W marksistowskiej utopii wszyscy będziemy gejami
Lewacka organizacja "Black Lives Matter" ma, przynajmniej w założeniu, bronić praw czarnoskórych obywateli. W praktyce jednak, propagandowy zasięg jej działalności jest o wiele szerszy. Na swojej stronie opublikowali komunikat, z którego jasno wynika, że są zdeterminowani by zniszczyć instytucję "nuklearnej rodziny". Pod tą dziwną nazwą kryje się tylko jedna definicja – nuklearna rodzina to model rodziny składającej się z ojca, matki i ich dzieci. Dlaczego organizacja walcząca o prawa Murzynów walczy z tradycyjnym modelem rodziny? Nie wiem, nie znam się, pytajcie Marksa.
Gejowski aktywista Ryan Conrad, który, jak sam twierdzi, gardzi równouprawnieniem i żąda więcej (powiedział w wywiadzie: "pier**lić równouprawnienie"), nie ukrywa też celów pobocznych, jakie mu przyświecają. Otwartym językiem stwierdził, że jego celem jest zniszczenie instytucji małżeństwa i "rodziny nuklearnej", o której wspominałem już wyżej.
Sally Kohn to amerykańska Żydówka. Lesbijka, zagorzała działaczka o prawa LGBT. W jednym z wywiadów stwierdziła, że wolałaby, żeby jej córka wyrosła na lesbijkę, i że jest rozczarowana, iż wyraża ona zainteresowanie płcią przeciwną. Żydówce Sally nie podoba się, że rodziną nazywa się ojca, matkę i dzieci. Rości sobie prawa do tego, żeby samodzielnie decydować co jest dla niej rodziną – jak sama pisze: "niezależnie od tego czy tę rodzinę mam tworzyć z moją homoseksualną partnerką i naszym dzieckiem (ciekawe skąd je weźmiecie – dop. RP), z moimi starzejącymi się rodzicami czy z najlepszą przyjaciółką, z którą wzajemnie o siebie dbamy ale bez intymnych relacji". Cóż mogę na to napisać – nieintymna relacja między dwojgiem przyjaciół to zupełnie naturalny stan, istniejący od tysięcy lat i całkowicie legalny. Nazywamy go PRZYJAŹNIĄ, kretynko. Ale lewacy zawsze mają te swoje mokre sny i te erotyczne fantazje o postawieniu całego świata do góry nogami, wymieszaniu wszystkich pojęć i wpieprzaniu definicji przyjaźni do instytucji rodziny. Lada moment zaczną jęczeć, że nie pozwala im się traktować piasku jako mąki, albo coś równie debilnego. To jest psychoza. Zaburzenia psychiczne, które z buta wtargnęły do mainstreamu, przy zupełnie biernej postawie normalnych ludzi.
"Czyż uśmiercenie instytucji małżeństwa, również dla osób heteroseksualnych, nie byłoby najlepszym rozwiązaniem...? Wymażmy w oczach państwa różnicę między obywatelami żonatymi a nieżonatymi". Nigdy nie zrozumiem, dlaczego jeśli ktoś ma swąd genitaliów, nie wyznaje żadnej moralności i nie chce się żenić, nie pójdzie po prostu do agencji towarzyskiej i nie po****, zamiast domagać się uśmiercenia instytucji małżeństwa, dzięki której nasza cywilizacja dożyła do naszych czasów i dzięki której lewacy mieli okazję się urodzić (bo przecież wśród ich przodków na pewno były jakieś małżeństwa) i mają dziś możliwość wygadywać swoje chore bzdury. To trochę tak, jakbym ja domagał się likwidacji rozgrywek NFL, bo w d. mam rozgrywki hokeja na lodzie.
Z kolei homoseksualna organizacja pod nazwą "Against Equality", czyli... "Przeciw Równości", zagrzewa środowisko LGBT do boju i do zniszczenia instytucji małżeństwa. "Małżeństwo to budynek, który płonie. Mniejszości seksualne, zamiast dobijać się do jego drzwi, powinny podkładać ogień!" A jak przyjedzie straż pożarna i zacznie gasić pożar, to te debile oskarżą ją o homofobię.
