problemu Izby Dyscyplinarnej, a co najważniejsze, żaden nawet nie dotyka kwestii neo-KRS, która jest jądrem konfliktu praworządnościowego z Komisją Europejską i szerzej światem cywilizowanym. I wygląda na to, że w minionym tygodniu, doszło w tym sporze do przesilenia, które opiszę w kolejnych punktach.
Partia, z pomocą Kukiza i trzech sejmowych planktoniaków (w tym pantofelka Mejzy), przegłosowała Adama Glapińskiego na drugą kadencję na stanowisku szefa NBP. Przy czym należy pamiętać, że Glapa jest szefem NBP tylko z nazwy, gdyż w rzeczywistości pełni funkcję całkowicie posłusznego politbiuru kreatywnego księgowego. Takiego, który przymknie oko tam gdzie trzeba (np. na masowe pompowanie pieniędzy na rynek, w którym zresztą bierze udział, skupując obligacje PFR i BGK) oraz powie publicznie wszystko, co mu wyślą SMS-sem z centrali (np. że inflacja jest pod kontrolą i mamy kupę hajsu). Spodziewajmy się dalszego chaosu, wzrostu rat kredytów i szalejących cen, bowiem Glapa niedawno oznajmił, że NBP ma „nieprzebrane ilości gotówki”, a inflacja, sięgająca już 12.4%, "nie wymknęła się spod kontroli". Glapie przysługuje teraz kolejne 6 lat, prawie do 80-tki. [1][2]
Niestety, wybór Glapińskiego ma też drugie dno. Bowiem jeszcze tydzień temu, jego kandydaturę (przypomnę: wysuniętą przez Adriana 4 miesiące temu) blokowało Stronnictwo Polexitowe Zbyszka Ziobry i Prezesowi po prostu brakowało większości. Wiele wskazuje na to, że po miesiącach wojny podjazdowej oraz straszenia się wyborami, Partia i ziobryści doszli do porozumienia i klepnęli deal pt. „poparcie Glapińskiego w zamian za pozwolenie na dalszą dewastację wymiaru sprawiedliwości”. Bowiem na czwartkowym posiedzeniu Sejmu, w sposób nagły, w porządek obrad wrzucono głosowanie nad nowymi członkami neo-KRS (patrz pkt 1), których szybciutko i przy pełnej zgodzie obozu ZP przegłosowano. Czyli poczynione kolejny krok na drodze ku całkowitemu skłóceniu nas z UE oraz zwykłej dyktaturze.[4]
Co więcej: w środę, czyli dzień wcześniej, rzecznik tzw. rządu, pan Piotr Müller, ogłosił, że Partia i KE doszły do porozumienia w sprawie KPO. Przekaz był cokolwiek niejednoznaczny, bo z jednej strony ogłoszono, że porozumiano się w sprawie „kamieni milowych”, a z drugiej, że „KPO powinien być formalnie zaakceptowany w ciągu kilku dni”. Jak dla mnie, te dwa stwierdzenia nie są tożsame, ale ok, przyjmijmy, że doszło do JAKIEGOŚ porozumienia, nawet tak szczątkowego jak naszkicowanie podstawowej mapy drogowej dojścia do prawdziwego porozumienia. To było w środę. Tymczasem w czwartek, z zaskoczki, Partia przegłosowała nowych członków neo-KRS, która – znów patrz pkt 1 - jest jądrem całego problemu. Jeśli negocjatorzy KE nie wiedzieli o planowanym na następny dzień głosowaniu, to mogą się słusznie czuć oszukani, a całe porozumienie, jakie by nie było, może od tego upaść. Możliwe też, że zagrywka ta była kolejnym sprytnym ciosem Ziobry w Pinokia, który najbardziej obrywa medialnie za fiasko rozmów z KE. Opcją najgorszą jest, że Zachód wiedział o glosownaiu o neo-KRS, a mimo to poszedł z Partią na deal, bo już odpuścił Polsce. Mam szczerą nadzieję, że tak nie jest, choć z pewnością ucieszyłoby to i Prezesa i Ziobrę.