teraz jeżdżę do Warszawy do Fundacji przy Św. Zofii, ale wcześniej zapisałam się do MELISY gdyż pacjenci MELISY mieli ginekologa za darmo.
Wszystko fajnie, bo ginem był dr Woźniewicz. Byłam raz, rzeczywiście nie płaciłam.
Później nie byłam dość długi czas, stwierdziłam, że trzeba się wybrać. Zapisałam się, termin zadziwiająco szybki, aż się zdziwiłam.
Pan doktor mnie zadał, zaproponował USG, zrobił cytologię, zbadał piersi - aż w szoku byłam.
Wstaję, szykuję się do wyjścia, a pan dr mówi wizyta tyle i tyle (pamiętam, że jakiś kosmos około chyba 160 zł) więc miło mówię, że ja jestem pacjentką MELISY, więc ja nie płacę. Na co pan doktor, ale ta promocja już się skończyła :O
O mało nie padłam, bo w portfelu miałam 30 zł bo w życiu bym nie wpadła na to, że to była jakaś promocja. Zresztą takiej informacji zapisując się do MELISY nie otrzymałam. A tak naprawdę jedyny powód mojego zapisania się tam to był właśnie ginekolog Woźniewicz.
Powiedziałam, że mam tylko 30 zł, na co pan doktor że nie ma problemu że jest w pracy do jakiejś tam godz i zdążę dowieźć. Dowiozłam tą kasę, ale na drugi dzień zmieniłam przychodnię, bo poczułam się wyrolowana nałapaniem pacjentów na dobrego ginekologa a później wycofaniem się z tego. Teraz mam ginekologa za darmo i jestem z niego zadowolona. Tym bardziej, że bywam raz na rok.
Nie wiem jak jest teraz w MELISIE czy nadal trzeba płacić za ginekologa czy nie, ale wkurzona byłam niesamowicie.