Zdarzenie opisał na swoim profilu na Facebooku mińszczanin Ragnar Ziemniak, który w czwartek 21 grudnia wsiadł do pociągu Kolei Mazowieckich.
I wtedy... „konduktor, którego obecność nie wywołuje zazwyczaj jakiejś nadmiernej euforii wśród pasażerów, przywitał zaskoczonych podróżnych formułkami znanymi z pokładów samolotów. Poinformował o planowanej godzinie przyjazdu do Warszawy, warunkach atmosferycznych na miejscu oraz podał kilka ciekawostek kalendarzowych, m.in. imiona dzisiejszych solenizantów. Po czym dodał: „nie wiem, czy Państwo zdają sobie sprawę, ale najczęściej, bo aż pięć razy w roku, imieniny w Polsce obchodzi Alfons. To dziwne, ponieważ wielokrotnie zadawałem pasażerom pytanie: czy jedzie z nami jakiś Alfons i nikt się nigdy nie przyznał”. Cały przedział wybuchnął śmiechem. Następnie konduktor dodał, że „wychodząc na przeciw oczekiwaniom naszych pasażerów, Koleje Mazowieckie od dziś umożliwiają wypicie na pokładzie pociągu filiżanki gorącej kawy lub herbaty”. Po czym odgwizdał na peronie odjazd składu i dodał: „warunkiem jest oczywiście zabranie ze sobą własnego termosu”. Podsumowując – konduktor wykonał po prostu swoją pracę i sprawdził bilety, ale przy okazji trochę sobie pożartował. Efekt? Ludzie rechotali na cały głos, uśmiechając się również do siebie nawzajem – a to w naszym kraju, w dżdżysty, grudniowy poranek w drodze do pracy jest zjawiskiem (…) nietypowym. Mam dziś od rana dobry humor i jestem przekonany, że wielu z pasażerów podróżujących tym samym pociągiem również wysiadło na swoim przystanku w wyśmienitym nastroju, który towarzyszyć im będzie przez cały dzień” – napisał Ragnar Ziemniak.
Po raz kolejny sprawdza się dewiza, że naprawdę niewiele potrzeba, by wywołać uśmiech na twarzy, że można być dla siebie fajnym, że jak się chce, to można. Szacunek dla pana konduktora i oby więcej kolegów poszło w jego ślady. Wszystkim będzie się podróżowało o wiele bardziej odlotowo.