Oliwia Piotrowska
35 min ·
Kiedy wiosną mieliśmy najazd wirusa i lockdown, można było jakoś z dobrej woli tłumaczyć sobie ten chaos i burdel, że polski rząd nie jest specjalnie przygotowany, bo choroba nowa, czasu mało, specjaliści niewiele wiedzą, inni radzą sobie lepiej czy gorzej, etc., itp.
Ale teraz, TERAZ, po wielu miesiącach, które łaskawy los nam zesłał, żeby się dobrze przygotować, TERAZ stan klęski tego kraju z kartonu naprawdę mnie dobija.
Od wiosny rządząca nami fundamentalistyczna prawica miała czas i zasoby, żeby usiąść i MYŚLEĆ o możliwych scenariuszach oraz budować taktyki radzenia sobie z nimi. Za to właśnie biorą pieniądze. Tymczasem w zyskanym cudem czasie nie zrobili absolutnie nic.
Wiadomo było, że w Polsce brakuje przede wszystkim personelu. W maju można było rzucić pieniądze na przeszkolenie armii ludzi do obsługi sprzętu. Pielęgniarki, lekarki, specjaliści mogli dobrowolnie, na przykład za kasę, uczestniczyć w kursach obsługi sprzętu anestezjologicznego. Albo jak się naszej władzy planować strategicznie nie chciało, to mogli chociaż zadzwonić do dowolnego sąsiada z zachodu i powiedzieć "halo, na pewno tam macie scenariusz, jak wyszkolić 15 tysięcy ludzi do obsługi respiratora, podrzucicie?". Zakładam się o każde pieniądze, że by dali.
Wiadomo było, że przytka się Sanepid i laboratoria. Można było wdrożyć nowe procedury, zatrudnić ludzi i przeszkolić ich, napisać programy, bo, dkn, dlaczego w XXI wielu do osób po kontakcie z zarażonym nie miałaby dzwonić na przykład automatyczna sekretarka, skoro z byle gównianej sprzedaży garnków może? Od biedy można było zbudować call centre albo MILION INNYCH POMYSŁÓW mam ja sama, choć poświęciłam temu zagadnieniu jakieś 3 minuty. Ale rząd niczego takiego nie zaplanował i nie zrobił, więc chorzy po pozytywnym wymazie czekają dziś tydzień na telefon z sanepidu. Albo 70 godzin na odebranie telefonu w Sanepidzie.
Wiadomo było, że będzie potworny burdel ze szpitalami i że przez ten burdel ludzie będą umierać na zwykłe choroby. Można było w otrzymanym od losu czasie każde miejsce szpitalne i każdy oddział w tym kraju na kartce zaplanować, przypisać status, personel, co tam sobie wymyślicie. Można było 1 października mieć wszędzie sprawne procedury podziału, przyjmowania, testowania, odwożenia, umieszczania na oddziałach, można było mieć procedury czyste-niewiadome- brudne, wszystko co zachodni świat zrobił i zaplanował było w naszym zasięgu. W parę miesięcy, jestem o tym przekonana, z trzema bystrymi osobami z mojej pracy jakbyśmy usiedli i dostali dane o liczbie łóżek, budynków i pracowników, zrobilibyśmy to na cztery z plusem, choć pojęcia o tym nie mamy. Rządzący nie zrobili nawet na mierną. Nie zrobili nic.
Wiadomo było, że będzie (bo już wtedy był) problem z dostępnością do świadczeń, POZ, badań i że istnieje ryzyko, że druga fala zwiększy burdel i dramat dla chorych przewlekle i dla chorych nagle nie na COVID. Można było w maju usiąść w sali z flipczartem i siedzieć tak długo, aż się na tip top rozpisze scenariusze, procedury i algorytmy działania dla wszystkich możliwych chorób i przypadków, włącznie z wylądowaniem UFO i inwazją stonki ziemniaczanej. Za to ci ludzie, kurwa mać, biorą kasę, żeby siedzieć, planować i rysować możliwości. Nie narysowali nic.
Wiadomo było, że farmy trolli ze wschodu sączą proepidemiczne treści do sieci, użyźniając w ten sposób wykwit ruchów antynaukowych. Wiadomo było, że takie rzeczy zawsze kończą się szczuciem, agresją, przemocą. Można było uciąć łeb proepidemikom, zamknąć im kanały komunikacji, dowalić grzywny za opowiadanie kłamstw, uciąć finansowanie, wydąć miliard na kampanie edukacyjne i prozdrowotne zanim przy drugiej fali dojdzie do pobić za zwrócenie uwagi na brak maseczki. Rządzący nie zrobili nic, bo im to było na rękę. Przecież proepidemicy idą w jednym rzędzie ze skrajną prawicą.
Można było wydać kasę i czas na specjalistów i specjalistki od nauczania i ogarnąć burdel szkolny, żeby nie powtórzyć braku sprzętu, internetu i zapaści. Można było pracować bez przerwy nad aktami prawnymi na różne scenariusze, żeby były spójne, znane i zrozumiałe. Można było informować o scenariuszach od miesięcy i uniknąć burdelu, żeby każdy w kraju wiedział, co będzie wolno, czego nie będzie wolno i co się zmieni w jakiej chwili. Można było przewidzieć izolatoria, sytuację w DPSach, zamykanie gastronomii, odwołania imprez i wszystko, co się aktualnie dzieje. BO NIE DZIEJE SIĘ NIC NOWEGO ANI INNEGO, NIŻ WIOSNĄ.
I co, dkn, zrobili w tym czasie rządzący?
Nic.
Przepraszam. W tym czasie opowiadali brednie, szczuli na mniejszości, zabierali prawa kolejnym grupom, unikali odpowiedzialności, planowali maszty z flagami i oczerniali ludzi. I dziś wmawiają nam, że aktualna sytuacja to wina pracowników ochrony zdrowia.
Warto sobie uświadomić, w jak czarnej dupie jesteśmy. Przez tych nadętych, pełnych pogardy dziadów pod krawatami, którzy mają w d. wszystko poza własnym interesem, w ciągu najbliższych tygodni Polsce niepotrzebnie umrze kilka lub kilkanaście - oby nie kilkadziesiąt - tysięcy ludzi.