Oto i artykuł:
Alicja Gontarek Damian Sitkiewicz
Podczas wojny ofiarnie ratował polskich Żydów. Po wojnie pełnił służbę u komunistów i rabował polskie dwory. Z bohatera stał się szabrownikiem. Obok takich postaci jak Zofia Kossak czy Wanda Kra-I helska-Filipowiczowa Julian Grobelny f PPS-WRN) ps. Trojan należał do grona osób podejmujących najważniejsze decyzje w podziemnej Radzie Pomocy Żydom „Żegota". W styczniu 1943 r. został wybrany na jej pierwszego prezesa. Angażował się w pracę tej organizacji, tworząc rozbudowaną siatkę konspiracyjną, której członkowie zajmowali się ukrywaniem Żydów przed niemieckim okupantem. Wśród współpracowników Grobelnego znalazło się wiele osób, między innymi znana pisarka Maria Dąbrowska.
Praca w kierowanej przez „Trojana" placówce wymagała nieustannego przemieszczania się. Z jednej strony należało ratować zagrożonych, dostarczając im pieniądze lub dokumenty, z drugiej zaś ukrywać się przed Niemcami, którzy w każdym momencie za działalność konspiracyjną mogli dokonać aresztowania.
O poświęceniu Grobelnego na rzecz prześladowanych Żydów niezwykle wymownie mówiła Irena Sendler: „Kiedyś odwołał mnie od jakiejś bardzo ważnej pracy, sam przerwał zebranie prezydium Rady Pomocy Żydom tylko dlatego, że otrzymał wiadomość, iż w okolicach Wawra f...J znajduje się dziewczynka, której matkę zamordowano w tak bestialski sposób, że dziecka tego od kilku dni nie można było w żaden sposób doprowadzić do stanu równowagi. Jechaliśmy pociągiem do Wawra, kiedy na Dworcu Wschodnim Niemcy urządzili łapankę. Z trudem uniknęliśmy aresztowania. Błagałam wówczas »Trojana«, aby się wrócił, tłumaczyłam, że ja sama postaram się dotrzeć do dziecka, że nie wolno mu się narażać. Obruszył się [..J. Wskoczył do drugiego pociągu, który akurat ruszył w stronę Otwocka. Nie mając dokładnego adresu, do późnej nocy szukaliśmy owej dziewczynki".
Nie wiemy dokładnie, jak dużą grupę osób udało się uratować dzięki staraniom Grobelnego. Znanych jest natomiast blisko 20 nazwisk osób, które z nim współpracowały, pomagając na różne sposoby ukrywającym się Żydom. Jednym z nich było stworzenie grupy lekarskiej, która zajmowała się niesieniem pomocy chorym oraz dokonywała zabiegów niwelujących ślady obrzezania.
Postawa i zasługi Grobelnego wydają się być bezsprzeczne, o czym świadczy chociażby przyznany mu medal „Sprawiedliwy wśród Narodów Świata". Czy jednak to w ogólnym skrócie już wszystko, co powinniśmy wiedzieć o tej postaci? Co Grobelny robił po wojnie? Tego pytania nikt dotychczas sobie nie zadawał...
Na urzędzie
Otóż Grobelny w 1944 r. zaangażował się w tworzenie administracji komunistycznej Polski na stanowisku starosty. Cofnijmy się jeszcze do okresu jego wczesnej młodości, który pośrednio może rzutować na jego powojenną postawę.
„Trojan" angażował się w politykę. Jako 18-latek w 1915 r. wstąpił w szeregi Polskiej Partii Socjalistycznej (Frakcja Rewolucyjna), by już po kilku latach brać czynny udział w powstaniach śląskich. Po zakończeniu działań wojennych, będąc nadal działaczem PPS, został zatrudniony w magistracie miasta Łodzi.
Wielu mężczyzn wstępujących wówczas do PPS i milicji tworzonej przez tę partię wywodziło się ze środowisk przestępczych czy szemranych. Wśród nich znalazł się między innymi słynny w Warszawie Józef Łokietek, który wraz ze swymi kompanami prowadził brutalne walki zarówno z policją, jak i z innymi frakcjami PPS. Towarzystwo to chadzało z coltem i obowiązkową piersiówką. Działania na granicy prawa były więc w tym środowisku „normalką". Jeden z łódzkich działaczy socjalistycznych - Michalski - oskarżył Grobelnego i dwóch towarzyszy (Nocznickiego oraz Purtala) o pobicie, twierdząc, że Grobelny kupił sobie nowe meble, na zakup których pieniądze pozyskał z łapówek. Wyrok sądu partyjnego nie jest w tej sprawie znany...
