Nie tylko Ryszard Czarnecki. Lista polityków, którzy naciągali podatników, jest długa
Podróże polityków i związane z nimi wydatki kosztują budżet państwa miliony złotych. Niemałe sumy są wydawane na spotkania w restauracjach. Sęk w tym, że nie zawsze dotyczą obowiązków służbowych. A płaci za to całe społeczeństwo.
Ryszard Czarnecki musi zapłacić 100 tys. euro za manipulacje przy kilometrówkach
Marek Kuchciński za loty między Warszawą a Rzeszowem stracił fotel marszałka Sejmu w 2019 r.
Parlamentarzyści, chcąc jak najwięcej zarobić na służbowych podróżach, zapominają o partyjnych podziałach
Więcej takich informacji znajdziesz na stronie głównej Onet.pl
Nie milknie wrzawa wokół Ryszarda Czarneckiego, któremu Parlament Europejski nakazał zwrot 100 tys. euro za nienależnie pobrane kilometrówki, z których korzystał w latach 2008-2018 jako europoseł. Kontrolerom nie zgadzały się długości pokonywanych przez europosła tras. Czarnecki, choć zgłaszał, że mieszka w Jaśle, faktycznie przebywał w Warszawie. To miało powiększać kilometrówkę o 340 kilometrów. Jeszcze rok temu, gdy sprawa wyszła na jaw, polityk zapewniał, że wszystko to jest medialnym fake newsem.
Bohaterów afer dotyczących prywatnych wydatków na koszt podatnika znajdziemy o wiele więcej w szeregach polskich polityków, zarówno z prawej, jak i lewej strony.Turystyka na koszt podatnika
W ostatnich latach hasło "kilometrówka" bryluje w przekazach medialnych niemal na równi z korupcją. Sporą pożywką medialną było śledztwo (zakończone w 2015 r.) w sprawie tzw. kilometrówek, czyli ryczałtów otrzymanych od Sejmu na opłacanie służbowej podróży własnym autem przez 25 posłów, w tym ówczesnego marszałka Sejmu Radosława Sikorskiego czy m.in. Krzysztofa Jurgiela, Beaty Kempy i Andrzeja Halickiego. Dziś oprócz afery z kilometrówkami łączy ich fakt, że wszyscy zasiadają w europarlamencie. Ostatecznie prokuratura śledztwo umorzyła, wierząc na słowo podejrzanym o wykorzystywanie poselskich limitów, mimo że, jak donosiło "Wprost", Radosław Sikorski pobierał z kasy Sejmu na swoje podróże nawet ponad 20 tys. zł rocznie.
Sikorski jednocześnie miał lekką rękę do wydawania państwowych pieniędzy w restauracjach, jak choćby w trakcie kolacji spędzonej w towarzystwie byłego ministra finansów Jacka Rostowskiego, co kosztowało Ministerstwo Spraw Zagranicznych 1,3 tys. zł.
Wracając do oszustw przy przejazdach służbowych, nie sposób pominąć afery madryckiej, w której udział wzięli: były rzecznik PiS Adam Hofman i trzech innych posłów tej partii - Adam Rogacki, Mariusz Antoni Kamiński i europoseł Dawid Jackiewicz. Słynny kwartet miał jechać jesienią 2014 r. samochodem do Madrytu w ramach delegacji parlamentu. Na tę długą i żmudną podróż, według doniesień medialnych, panowie wzięli po kilka tysięcy złotych zaliczki z Sejmu, by ostatecznie wylądować w Hiszpanii samolotem. A konkretnie tanimi liniami lotniczymi.
Mało tego, posłom towarzyszyły żony, które wywołały awanturę na pokładzie lotniczym i cała sprawa wyszła na jaw. Posłowie w mediach oświadczyli potem, że zwrócili całą zaliczkę, a bilety lotnicze finansowali z własnej kieszeni. Ta wycieczka kosztowała ich jednak utratę członkostwa w PiS. Przy okazji dziennikarze "Newsweeka" prześwietlili Hofmana – jak się okazało, kasa sejmowa za jego przejazdy samochodowe uszczupliła się o ok. 64 tys. zł. Wiązały się one z pracą Hofmana w Zgromadzeniu Parlamentarnym Rady Europy, przy czym – jak ujawniły media – Hofman w ciągu pięciu lat pracy wziął udział tylko w sześciu głosowaniach na sali plenarnej.
Ekspolityk Przemysław Wipler, na łamach "Gazety Prawnej" przekonywał, że polska polityka zagraniczna, także ta sejmowa, to turystyka wyjazdowa na koszt podatnika. Co więcej, parlamentarzyści, organizując "służbowe" wypady, mieli zwyczaj zapominać o partyjnych podziałach – np. pobierali ryczałt na każdy samochód z osobna, a finalnie wsiadali do jednego pojazdu.
Podniebne taksówki
Podatnicy fundują politykom również lotnicze eskapady. Marszałek Marek Kuchciński wylatał dobrych kilka milionów złotych – szacunkowo ok. 4 mln zł – i to wcale nie do jakichś egzotycznych krajów – tyle kosztowało bowiem niecałe sto kursów między Warszawą i Rzeszowem. I to zaledwie w ciągu roku. Tę aferę, gdy wyszła na jaw, nazwano "Kuchciński Travel". https://businessinsider.com.pl/wiadomosci/nie-tylko-ryszard-c...