„16. marca mąż dostał gorączki i pozostałe objawy grypowe, zadzwonił do lekarza rodzinnego, który przepisał mu antybiotyki. Wysoka gorączka utrzymywała się przez około 5 dni oraz do tego z dnia na dzień duszności. W piątek wykonałam telefon do sanepidu w Lesznie, w którym przeprowadzono ze mną wywiad Covid19 tj:
Czy mąż wrócił z zagranicy? – Nie
Czy miał kontakt z osobą z zagranicy ? – Nie
Czy miał kontakt z osobą chorą lub na kwarantannie? – Nie
Dodatkowo poinformowałam, że był przedstawicielem handlowym i do końca nie wiem, z kim miał kontakt. Pani z sanepidu odpowiedziała na to, że kontaktowała się z ludźmi tak jak każdy z nas i skoro wywiad Covid19 jest ujemny to poleciła kontakt z lekarzem rodzinnym
Zadzwoniłam więc do lekarza rodzinnego, który także przeprowadził wyżej wymieniony wywiad i uzyskał ode mnie informacje na temat rodzaju pracy męża i mimo wszystko zadysponował karetkę do transportu męża do szpitala zakaźnego w Poznaniu. Czekając na karetkę otrzymałam telefon do dyspozytorni z pytaniem czy jesteśmy na kwarantannie. Moja odpowiedź brzmiała: nie. Wtedy pani dyspozytor zaproponowała dojazd własnym transportem ponieważ oni nie dysponują wolnym sprzętem. Mąż zadecydował, że sam nie jest w stanie prowadzić samochodu, a nie chce mnie narażać na kontakt ze szpitalem zakaźnym po chemioterapii, którą przeszłam 4 miesiące temu, więc pozostaliśmy przez weekend w domu.
Przez weekend inhalacje, które robił mąż, znacznie mu pomogły i jego stan uległ poprawie. Kolejne nagłe pogorszenie przyszło pomiędzy piątkiem a sobotą. Rano w sobotę nie mogąc dodzwonić się do lekarza rodzinnego zadzwoniłam na 112 informując o stanie męża i przebiegu choroby. Zostałam przełączona na pogotowie gdzie po przekazaniu tej całej historii otrzymałam nr telefonu pod który mam zadzwonić do sanepidu.
Z sanepidu przekierowano mnie na wieczorynkę ponieważ wg uzyskanych informacji sanepid nie dysponuje karetkami. Na wieczorynce lekarz kolejny raz przeprowadził cały wywiad w tym wywiad covid19 i również rozmawiał z mężem. I ponownie kazał dzwonić na 112 . Na 112 poinformowałam o całej ścieżce telefonów, które przeszłam i dyspozytor postanowił zadysponować pogotowie. Pogotowie przyjechało ok. godzin południowych. Ratownicy ubrani w kombinezony i maski przybyli na miejsce bez lekarza. Pani ratownik zaczęła od przeprowadzenia wywiadu Covid19:
Czy mąż wrócił z zagranicy? – Nie
Czy miał kontakt z osobą z zagranicy ? – Nie
Czy miał kontakt z osobą chorą lub na kwarantannie? – Nie
+ informacja o pracy męża jako handlowca.
Po osłuchaniu pacjenta i konsultacjach telefonicznych z sanepidem oraz z lekarzem SOR zdecydowano o pozostawieniu pacjenta w domu. Podano leki dożylne i uzgodniono z lekarzem wieczorynki przepisanie kolejnych antybiotyków do podawania w domu. W trakcie zostaliśmy poinformowani przez panią ratownik że nieuzasadnione wezwanie karetki takie jak to jest zagrożone odpowiednimi paragrafami i wskazała, że w tej sytuacji którą tu zastała, sami powinniśmy jechać na wieczorynkę.
