Tak jak napisałam - chór oburzonych nauczycieli i ZERO merytorycznych argumentów. Tylko "weź się zatrudnij", "jesteście sfrustrowani" i inne smęty.
Powtórzę, bo widzę, że mimo pracy w szkole czytanie ze zrozumieniem u Was kuleje: 1. zarobki nie są niskie, biorąc pod uwagę wymiar czasu pracy, 2. dni wolnych jest multum - w szkole mojego dziecka o żadnych konsultacjach ani zajęciach od jutra do wtorku włącznie nie słyszałam, 3. funkcjonuje równoległa płatna edukacja - nie, nie dlatego, drodzy oburzeni, że uczniowie są "głupi" czy "leniwi", tylko dlatego, że w szkole otrzymują ofertę, która nie zapewnia rzetelnej wiedzy ani przygotowania do egzaminów, 4. wynagrodzenie nie jest w żaden sposób zależne od jakości pracy, czyli można się obijać i nadal mieć pewną sumę dzięki wyrobionym latom. O dziwo, w szkołach prywatnych uczą te same osoby! Czyli za dodatkową kaskę, w prywatnym biznesie, potrafią się postarać, a państwowy etat jest dla opłaconego ZUS, przywilejów (jak wspomniano, płatne urlopy i wolne dni) i towarzysko.
Mam nadzieję, że w końcu ktoś zlikwiduje tę skandaliczną Kartę Nauczyciela, niestety nie widzę, żeby także obecny rząd miał jaja to zrobić.