
W Karczewie przyszły zmiany na lepsze. Powstała ładna, niewielka trybuna z zadaszeniem. Bufet z kiełbaską i napojami. Kulturalni kibice, młodzież z flagami i doping na poziomie. Murawa boiska zawsze była tu dobra, ale w tym okresie wiosny ciężko szukać gdzie indziej tak gęstej i zielonej trawy na innych boiskach forBET IV ligi. W sobotnie popołudnie rozpogodziło się. Przestało padać, a nawet wyszło słońce. Na stadionie przy ul. Trzaskowskich 1 w Karczewie komplet widzów zapełnił trybuny. Kilka minut po 17:00 rozpoczął się mecz lidera z piątą drużyną w tabeli.
Mecz z Mazurem na jesieni w Mińsku Maz. na pewno zapadł w pamięć kibicom i niektórzy z nich ostrzyli sobie zęby na ostry pojedynek okraszony dużą ilością kartek. Wtedy sędzia główny pokazał ich ponad 20(!) …i został zawieszony. Na szczęście tym razem było inaczej. Mecz był zacięty i nikt nie odstawiał nogi, ale arbiter główny Paweł Gwiazda pokazał tylko jedną kartkę graczowi z boiska. Zobaczył ją były „Mazoviak” Łukasz Puciłowski, za podcinanie Wojciecha Trochima od tyłu pod koniec pierwszej połowy. W składzie gospodarzy oprócz Łukasza Puciłowskiego wystąpił jeszcze jeden mińszczanin grający również w środku pola – Bartosz Kozakiewicz. To on oddał w 10 minucie bardzo groźny strzał z woleja na bramkę Dominika Puska. W 17 minucie kontuzji doznał bardzo aktywny Pavlo Ksonz i musiał opuścić plac gry. W jego miejsce wszedł doświadczony Wojciech Wocial. Akcje przenosiły się spod jednej bramki na drugą. Było sporo rzutów rożnych i dośrodkowań. Kozakiewicz ponownie mocnym strzałem z pierwszej piłki sprawdził dzisiejszą dyspozycję Puska. Po chwili dynamiczne wyjście Michała Wołosa prawą stroną o mało nie skończyło się bramką dla Mazovii. Dośrodkowanie do Eryka Więdłochy i jego strzał głową obronił golkiper Mazura. W 36 minucie Wojciech Trochim z Łukaszem Broziem rozegrali na krótko, kombinacyjnie rzut rożny. Piłka trafiła na 16 metr do Eryka Więdłochy, który technicznym strzałem posłał piłkę w poprzeczkę. W odpowiedzi karczewianie w zamieszaniu podbramkowym również z rzutu rożnego zagrozili bramce Mazovii. Pod koniec pierwszej części meczu gra zaostrzyła się. Jednocześnie opatrywani przez Daniela Kalinowskiego za boczną linią byli Wojciech Trochim i Eryk Więdłocha.
Od razu po zmianie stron bardzo groźną akcję lewą stroną przeprowadził Wojciech Trochim. Z jego podania strzelał Eryk Więdłocha, lecz piłka po rykoszecie wyszła na róg. Obie ekipy szukały swojej szansy na objęcie prowadzenia. Mazovia grała dojrzalszą piłkę i szanowała posiadanie. Mazur mający w swoich szeregach młodych, szybkich zawodników próbował ostrych szarży bokami. Piłka często była grana górą, aby szybko uruchomić skrzydła z pominięciem środka. Boisko w przerwie opuścił Dominik Sadzawicki narzekający na ból ścięgna Achillesa i to było drugie poważne osłabienie zespołu trójkolorowych. W 55 minucie miały miejsce dwa groźne strzały Mazovii. Pierwszy zablokowany Eryka Więdłochy i drugi Borysa Piotrowskiego. Minutę później kolejna wyśmienita akcja Mazovi z lewej strony, w której zabrakło tylko wykończenia z kilku metrów. Strzał Więdłochy cudem obronił bramkarz zielonych. Przewaga mińszczan zarysowywała się z każdą minutą i widać było komu bardziej zależy na 3 punktach. W 68 minucie wydawało się, że bramka w końcu padnie. Wojtek Wocial dwukrotnie próbował wykończyć strzałem dośrodkowanie, jednak piłka odbiła się od muru defensorów i nie znalazła ujścia do bramki. Mazur na kwadrans przed końcem po indywidualnym błędzie Bartka Malesy zagroził bramce Puska. W zespole Mazovii nastąpiły zmiany. Trener Marcin Sasal wprowadził Sebastiana Kaczyńskiego i Tomasza Nieścieruka, aby nowymi świeżymi siłami pomogli w zwycięstwie swojej drużynie. Mówiąc językiem piłkarskim, bramka dla Mazovii wisiała w powietrzu, ale Karczew miał również swoje sytuacje. W 83 minucie po rzucie rożnym sytuacyjną piłkę opanował napastnik z Karczewa i zmarnował prawie stuprocentową możliwość na zdobycie bramki. W odpowiedzi Mazovia przeprowadziła akcję, po której w polu karnym zawodnik zielonych zagrał piłkę ręką i sędzia błyskawicznie wskazał na „wapno”. Skutecznym egzekutorem jedenastki był Wojciech Trochim, kompletnie zmylając Damiana Cybulko. Wydawało się, że Mazovia spokojnie dowiezie zwycięstwo 1:0 do końca meczu. Niestety, błąd sędziego od którego zaczęła się bramkowa akcja gospodarzy był brzemienny w skutkach. W okolicach środka boiska podyktował faul, którego absolutnie nie było! Co więcej, zawodnik Mazura faulował Jakuba Zatorskiego, a nie odwrotnie. Po tym rzucie wolnym już w doliczonym czasie gry piłka została zagrana w pole karne Mazovii. W zamieszaniu został podcięty Mateusz Kociszewski i sędzia podyktował karnego dla gospodarzy. Ku olbrzymiej uciesze licznie zebranej widowni i ławki rezerwowej w 93 minucie sam poszkodowany wyrównał na 1:1. Zaraz po wznowieniu gry od środka sędzia zakończył zawody.
