Chciałbym zapytać, co sądzicie o sprzęcie "podręcznym" dostępnym na stacji paliwowej w Stojadłach. Z moich doświadczeń wynika, że np. odkurzacz jest tam wiecznie zdezelowany - nie dość, że jego moc jest wątpliwa, to jeszcze ma popękane końcówki, które sprawiają, że jest zasysane bokami powietrze zamiast zanieczyszczeń, ciąg w otworze wlotowym (czy też w szczelinie) końcówki jest praktycznie zerowy. Wszystko to jest na dokładkę wstrętnie poobwijane jakąś taśmą samoprzylepną. Żeby ludzie końcówek nie pokradli? Żeby nie zabrali ich ze sobą przez przypadek? No zataśmować trzeba było, to oczywiste. Poza tym szczelniejsze wszystko jest... Po prostu bezużyteczne ustrojstwo sprzed lat, które "jest po to, żeby było" - z punktu widzenia użytkownika. Bo z punktu widzenia właściciela stacji można w tym widzieć w miarę działający zasysacz monet.
Trochę poprawiła się chyba sytuacja z kompresorem, bo niegdyś i to było wiecznie rozwalone. Nikt tam jednak nie umie sobie poradzić z magicznym zwijaniem węża. Czasem obsługa dolepia na tym bublu kartkę z napisem, co robić, żeby wąż się automatycznie zwinął. To taka typowa polska metoda: jak coś jest do kitu, to kartkę z gryzmołami wywiesić - i już. Bardziej zaawansowani technicznie drukują sobie potrzebne "info" - zawsze to powieje trochę profesjonalizmem. A bubel jak był, tak jest. Tyle że z przysługującą mu "literaturą".
Ostatnio znowu pojechałem, aby skorzystać tam z tych urządzeń (sądząc naiwnie, że może wreszcie coś się zmieniło), i nie wytrzymałem. Oceniłem jednak, że moje osobiste zwrócenie uwagi na tę wytworną i użyteczną wizytówkę firmy (czy nawet zażądanie zwrotu "zassanych" pieniędzy) niczego nie zmieni, a może wręcz tylko dostarczy obsłudze materiału kabaretowego. Postanowiłem więc tutaj podzielić się swoją opinią.