NADWIŚLAŃSKIE PORZĄDKI PAPIEŻA FRANCISZKA –(3).
Specjaliści od prawa kanonicznego archidiecezji poznańskiej, po jakże długim badaniu sprawy emerytowanego ordynariusza kaliskiego, biskupa Stanisława Napierały, uznali ostatecznie, że popełnił on jedynie „niezamierzone zaniedbanie”. W tym wpisie spróbuję Państwu nieco przybliżyć kilka faktów, abyście Państwo mogli lepiej zrozumieć, na czym w praktyce polega nad Wisłą „niezamierzone zaniedbanie”, gdy się jest w tym kraju biskupem kościoła katolickiego.
Oto jedno z takich „niezamierzonych zaniedbań” sprzed lat biskupa z Kalisza. Był wówczas przełom XX i XXI wiek. Na tronie papieskim od blisko ćwierć wieku zasiadał wielbiony papież Jan Paweł II, a w polskich diecezjach rządzili już wyłącznie jego nominaci. W diecezji kaliskiej od 1992 roku rządził były biskup pomocniczy poznański, bliski przyjaciel Ojca Dyrektora Tadeusza Rydzyka (rocznik 1945) i ulubieniec Radia Maryja, bp Stanisław Napierała.
Jednym z jego bezpośrednich podwładnych był ks. Władysław Łuczuk. Wspomniany kapłan urodził się w wielkopolskim Kępnie, w dniu 26 marca 1957 roku, a w 1983 roku został wyświęcony na kapłana w archikatedrze poznańskiej, gdzie od trzech lat biskupem pomocniczym był..., no właśnie, tenże bp Stanisław Napierała. Ks. Władysław Łuczuk w 1992 roku przeszedł na stałe do kleru kaliskiego, bezpośrednio "pod kościelne skrzydła" bp Stanisława Napierały. Na przełomie wieków, był już z jego woli, długoletnim proboszczem w dwutysięcznej parafii Lulutów, w diecezji kaliskiej. I mimo iż od lat zachowanie tego kapłana względem małych dzieci budziło powszechna grozę, kuria kaliska nie reagowała. Nie reagował także sam kaliski ordynariusz, a lututowski proboszcz stał się z czasem coraz bardziej zdeprawowany i co gorsze, czuł się tym samym zupełnie bezkarny.
Za czasów komuny takie patologiczne zachowanie młodego księdza względem nieletnich, było jedynie powodem do skutecznego szantażu i rejestracji takiego kościelnego dewianta przez funkcjonariuszy Służby Bezpieczeństwa na tajnego współpracownika tych służb. Ale PRL upadł z wielkim hukiem w 1989 roku, archiwa SB trafiły z czasem do zbiorów IPN, a dewiacja kościelnych pedofilów została w nich na zawsze, a nawet z czasem jeszcze się rozwinęła. Coraz więcej dzieci nad Wisłą padło, po 1989 roku, ofiarą seksualnych nadużyć ze strony osób w sutannach, a ich bezpośredni kościelni przełożeni nie tylko zapewniali im wówczas całkowitą bezkarność, ale także każdą próbę publicznego ujawniania grzechów nadużyć seksualnych względem małych dzieci i młodzieży, interpretowali jako atak na instytucję Kościoła przez jego zaciekłych wrogów.