Po meczu doszło do wydarzeń do których odniósł się trener MKS Mazovi Marcin Sasal
Materiał ze strony Mazura :„Remis z liderem nie przynosi wstydu. Wynik z przebiegu spotkania w pełni sprawiedliwy. Na koniec smutna dygresja – wywiadu pomeczowego, mimo obietnicy nie udzielił trener gości Marcin Sasal. Odznaczony przez MZPN nagrodą Trenera września szkoleniowiec, stawiał swoje pierwsze kroki w piłce seniorskiej (podobnie zresztą jak najlepszy strzelec IV Ligi Michał Bondara) m.in. właśnie w Mazurze – szkoda…”.
Mój punkt widzenia: Przed meczem podszedł do mnie klubowy dziennikarz z zapytaniem czy po meczu udzielę mu wywiadu. Odpowiedziałem, że skoro ignorujecie moją osobę i nie zaprosiliście mnie na obchody 80- lecia klubu, to po co ten wywiad. Skwitował, że to wina zarządu. Ja odpowiedziałem, zobaczymy po meczu. W doliczonym czasie gry otrzymałem żółtą kartkę, za protesty przeciwko wymyślonemu faulowi Kuby Zatorskiego na zawodniku z numerem 5. Sytuacja ta pośrednio przyczyniła się do utraty przez nas bramki. Powtórka sytuacji rozwiewa wszelkie wątpliwości. Po meczu, gdy schodziłem z boiska ten sam klubowy dziennikarz zaczepił mnie o komentarz do tej sytuacji. Odpowiedziałem – nie w tej chwili. Nie chciałem na gorąco komentować sytuacji meczowej. Klub nie zorganizował konferencji prasowej, nikt też, pomimo, że zostałem po meczu około 40 minut nie ponowił prośby o komentarz pomeczowy. Czekając na otwarcie szatni w budynku klubowym miało miejsce takie oto zdarzenie: Przed drzwiami do budynku stała grupka miejscowych działaczy. Ktoś z nich rzucił do sędziego: ” Co to za ręka i karny dla Mazovi ?” Odpowiedź mnie zdumiała: „Ręka była, ale zrewanżowałem się w 96 minucie…”.
Pozostawię to bez komentarza…..
O meczu: Kontuzja Pavlo Ksionza z początku meczu popsuła trochę naszą koncepcję gry i do przerwy nie graliśmy dobrze. Zmiana Dominika Sadzawickiego w przerwie meczu była spowodowana urazem. W drugiej połowie graliśmy dobrze, choć sytuacje nie przełożyły się na bramki . Strzeliliśmy ją z rzutu karnego po zagraniu ręką zawodnika gospodarzy z numerem 5. Straciliśmy punkty w doliczonym czasie. Zabrakło niewiele, chyba koncentracji i dobrych decyzji na boisku. Przez cały mecz dążyliśmy do zdobycia bramki. Remis i sytuacje boiskowe mogą świadczyć o determinacji gospodarzy, którzy grali po to by nie przegrać. Zabrakło u nas płynności w grze i piłkarskiego fartu. Musimy skoncentrować się na następnym meczu.
Swoje mecze wygrała zarówno Victoria Sulejówek 3:0 z Narwią Ostrołęka, jak i KS CK Troszyn 1:0 z Hutnikiem Warszawa i niebezpiecznie zbliżyli się na 3 i 6 pkt do liderującej Mazovii. Przed mińszczanami jeszcze bardzo ciężkie mecze wyjazdowe z tymi dwoma rywalami w których rozstrzygnie się awans do III ligi. Za tydzień 22 kwietnia 2023 o godz. 14:00 do Mińska Maz. na ul. Sportową 1 zawita MKS Przasnysz, który broniąc się przed spadkiem na wiosnę jeszcze nie przegrał.
Więcej: https://mksmazovia.com/mazovia-remisuje-w-karczewie/