Andrzej Krzysztof Kunert w pierwszym tomie „Słownika biograficznego konspiracji warszawskiej 1939-1944" o powojennym okresie napisał jedynie, że Grobelny został starostą z Mińsku Mazowieckim, miejscowości położonej 40 km na wschód od Warszawy. Tomasz Roguski, autor wydanej w 2013 r. broszury o Grobelnym, pisze: „[...] 10 października 1944 r. został mianowany z ramienia Polskiego Komitetu Wyzwolenia Narodowego pierwszym starostą w Mińsku Mazowieckim po zakończeniu okupacji niemieckiej".
Cóż, bez dwóch zdań Grobelny rozpoczął więc czynną współpracę z „władzą ludową". Nie bez znaczenia jest fakt, iż - jak mówią mieszkańcy Cegłowa, gdzie Grobelny mieszkał - w czasie okupacji niemieckiej lub tuż po jej zakończeniu został zausznikiem Armii Ludowej. Tym samym starosta sprzeniewierzył się stanowisku swoich zwierzchników z partii PPS-WRN, którzy podczas jednego ze spotkań zorganizowanych w Londynie podjęli wraz z działaczami Narodowej Demokracji decyzję o niepodejmowaniu współpracy z ugrupowaniami promoskiewskimi. Mało tego, Grobelny przyczynił się do wdrożenia postanowień reformy rolnej, a nawet je przekroczył, łamiąc dekret Polskiego Komitetu Wyzwolenia Narodowego z 6 września 1944 r. o jej przeprowadzeniu.
Poza prawem
Warto przybliżyć realia wprowadzanej „reformy", tym bardziej że stała się ona właściwie kamieniem węgielnym PRL, a władza zamierzała oddać ziemię chłopom lub pracującym w majątkach pracownikom rolnym i w ten sposób zaskarbić sobie ich poparcie w walce z „obszarnictwem" i „reakcją".
Dekret wydany przez prosowiecką namiastkę rządu pod nazwą PKWN zakładał odebranie prywatnej ziemi, należącej do właścicieli ziemskich. Na ziemiach centralnych komuniści zamierzali odbierać majątki przekraczające 50 ha, natomiast w Poznańskiem, na Pomorzu i tzw. Ziemiach Odzyskanych 100-hekta-rowe i większe. Zajmować się tym miały powołane przez władze powiatowe i wojewódzkie urzędy ziemskie.
Rzeczywistość wyglądała zupełnie inaczej, niż zakładało prawo rodzącej się wówczas „ludowej" Polski. Najwięcej do powiedzenia mieli nie Polacy, ale żołnierze sowieccy wraz z NKWD, którzy jako pierwsi wchodzili na teren folwarków, pałaców i dworów. A więc w czasie „wyzwalania" Polski pierwsze zniszczenia, dewastacje oraz kradzieże we dworach były wynikiem działania wojsk lub służb zza wschodniej granicy. Operacje tego rodzaju wyglądały często bardzo brutalnie i kończyły się nie tylko biciem, ale także gwałtami czy mordami we dworach. Dopiero w dalszej fazie folwarki i pałace stawały otworem dla przedstawicieli władz PKWN, którzy wkraczali do nich, łamiąc własne prawo.
„Reformę" przeprowadzali bowiem w przeważającej liczbie przypadków powołani w Lublinie członkowie brygad parcelacyj-nych, którzy zostali wyposażeni w broń. Ich cel wiązał się z usunięciem właściciela lub innych niepotrzebnych przeszkód. Jeśli właściciel się opierał, a brygada nie mogła sobie z nim poradzić, ponieważ bronił swojego dobytku, to wówczas wzywano oddziały Armii Ludowej, Milicji Obywatelskiej, Urzędu Bezpieczeństwa lub wojsk sowieckich. Angażując te służby do usuwania właścicieli, łamano prawo ustanowione przez PKWN.
„Reformator" rolny
Jaki był związek Juliana Grobelnego z działaniami brygad parcelacyjnych, a także wspomnianych służb i wojsk na terenie powierzonego mu wycinka administracji terytorialnej? Otóż starosta miński, w czasie gdy brygady parcelacyjne usuwały dziedziców i nadawały ziemię chłopom, wysyłał do pałaców i dworów urzędników w celu „przejęcia i zabezpieczenia wszelkich przedmiotów wartości artystycznej oraz książek znajdujących się w folwarkach podlegających reformie rolnej". Warto zwrócić uwagę na eu-femistyczny język używany w dokumentach pochodzących z tamtego czasu.
Określenie „przejęcie" oznacza czystą kradzież, z tą różnicą, że jest to kradzież administracyjna, czyli prowadzona w imieniu zbrodniczego i złodziejskiego systemu władzy. Zastanawia sformułowanie „zabezpieczenie". Zabezpiecza się przed kimś albo przed czymś. Przed czym (kim) można zabezpieczyć obrazy, książki i inne dobra
ruchome, stanowiące przez wieki własność ziemiaństwa? Starosta nie miał chyba takich dylematów, skoro pod koniec października i w ciągu listopada 1944 r. upoważnił do „zabezpieczenia" i „przejęcia" dóbr kultury z pałaców oraz dworów następujących urzędników: Halinę Bardecką, Eugeniusza Trautsolta, niejaką obywatelkę Domańską, Wadzyńską, Władysława Wąsaka.
