W sobotnie deszczowe popołudnie 6 maja 2023r na ławce Mazovii w roli pierwszego trenera wystąpił Alan Grabek, dla którego było to kolejne świetne doświadczenie w roli szkoleniowca. Pierwszy trener zespołu znad srebrnej Marcin Sasal za czerwoną kartkę w zeszłym tygodniu w Ząbkach dostał karę absencji dwóch meczów za rzekome wejście na murawę. Kara fatalna w kontekście zbliżającego się meczu na szczycie. Mazovia za tydzień zmierzy się w Sulejówku z tamtejszą Victorią, w meczu prawdopodobnie decydującym o awansie do III ligi.
Oskar Przysucha to drużyna nieobliczalna, potrafiąca wygrać praktycznie z każdym, ale i z drugiej strony każdy może też zabrać im punkty. Bordowo-czarni, bo w takich strojach wystąpili zawodnicy z okolic Radomia, przyjechali do Mińska Maz. z nastawieniem wygranej. Pomimo, że to Mazovia od samego początku była przy piłce i próbowała organizować grę, to przysuszanie wysoko wyszli i po przechwycie szybkim przerzutem najczęściej z prawej flanki na lewą zagrażali bramce Mateusza Łysika. Był to chyba najtrudniejszy rywal mińszczan w wiosennych dotychczasowych bojach o podobnych atrybutach co Ząbkovia Ząbki.
W 7 minucie po jednej z szybkich kontr Oskar miał pierwszą dogodną sytuację bramkową. Strzał zza pola karnego trafił pod nogi napastnika z Przysuchy na piąty metr, ale nie przyjął on piłki i Mateusz Łysik natychmiast ją złapał. Mazovia zawiązywała akcje, które dochodziły do pola karnego. W dogodnych sytuacjach strzeleckich znalaźli się Eryk WIędłocha i Pavlo Ksonz jednak próbowali rozegrać piłkę dalej. Niecelnie strzelał z pola karnego Łukasz Broź po kombinacyjnie rozegranym rzucie rożnym. W 14 minucie goście mieli wyborną sytuację na strzelenie gola. Po rzucie rożnym piłka dosyć przypadkowo wylądowała pod nogami Karola Karwowskiego, który mocno uderzył w światło bramki. Mateusz Łysik udanie interweniował nie dając szans rywalom na objęcie prowadzenia. W odpowiedzi Ihor Krashnevskyi oddał celny lecz lekki strzał, który bez problemów złapał Jakub Mazur.
Mecz był prowadzony w żywym tempie. Oskar nie ograniczał się do obrony. Umiejętnie przerywał akcje Mazovii i wyprowadzał akcje ofensywne. Mazovia cierpliwie budowała swoje akcje w ataku pozycyjnym szukając dogodnych szans na objęcie prowadzenia. W 25 minucie ta sztuka udała się. Wojtek Wocial grający w środku pomocy dograł piłkę do Pavlo Ksonza, który wypatrzył na czystej pozycji Eryka Więdłochę. Popularny „Ero” strzelił do siatki ładnie po ziemi tuż przy słupku. Bramka nie została uznana, gdyż chorągiewka bocznego sędziego powędrowała do góry oznaczając pozycję spaloną. Z rzutu rożnego Wojciech Trochim dokładnie dośrodkował na głowę Pavlo Ksonza i tylko instynktowna interwencja obrońcy z Przysuchy uchroniła jego zespół przed utratą gola. Kolejny rzut rożny został rozegrany tym razem po ziemi w obwodzie pola karnego. Tym razem mocno po ziemi uderzył z 18 metrów Mateusz Bienias prosto w gąszcz zawodników stojących na 5 metrze przed bramką. Piłka trafiła do Michała Wołosa, który wpakował futbolówkę do siatki gości. Tym razem również asystent Mariusz Bors dopatrzył się pozycji spalonej i ponownie nie uznał gola. Przewaga trójkolorowych była w tym okresie gry znacząca i tylko o szczęściu mogli myśleć goście, które uchroniło ich przed stratą bramek.
Gdy w kolejnej sytuacji sam na sam wychodził Ihor Krashnevskyi i sędzia odgwizdał spalonego zawodnicy z Mińska mocno zaprotestowali, bo faktycznie wydawało się, że sędzia boczny pomylił się. Stałe fragmenty gry to atut Mazovii z których często zdobywa ważne bramki. Po kolejnym kornerze bitym tym razem bezpośrednio na długi słupek przez Wojciecha Trochima główkował bardzo aktywny Łukasz Broź. Mazur z największym trudem przeniósł piłkę nad poprzeczką na kolejny rzut rożny. Po tym rozegraniu Eryk Więdłocha uderzał z lini pola karnego w tłum broniących bramki defensorów z Przysuchy. Do końca pierwszej części spotkania Mazovia kontrolowała grę nie dając praktycznie rozwinąć szybkich skrzydeł gościom. Miała jeszcze swoje dwie, trzy bardzo ciekawe sytuację, ale zabrakło w nich precyzji kluczowego zagrania.