Po podaniu przepisanych antybiotyków mąż nie odczuł poprawy i znów zgodnie z zaleceniami ratowników w poniedziałek skontaktowałam się z lekarzem rodzinnym, który zdecydował o karetce transportowej do szpitala zakaźnego w Poznaniu. Karetka przyjechała na miejsce i podczas przygotowywania męża do transportu Pani ratownik po konsultacjach postanowiła wezwać kolejną ponieważ uznała, że mąż jest już w tak ciężkim stanie, że dla jego bezpieczeństwa transport powinien się odbyć karetką pogotowia, a nie karetką transportową nie wyposażoną w żadne urządzenia wspomagające oddychanie. Czekając na tą drugą karetkę nagle u męża nastąpiło zatrzymanie akcji serca, podjęto reanimację, po kilku minutach przyjechała wezwana do transportu karetka pogotowia, która posiadała odpowiedni sprzęt do reanimacji, ale ta nie odniosła skutku. Mąż zmarł.
https://www.wiesci24.pl/2020/04/05/wstrzasajacy-list-z...
Zaczęło się kolejne zamieszanie. Wezwano lekarza rodzinnego do stwierdzenia zgonu, policję i prokuratora, który nigdy tu nie dotarł. Lekarz stwierdził zgon i przekazał kartę zgonu policji. Przekazał nam informację, że pacjent kwalifikuje się do sekcji zwłok aby ustalić przyczynę zgonu. Jednak sekcje zwłok w takim przypadku zleca prokurator.
Z kolei policjanci przekazali informację, że oni tylko czekają na sanepid, który zarządzi kwarantannę i że nie ma podstaw do prokuratorskiej sekcji zwłok ponieważ nie jest to sprawa kryminalna. Z kolei w międzyczasie zadzwonił dyrektor leszczyńskiego sanepidu z kondolencjami i informacją, że udało mu się załatwić testy dla mnie i moich dzieci. Telefon odebrała moja siostra, która razem ze mną była w domu. Na jej pytanie dlaczego te testy są tylko dla żony zmarłego i jego dzieci, a nie dla wszystkich członków rodziny , która miała kontakt odpowiedział, że załatwienie tych czterech testów i tak było trudne i zrobił to tylko z własnej dobrej woli. Na pytanie co z testami zmarłego odpowiedział, że skoro nie żyje to ewentualne wirusy również i w takim wypadku testów się już nie robi. Przekazał tym samym informację, że za ok. 40 min przyjedzie karetka z testami i abym wraz z dziećmi była w domu. W tym samym domu, w którym cały czas leżało ciało mojego męża, a dzieci w tym czasie były obok w domu moich rodziców. Na pytanie czy jest to bezpieczne przyprowadzać tu dzieci do badania odpowiedział jak najbardziej tak, ponieważ wykluczył on zgon z przyczyn Covid19 i spokojnie dzieci są bezpieczne. Po kilku minutach okazało się, że jednak karetka z testami nie dojedzie i będzie jutro rano. Dyrektor sanepidu okazał mi również pomoc i wsparcie w wyjaśnieniu przyczyny czekającej przed domem policji, która niepotrzebnie czekała na sanepid bo on nie miał tu przyjechać gdyż nie był to zgon z powodu Covid19. Pana bardzo ujął nasz problem z sekcją zwłok, której szpital nie chciał wykonać i dzięki niemu udało się przewieść ciało do przyszpitalnej chłodni gdzie miało czekać na sekcję zwłok, którą on osobiście miał zlecić. Powiedział, że ma do tego odpowiednie uprawnienia i że nie mamy się o to już martwić. Udało się w końcu zakończyć wszystkie formalności. Ciało męża zostało zabrane przez zakład pogrzebowy ok. 20.30. A zgon nastąpił o 15.15.
Kolejnego dnia w godzinach rannych przyjechała karetka z testami, które zostały wykonane mi i moim dzieciom. Telefon pana z sanepidu do siostry był już bardzo oficjalny i poinformował nas, że jedyne co może zlecić to pobranie wymazu do badania na Covid 19 bo wirusy mogą ale nie muszą żyć (to nowy wirus i niewiele o nim wiedzą) jednak co do sekcji zwłok to nie ma już takich uprawnień i mamy to załatwić we własnym zakresie. Zgodnie z jego decyzją nikt z nas nie został objęty kwarantanną. Ze szpitala mamy informację, że sekcja zwłok zostanie wykonana tylko jeśli wynik wymazu wyjdzie ujemny.
Mąż był zdrowy, bez żadnych chorób przewlekłych, bez nałogów dbający o dietę i sport. Osierocił 4 dzieci.” – napisała w liście do mediów żona zmarłego.