Fundacja Viva na swoim profilu dziś napisałam o naszym mieście....
"Kolejny DRAMAT zwierząt gospodarskich!!
Wczoraj skontrolowaliśmy gospodarstwo pod Mińskiem Mazowieckim. Na miejscu było kilkanaście krów, które mimo hodowania na mięso były chude. Znajdowały się tam również wychudzone młode świnie, trzy psy i drób - gęsi i kaczki.
Żadne ze zwierząt nie miało dostępu do wody.
Zastaliśmy tam również młodego, może półrocznego byczka, który leżał w bardzo małej komórce zlokalizowanej poza obejściem. Nie mógł stać o własnych siłach, prawdopodobnie w wyniku zagłodzenia.
Byczek leżał w jednej pozycji, której nawet nie mógł zmienić. Cały czas tylko przeraźliwie muczał. Jego głos był bardzo słaby. Był bardzo chudy, a jego brzuch nieproporcjonalnie duży i bolesny.
Przy bliższym obejrzeniu go, zauważyliśmy, że od dłuższego czasu musiał załatwiać się pod siebie. Leżał w kałuży fekaliów, z której nie podniosłoby się nawet zdrowe zwierzę. Nawet nie będziemy próbowali opisywać zapachu jaki tam panował.
Według informacji z różnych źródeł wynika, że zwierzak leżał w komórce od 3 do nawet 7 dni. Na miejsce wezwaliśmy policję i inspekcję weterynaryjną. Lekarz weterynarii, który zbadał byczka, stwierdził, że zaleganie spowodowało nieprawidłową pracę wszystkich narządów i silną kwasicę, objawiającą się nerwowym odbijaniem. Objawem tego stanu był również powiększony brzuch i utrudnione oddychanie. Zalegał już na tyle długo, że jego organizm nie miał już szans na normalne funkcjonowanie. Zwłaszcza wiedząc, że nawet jedno czy dwudniowe przebywanie krowy w tak nienaturalnej pozycji jest dewastujące dla jej organizmu. Było jasne, że byczek cierpi.
Wspólnie z lekarzem i inspekcją stwierdziliśmy, że jedynym wyjściem jest eutanazja. Każde inne działanie oznaczałoby tylko i wyłącznie przedłużanie jego agonii i śmierć w cierpieniach. Zrobiliśmy co w naszej mocy, aby zapewnić mu humanitarne i godne odejście. Byliśmy z byczkiem do samego końca. Umarł o 16.40.
Cała sprawa trwa już od wielu lat. Inspekcja Weterynaryjna wielokrotnie przeprowadzała kontrole gospodarstwa i składała wnioski o odbiór zwierząt, jednak bez reakcji ze strony gminy. Każdy może sam odpowiedzieć sobie na pytanie, czy gdyby reakcja gminy była prawidłowa, byczek musiałby cierpieć przez tyle dni. Właściciela zwierząt nie zastaliśmy. Na posesji byli tylko jego 90-letni rodzice i brat, który odżegnuje się od zwierząt. Właściciel podobno przebywał "na melinie" w sąsiedniej miejscowości.
W następnej kolejności złożymy zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przez właściciela przestępstwa oraz wniosek o odbiór zwierząt i zrobimy co w naszej mocy, aby gmina tym razem podjęła słuszną decyzję."
a ja nie rozumiem, co to znaczy ,że "gmina" powinna coś zrobić...Gmina czyli kto?