Redakcja: W poprzednim sezonie bramka z Sokołem Serock i 500 minut ligowych w pierwszym zespole. W dwóch pierwszych kolejkach obecnego już dwie bramki i ponad 150 minut gry.
Adrian Gilant: Mamy taką jakość w drużynie, że – jestem o tym przekonany – w każdym spotkaniu będziemy kreować wiele sytuacji bramkowych. Maciek Jankowski z całą ekipą w środku pola oraz na wahadłach wykonuje super robotę. My z Patrykiem Zychem dochodzimy do dużej liczby okazji strzeleckich. Bardzo zadowolony jestem z tego, jak zaczęliśmy sezon. W poprzednim dopiero w końcówce wychodziłem w podstawowym składzie, a gola z Sokołem zdobyłem na 2:0.
Red: W czwartkowych derbach sędziowie nie uznali Twojego drugiego trafienia. To była kontrowersyjna decyzja?
AG: Zdania są podzielone, choć mnie osobiście wydaje się, że nie byłem na spalonym. Akcja była dynamiczna, wcześniej wyszedłem do podania, ale go nie otrzymałem, więc cofnąłem się i pilnowałem, by nie „spalić”. Więc uważam, że bramka była prawidłowo zdobyta.
Red: Wcześniej wystąpiłeś w meczach z Tygrysem Huta Mińska, lecz w 5 lidze.
AG: To też były mecze obfitujące w gole. Na wyjeździe wygraliśmy 5:3, ale mój udział w zwycięstwie był znikomy, gdyż wszedłem w doliczonym czasie. Z kolei na swoim boisku przegraliśmy 1:4, będąc wyraźnie słabszą drużyną od Tygrysa. W rewanżu zagrałem 35 minut.
Red: Dziś jesteś podstawowym zawodnikiem pierwszego zespołu Mazovii. I wcale o tym nie decyduje przepis o konieczności gry dwóch młodzieżowców.
AG: Cieszę się, że wywalczyłem miejsce w składzie i jestem w tym momencie najmłodszy w składzie. Mam 17 lat (Adrian Gilant urodził się 10 lutego 2007 roku – red), starsi są nowi piłkarze Mazovii Maciek Złotkowski i Michał Podpora, a ze „starej” kadry młodzieżowcami są m.in. Oliwier Jurczak, Kacper Dakowicz, Hubert Kąca, Jan Proczek. Więc i między nami, młodzieżowcami, jest rywalizacja. Mamy też bramkarzy w wieku 20 lat i mniej.
Red: Przepis o dwóch młodzieżowcach jest korzystny czy niekorzystny?
AG: Dla nas, młodych chłopaków, super opcją, bo mamy szansę dostawać minuty i zbierać doświadczenia. Być może inaczej przepis odbierają starsi zawodnicy, ale to już trzeba byłoby ich pytać.
Red: Sześć punktów Mazovii, dobre występy i świetna oprawa kibiców.
AG: Bardzo przyjemnie gra się w takiej atmosferze, przy bardzo dobrym dopingu. Na derbach byli moi rodzice z bratem, zresztą mama i tata jeżdżą niemal na wszystkie mecze Mazovii. Ogromnie mnie wspierają i przy okazji dziękuję im bardzo.
Red: Ze spadkowiczem Legionovią 3:2, z beniaminkiem Tygrysem 3:1. Skala trudności w tych spotkaniach?
AG: Myślę, że dość podobna, chociaż gdybym miał wybierać trudniejszy był inauguracyjny mecz. Tygrys natomiast na początku groźnie na nas nacierał i mieliśmy lekkie problemy. Na szczęście Igor Krashnevskyi szybko strzelił na 1:0, a ja podwyższyłem na 2:0. Udało się kontrolować spotkanie, wiedzieliśmy co chcemy z piłką zrobić.
Red: Końcówki były jednak dość nerwowe.
AG: To chyba wynika z braku koncentracji w niektórych momentach. Sądzę, że bardziej chodzi o kwestie mentalne niż czysto piłkarskie. Będziemy nad tym pracować, aby takie sytuacje się nie powtarzały. Legionovia do końca walczyła o remis, a Tygrys też strzelił bramkę i poczuł nadzieję, że jeszcze może coś zrobić.
Red: Największe pozytywy zwycięskich derbów:
AG: Jesteśmy drużyną cały czas dążącą do strzelenia bramki. Z tyłu nasi zawodnicy bardzo dobrze rozgrywali piłkę, od bramkarza Dawida Rosiaka przez wszystkich obrońców. Potrafimy zmienić stronę boiska bez większych problemów, „poklepać” w środku na jeden kontakt. Czujemy radość z gry i mam nadzieję, że kibice mają podobne odczucia oglądając Mazovię. Dalej jako całość chcemy korzystać z umiejętności poszczególnych piłkarzy.