W sobotnie popołudnie Mazovia po raz kolejny udowodniła, że współpraca i determinacja są nieodzownymi elementami sukcesu w piłce nożnej. Choć rywalizacja rozpoczęła się w trudnych warunkach atmosferycznych i od 36. minuty drużyna grała w dziesiątkę po kontrowersyjnej czerwonej kartce dla Macieja Złotkowskiego, mińszczanie zdołali przechylić szalę na swoją korzyść.
Pierwsza połowa meczu upłynęła pod znakiem dominacji Mazovii, która stworzyła kilka groźnych sytuacji, ale bramkarz Ursusa, Adam Radzikowski, wielokrotnie ratował swój zespół przed stratą bramki. Najbliżej gola był Konrad Wrzesiński, którego strzał zatrzymał się na słupku. Mimo tych wysiłków, drużyna z Mińska Mazowieckiego nie ustępowała i wciąż naciskała na przeciwnika.
Po przerwie Mazovia nie złożyła broni mimo gry w osłabieniu. W 60. minucie, kiedy to rozważano zmianę Marcina Kozłowskiego, ten zdobył bramkę, która przesądziła o losach spotkania. Trener Damian Guzek, który musiał obserwować mecz z trybun z powodu kary, ponownie wykazał się świetnym wyczuciem taktycznym, co potwierdzało, że zespół funkcjonował jak dobrze naoliwiona maszyna, niezależnie od trudnych okoliczności.
Obrona Mazovii wykazała się nie lada umiejętnościami, odpierając ataki Ursusa, który próbował wykorzystać swoją liczebną przewagę. Zawodnicy pokazali, że nawet w osłabieniu potrafią walczyć jak równy z równym. Choć końcówka meczu przyniosła kontrowersje – m.in. brak karnego po faulu na Igorze Krashnevskym – drużyna z Mińska Mazowieckiego zachowała zimną krew i dowiozła zwycięstwo do końca.