[3]Tuż przed dograniem dealu Partii z Ziobrą (czyli nie przypadkiem), ten drugi ogłosił, że szeregi SP zasili posłanka Partii Anna Maria Siarkowska. Tak, ta od antycovidowej szurii. Tym samym, ziobrystów zrobiło się nagle 20 sztuk, czym trzymają Prezesa za jaja jeszcze mocniej niż dotychczas. Dodajmy, że Siarkowska to klasyczna chorągiewka. Albo więc dokonuje bardzo złych ocen, albo wie, żena wykluczające Ziobrę z polityki wybory się nie zanosi. Wszystko to jest także element owego przesilenia. Prawdopodobnie tak jak ploteczki, które nagle obiegły internet, jakoby jedna ze słynnych asystentek Glapińskiego (ta od rusycystyki), miała go szantażować jakimś nagraniem, w domyśle intymnym. Fakt, że w sieci pojawiło się jej zdjęcie ze znanym z produkowania gówno-dokumentów i ujawniania taśm nieznanego pochodzenia Sylwestrem Latkowskim, tylko nakręciło spekulacje. Na ten moment nie wiadomo: albo byl to element „negocjacji” Partii i Ziobry, albo ten kto kontroluje Latkowskiego, od dzisiaj kontroluje też NBP. Obie opcje są dobre. [5] [11]
Wygląda więc na to, że Partia i Ziobro się dogadali, na pohybel Polsce i światu. Prezes pozwolił Ziobrze dalej niszczyć sądownictwo, prawdopodobnie także blokować unijne środki, a przy okazji walnąć pałką w Pinokia. A Ziobro pomógł Prezesowi zachować twarz i utrzymać swojego kolegę jeszcze z czasów PC na stanowisku Naczelnego Drukarza, na pohybel Polsce i naszym portfelom. Witamy w autokracji. Cebulą na torcie niech będzie plotka, wedle której do rządu ma wrócić jeden z najwierniejszych ziobrowych buldogów, czyli Janusz Kowalski. Ten od otwierającego się noża. Właściwy facet do Ministerstwa Rozwoju.
Tymczasem, a być może właśnie dlatego, Ziobro podejmuje próbę kolejnej ofensywy ustrojowej, która pozwoli mu poszerzyć władzę i wyjść poza wszelką kontrolę. Otóż grupa ziobrowych akolitów złożyła do Trybunału Polexitowego wniosek o zbadanie konstytucyjności ustawy o izbach adwokackich i radcowskich. Zostawmy oficjalne wytłumaczenie jako ciekawostkę i oczywiste kłamstwo (że niby rejonizacja Izb Adowkackich ogranicza wolność gospodarczą) i zacytujmy oficjalne uzasadnienie, w którym ziobryści rozpoznają „społecznie nośne problemy, pojawiające się ostatnimi czasy w przestrzeni publicznej, a związane z podejmowaniem uchwał czy przyjmowaniu praktyk przez organy samorządów zawodowych”. Tłumacząc na polski: Ziobrze nie podoba się, że Izby Adwokackie czasem wydają uchwały krytykujące jego kretyńskie deformy, więc pod pretekstem ograniczenia praw do prowadzenia działalności gospodarczej, będzie te Izby udupiał, wykorzystując do tego przejęty 6 lat temu Trybunał Konstytucyjny, stając tym poza nie tylko kontrolą, ale też krytyką. W powyższym zdaniu mamy do czynienia przynajmniej z pięcioma przykładami umafijnienia naszego państwa pod rządami Partii. Dodajmy do tego, że ziobryści uważają, że obecne przepisy prowadzą do „tyranii większości”, pod którym to pojęciem – na to wychodzi – rozumieją po prostu demokrację. [6][7]
