Mariola Kruszewska Drzewa umierają, stojąc. Domy umierają, milcząc. Ich śmierć jest powolna, odarta z godności, bo wystawiona na publiczny widok. Dumne ściany, stanowiące niegdyś solidne oparcie, w które wsiąkał śmiech, płacz, przekleństwa i błogosławieństwa, teraz wykrzywione jak stawy reumatyzmem nie stanowią żadnej wartości dla nikogo. Miejsce pełne nagromadzonych przez lata ludzkich emocji zieje pustką i smutkiem. W ślepych oknach parę desek. Na krzyż. Gnie się zwiotczały dach, który unosił ciężar opadającego dymu zwiastującego obiad, śniegu, gradu, deszczu oraz – nierzadko - okruchów wojennej historii. Teraz, zmęczony i pokonany przez czas i okoliczności, wstydliwie odsłania sterczące wnętrzności więźby. Jest rzeczą znamienną, że najczęściej ostatnim elementem ulegającym destrukcji jest piec, komin, jakby jemu najtrudniej było przyjąć do wiadomości, że nikt się już nie chce przy nim ogrzać.
Cegła po cegle, deska po desce umiera dom. Nie ostaną się nawet najtrwalsze jego ślady – fundamenty. Niemy świadek odchodzi z naszego krajobrazu pokładając nadzieję, że może ktoś zdążył utrwalić jego ślad na fotografii, dla potomnych. Non omnis moriar. Na miejscu przez niego zwolnionym wzniesie się nowe, piękniejsze i trwalsze elementy współczesnego krajobrazu; taka jest kolej rzeczy. Ale stary Mińsk utrwalony na kliszy pamięci żyje nadal we wspomnieniach mieszkańców. Szkoda, że w wielu wypadkach tylko tam, częściej bowiem uwieczniamy na fotografiach ludzi, znacznie rzadziej miejsca. Ocalmy je.
Spieszmy się, bo możemy nie zdążyć uwiecznić budynku, który lada moment ulegnie rozbiórce lub zawaleniu, utrwalmy skrawek rzeczywistości, w której żyjemy, zanim odejdzie w przeszłość. Dokumentujmy, ratując od zapomnienia. Stwórzmy ciągłość pamięci, by następne pokolenia wiedziały, co istniało kiedyś na miejscu ich szkoły, salonu, garażu. Chwała tym, którzy skrzętnie gromadzą dowody naszej lokalnej historii, a potem publikują je pro publico bono. Chwała Towarzystwu Przyjaciół Mińska Mazowieckiego, chwała indywidualnym kolekcjonerom wypatrującym na pchlich targach czy Allegro prawdziwych pereł, chwała wszystkim, dzięki którym nasze miasto pokazuje swoją dawną twarz, choć w zmarszczkach i sepii.