Masha Gessen to urodzona w Moskwie i mieszkająca od kilku lat w Nowym Jorku Żydówka. (Niezłe kombo, swoją drogą). Robi Polakom czarny PR w Ameryce. W magazynie "New Yorker" pisze o tym jak to polski rząd chce skończyć z "pedagogiką wstydu" uprawianą przez lata wobec Polaków (autorce ewidentnie bardzo to przeszkadza), biadoli też o tym, że Polacy nie chcą przepraszać za współpracę rodaków z nazistami. Niestety, ta bezczelna Żydówka nie napisała ile razy dziennie sama przeprasza za współpracę swoich rodaków z najbardziej zbrodniczym systemem w dziejach ludzkości – czyli z komunizmem. I za to, że jej rodacy katowali Polaków i wydawali ich na śmierć swoim sowieckim panom. "Wyborcza" jeden z jej artykułów opisała tytułem: "New Yorker o sytuacji w Muzeum Polin. Amerykanie zauważyli absurd polityki ministra Glińskiego". No jeśli urodzona w Moskwie żydowska lesbijka, która poślubiła Rosjankę i sama większość życia spędziła w Rosji, to "Amerykanie" – to ja nie mam pytań. Przodków miała, trzeba przyznać, bardzo różnych – jedna jej babcia była represjonowana za odmowę współpracy z NKWD, natomiast druga, przeciwnie – zajmowała się w stalinowskim Związku Radzieckim... cenzurą polityczną. Po kim odziedziczyła geny Masha? Odpowiedzcie sobie sami. W każdym razie, to właśnie ta żydowska lesbijka podczas panelu dyskusyjnego w Sydney powiedziała: "Walka o małżeństwa gejowskie zawiera w sobie kłamstwo na temat tego co zamierzamy zrobić z instytucją małżeństwa kiedy już ją dla siebie wywalczymy – bo kłamiemy mówiąc, że instytucja małżeństwa się przez to nie zmieni, to jest kłamstwo. Instytucja małżeństwa zostanie zmieniona, powinna być zmieniona, powiem więcej – uważam, że nie powinna istnieć". Czyli innymi słowy – z pełną premedytacją walczymy o prawa gejów do małżeństwa, udając że chodzi nam o równouprawnienie, a tak naprawdę robimy to po to, żeby tę instytucję małżeństwa ZNISZCZYĆ.
Cytowany przez wspomnianą wyżej Mashę Gessen, gejowksi aktywista Richard Burns, powiedział swego czasu otwartym językiem o celach rewolucji LGBT, w której brał udział: "Naszym celem nie było zawieranie małżeństwa – naszym celem było zniszczenie tradycyjnej rodziny". Po chwili dodał, z równie rozbrajającą szczerością: "Naszym celem nie była służba w wojsku. Naszym celem było rozbrojenie armii". Marksistowska rewolucja mająca na celu zniszczenie rodziny i rozbrojenie amerykańskiej armii, w środku zimnej wojny ze Związkiem Radzieckim. Ach, gdybyśmy tylko mogli zgadnąć, komu takie działania były na rękę i kto mógł za nimi stać...!