Przeszło 40-letni zdeprawowany proboszcz z Lulutowa upodobał sobie na swoje seksualne ofiary wyjątkowe małe dzieci, bo zaledwie dzieci z pierwszych klas szkoły podstawowej. Dzieci 7-mio, 8-mio letnie były zupełnie bezbronne, gdy wpadały w pedofilskie sieci ks. Władysława Łuczuka. Także rodzice i dziadkowie oraz nauczyciele ofiar nie zawsze potrafili skutecznie stanąć w obronie tych dzieci. Autorytet samego proboszcza, urzędnika Kościoła, w małym środowisku wiejskim był jednak zdecydowaną emocjonalną tamą dla wielu…
Dopiero po dwudziestu latach po swoich święceniach kapłańskich, w 2004 roku, po przeszło 25 latach panowania papieża Jana Pawła II i po ponad dwunastu latach rządów biskupich w Kaliszu biskupa Stanisława Napierały, organy ścigania i miejscowa prokuratura zdecydowała się aresztować tego kościelnego dewianta i postawić go przed sądem. Seksualnego oprawcę prawomocnie osądzono i skazano, ale jego kaliski ordynariusz mimo tego nie powiadomił o jego pedofilskich skłonnościach Stolicy Apostolskiej, do czego jako jego ordynariusza zobowiązywały go chociażby nowe przepisy watykańskie z 2001 roku. Jak gdyby przed 2001 roku nie obowiązywała w Kościele zwykła ludzka przyzwoitość, moralność i etyka…
Zapewne myślicie Państwo, że skazany za zachowania pedofilskie ks. Władysław Łuczuk, kapłan diecezji kaliskiej, był wówczas jako kapłan i duszpasterz „skończony”. I tu pewne zaskoczę wszystkich czytelników stwierdzeniem, że jesteście Państwo w wielkim błędzie. Bo ordynariusz kaliski uznał, że co prawda jego podwładny jest niebezpiecznym dla dzieci pedofilem, ale on ma w polskim Episkopacie bliskich kolegów, a jego koledzy zasiadają na biskupich tronach, więc zapewne znajdzie się jakiś, który przyjmie upadłego moralnie i skompromitowanego kapłana do swojej diecezji i zapewni mu dalszy wikt i opierunek. A jeżeli to będzie jeszcze z daleka od diecezji kaliskiej, tym lepiej dla wszystkich. W końcu dziś jakiś kolega pomoże mi, a za pewien czas ja pomogę innemu koledze i będziemy wszyscy kwita…
O tym kto pomógł bp Stanisławowi Napierale wówczas pozbyć się kłopotu i gdzie ostatecznie trafił ks. Władysław Łuczuk, dowiecie się Państwo w kolejnych odsłonach tego mojego cyklu. Pokaże w mim cały stworzony przez lata mechanizm „pomocowy”, jaki obowiązywał w czasach pontyfikatu polskiego papieża w polskich diecezjach. I nie będę jak często to robią dziennikarze, używał pierwszych liter nazwisk wszystkich winnych. Polecą tutaj nazwiska, miejscowości, godności i wszystkie dane jakimi dysponuję.
Ktoś pewnie powie, że to być może jedyny taki przypadek w diecezji kaliskiej, więc po co ten cały hałas medialny. Otóż zapewniam, że takich działań ze strony bp Stanisława Napierały było znacznie więcej. Odwołam się tu tylko do znanych wielu czytelnikom filmów braci Sekielskich czy licznych reportaży medialnych na temat pedofilii w diecezji kaliskiej. Wszystkie one dotyczyły okresu rządów bp Stanisława Napierały (lata 1992-2012) czy jego następcy, bp Edwarda Janiaka (po 2012 roku). To pokazuje, że działania takie były nie tylko standardowe, ale że były one stałą i wieloletnią praktyką stosowaną w tej diecezji. I mam nadzieję, że teraz dotrze to wreszcie do wszystkich zagorzałych obrońców tych dwóch ordynariuszy z tejże diecezji, którzy do tej pory systematycznie na różnego rodzaju portalach i forach internetowych obrzucają mnie błotem, próbują zastraszać lub dyskwalifikować moje publikacje.
Historia proboszcz z Lulutowa i innych równie groźnych seksualnych dewiantów z diecezji kaliskiej to najlepszy dowód na to jak w praktyce wyglądało „niezamierzone zaniedbanie” w wersji kaliskiego hierarchy. Po pierwsze, nie było ono jedne. Po drugie, było od lat standardowym działaniem i nosiło znamiona świadomego i przemyślanego działania, które trwało od początków istnienia tej wielkopolskiej diecezji. Ale tego patologicznego zjawiska jakoś nie zauważyli specjaliści od prawa kanonicznego z archidiecezji poznańskiej.
Ciąg dalszy nastąpi…