Jak podkreśla sam autor, profil Barytona z Zatorza został stworzony dla żartów, a Baryton został powołany do życia ze względu na niecodzienne upodobania autora, mającego w zwyczaju w sposób czynny uczestniczyć w koncertach zaprzyjaźnionych zespołów, na ogół bez ich wiedzy i zgody.
„Żeby przypadkiem nikt sobie nie pomyślał, że nagranie tego kawałka oznacza jakiekolwiek muzyczne aspiracje Barytona z Zatorza. Zostałem nominowany, więc zrobiłem to najlepiej, jak potrafiłem. Wiadomo, że w ciągu 3 dni nie byłem w stanie nauczyć się śpiewać, ale dzięki pomocy kilku osób udało się zmontować taki teledysk. Zresztą w dzisiejszych czasach nie trzeba przecież potrafić śpiewać, żeby nagrać piosenkę”.
„Całe przedsięwzięcie potraktowałem jako dobrą zabawę w szlachetnej sprawie” - dodaje Baryton. - „A ponieważ przeraża mnie to, że trzeba organizować takie ogólnopolskie akcje, aby zdobyć fundusze na zaspokojenie podstawowych potrzeb służby zdrowia, w tekście oberwało się tym, których uważam za odpowiedzialnych za taki stan rzeczy. Nie należy jednak mojego tekstu traktować jako jakiegoś manifestu politycznego – jest to jedynie wyładowanie złych emocji związanych z rzeczywistością, w jakiej żyjemy i jaką obserwujemy”.
Sam Baryton do efektu swojej pracy podchodzi z dużym dystansem, podkreślając w poście udostępniającym utwór, że uważa swój teledysk za gwałt na uszach i oczach, obrazę dla muzyki i sztuki w ogóle, a nawet być może pogwałcenie praw człowieka. Ale to w końcu są tylko żarty.