MULTISASIN TWORZY MULTIKONCERN…
Cała Polska zaniemówiła ze zdumienia i podziwu. W końcu nasz „narodowy interes został zabezpieczony”! Zapewnił nas o tym sam wicepremier i minister aktywów państwowych Jacek Sasin, więc chyba możemy mu wierzyć. A zapewnił nas przy okazji podpisania umowy o połączeniu PKN ORLEN, PGNiG i Grupy LOTOS. Dalej czytamy w jego oświadczeniu – „Wyznaczyliśmy kierunki i model działań. To ważny krok, który doprowadzi do powstania silnego koncernu multienergetycznego”. Nawet „model działań” został wyznaczony! No i jak tu się nie cieszyć? Będziemy mieć w końcu koncern multimedialny z prawdziwego zdarzenia! Niemal na pewno pod światłym przewodnictwem Daniela „Skurw*syna Ch*ja Pierd*lonego Brudna Pała Wszystko Mogę” Obajtka. Tego właśnie Polakom trzeba było najbardziej!
A jednak ja mam jakieś niejasne podejrzenia, że nasze trzy koncerny, z właśnie konsolidowane z wielkim szumem medialnym, skończą dzięki tej konsolidacji tak, jak skończyły… stadniny koni arabskich. Które też miały być „naj”, „multi”, „świetnie zarządzane” i „och ach”, a dziś nawet nie wiadomo, czy jeszcze istnieją. Może wszystkie konie wylądowały już w stadninie pomysłodawcy zniszczenia naszych hodowli, niejakiego Andrzeja Wójtowicza. Oczywiście PIS-dzielca, od lat konkurującego z Janowem i Michałowem. A może araby skończyły w jakichś zakładach mięsnych, będących własnością innego PIS-dzielca? Lub zostały pokątnie sprzedane do Emiratów Arabskich lub jakiejś innej Arabii Saudyjskiej?
Nie naszymi arabami będę się jednak dziś zajmować. Tylko innym narodowym multibiznesem w wykonaniu PIS, który też miał koncernowi ORLEN, czyli naszemu państwu, przynieść multizyski. Miał nasz przemysł wydobywczy wprowadzić na zupełnie nieosiągalny dla konkurencji poziom rozwoju i zapewnić nam dominację w dziedzinie przetwórstwa ropy oraz produkcji paliw w całej Europie wschodniej i środkowej. Właśnie mija 15 lat od chwili, kiedy rząd Jarosława Kaczyńskiego sfinalizował zakup przez ORLEN rafinerii w Możejkach na Litwie. Była to w czasach pierwszych rządów PIS jedna z największych inwestycji. I skończyła się największą katastrofą finansową, znacznie większą, niż PIS-owski multiprzekręt przy budowie bloku elektrowni Ostrołęka. A miało być tak pięknie…
Nie chcę Was teraz zanudzać szczegółami wyników finansowych i danymi technicznymi rafinerii, więc będę się streszczać. Pomysł zakupu Możejek pojawił się na początku 2006 r. Na papierze wszystko wyglądało bardzo obiecująco. Niestety, wiarygodność tych „papierowych” wyników finansowych oceniali „papierowi eksperci” pokroju Sasina, Tchórzewskiego lub Horały, którzy jeszcze rok temu twierdzili, że przed energetyką węglową rysują się wspaniałe perspektywy. Tamci PIS-owcy „eksperci” też wpadli w euforię i przyklasnęli Kaczyńskiemu oraz ówczesnemu ministrowi Skarbu Jasińskiemu (byłej komunistycznej kanalii), że zakup Możejek od bankrutującego rosyjskiego koncernu Jukos to świetna inwestycja. Dodatkowym jej plusem miało być zablokowanie ekspansji rosyjskich firm naftowych w naszym regionie. Tak te ruskie inwestycje Kaczyński zablokował, że Putin chciał mu później w podzięce postawić pomnik na Placu Czerwonym, ale to już inna historia.
W każdym razie na Nowogrodzkiej zapanował taki entuzjazm w związku z zakupem Możejek, że nikt nawet nie chciał słuchać głosów krytycznych, wypowiadanych przez ludzi, którzy na ropie i biznesie znali się rzeczywiście. Zdecydowanie przeciwny zakupowi rafinerii był m.in. ówczesny Prezes ORLEN-u, Igor Chałupec. To nie żart! Szef koncernu, który za miliardy kupował rafinerię, był przeciwny tej transakcji… Ale miał gówno do gadania, bo skoro Prezes wymyślili kupno Możejek, to nie było już odwrotu od tej decyzji. Innym czołowym biznesmenem, kategorycznie sprzeciwiającym się transakcji, był Jan Kulczyk, wówczas jeden z największych akcjonariuszy ORLEN-u. Jego też PIS-owcy nie chcieli słuchać, bo co im jakiś Kulczyk będzie krakaniem psuć dobry nastrój. Kulczyk sprzedał więc swoje udziały w ORLEN-ie. Później, w wywiadzie dla niemieckiego tygodnika, powiedział o tej sytuacji z przekąsem: „z idiotami to nawet strach iść na piwo, a co dopiero inwestować miliardy dolarów”. Już nigdy nie wrócił do ORLEN-u.