Innym razem Grobelny „zarezerwował" sobie bryczki i wozy z majątków: „Ze względu na potrzeby gospodarcze Starostwa i Wydziału Rolnego proszę zarezerwować z majątków podlegających parcelacji następującą ilość pojazdów konnych: 2 bryczki [parokonne i jednokonne], 2 wozy pojedyncze, l wóz parokonny. Wymienione pojazdy konne proszę skierować do Starostwa Powiatowego w Mińsku Mazowieckim". Starosta traktował więc majątki ziemskie niczym swój własny folwark.
To jednak nie wszystko. Ważne jest, że wprowadzane przez starostę upoważnienia przynosiły skutki w postaci wymiernych, przywożonych do siedziby starostwa precjozów. Wśród tych materiałów upoważnieni przez urzędnika pracownicy starostwa przywieźli obrazy i meble pochodzące z kilku okolicznych dworów oraz pałaców. Ich powstanie w przeważającej większości datuje się na XVIH-XIX w., jednak część z nich pochodzi nawet z XVII stulecia. Niepełne dane wskazują, że urzędnicy starostwa zrabowali 32 obrazy i dokładnie tyle samo sztuk antycznych mebli. Temu procederowi uległy przede wszystkim majątki należące do najbogatszych w okolicach właścicieli ziemskich.
Zrabowano między innymi pałac w Starej Wsi, należący do Zamoyskich (27 obrazów i 13 sztuk mebli], a także majątek Mińsk, znajdujący się w rękach Tadeusza Dernałowicza, podczas wojny aktywnego działacza organizacji „Wachlarz". Wśród obrabowanych znalazły się również między innymi rodzina Świętochowskich z Rudna oraz Bohdan Wyleżyński, właściciel Wielgolasu, po wojnie żołnierz Narodowych Sił Zbrojnych. Rabunkowi administracyjnemu ulegały więc szczególnie zarówno najbogatsze pałace, jak i najbogatsi właściciele dóbr.
Łupy w starostwie
Warto dodać, że starostwo nie było jedynym beneficjentem reformy rolnej. Ziemie przejmowali również: członkowie brygad parcelacyjnych, milicja, UB oraz wojsko. Liczne meble znajdowały nowe miejsce na posterunkach MO i w innych miejscach. Wraz z podziałem ziemi komuniści rozgrabili więc również prywatną własność ziemiaństwa. Co ważne, działo się to całkowicie bezprawnie, gdyż w dekrecie o reformie rolnej była mowa jedynie o ziemi, a nie pałacach, dworach i pozostających w nich ruchomościach.
Maciej Obrębski, adwokat, tak pisał o tym zagadnieniu: „[...] Nigdzie w dekrecie nie ma postanowień dotyczących przejęcia ruchomości i wyposażenia przejmowanych na własność Państwa nieruchomości i budynków mieszkalnych. Tym samym brak jest podstaw prawnych do przyjęcia, że wyżej wymienione ruchomości podlegały przejęciu wraz z nieruchomościami ziemskimi, skoro przepisy dekretu nie wywłaszczały właścicieli przejmowanych nieruchomości ziemskich z całego ich majątku. Tym samym uznać należy, że paragraf 11 rozporządzenia precyzujący, jakie tylko ruchomości, przedmioty osobistego użytku i elementy wyposażenia domu nie podlegają przejęciu - jako wydany bez upoważnienia ustawodawcy i wykraczający poza cele i zakres przedmiotowy powołanego dekretu - nie może stanowić podstawy prawnej nacjonalizacji rzeczy ruchomych w nim wymienionych. W szczególności chodzi tutaj o dzieła sztuki, meble, kolekcje porcelany, zbiory filatelistyczne". Przedmioty te więc nie przechodziły na własność państwa. Decyzje Grobelnego były bezprawne, a jego samego należy nazwać administracyjnym grabieżcą. Brak hamulca moralnego wykazał już zresztą w okresie młodzieńczym.
Szkoda, że nikt do tej pory nie pokusił się o kompleksowo udokumentowaną biografię Grobelnego. Mamy dotychczas do czynienia raczej z hagiograficznymi broszurkami, które świadczą o braku ciekawości badawczej, niechęci w dążeniu do prawdy i zwyczajnym lenistwie, a także nierzetelności historycznej.
Julian Grobelny, jeden z twórców „Żegoty" udzielający pomocy Żydom, to postać niejednowymiarowa i skomplikowana. To bohater czasu wojny, uhonorowany przez naród żydowski. Po wojnie niszczył jednak polską elitę. Zaangażowany w walkę z totalitaryzmem narodowosocjalistycznym stał się jednocześnie sługą innego totalizmu - sowieckiego. Paradoks polskiej historii czy jej mechanizm znajdujący potwierdzenie w wielu innych postaciach?