W jednym z artykułów, Masha Gessen cytowała też inny autorytet w dziedzinie ideologii LGBT, mianowicie – niejaką panią profesor Karlę Jay. Postanowiłem dowiedzieć się czegoś o tej postaci. Oczywiście mógłbym napisać, że zaskoczyło mnie jej żydowskie pochodzenie, ale musiałbym skłamać. Tak jak musiałbym skłamać, że zaskoczyło mnie żydowskie pochodzenie Allena Younga, współautora jej książki "Wychodząc z toalet – głosy gejowskiego wyzwolenia". Nie skłamię jednak twierdząc, że zaskoczyła mnie bezczelność wyzierająca z ich książki. Oto kilka fragmentów, które wytropiłem. "Heteroseksualiści i niektórzy geje oburzają się, gdy wołamy: sześć, cztery, dwa, zero – geje są dwa razy lepsi niż hetero". Ten slogan oddaje jednak zrozumienie homoseksualizmu jako lepszego trybu życia. Związki heteroseksualne mają automatycznie wbudowany system męskiej supremacji. (W przeciwieństwie do związku dwóch facetów – tam o męskiej supremacji pewnie nawet nie ma mowy – dop. RP). Gejostwo jest dobre dla nas wszystkich. Sztuczne podziały na heteroseksualistów i homoseksualistów są wytworem seksistowskiego społeczeństwa. (A podział w hipermarkecie na artykuły spożywcze, odzież i środki do czyszczenia kibli też są zapewne wytworem społeczeństwa nienawidzącego równości i braku podziałów – dop. RP). Dzieci rodzą się jako osoby seksualne. Aby chronić władzę męskich heteroseksualistów w seksistowskim społeczeństwie, homoseksualizm podaje się jako zachowania zakazane. Jako geje, żądamy zaprzestania płciowego programowania, które zaczyna się tuż po porodzie (różowe dla dziewczynek, niebieskie dla chłopców itp)". Ja proponuję rozszerzyć ten postulat – gdy suczka urodzi szczeniaczki, mamy jakąś chorą tendencję do zakładania, że urodzi się pies. A co jeśli szczeniaczek pragnie zostać mewą...? Zamiast zakładać mu smycz, wypierdolmy go za okno i zobaczmy czy poleci. A nawet jeśli machając łapkami nie poleci, spadnie i zabije się – to umrze jako wolne stworzenie, jako mewa, a nie jako zaprogramowany przez seksistowskie społeczeństwo niewolnik.
Dalej żydowscy ideolodzy LGBT Jay i Young piszą: "Tradycyjna rodzina, ze swoim męsko-damskim modelem, to podstawowy problem, przez który ta skrępowana seksualność jest kreowana i umacniana. Geje doświadczają odrzucenia w rodzinach, dla których miłość rodzinna jest uznawana za ważny aspekt. Ale rodzina prześladuje kobiety i dzieci tak samo jak gejów. (Innymi słowy, wszystkiemu winni są oczywiście faceci, bo Żydzi wymienili jako ofiary wszystkich oprócz nich – dop. RP). Fenomen nastolatków uciekających z domu, i wzrastające statystyki rozwodów to znaki erozji tradycyjnej rodziny. Kolejnym jej znakiem jest gejowskie wyzwolenie. Atakujemy instytucję tradycyjnej rodziny, gdy odrzucamy żądania rodziców, by ożenić się i założyć rodzinę. Heteroseksualiści, którzy czują się przez nas zagrożeni, oskarżają nas o separatyzm – ale nasze rozumienie seksizmu wynika z idei, żeby w wolnym społeczeństwie WSZYSCY BYLI GEJAMI. (Tak, dobrze przeczytaliście – dop. RP)".
I jak? Dalej uważacie, że im wszystkim chodzi tylko o to żeby ich tolerować...? Żeby ich nie wyzywać? Żeby nadać im prawa i traktować z szacunkiem? Ludzie, ja nie cytuję teraz jakiegoś wpisu w komentarzach, napisanego przez nic nie znaczącego internautę. Ja cytuję AUTORYTETY AMERYKAŃSKICH ELIT! Profesurę! Pisarzy! Ideologów walczących na pierwszej linii frontów! Dociera do was to zagrożenie, czy dalej będziecie to zbywać pieprzeniem typu: "oj tam, to tylko teorie spiskowe"? Zadam jeszcze pytanie pomocnicze – jeśli dalej jak stado baranów będziecie im na wszystko potakiwać w imię tolerancji i nowoczesności, jeśli założymy, że któregoś dnia ich chore wizje o "wolnym społeczeństwie", w którym WSZYSCY są homoseksualistami, sprawdzą się – to jak myślicie, ile przetrwa taka cywilizacja...? Jeśli to nie jest trend ogólnoświatowego samobójstwa, dobrowolnego pozbawienia się instynktu samozachowawczego i zgoda na zbiorową samozagładę, to będę potrzebował jakichś bardzo silnych argumentów ze strony kogoś, kto temu zaprzecza. I bardzo wątpię, żebym się ich doczekał.