Jeśli ktoś nadal nie rozumie, czemu Partia tak intensywnie próbuje rozwalić wymiar sprawiedliwości i skundlić sądy, to uprzejmie donoszę, że niezależny od Ziobry czy Prezesa Sąd Okręgowy w Płocku uniewinnił Elżbietę Podleśną, oskarżoną o napisanie na kilku biurach Partii słów „PiS = PZPR”, a na chodniku przed kościołem jeszcze „Kaci Kobiet”. Rzecz miała miejsce w lipcu 2018, ale sprawa zakończyła się dopiero teraz, bo Ziobro robił wszystko, by z wykroczenia zrobić sprawę kryminalną. W tym celu np. zamiast zmyć napis z chodnika (albo zostawić do samoistnego wytarcia, co jest normalną praktyką), celowo zlecono wymianę chodnikowego bruku oraz folii na witrynach biur Partii, żeby sztucznie podbić koszty „wandalizmu” Podleśnej i móc ją nękać procesem. Wszystko to poszło jak krew w piach, bo sąd ją właśnie uniewinnił. Tak, Zbyszek prawdopodobnie złoży kasację. Tak, to jest pierdolone represjonowanie aktywistów. [10]
Konfederassija okazuje się być wprost bandą kremlingów, odcinek 12345. Niejaki Jakub Mierzejewski, konfiarska jedynka z Poznania, zareagował na incydent z Chorzowa, gdzie ktoś wywiesił w oknie flagę z ruską Z-tką. "Skoro można wywieszac flagę Ukrainy, to Rosji też można. Obie strony są winne w tym konflikcie" - oznajmił Mierzejewski. Pomijając, że Z nie jest oficjalną flagą FR (choć w sumie mogłaby być), to mamy tu do czynienia zarówno że złamaniem tzw. ustawy sankcyjnej (którą każe za propagowanie symboli wspierających inwazję na Ukrainę) oraz znacznie starszego paragrafu 117kk, który zabrania pochwalania wojny napastniczej. Nie muszę już dodawać, że godna papieża Franciszka brednia o „dwóch winnych stronach”, to wprost putinowska propaganda. [8]
#DworczykLeaks – odcinek 12345.Okazuje się, że Pinokio, jak na premiera 38-milionowego kraju przystało – był osobiście informowany o zwolnieniu Wojciecha Manna z radiowej Trójki. Zabawnie wyszło na jaw, że w procesie zawieszania i zwalniania Manna brało udział całkiem sporo ludzi, zarówno z Trójki, jak i z KPRM (niezastąpieni Tomasze: Fil i Matynia), ale też dziennikarze Michał Majewski czy Siergiej Szojgu, przepraszam Robert Mazurek (prawda, że podobny?). Całego maila do Pinokia pisze niejaki Jarosław Gajewski, dziennikarzyna drugoligowy, choć zaufany. Na tyle zaufany, że zgodnie z jego zaleceniami, Manna wtedy nie zwolniono, bo to byłby „strzał w stopę”. To niby pociesza, ale może nie zapominajmy, że clou sprawy jest fakt, iż premier ze swoją kancelarią ręcznie zarządza takimi detalami jak zatrudnienie jednego dziennikarza radiowego, choćby był nie wiem jak znany i lubiany. Fakt, że wszystko dzieje się na nieformalnym kanale komunikacji w czworokącie KPRM - Radio - Rada Etyki – randomowi doradcy, to już tylko wyższe piętro tego mafijnego torciku.[12]
CEBULA NA TORCIE
Wprawdzie Partia konsekwentnie putinizuje nasz kraj, to nie zapominajmy, że na marginesach naszego życia publicznego istnieją też najprawdziwsze prokremlowskie szurie, gorsze nawet od Konfederassiji. Otóż znany wszystkim Wojciech Olszański, ps. Aleksander Jabłonowski, ps. Jaszczur, wyszedł z aresztu i z marszu wrócił do śmierciowrogoojczyźnienia. Na boku, jeden z jego „kamratów”, niejaki Krzysztof Jóźwiak, były chorąży WP, napisał list otwarty do Putina, w którym – pomiędzy całkowicie losowo rozrzuconymi interpunkcją i Wielkimi Literami – wielokrotnie przepraszał za haniebny incydent z Siergiejem Andriejewem i czerwoną farbą. Jak bardzo chcecie, to w źródle znajdziecie treść całego listu, ale tak w ciemno mogę założyć, że nawet Putin rzadko czyta tak wiernopoddańcze pierdololo. [9]