Kaczyński kupił więc Możejki, no i zaczęło się… A to awarii uległ kontrolowany przez Rosjan rurociąg „Przyjaźń” i trzeba było ropę dostarczać drogą morską, co znacznie podwyższyło koszty. A to co pół roku wybuchały w rafinerii pożary, dezorganizujące jej produkcję. A to litewska kolej zlikwidowała tory prowadzące do rafinerii, co także podwyższyło koszty transportu. Można by mówić o wyjątkowym pechu ORLEN-u, gdyby nie fakt, iż np. demontaż trakcji kolejowej zapowiadano już wiele lat wcześniej. Summa summarum rok zakupu Możejek stał się także na długo ostatnim rokiem przynoszenia przez rafinerię zysków. Jeszcze w 2005 r. chwaliła się ona 320 milionami USD na plus. A w 2008 r. miała już 260 milionów USD straty. W ogóle aż do 2014 r. (z wyjątkiem 2012 r.) ORLEN co roku notował w Możejkach wyłącznie straty. Zaczęły one mieć już tak fatalny wpływ na kondycję finansową samego ORLEN-u, że trzeba było w 2014 r. dokonać odpisów w wysokości 1,6 miliarda USD (!) na utratę wartości aktywów Możejek. Czyli de facto obniżono wartość całego ORLEN-u. Dopiero wtedy nastąpił przełom, w 2015 r. rafineria przyniosła w końcu zysk w wysokości 237 milionów USD, także dzięki dużym spadkom cen ropy.
Zanudzam Was tym danymi, ale chodzi mi o to, by pokazać, że zwykłym kłamstwem i manipulacją jest wmawianie nam przez propagandę PIS i „Skurw*syna Ch*ja Pierd*lonego…” Obajtka, iż to dzięki rządom PIS ORLEN stał się firmą przynoszącą wielkie zyski. Przy okazji tych zachwytów prawie zawsze PIS-owcy dokonują porównań z wynikami ORLEN-u w czasach, gdy rządziły PO i PSL. Zapominają tylko wspomnieć, że to Kaczyński w 2006 r. zapędził koncern na pole minowe. I to „dzięki” niemu ORLEN przez lata miał zysk pomniejszany o olbrzymie straty rafinerii. Zapominają wspomnieć, że o ile na początku 2006 r. ORLEN miał 3,4 miliarda zł zaciągniętych kredytów i pożyczek długoterminowych, to rok później już 7 miliardów! A w 2009 r. – 12,5 miliarda zł! Był to niechlubny rekord w całej historii spółki, a ten rekord został ustanowiony właśnie z powodu konieczności sfinansowania inwestycji w Możejki. Zapominają również wspomnieć, że w obecnym ogólnym zysku ORLENU-u aż 600 milionów zł to zasługa wchłoniętego przez niego koncernu Energa, który działając samodzielnie też by zarobił te 600 milionów zł. ORLEN ma się więc czym chwalić, ale dla budżetu państwa korzyść z połączenie obu firm jest praktycznie żadna.
To nie „Skurw*syn Ch*uj…” Obajtek wyprowadził ORLEN na prostą, bo w przełomowym 2015 roku rządziła jeszcze PO, a Prezesem koncernu był świetny menedżer Dariusz J. Krawiec. Którego teraz CBA co miesiąc zatrzymuje i robi mu w domu rewizje. W 2015 r. Obajtek kradł jeszcze jako wójt gminy Pcim, przyjmował łapówki i fałszował umowy zakupu nieruchomości. Żeby uzmysłowić Wam skalę strat spowodowanych przez Kaczyńskiego i Jasińskiego powiem, że przez 9 lat (2008-2017) rafineria uzyskała wynik netto raptem… 30 milionów USD! Czyli tyle, co na waciki. A ORLEN musiał zainwestować w Możejki ponad 4 miliardy USD… Dziś rafineria jest warta nie więcej, niż 2,2-2,4 miliarda USD. Tylko że nikt nie zachciałby jej kupić, bo i po co? Tak wyglądają interesy Kaczyńskiego, w których nie korzyść państwa jest najważniejsza, tylko zysk polityczny i wzbudzenie zachwytu suwerena dla ogromu inwestycji „zabezpieczających nasz interes narodowy”…
I niemal na pewno tak samo będzie z zapowiadaną fuzją trzech koncernów i powstaniem silnego koncernu multienergetycznego, który tak nam zachwala ten złodziej Sasin. Jak tylko gdzieś pojawia się nazwisko tego knura, od razu wiadomo, że straty będziemy liczyć w setkach milionów zł. Bo Sasin to taka „złota rączka” w generowaniu zysków partii i swoich osobistych, a naszych strat. Podobnie jak inni PIS-dzielcy cierpi na gigantomanię. Wszystko, co oni robią musi być największe, najdroższe, najbardziej reprezentacyjne. Największy samolot, olbrzymi szpital, gigantyczny port lotniczy, największy koncern paliwowy. Koszty są nieważne. Ważne, żeby to „coś” było wielkie i robiło piorunujące wrażenie na debilnym elektoracie PIS. A najgorsze jest to, że realizacją tych gigantycznych inwestycji zajmują się tacy „znafcy”, jak ci, co 15 lat temu roztaczali wizje kokosowych zysków z zakup rafinerii w Możejkach.
