TERAZ POLSKA- nie da się już z tej drogi cofnąć-kościół znajdzie się tam gdzie jego miejsce- w kościele
Zapowiadana przez Kaczyńskiego walka z rzekomą „seksualizacją dzieci” przeobraziła się w obronę pedofilów w sutannach.
Przykrą niespodziankę zgotowali biskupi prezesowi Kaczyńskimu, który atakując w zeszłym tygodniu środowiska LGBT, pokazał, jaka ma być linia kampanii PiS przed tegorocznymi wyborami. Skoro nie da się już Polaków nastraszyć uchodźcami, trzeba sięgnąć po inne strachy. Hasło obrony tradycyjnej rodziny przed zagrażającymi jej „zboczeniami” i walka z rzekomą „seksualizacją dzieci” miały zmobilizować elektorat i skłonić go do głosowania na partię pana prezesa.
I może nawet ten plan choć w części by wypalił, gdyby nie episkopat, który na polecenie papieża zebrał się w czwartek, by omówić problem pedofilii w Kościele. Franciszek chciał, by Kościoły w poszczególnych krajach zaczęły się rozliczać ze swych grzechów i zaniechań i by w ten sposób oczyściły się i odzyskały wiarygodność w oczach wiernych, którzy coraz częściej zaczęli w nich dostrzegać siedlisko patologii i seksualnej przestępczości.
Franciszek chciał dobrze, a wyszło jak zwykle. Polscy hierarchowie dali modelowy pokaz buty, politycznej krótkowzroczności i – nie bójmy się tego powiedzieć wprost – zwykłej ciemnoty. Miast wziąć na warsztat własne przewiny, które sprawiają, że w dziesiątkach polskich miast i miasteczek na płotach kościelnych zawisły w minionych miesiącach dziecięce buciki, w Gdańsku obalono pomnik ks. Jankowskiego, a miliony obywateli tłumnie waliły do kin na „Kler” – biskupi opowiadali androny, że głoszone przez papieża zero tolerancji dla pedofilii to zasada nazistowska i że problemem nie jest pedofilia w Kościele, lecz handel organami oraz „seksualizacja dzieci”. Ta sama rzekoma seksualizacja, z której Kaczyński chce uczynić leitmotiv kampanii wyborczej.
W ten oto sposób episkopat, kompromitując się w oczach opinii publicznej, przy okazji skompromitował i zdezawuował hasła wypisane na sztandarach, z którymi PiS zamierza ruszać do wyborczego boju. Wychodzi na to, że partia prezesa broni nie tyle tradycyjnej polskiej rodziny i konserwatywnych wartości, co przede wszystkim pedofilów w sutannach.
Takie oskarżenia tym łatwiej wysunąć, że przecież to politycy PiS występują w obronie – przepraszam za sformułowanie – „dobrego imienia” ks. Jankowskiego i to w szeregach tej właśnie partii wpływową postacią jest poseł Stanisław Piotrowicz, który jako szef prokuratury w Krośnie udzielał telewizyjnych wywiadów i dokładał starań, by wybielić proboszcza-pedofila z Tylawy.
Planowana przez pana prezesa ofensywa polityczna przeciw gejom i lesbijkom, rzekomo chcącym „seksualizować” nasze dzieci, już na starcie za sprawą biskupów przeobraziła się więc w kampanię obrony seksualnych przestępców w sutannach. Ciekawe będzie obserwować, jak w najbliższym czasie zachowa się PiS – czy będzie brnąć dalej w ślepy zaułek, popełniając polityczne samobójstwo jako sojusznik najgorszych elementów w polskim klerze, czy chyłkiem się wycofa i szybko zmieni pomysł na kampanię. Rozsądek nakazywałby zrobić to drugie.
Jesteśmy też świadkami wielkiej zmiany, wręcz kopernikańskiego przełomu w polskiej polityce. Dotychczas głos biskupów i proboszczów miał decydujące znaczenie dla szans wyborczych, dlatego wszystkie duże partie polityczne zabiegały o poparcie duchowieństwa. Po raz pierwszy mamy do czynienia z przypadkiem, kiedy symbioza z Kościołem działa na niekorzyść partii rządzącej, zmniejszając jej szanse w wyborach.
To nie jest jednorazowy akt, lecz stopniowo postępujący proces, który trochę jeszcze potrwa, ale wydaje się, że Polska – w ślad za takimi katolickimi krajami jak Hiszpania i Irlandia – nieodwołalnie weszła na ścieżkę wiodącą do rozdziału Kościoła od państwa i polityki od religii
Post edytowany