Byłam ostatnio świadkiem w sprawie karnej w naszym sądzie. Jeszcze nigdy z czymś takim się nie spotkałam, żeby na takiej sprawie nie było prokuratora! (Wysoki Sąd powiedział, ze miał prawo odmówić). Więc kto miał oskarżać drania, który zrobił komuś krzywdę? Nie było też ławników, więc wychodzi na to, że jedynie Wysoki Sąd we własnej, pojedynczej osobie, jest wyrocznią w tej sprawie. Czegoś tu nie rozumiem. Może znajdzie się tu ktoś mądrzejszy, kto mnie oświeci?