Przecież pusty śmiech w człowieku wzbiera, gdy pomyśli, że setkami milionów naszych pieniędzy pakowanych w budowę CPK zarządza taki imbecyl, jak Horała. Przecież on nawet kurnika nie dałby rady zbudować… Do „pilnowania trawy”, bo na tym, jak na razie, polega praca przy CPK, zatrudniono już ponad 250 ludzi. Z tego aż 60 osób ma stanowiska kierownicze… Horała zaklinał się, że zarobki są na umiarkowanym poziomie, on sam zarabia rzekomo 6-8 tysięcy zł miesięcznie. A potem okazuje się, że członkowie władz „nieużytku porośniętego trawą” kasują po 30 tysi miesięcznie. Wzięli się poza tym na sposób, by poprzez rotację na stanowiskach i wypłacanie sobie odpraw zarobić drugie tyle. Sylwia Matusiak, członek zarządu spółki CPK odpowiedzialna za PR i marketing, za 14 miesięcy „pracy” skasowała 412 tysięcy zł samej tylko pensji podstawowej! I odeszła z zarządu, przytulając następne 130 tysięcy zł odprawy. Patryk Demski, kumpel Horały, „służył narodowi” przy budowie portu jeszcze krócej. Był odpowiedzialny za kontakty z samorządem Baranowa i wykup ziemi pod budowę lotniska. Nie tylko nic nie wykupił, ale jeszcze tak wkurw… przedstawicieli tego samorządu, że zażądali wywalenia go na zbity pysk, bo oni z nim negocjować nie mieli już zamiaru. Demski po 11 miesiącach odszedł z władz CPK, ale bogatszy o 325 tysięcy zł (pensja podstawowa) + 115 tysięcy zł odprawy.
PIS-owcy mają prawdziwą obsesję konsolidowania różnych podmiotów gospodarczych lub instytucji, tworzenia z nich maksymalnie scentralizowanych molochów, a po pewnym czasie ponownego ich rozdzielania. Towarzyszą temu oczywiście wielkie ruchy kadrowe i kto wie, czy to nie one są w tym wszystkim najważniejsze. Dla wielu oznacza to błyskawiczne awanse lub nawet interes życia. Koszty tego łączenia-dzielenia nie są ważne. To też jest polityka rodem z socjalizmu. Robią fuzje lub przejęcia banków albo zbitkę 2-3 ministerstw w jedno superministerstwo, a po 2 latach mówią o konieczności wydzielenia z tego giganta 2-3 odrębnych ministerstw. Kilka lat temu też wymyślili wielką konsolidację, sektora energetycznego z kopalniami węgla. Eksperci wyrywali sobie włosy z głowy, gdy o tym słyszeli. Energetycy bronili się rękoma i nogami, bo cel tej konsolidacji był oczywisty – ratowanie bankrutujących kopalń, za które miały zapłacić PGNiG, PGE, Energa, Tauron itd. Czyli my wszyscy, bo podwyżka przez nie cen prądu była tylko kwestią czasu. Choć propaganda PIS oficjalnie twierdziła, że chodzi właśnie o obniżenie kosztów produkcji prądu i wykorzystywanie wyłącznie polskiego „czarnego złota”. Pisałem niedawno o tym, jak gigantyczne straty poniosły przy tej okazji PGNiG i PGE. Dziś Nowogrodzkiej konsolidacja energetyki z kopalniami przestała się już podobać. I raptem dotarło do nich, że jednak węgiel to nie jest żadna przyszłość. A jeszcze 2 lata temu był. Dziś PIS zaczyna dostrzegać zalety odnawialnych źródeł energii m.in. energetyki wiatrowej. Tych samych elektrowni wiatrowych, które dopiero co zniszczyło…
Dziękuję za uwagę.
I proszę o udostępnianie tego tekstu gdzie się da, komu się da i kiedy się da...
Jacek Nikodem vel Jacek Awarski