badania prenatalne wykazują, że moje trzecie dziecko ma poważną chorobę genetyczną. Zaczyna się dwumiesięczny horror.
Trzecie dziecko (powiedziała DZIECKO, a nie zarodek!!!) będzie chore, wiec trzeba je usunąć z macicy kochającej mamusi, bo jak nie, to kochający rodzice będą mieli horror, a przecież w życiu chodzi o to, żeby było łatwo...
Zaczynam wyścig z czasem, ciążę usunąć można tylko do 22. tygodnia.
Wyścig z czasem, bo od 22 tygodnia dziecko tej pani w myśl przepisów nie będzie nazywane zarodkiem, ale człowiekiem... Wyścig o to, żeby nie zabić człowieka, ale "usunąć ciążę" bez niepotrzebnych bez wyrzutów sumienia (wyrzuty niestety będą, bo jak widać związek emocjonalny matki z dzieckiem już powstał). Granica jest bardzo cienka: przed północą mamy zarodek, a po północy jest już człowiek. A może lepiej przekonać lekarza prowadzącego, żeby zmienił w papierach datę rozpoczęcia ciąży? Mniejszy pośpiech to i mniej stresu.
W imię jakiego Boga mieliśmy rodzić kalekie dziecko?
Pomijając imię Boga, to się zapytam o to co z kalekimi dziećmi, które już się urodziły? Mają jakieś inne prawa o tych, które jeszcze się nie urodziły, czy te również możemy, no wiecie...