Na drugą połowę obie drużyny wyszły w tych samych ustawieniach. Goście zaraz na początku oddali strzał wysoko nad bramką Mateusza Łysika. Michał Wołos przedzierał się prawą stroną i wpadł w pole karne powalony przez obrońcę. Sytuacja na styku, sędzia mógł gwizdnąć karnego, ale tym razem jego gwizdek milczał. W 53 minucie dobry przerzut powędrował na prawą stronę w szybkiej akcji Oskara. Zawodnik gości ściął do środka i celnie uderzył z ostrego kąta. Pewny w bramce Mateusz Łysik nie dał się zaskoczyć. Michał Wołos mocno pracował na prawej stronie i to po jego głębokim dograniu piłkę przejął Eryk WIędłocha. Podciągnął do środka i uderzył po ziemi minimalnie obok długiego słupka. 10 sekund po wejściu na boisko Sebastian Kaczyński znalazł się w idealnej sytuacji oko w oko z bramkarzem gości. Próba przerzucenia go minęła dalszy słupek. W międzyczasie rozpadało się na dobre. Mazovia miała już wyraźną przewagę. Po serii ofensywnych akcji i rzutów rożnych dla Mazovii wprowadzający środkiem piłkę Borys Piotrowski podał idealnie w pole karne do Sebastiana Kaczyńskiego, którego strzał z kilku metrów zablokował obrońca, natomiast dobitka Ihora Krashnevskyiego powinna już znaleźć się w siatce. Niestety, ukraińskiemu pomocnikowi zeszła piłka z nogi i przestrzelił. W 60 minucie Tomasz Bogołębski z Oskara bardzo mocno i celnie uderzył na bramkę Mazovii z sytuacyjnej piłki po centrze z rzutu rożnego. Tylko cud, czyli stojący na linii bramkowej Wojciech Trochim uchronił gospodarzy przed stratą gola. To była najgroźniejsza akcja w tym meczu dla przyjezdnych. Mazovii zaczęło się spieszyć. Pomimo ciężkich warunków pogodowych i niewygodnego przeciwnika mińszczanie mieli przewagę i powinni już prowadzić. Mateusz Bienias główkował po kolejnym dobrym dograniu w polu karnym ale i tym razem piłka minęła nieznacznie lewy słupek bramki gości. Oskar strzelił z dystansu nad poprzeczką sygnalizując, że jeszcze będzie walczył do końca o pełną pulę w tym meczu. Na dowód tego Michał Dorożyński w sytuacji sam na sam z Łysikiem minimalnie chybił strzelając w boczną siatkę. W ostatnich minutach meczu emocje sięgały zenitu. Mazovia za wszelką cenę chciała strzelić gola, a piłka co chwilę wbijana była w pole karne gości. Dopiero w trzeciej doliczonej minucie Borys Piotrowski posłał piłkę z prawej strony idealnie do Łukasza Brozia, który z powietrza uderzył z kilku merów nie do obrony. Wybuch radości na trybunach i ławce Mazy był ogromny! Łukasz Broź utonął w objęciach kolegów z boiska.
Po ciężkim starciu Mazovia pokonała Oskara Przysuchę 1:0. Na MVP meczu zasłużył niewątpliwie Łukasz Broź, który był ostoją w defensywie, ale zagrażał też wielokrotnie bezpośrednio bramce Mazura. To był dzisiaj najjaśniejszy punkt drużyny. Oczywiście cały zespół ciężko zapracował na to zwycięstwo. Należy wyróżnić jak zawsze heroiczną postawę Wojciecha Trochima. Borys Piotrowski bardzo dobrze radził sobie w środku pola. Wojciech Wocial dzisiaj miał swój bardzo dobry dzień i był skuteczny zarówno w odbiorze jak i kreowaniu akcji. Prawą stronę zaorał od pola karnego do pola karnego Michał Wołos, a Mateusz Bienias jak na młodzieżowca gra już jak bardzo doświadczony zawodnik. W bramce znakomicie spisywał się Mateusz Łysik, który z największym trudem zachował czyste konto w kolejnym meczu. Brawo drużyna!
Oprac.: MKS Mazovia, https://mksmazovia.com/lukasz-broz-przechylil-szale-zwyciestwa-3/