Samorządy skarżą się na brak pieniędzy. Nic dziwnego - taki Wrocław ma aż 4 wiceprezydentów!
Rządzone przez przedstawicieli opozycji samorządy skarżą się, że przez obniżkę podatku PIT z 18 do 17 proc. w przyszłym roku zabraknie im pieniędzy na funkcjonowanie. Informacje o deficytach w lokalnych budżetach nie powinny nas jednak dziwić, jeśli uświadomimy sobie rozbudowaną strukturę funkcji i stanowisk. W niektórych magistratach prezydenci mają aż po 4 zastępców, za których obszary - co do zasady - i tak odpowiedzialni są dyrektorzy i ich zastępcy. Oni zaś cedują zadania na kierowników, za których - najczęściej - i tak pracują zwykli urzędnicy.
- "Chciałbym poinformować, że projekt Wrocław ma się dobrze. Dziś z Platformą Obywatelską podpisaliśmy deklarację o współpracy. Łączy nas troska o miasto" - mówił w listopadzie 2018 roku nowowybrany prezydent Wrocławia Jacek Sutryk. W efekcie tej "troski" zatrudnił on wówczas jako wiceprezydentów Renatę Granowską i Sebastiana Lorenca z Platformy Obywatelskiej. Można? Pewnie, że można. Tylko potem byłbym ostrożniejszy w słowach, gdy chodzi o kwestię publicznych pieniędzy, a dokładnie ich braku w kasie miasta. Posiadanie swojego zastępcy wydaje się być naturalne. Posiadanie dwóch zastępców, w przypadku dużych - liczących kilkaset tysięcy mieszkańców - miast, również wydaje się być do obrony. Po co jednak aż czwórka wiceprezydentów, kiedy wiadomym jest, że ich utrzymanie nie kosztuje tysiąca złotych? Z taką właśnie sytuacją mamy do czynienia we Wrocławiu czy Poznaniu.
Tymczasem rządzone przez przedstawicieli opozycji samorządy skarżą się, że w przyszłym roku zabraknie im pieniędzy na funkcjonowanie. Niektóre samorządy już teraz mają poważne problemy z finansami. Wspomniany Wrocław w 2018 roku miał 225 mln zł deficytu. W tym roku kwota ta ma sięgnąć 230 mln zł. Przyszłoroczna obniżka obniżka podatku PIT z 18 do 17 proc. ma tylko pogorszyć sytuację. Władze Wrocławia spodziewają się bowiem deficytu na poziomie 310 mln zł.
Część samorządów, którym brakuje pieniędzy już zapowiada, że aby skompensować sobie mniejsze wpływy z PIT będą podwyższały podatki lokalne. Mam lepszą propozycję - najpierw poszukałbym oszczędności na własnym podwórku i dokonałbym likwidacji dublujących się stanowisk. Dla przykładu - skoro jest już jeden zastępca prezydenta, to po co utrzymywać jeszcze trzech dodatkowych?
Inna kwestia, gdzie możliwe są wielkie, wielomiliardowe w skali kraju oszczędności, to oświata i edukacja. Jeśli chodzi o nauczycieli, to mamy ich najwięcej w europie w przeliczeniu na 1000 uczniów. A wynika to z jednego z najniższych na świecie pensum (pełen etat u nauczyciela zaczyna się po przepracowaniu 18 godzin lekcyjnych tygodniowo, czyli realnie po 13,5 godzin zegarowych). Podniesienie pensum do 25-26 godzin lekcyjnych (o czym swego czasu mówił PiS, ale chyba zabrakło odwagi do realizacji tego postulatu) spowodowałoby, że ok. 1/4 kadry nauczycielskiej nie miałaby co robić i trzeba by ich było zwolnić z pracy. A to oznacza gigantyczne oszczędności zarówno dla budżetu centralnego, jak i dla budżetów lokalnych.
Gdy chodzi zatem o samorządy, to są jeszcze pola do oszczędzania. Aby jednak było to możliwe potrzeba odwagi. Likwidowanie niepotrzebnych etatów może uwolnić miliardy złotych rocznie i rozwiązać problemy większości samorządów, które dziś skarżą się na deficyty.
Źródła informacji:
> Wrocław ma dwóch nowych wiceprezydentów. Czym będą się zajmować? (GazetaWroclawska.pl)
> Budżet Wrocławia (Wroclaw.pl)
> Tragiczne budżety samorządów na 2020 rok. Będą cięcia. Nie mają pieniędzy i tną wszystkie wydatki jakie się da. Podają rząd do sądu (DziennikZachodni.pl)
http://niewygodne.info.pl/artykul9/Wroclaw-ma-az-4-wicep...