chodzę tam raz na jakiś czas i moja wizyta wygląda tak, wchodzę do gabinetu jeszcze dobrze nie zamknę drzwi i już prośba o ubezpieczenie. później siedzę jak mimoza i słucham jak lekarz mamrocze pod nosem patrząc na moje wyniki "aha, aha, yhy, taaaak, yhy" i wypisuje mi receptę czy skierowanie na badania. kiedy pytam jakie mam wyniki to słyszę 'dobre'. koniec wizyty. jak chce się dowiedzieć czy tsh mam podchodzące ku górze to idę do rodzinnego i tu kolejny absurd bo zajmuję miejsce osobie, która np leży chora w domu i przeze mnie nie dostanie się do lekarza. a już nie daj boże jak w centrum są osoby o takim samym nazwisku, mojej karty nie widziałam już ho ho albo dłużej. chyba już wiesz czy jestem zadowolona ;)