Mało wam? To jeszcze dodam z tej samej książki bluźnierczy wątek religijny, z argumentami w stylu żydowskiego komucha Urbana. "Wielu gejów, choć bliska jest im idea duchowości, czuje, że zorganizowana religia jest seksistowska. (I to jest dla tych idiotów najważniejsze – nie to, czy dana religia jest PRAWDZIWA czy FAŁSZYWA i WYMYŚLONA, lecz to, czy jest... seksistowska czy nie – dop. RP). Choć przyznają, że Chrystus nauczał miłości, a nawet zakładając, że Chrystus i jego przyjaciele sami byli homoseksualistami, niewierzący geje uważają, że to naiwne – dołączyć do chrześcijańskiego dziedzictwa, które jest tak niesamowicie anty-homoseksualne. Poza tym, to seksistowskie, promować jakikolwiek system, na czele którego stoi mężczyzna, czyli w tym przypadku Jezus". Dziękuję, nie mam pytań. Odrzucenie Boga nie z powodu wiary lub niewiary w niego, nie z powodu tego co naucza, lecz z powodu JEGO PŁCI. Jeśli to nie jest psychoza i jakieś poważne zaburzenia, to ja nie mam pojęcia co to jest.
Warto dodać, że to bolszewicy – pod wpływem swego przywódcy Lenina, również mającego żydowskie korzenie – byli pionierami w dziedzinie rozwalania rodziny i małżeństwa. To oni uprościli formalności związane z rozwodem, by ludzie – zamiast wyjaśniać między sobą nieporozumienia – rozwodzili się choćby po głupiej kłótni. To oni, jako pierwsi w dziejach ludzkości, zalegalizowali "aborcję na życzenie". Źródła podają, że w 1934 roku, w Związku Radzieckim liczba ciąż zakończonych aborcją stanowiła... 72 proc. Dziś chyba powoli chce się wracać do tamtych liczb ze stalinowskiej Rosji i głębokiej komuny, skoro wydawane przez michnikowskie środowisko "Wysokie Obcasy" piszą, że aborcja sprawia przyjemność i daje satysfakcję, a nawet jest bezpieczniejsza niż poród. To tak jakby wychwalać nazistów za mordowanie więźniów z obozów w komorach gazowych – bo to bardziej bezpieczny sposób niż rozstrzeliwanie ich. Bardziej bezpieczny dla plutonu egzekucyjnego.
Jeśli szukać korzeni dzisiejszej rewolucji seksualnej, niszczenia fundamentu państwowości, jakim jest rodzina i małżeństwo, i nienawiści do wszystkiego co tradycyjne, zgodne z ludzką naturą i postępem cywilizacyjnym – to tylko w bolszewickiej Rosji. Czekamy na ponowne przyjście Chrystusa, ale na razie musimy radzić sobie ze świadomością, że zmartwychwstał Marks. A i Lenin ma już chyba dość gnicia w mauzoleum. Nie wierzycie? To na koniec, zamiast puenty, ostatni fragment z cytowanej wyżej książki amerykańskich autorytetów LGBT. "Bolszewicka rewolucja w Rosji rozpoczęła proces budowy socjalizmu, ale ten proces został zniekształcony, pokryty bliznami i konający. Za tę porażkę odpowiada w dużej części męskie ego jednego mężczyzny – Stalina. W rzeczywistości, jedną ze zbrodni Stalina – o której nie wspominają nawet jego najwięksi krytycy – było odwrócenie postępowych kroków, wykonywanych wcześniej w celu zniszczenia tradycyjnej rodziny i zaakceptowania homoseksualizmu". Odwrócenie procesu niszczenia rodziny, jako jedna ze zbrodni Stalina.
https://wsensie.pl/publicystyka/18-komentarze/339...