Czy ktoś widział Niemców lub Francuzów atakujących w Parlamencie Europejskim własne państwo? Tak pytał na antenie Polskiego Radia europoseł PiS Karol Karski.
Uzupełniamy więc krótką pamięć europosła Karskiego.
https://www.euractiv.pl/section/demokracja/news/fejk-t...
Europoseł Prawa i Sprawiedliwości Karol Karski ostro skrytykował w ostatni poniedziałek (25 maja) w magazynie „W samo południe” w radiowej „Jedynce” projekt sprawozdania przewodniczącego komisji LIBE Juana Fernando Lópeza Aguilara, który miał być omawiany na posiedzeniu tej komisji niespełna trzy godziny później.
Stwierdził też przy tej okazji, że tego typu debaty „są robione” po to, aby dać krytycznym wobec polskiego rządu mediom okazję do uderzania w obecne władze Polski.
„Chodzi o wywoływanie w nas kompleksów, o pokazywanie, że coś się dzieje nie tak” – stwierdził Karski i dodał, że to „efekt aktywności europosłów Platformy Obywatelskiej, którzy działają przeciw własnemu państwu”.
Europoseł Karski zapytał też retorycznie „czy ktoś widział jakiegoś Niemca, który by atakował w PE własne państwo, czy ktoś widział jakiegoś Francuza, który by w PE własne państwo?”
Służymy więc panu posłowi odpowiedzią. Wielokrotnie słyszeliśmy bowiem w Brukseli i Strasburgu europosłów z Niemiec czy Francji ostro krytykujących postępowanie władz w ich ojczystych krajach. Co więcej, słyszeliśmy tego typu wypowiedzi także z ust europosłów z innych krajów. A nawet z ust… europosłów PiS, którzy wielokrotnie atakowali w PE rząd Donalda Tuska. „Krytyka rządu nie jest tożsama z podważaniem pozycji Polski zagranicą”- bronił prawa do krytyki polskiego rządu inny europoseł PiS Ryszard Legutko w roku 2011.
Prowadząca poniedziałkową rozmowę Magdalena Ogórek nie zareagowała na słowa europosła Karskiego, ani ich nie sprostowała. Najwyraźniej nie przysłuchiwała się w ostatnich latach żadnym debatom w PE? Z dziennikarskiego obowiązku wyręczymy ją więc w przytoczeniu kilku przykładów z ostatnich lat.
Niemcy krytyczni wobec Niemiec
Działania rządu w Berlinie często bywają obiektem krytyki niemieckich europosłów. Rzecz jasna głównie z opozycyjnych wobec niego w Bundestagu partii. W tego typu atakach przodują zwłaszcza europosłowie z eurosceptycznej Alternatywy dla Niemiec (AfD).
Europoseł tego ugrupowania i jednocześnie jeden z jego liderów Jörg Meuthen w październiku ubiegłego roku podczas debaty na temat brexitu ostro skrytykował pomysł pozostawienia Irlandii Północnej w unii celnej oraz całą politykę prowadzoną wobec Wielkiej Brytanii przez rząd kanclerz Angeli Merkel.
„Jej działania służą rozbiciu Zjednoczonego Królestwa i doprowadzą do powstania Podzielonego Królestwa. To jest absolutnie niesłychane, że taki pomysł formułuje rząd kraju, który kiedyś sam by podzielony. Jak śmiecie!?” – stwierdził ostro Meuthen.
Z kolei inny europoseł tego ugrupowania Marcus Pretzell w grudniu 2016 r. oskarżył Angelę Merkel o to, że to polityka migracyjna jej rządu doprowadziła do zamachów terrorystycznych w Europie.
Wówczas mówił to krótko po ataku terrorystycznym z użyciem ciężarówki na osoby odwiedzające bożonarodzeniowy jarmark w Berlinie. „Kiedy niemiecka praworządność na to odpowie? Kiedy przestanie działać ta klątwa hipokryzji? To Merkel jest odpowiedzialna za te śmierci!” – grzmiał Pretzell.
Ale rząd Niemiec bywa atakowany w PE nie tylko z prawej strony. Reprezentujący lewicowe ugrupowanie Die Linke Martin Schirdewan obarczył w styczniu tego roku gabinet Angeli Merkel winą za wywołanie kilku kryzysów w UE, w tym brexitowy.
„Naciskanie na oszczędnościową politykę austerity czy stawianie interesu wielkich korporacji ponad interesem zwykłych obywateli doprowadzi do tego, że więcej krajów członkowskich będzie chcieć opuścić UE” – powiedział podczas europarlamentarnej debaty.
Francuzi krytyczni wobec Francji
Władzom Francji najmocniej obrywa się zwykle w PE ze strony europosłów Zjednoczenia Narodowego (dawny Front Narodowy). Od czasu, gdy liderka tego ugrupowania Marine Le Pen przegrała w drugiej turze wyborów prezydenckich w 2017 r. z Emmanuelem Macronem, starają się oni dla swojego ugrupowania o rolę najważniejszej siły opozycyjnej wobec pro-prezydenckiej partii Naprzód Republiko.
Europosłowie Zjednoczenia Narodowego nie raz nazywali np. UE „więzieniem”, w którym „władze w Paryżu trzymają swoich obywateli”. Francuscy nacjonaliści krytykowali też w ten sposób władze Francji za czasów rządów socjalisty Françoisa Hollande’a czy centroprawicowego Nicolasa Sarkozy’ego.
A francuscy europosłowie z Wolnej Lewicy Europejskiej czy europejskich Zielonych atakowali też władze Francji za ostre tłumienie protestów ruchu „żółtych kamizelek”, choć do pełnej debaty na ten temat w PE ostatecznie nie doszło.
Europoseł Yannick Jadot (frakcja Zielonych), podczas debaty w PE o prawie do protestowania, która odbyła się w lutym ubiegłego roku, mocno wytykał jednak władzom Francji użycie siły wobec manifestantów.
W innej debacie nazywał zaś francuskie wsparcie dla energetyki nuklearnej „atomowym bankructwem, jakie funduje Europie Macron”, natomiast znany działacz rolniczy (i wieloletni europoseł Zielonych) José Bové ostro krytykował na forum PE wszystkie kolejne władze w Paryżu za zbyt małe jego zdaniem zaangażowanie w walkę ze zmianami klimatycznymi.
Ale rządy swoich krajów w Brukseli czy Strasburgu atakowali nie tylko Niemcy czy Francuzi, ale także europosłowie reprezentujący np. Hiszpanię. Podczas lutowej debaty o praworządności Polsce niezrzeszony eurodeputowany Carles Puigdemont, który niegdyś był premierem lokalnych władz Katalonii, ostro skrytykował władze w Madrycie zarzucając im łamanie praworządności