Byłam numerem między numerami - śpiewa Kora w piosence "Moje urodziny". Kamil Sipowicz wspomina jaki wpływ na jego żonę miał pobyt w ośrodku w Jordanowie.
"Kora trafiła do ośrodka w Jordanowie (woj. małopolskie) w wieku czterech lat. Wtedy była to placówka Caritasu prowadzona przez siostry prezentki. Artystka wielokrotnie opowiadała o koszmarze, jaki tam przeżyła. Partner Kory, Kamil Sipowicz wspomina, że czteroletnia Olga do Jordanowa przyjechała razem ze starszą siostrą. - Ich matka miała gruźlicę, a ojciec nie nadawał się do wychowywania dzieci, dlatego córki trafiły do zakonnic, a trzech synów do państwowego ośrodka - mówi Sipowicz.
Najgorzej traktowane były w Jordanowie małe dzieci, takie jak Kora. Nie mogły się poskarżyć, bo i tak nikt im nie wierzył. - Znęcano się nad nimi psychicznie i fizycznie. Dziecko, które się zmoczyło, musiało całą noc trzymać mokre prześcieradło, a kiedy popuściło w majtki było smarowane kałem. Te siostry były niewyżyte i wyżywały się na dzieciach - wspomina partner Kory.
Zakonnice nie pozwalały też Korze czytać, a ona to uwielbiała. Spotkania z siostrą też były absolutnie zabronione - mówi Sipowicz. Kolejnym sposobem dręczenia dzieci było opowiadanie im strasznych historii o trupach i mordach. Dzieci były tym przerażone, pacyfikowano je strachem. Były też bite i molestowane.
Sipowicz wspomina, że razem z Korą pojechał w latach 90. do Jordanowa. - Kiedy zobaczyliśmy na budynku napis "DPS", to popatrzyliśmy po sobie i rozmawialiśmy o tym, co teraz musi dziać się w tym miejscu, co zakonnice muszą robić tym niepełnosprawnym dzieciom. Minęło tyle lat, a wtedy mieliśmy rację - przyznaje.
Weszli do sieni i patrzyli na owiany dramatycznymi wspomnieniami budynek. - Kora mówiła, że wydawał jej się większy, gdy była dzieckiem. Byliśmy też w kościele, do którego dzieci musiały chodzić po kilka razy dziennie. Wspominała, że w niedzielę rano, kiedy przyjeżdżał ksiądz, to zakonnice dostawały kompletnego świra. Była tam mocna hierarchia, te z lepszych domów były ważniejsze, inne nadawały się tylko do mycia podłóg. Była tam też bardzo lesbijska atmosfera, a jedna z sióstr podkochiwała się w siostrze Kory - wspomina Sipowicz.
W latach 80. jedna z sióstr próbowała skontaktować się z Korą, jednak artystka tego nie chciała. - Kora w ośrodku była "ósemką", taki nadano jej numer. To całkowite odczłowieczenie dziecka, ona piętno tego numeru czuła już do końca życia. W piosence "Moje urodziny" śpiewa nawet "byłam numerem między numerami" - mówi partner artystki.
Dodaje, że pobyt w ośrodku był dla psychiki Kory destrukcyjny. - Tylko dzięki temu, że miała taką silną osobowość, to przetworzyła te wszystkie traumy na sztukę - mówi.
Jezus powiedział: "Cokolwiek uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili" i te słowa powinny być wyryte na domu w Jordanowie. To, co się tam dzieje, to plucie w twarz Jezusowi. Teraz te siostry zostały wezwane do prokuratury, ale nie wierzę, że to coś zmieni. Krew mnie zalewa, kiedy myślę o tym, co tam się dzieje - przyznaje Sipowicz."
https://wydarzenia.interia.pl/malopolskie/news-kamil-sipowic...